„Czy w Polsce PiS da się żyć?” - Newsweek pyta Jacka Leociaka. W wywiadzie roi się od oskarżeń po adresem Polaków. Profesor opowiada historię kobiety, która dzięki pieniądzom i znajomościom wydostała się z getta na stronę aryjską. (…) byli tam tak potwornie szmalcowani, żyli w takim zagrożeniu, że wrócili do getta, bo w nim czuli się „bezpiecznie” (...) Od 2015 instytucje państwa opowiadają alternatywną historię Zagłady. Wygląda na to, że Holokaust wydarzył się po to, aby Polacy mogli ratować Żydów. Z całą premedytacją, przy użyciu wielkich pieniędzy, redefiniuje się polską tożsamość – dodaje (z akcentem na „wielkie pieniądze”). Deklaruje jednak łaskawie - nie ma zamiaru jak np. Manuela Gretkowska wyjeżdżać z Polski, bo ktoś musi „otwierać oczy i uczyć krytycznego myślenia o Polsce”.
„Grupa najbardziej prestiżowych historyków holokaustu ostro skrytykowała oficjalne działania mające na celu pomniejszenie lub negację roli Polaków w mordowaniu Żydów podczas i po II wojnie” - doniosły media. „Prawo to zastraszy dziennikarzy i historyków, i zniechęci do zajmowania się udziałem Polaków w mordowaniu Żydów – tak opisał to Jacek Leociak i kierownik Zespołu Badań nad Literaturą Zagłady w Instytucie Badań Literackich PAN, równocześnie na etacie w Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN (które nieżyjący już prof. Bogusław Wolniewicz nazwał „centralną wytwórnią antypolskich oszczerstw”), a wcześniej na Wydziale Polonistyki UW.
Jan Grabowski, urodzony jako Jojne Abrahamer, jest autorem naukowej monografii „Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945” i pracownikiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów.
Pieniądze na prowadzenie prac badawczych dostaje także od Fundacji Gerdy Henkel, wdowy po właścicielu koncernu chemicznego Henkel, członka NSDAP, jednego z 42 przemysłowców umieszczonych na norymberskiej liście zbrodniarzy za to, że w jego fabrykach pracowali robotnicy przymusowi, w tym Polacy. Stypendium od Henkel, też na badania dotyczące polskiego antysemityzmu, dostała prof. Joanna Tokarska-Bakir zatrudniona w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW i w Instytucie Slawistyki PAN. W swym programie badawczym oskarżyła akowców o udział w mordowaniu Żydów. Dorabia także w Archiwum Etnograficznym PAN i w ŻIH. Projekty naukowe obu wymienionych finansuje, oprócz państwa polskiego, Konferencja Roszczeniowa, co wzbudzać musi zastrzeżenia i to nie tylko natury etycznej. Tymczasem nadzorca polskiej nauki Jarosław Gowin nie protestował! Może dlatego, że jest rektorem prywatnej Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, hojnie wspomaganej grantami przez Fundację Adenauera?
Politykom wydaje się, że ich filosemityzm pomoże w powstrzymaniu żydowskiej chucpy. Nic bardziej mylnego. Zawsze, kiedy coś Żydom dają, antypolska kampania nabiera większego rozmachu. „Orgia morderstw: Polacy polowali na Żydów” - taki tytuł nosił artykuł w „Haaretz” w czasie wizyty Dudy w Jerozolimie, zainspirowany skrajnie antypolskimi aberracjami Jana Grabowskiego. Ku uciesze żydowskiej publiki mówił o Polakach, którzy „polowali” na Żydów i przekazywali ich nazistom. Wg „Haaretz” (czyli Grabowskiego) ponad 200 tysięcy Żydów, bezpośrednio lub pośrednio zostało zabitych przez Polaków, a pomoc, której udzieliła Żydom chociażby rodzina Ulmów w zdecydowanej większości „nie była podyktowana altruizmem, ale chciwością”. Z przechowywania Żydów Polacy uczynili sobie źródło utrzymania. Grabowski podaje kilka przykładów, w których Polacy ratowali Żydów, następnie wyłudzali od nich pieniądze, a w niektórych przypadkach mordowali. W tym historię dentysty, który znalazł schronienie w domu polskiej kobiety. W sytuacji, gdy skończyły mu się pieniądze, bez środków znieczulających wyrwał sobie zęba, w którym skrywał diament, za co otrzymał od kobiety kanapkę i szklankę wódki. Przytacza też historię żydówki z Otwocka twierdzącej, że Polacy sprzedali nazistom jej sąsiadów za worek ziemniaków.
