Komentarz polityczny

W Gruzji na wiecu padły słowa o obliczu imperialnej Rosji które znamy od stuleci. Padło również: "Jesteśmy tu po to aby walczyć".
Cała wypowiedź utrzymana była w ostrym tonie wrogim wobec naszego wschodniego sąsiada od którego jesteśmy uzależnieni dostawami ropy i gazu.
Gdyby taka wypowiedź padła z ust Andrzeja Leppera na jednej z blokad rolniczych moglibyśmy przejść nad tym do porządku dziennego - działalność związkowa ma swoje prawa.
Gdy słowa te kieruje do tłumu prezydent niespełna czterdziesto milionowego kraju należy się poważnie zastanowić czy nadal powinien reprezentować państwo.

Lech Kaczyński w Tbilisi zagroził, że wojna może w przyszłości spotkać również Polskę. Oczywiście agresorem byłaby Rosja.
Kiedyś jeden z moich znajomych stwierdził, że Napoleon Bonaparte był niski i genialny a Lech Kaczyński jest tylko niski. Miał rację.
Oczywiście, jeżeli nadal nasi przywódcy będą prowokowali Kreml to może nas spotkać interwencja zbrojna. Odpowiedzialność za taki obrót rzeczy poniesie m.in. Prezydent Kaczyński.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że stosunki na linii Warszawa - Moskwa są niezwykle napięte i, że obie strony są temu winne. Ale, dla nikogo zdrowo myślącego nie powinno być wielkim odkryciem, że należy pracować w kierunku ocieplenia między oboma krajami. Na tym ociepleniu bardziej powinno zależeć Polsce niż Rosji, gdyż jesteśmy krajem słabszym, mniejszym i z mniejszą liczbą mieszkańców. Dodatkowo jesteśmy sąsiadami. Być może Lech Kaczyński wolałby inne sąsiedztwo ale nie można walczyć z faktami.
Dla uzmysłowienia proporcji podam tylko, że Polska cała liczy 38 110 000 mieszkańców a jedna tylko stolica Rosji - Moskwa - 10 400 000. Polska bez dostaw gazu i ropy z Rosji padnie najwyżej po kilku miesiącach.
Tak więc albo Kaczyński się opamięta albo powinien zostać odwołany. Niestety, ani jedno ani drugie jest nierealne.

Krzysztof Kocur

P.S. Wystąpienie Prezydenta na wiecu w Tbilisi zostało zamieszczone w Telewizji ObWiePolak. Zapraszamy do działu Wydarzenia na świecie.