Można wiele przeczytać, komentarzy wyrażających pochwałę działań rządu Donalda Tuska.Przejawia się w nich troska o pozytywny wygląd, rządu i właściwie wszystkich w tym rządzie zasiadających. Są wręcz żałosne teksty w stylu " Panie premierze, nareszcie trzeba posprzątać po pisuarach" itp.Duża ilosć tego typu opinii świadczy tylko o tym, jak niski jest poziom oczekiwań większości popierającej ten rząd, oraz jak słaba jest znajomość działań poprzedniego rządu. Rząd PO, który obecnie "rządzi" jest rządem zastoju, zwolnienia i unikania ważnych spraw.Nie można ukryć że obrana przez Tuska taktyka jest kopią rządów Billa Clintona (William J. Clinton) 42-go Prezydenta USA.
Clinton postawił na omijanie problemów i nie angażowanie się w konflikty, wyciszanie takich spraw jak ataki terrorystyczne na terenie kraju, czy na ambasady i bazy armii USA.Skupił się natomiast na robieniu "dobrej" atmosfery wokół swej prezydentury, zacieraniu różnic rasowych i przedstawieniu rządu i prezydenta jako opiekuna czarnej części amerykańskiego społeczeństwa. Nie miało to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistą sytuacją, Clinton nie zrobił nic dla czarnych w Ameryce, ale nie przeszkadzało to w tym, by okrzyknąć go "pierwszym czarnym Prezydentem Stanów Zjednoczonych"Oczywiście nie dąże tu do stwierdzenia że prezydentura Clintona doprowadziła do tragedi w USA, atmosfera "pozornego" spokoju i stabilizacji, ruszyła wręcz giełde amerykańską, co w konsekwencji w połączeniu ze wzrostem cen na tzw. biznesy .com, napełniły kieszenie inwestorów giełdowych.
(Trzeba pamiętać że prezydentura Clintona to lata 1993-2001).Ostatnie lata tej prezydentury to spadek wartości giełdowych na .com biznesy i pierwsze kroki do kryzysu, który chwilowo powstrzymał George W. Bush swoim planem obcięcia podatków i wpompowania masy pieniędzy w ręce biznesów, co doprowadziło do otwarcia nowych miejsc pracy i zahamowania nadchodzącego kryzysu.Wracając do Clintona i Tuska to widze podobieństwo w metodzie działania. Tusk podobnie jak Clinnton pozornie próbuje pokazać i utrzymać spokój. Jednak metoda ta jest zupełnie nie do przyjęcia w Polsce w obecnym czasie i obecnej sytuacji.W USA gospodarka kręci się swoim rytmem i nie ingerowanie szkodzi mniej niż błędne decyzje i posunięcia rządu. Lata rządów Clintona nie wymagały od niego podejmowania drastycznych reform, choć obiecał reformę ubezpieczeń zdrowotnych , nie był w stanie tego przeprowadzić i do dziś nie jest to zrobione. To jednak "świat się nie zawalił", ponieważ większość amerykanów opłaca prywatnie ubezpieczenia a 47 milionów obywateli nie ma żadnego ubezpieczenia.Podobna sytuacja była i jest z reformą tzw. "SocialSecurity", czyli opłat na składkę emerytalną,temat podjęty przez Clintona i do dzisiaj nie załatwiony.
Czas Clintona w USA przeminął podobnie jak czas George W.Busha i jakoś się to wszystko kręci w tej Ameryce.Jednak w Polsce nie można czekać i nie można poprostu nie reformować i nic nie robić.Tusk przyjmując taktykę Billa Clintona sam dobija sobie gwoździe do własnej trumny.Niezrozumienie lub nieumiejętnosć podjęcia działań z marszu przez Platforme Obywatelską i Donalda Tuska może tylko doprowadzić do narastania konfliktów połecznych, zaprzepaszczenia wzrostu gospodarczego, który był sporym osiągnięciem poprzedniej ekipy PiS-u i atmosfery reform, które głosił rząd PiS. O ile część społeczeństwa za rządów PiS gotowa była czekać na podwyżki, widząc perspektywy i działania rządu dążące do wyelminowania wpływu obcego kapitału i uniezależnienia Polski od dostaw energi, czy choćby walka o pozycje kraju w Europie i na świecie, o tyle teraz nie ma perspektyw dla Polski na jakąkolwiek zmiane. Jest wręcz moda w rządzie na małe kroczki do tyłu i ciche ustępstwa.
Dokładając do tego słynny już pakiet obietnic wyborczych tzw. "cudów Tuska", jest to wręcz sygnałem do działania i upomnienia się o należne i obiecane pieniądze. Bo i na co czekać i dlaczego sie dalej poświęcać, jesli nie ma tego większego celu i nie ma nikogo w rządzie, kto by mógł te większe plany sprecyzować i nakreślić.Czekam na moment i człowieka w polityce polskiej, który przemówi tak do Polaków jak potrafił przemawiać Ronald Wilson Reagan do Amerykanów. Ale żeby tak mówić trzeba w to wierzyć. Błędem J. Kaczyńskiego był fakt że nie posługiwał się napisanymi przemówieniami, a próbował wyrażać swoje myśli w czasie oficjalnych wystąpień. Bez kartki można powiedzieć dobre kazanie, ale tylko wtedy, gdy jest się dobrym księdzem i mówi się już to setny raz. Polityk powinien powiedzieć to, co zamierza, dokładnie, precyzyjnie i rzeczowo, bo premiera słucha wiecej ludzi niż księdza w kosciele i każda pomyłka będzie mu wytykana przez lata.A Tusk i jego ekipa jest wynikiem problemu narodowego, konfliktu między starą władzą i antytkomunistami.
Tymi co jak Michnik czy Wałesa opowiedzieli się po stronie wygodnego życia dla tych, którzy nas gnoili w czasach PRL-u a tymi co są ofiarami i do dzisiaj płacą cene emigracji czy zmarnowanych szans życiowych.Problem ten nie rozwiązany pozostawi Polskę podzieloną, brak lustracji utrzyma wpływy, a to wróży nam więcej tego typu rządów "Tuska cudotwórcy" w przyszłości. Rządów, które są nie wynikiem poczucia o słuszności wyboru, ale dramatyczno - chaotyczną odpowiedzią na zagrożenie i strachem przed utratą wpływów, tych co rządzili i chcą rządzić dalej.Tylko załatwienie i uporządkowanie spraw lustracyjnych, wyelminowanie byłych komunistów z życia publicznego, może ten problem rozwiązać i przywrócić w Polsce normalną sytuacje.Ale widząc, jak się sprawy mają i jak umacnia się ekipa "byłych" myślę że tylko rewolucja mogła by to szybko załatwić. A tą z kolei musieliby zorganizować ci, którzy o demokracje walczyli, więc im ciężko będzie targnąć się na "własne dziecko". Chyba tylko została armia..Czy ja czekam na Józefa Piłsudskiego ? Chyba nie ma takiej armi w Polsce, trzeba więc lat walki politycznej , lat zmarnowanych szans, kolejnych lat ubóstwa by Polskę uratować.
zjw.