MSZ wykupiło cały 100-tysięczny nakład książki „Inferno of Choices” (Piekło wyborów). Nakazało też ambasadom włączenie się w promowanie publikacji, jako oficjalnej wizytówki Polski. Problem w tym, że jej dominującym tematem jest antysemityzm Polaków, a bohaterami szmalcownicy szabrujący żydowskie majątki w kolaboracji z Niemcami. Książka maluje obraz Polaków w tak czarnych barwach, że po jej lekturze trudno wyobrazić sobie naród bardziej zdziczały i odrażający. Zresztą „NYT” w recenzji książki pisał: „wielki akt oskarżenia pod adresem Polaków, zatrważający rachunek ich win, zbrodni i zbiorowej odpowiedzialności za Holocaust”. Autorami tekstów (oprócz Leociaka i Grabowskiego) są opłacani z rządowej kasy naukowcy: Dariusz Libionka i Barbara Engelking-Boni. Ten pierwszy to klasyczny wieloetatowiec: zatrudnienie znalazł w Instytucie Filozofii i Socjologii oraz w Instytucie Historii PAN, kieruje działem naukowym Państwowego Muzeum na Majdanku, dorabia w lubelski oddziale IPN, jest redaktorem naczelnym rocznika naukowego „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”. Barbara Engelking-Boni to kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN, przewodnicząca Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, opiekun naukowy galerii Zagłada w Muzeum Auschwitz, czyli instytucji w całości utrzymywanych przez polskiego podatnika. Jest też beneficjentką milionowego grantu naukowego przyznanego przez ministra Gowina.. Gdy wyszła na jaw prawda, że wydawcą „Inferno of Choices” jest major SB, MSZ nie zerwało umowy wydawniczej, lecz prowokacyjnie wykupiło na pniu cały nakład, a nawet zamówił jej dodruk. Gdy odezwały się nieśmiałe głosy stawiające pytania, rzecznik MSZ wycedził, że wybór został dokonany przez znakomitych polskich historyków i zyskał rekomendację izraelskiego Instytutu Jad Waszem. I jeszcze jedno - Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski Libionkę odznaczył… Lech Kaczyński.
Intratny biznes z opowiadania po świecie o polskich neonazistach zrobił sobie inny „polski” uczony Rafał Pankowski, też zatrudniony na etacie w publicznej uczelni i też na swoje „badania” otrzymujący pokaźne granty z ministerstwa nauki. Przy tym są to kwoty robiące wrażenie i będące poza zasięgiem polskich historyków. Jednym z jego naukowych produktów był sporządzony naukowym językiem opis dziennikarza, piszącego o żydowskich roszczeniach: „Wypowiedzi wpisujące się w antysemicki kontekst”. Zarzut, że fałszuje historię Polski uznał za „ataki antysemickie”. Jego ostatnim naukowym hitem jest: „pojęcie nieżydowscy Polacy wchodzi w użycie w literaturze po polsku [...] trzeba odejścia od siatki pojęciowej wymyślonej przez endecję, która została nam włożona do głowy i ilekroć mówimy Polacy i Żydzi, to odbieramy im, Żydom, charakterystykę obywatelskości”. Tłusty naukowy grant dostał także prof. Ireneusz Krzemiński, który w jednym ze swych „naukowych” opracowań odkrył, że 28 procent Polaków to antysemici. W programie Tomasza Lisa (tego samego, który film „Ida” opisał jako „Gross wędrujący pod strzechy”) stwierdził: „Polacy nabierają z wiekiem antysemityzmu. Antysemityzm jest związany ze światopoglądem. Ja nazywam go narodowo-katolickim”. Co do prof. Grossa - dlaczego PAN finansuje konferencję naukową w Paryżu, gdy udział w niej bierze ze strony polskiej Gross? Takie działania są przy tym niezwykle skuteczne, bo Gross występował tam jako „polski naukowiec”, szkalował nas jako „Polak” i dawał argument oszczercom: tak mówi „polski uczony”. Bo wiedzieć trzeba, że świat lubi zarzucać nam udział w zagładzie Żydów, ale jeszcze bardziej lubi, gdy mówią o tym tacy „Polacy”. I jeszcze jedno - to instytucje państwowe zrobiły darmową reklamę książce Grossa, co pomogło wielce mistrzowi gatunku „Polak morderca Żydów” zarobić w ciągu miesiąca milion złotych.
Sucie przez państwo opłacani uczeni od „antysemityzmu” dorabiają na boku. W skład rady programowej stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, jednej z czołowych organizacji opluwających Polaków, wchodzą: Monika Adamczyk-Grabowska - kierownik Zakładu Kultury i Historii Żydów w Instytucie Kulturoznawstwa UMCS; Michał Bilewicz - kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW i wykładowca na Wydziale Psychologii UW (także członek zespołu „Krytyki Politycznej” i wiceprezes fundacji Forum Dialogu); Helena Datner - pracownik; Henryk Lipszyc - profesor UW; Jerzy Tomaszewski - kierownik Centrum Badania i Nauczania Dziejów i Kultury Żydów w Polsce i członek zarządu ŻIH. Dodać przy tym trzeba, że do głównych sponsorów finansowych stowarzyszenia (oprócz Jointu, Fundacji Batorego, Fundacji Rockefellera i miasta Warszawy) należą instytucje utrzymywane przez polskie ministerstwo: Fundacja Judaica i Zeszyty Literacki. Z ministerialnej dotacji stowarzyszenie założyło portal „zglosnienawisc.otwarta.org”, który wyszukuje „mowę nienawiści” w internecie oraz w mediach i… donosi do prokuratury.
Dziennik „Rzeczpospolita” zrobił wywiad z prof. Pawłem Śpiewakiem, dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego, którego głównym wątkiem jest pewna liczba. Powołując się na opracowanie o stosunku polskich chłopów do Żydów sporządzone przez Barbarę Engelking, oznajmił: „z tych badań wynika, że z rąk Polaków zginęło w czasie wojny 120 tysięcy Żydów”. Przywołując dalej w wywiadzie tę liczbę jako świętość ustaloną przez areopag historyków Instytutu, czyli śmietankę polskiego świata nauki, wzywa Polaków do „prawdziwej refleksji”. Dane naukowe ubogaciła inny pracownik naukowy ŻIH dr Alina Cała, stwierdzając autorytatywnie, że „w pewnym sensie Polacy są odpowiedzialni za śmierć wszystkich 3 milionów Żydów”. „Niektórzy Polacy popierali antysemickie zarządzenia wydawane przez okupacyjne siły i pomagali Niemcom w tropieniu Żydów” – objawiła nam (i opłacającego ją ministra nauki). Inny historyk ŻIH, Andrzej Żbikowski (równocześnie na drugim etacie w Studium Europy Wschodniej UW) szeroko i naukowo opisuje „działania antyżydowskie” tzw. granatowej policji polskiej (a milczy o policji żydowskiej). Na tym oskarżenia Polaków się nie kończą. Mędrzec pisze dalej: „Podczas Powstania Warszawskiego 5300 ukrywających się Żydów zniknęło, dziesiątki zginęły z rąk Polaków, żydowska tragedia była postrzegana przez część opinii publicznej w okupowanej Polsce, jako słuszna kara”. Zarzuca też dowództwu AK „bierność wobec gehenny żydowskiej”. Krótko mówiąc - państwowy instytut historyczny, w stu procentach finansowany z budżetu państwa polskiego, zajmuje się tak wielce oryginalną i radosną twórczością naukową!
Dlaczego ministrowie „dobrej zmiany” dają żydowskim mędrcom miliony na badania antysemityzmu? Tytułem okupu, żeby i ich samych nie nazwali antysemitami? Bo ci nalepkę „antysemita” przyklejają każdemu, kto zagraża ich finansowym interesom. Stąd podczas debaty w Muzeum Polin młody naukowiec twierdzi, że mówienie o skorumpowanych sitwach u władzy i ich rozbijaniu - jest antysemickie. I stąd dla Anny Applebaum hasło „kupuj polskie” przypomina to przedwojenne „nie kupuj u Żyda”. W tym kontekście przypomnieć trzeba oczywistą prawdę: nowojorskie organizacje żydowskie nie potrzebują filosemitów, ale zastraszonego oskarżeniami o antysemityzm ministra finansów, który przyniesie im czek na 65 miliardów. Oczywista jest też prawda - czym więcej dają na badania antysemityzmu i czym więcej budują żydowskich muzeów, tym bardziej są poniewierani. I druga prawda- największym biznesem żydowskim w Polsce jest „Przedsiębiorstwo Holokaust”, ale nie mniejszym - polowanie na „antysemitów”, z którego uczeni mędrcy czerpią ogromne zyski. Wynaleźli perpetuum mobile: ustawicznie podsycają nastroje antysemickie, a machina napędza się sama. I czy nie z szantażu oskarżeniem o antysemityzm wzięły się granty dla Engelking i Bilewicza (nie mówiąc o 100 milionach na żydowski cmentarz)? Co zatem robić? Może przestać fundować „polskim” uczonym frajdę opluwania Polaków za państwowe pieniądze? Może skończyć z państwowym mecenatem nad manufakturami antypolskich kłamstw?
Dyfamacyjne akcje i prowokacje przeciwko Polsce, tak łakomie powielane przez media całego świata, są podejmowane przede wszystkim w Polsce. Weźmy na ten przykład: „Antysemityzm w Polsce szczytuje” - taki news obiegł świat w marcu 2017 r. Powoływał się na naukowe badania państwowego ośrodka akademickiego - Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, na czele którego stoi dr. hab. Michał Bilewicz, obdarowany tytułem (i posadą) doktora, którego dorobił się na „antysemityzmie Polaków”. Tak więc, szczodry naród polski zapewnia mu wikt i opierunek tylko po to, aby mógł spokojnie rysować „krzywą” antysemityzmu w Polsce. Nie dość, że zatrudnia go Uniwersytet Warszawski, to jeszcze na swoje „naukowe” dociekania dostał w 2018 r. od Narodowego Centrum Nauki grant w wysokości 2 milionów zł, za który dokonał naukowego odkrycia „antysemityzmu wtórnego” (antysemitą jest ten, kto wypiera się antyżydowskich uprzedzeń). À propos Centrum - zadziwia maniera rządu nazywania wszystkiego „narodowym”, artystyczne prowokacje w „narodowych” galeriach i teatrach utrzymywanych przez ministerstwo dziedzictwa „narodowego”. Ostatnio „narodową kwarantannę” i „narodową strategię szczepień” zadekretowali „narodowcy” z Sanepidu, Simon, Pinkas i Horban. A może chodzi tu o jakiś inny naród?
Wydawałoby się, że zakres działania MSZ jest dość łatwy do określenia, mówi o tym zresztą sama jego nazwa. Tymczasem, jeden z szefów tego resortu, w ramach programu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą”, 250 tysięcy złotych przyznał Centrum Taubego Odnowy Życia Żydowskiego w Polsce (którego statutowym celem jest łączenie Żydów na całym świecie oraz wzmacnianie tożsamości i poczucia wspólnoty żydowskiej). Finansowanym przez polskiego podatnika projektem pod nazwą „Kształtowanie Polonii XXI wieku”, zarządza Szymon Gebert, syn Konstantego vel Dawida Warszawskiego, publicysty „Wyborczej”, organu prasowego wnuków i wnucząt Bermana i członka władz Fundacji Batorego. Szymon jest wnukiem Bolesława, agenta NKWD, skierowanego do Ameryki przez Komintern, modelowego wręcz typu zdrajcy, zajadle spiskującego na zgubę Polski i oddania jej w łapy Kremla. Zagrożony aresztowaniem ucieka do PRL na pokładzie liniowca „Batory”. I może stąd nazwa Fundacji?
Nathaniel Popper w „Jewish Daily Forward” nawołuje Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali roszczenia przeciw Polsce, by jednoczyła ich restytucja mienia. Tekst nosi znamienny tytuł „Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front”, i zawiera uderzający zwrot: wspólna walka Żydów i Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy „przeżyli Holokaust”. Przypomnijmy zaproszenie przez „Wyborczą” syna Hansa Franka na rozmowę o tym, jak szkodzić polskiemu rządowi. Oba przypadki pokazują, że gdy chodzi o pieniądze, Żydzi nie mają żadnych skrupułów i gotowi są na najbardziej plugawe postępki, nawet kolaborację ze swoimi katami.
Nadzorowany przez MSZ i utrzymywany z budżetu państwa kwotą 9 milionów rocznie Ośrodek Studiów Wschodnich rozesłał w kwietniu 2017 r. do różnych instytucji państwowych, opracowanie „70 rocznica akcji „Wisła”. Opracowanie lansuje nową doktrynę państwową - ustala, że cała operacja była: „czystką etniczną, stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości”. Traktuje też o zagrożeniach ze strony narodowców dla lansowanej doktryny. Ośrodek działa pod dyrekcją dr. Adama Eberhardta, i szybki rzut oka na jego życiorys naukowy (i naukowe curriculum jego podwładnych) pozwala zrozumieć, skąd odkrywcze treści raportu. Wszyscy są lub byli zatrudnieni w Fundacji Batorego lub w „Wyborczej”, albo współpracowali z kwartalnikiem „Nigdy Więcej”. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, gdy opłacani przez rząd jednocześnie stale lub dorywczo pozostają na jurgielcie Sorosa lub rządu niemieckiego. Jak to możliwe? Jakie racje albo jaka tajemnicza niewidzialna ręka stoi za takimi nominacjami?
3 czerwca 2018 r. ulicami Nowego Jorku przeszła parada „Celebrate Israel”, podczas której uczczono 70. rocznicę powstania Państwa Izrael. Na liście jej sponsorów znalazło się PLL LOT. Jojne Daniels, przybłęda z Izraela, który ubrał w jarmułki połowę rządu, publicznie przyznaje, że jest opłacany przez LOT kwotą 15 tysięcy euro miesięcznie za to, że „pomaga budować wizerunek LOT-u za granicą”. Swoją „pomoc” podsumował tak: „Jeśli chodzi o amerykańskich Żydów, to potrzeba jest więcej pracy i starań, by zrozumieli polską historię, jak to wszystko wyglądało”. Innymi słowy - dajcie więcej pieniędzy. Apanaże Danielsa znamy. Nie znamy natomiast fatalnej kondycji finansowej, szastającego pieniędzmi LOT. A może chodzi o doprowadzenie firmy do bankructwa, aby „Ktoś” wykupił ją za złotówkę? I jeszcze jedno - czy do takiej inżynierii finansowej nie należy zaliczyć wypowiedź Lecha Wałęsy, który na spotkaniu z nowojorskimi „biznesmenami” powiedział: Jedźcie do Polski zakładać biznesy, bo tylko na głupocie Polaków można zarobić pieniądze.
David Harris, dyrektor Amerykańskiego Kongresu Żydów przywołał partnerstwo z fundacją Forum Dialogu, organizacją zajmującą się „walką z ksenofobią i rasizmem”. Ale nie tylko przywołał, także pogroził: Jeśli Forum będzie dalej kwitło to będzie to pozytywny znak. Jeśli nie, wszyscy będziemy zaniepokojeni i będzie to dobry papierek lakmusowy intencji rządzących. Wtórował mu Dawid Warszawski z Fundacji Batorego. Forum Dialogu patronuje AKŻ, Rockefeller i Konferencja Roszczeniowa, ale dotowane jest przez MSZ, Ministerstwo Kultury, Senat, Kancelarię Premiera, ŻIH, Centrum Badań nad Holocaustem PAN i Teatr Wielki (czyli instytucje w 100 procentach dotowane z budżetu państwa). Innymi słowy - włodarze Polski utrzymują działaczy stowarzyszenie, które współpracuje z organizacjami wymuszającymi na Polsce żydowskie roszczenia finansowe.
W 2019 r. Polska gościła konferencję bliskowschodnią. Rachunek za imprezę wyniósł 2 233 491,32 zł, który pokryło w całości MSZ. Miliony wydaliśmy tylko po to, aby świat dowiedział się, że polskim bohaterem narodowym jest funkcjonariusz UB i nadzorca łagrów dla polskich patriotów Frank Blajchman, i aby dziennikarka NBC mogła napisać, że powstańcy w Getcie walczyli przeciwko „polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”. I tu pytanie: Czy minister Czaputowicz nie popełnił przestępstwa zdrady dyplomatycznej, promując za publiczny grosz tak jawnie agenturalne przedsięwzięcie?
Przeżywamy trudne czasy. Oszczercy wyją z radości. Propagandowe blitzkriegi rozgrywają na naszym terytorium za polskie pieniądze. Zamiast ataki odpierać, wypłacamy agresorom haracz. Jesteśmy obrażani we własnym kraju i jeszcze za to płacimy, a o wysokości zapłaty decydują zasługi w pluciu na Polskę. Oszczercy pomawiają nas o co tylko zapragną, śmieją się nam w nos i wiedzą że są bezkarni. Rząd funduje paszkwilantom wygodne i dostanie życie, hojnie obsypuje złotem, zapewnia komfortowy warsztat pracy. W Polsce toczy się mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się. Krzyżują się obce wpływy. Judejczykowi zachodzą nas od tyłu, a na horyzoncie wyrasta IV Rzesza. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - jak na dłoni widać, kto jest kim w Polsce, a także to, iż elity, które może nastraszyć pierwszy lepszy Żyd, nie są zdolne do obrony polskich interesów.
„Czy w Polsce PiS da się żyć?” - na koniec odpowiedzmy na pytanie. Oj, da się, da się. Trzeba tylko mieć odpowiednie pochodzenie, rekomendację Michnika, chody w MSZ i Narodowym Centrum Nauki, no i PiS przy władzy.
Krzysztof Baliński