Ks. Stanisław Małkowski: - Decyzja władz mnie nie dziwi. Jest ona konsekwencją ich polityki wobec krzyża i katastrofy smoleńskiej. Niestety, wynika ona również z błędnej postawy części hierarchów. Kilka dni temu Kościół zaapelował o odłączenie krzyża od polityki. Jednak oznacza to również odłączenie polityki od Chrystusa. A tylko on jest w stanie zrobić, by ze zła wynikło dobro. Przecież ludzie modlący się pod Pałacem między innymi właśnie tego chcą. Chcą, by ze zła, jakim była katastrofa smoleńska, wynikło jakieś dobro. I ono się dzieje, np. w postaci budzenia się ludzkich sumień. Jednak to może się dziać tylko mocą Chrystusa. W normalnym ludzkim porządku ze zła wynika tylko zło.
Również dla ludzi niewierzących krzyż jest symbolem miłości Chrystusa, Jego bezinteresownej ofiary.
Sposób, w jaki przeniesiono krzyż, jest jego zbezczeszczeniem. On został przecież poświęcony, obmodlony.
Funkcjonariusze publiczni nie mogą dysponować krzyżami, jak im się podoba. To może prowadzić do sytuacji, w której oni będą decydowali, gdzie mogą stać krzyże, a gdzie nie. Wydaje mi się, że doszliśmy do momentu, w którym należy przypomnieć słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego. On mówił, że gdy cesarz siada na ołtarzu należy wzywać: Non possumus. za: Fronda.pl
I rzeczywiście trudno nie zgodzić się z Ks. Małkowskim, że dzisiejszego poranka na Krakowskim Przedmieściu doszło nie tylko do zbezczeszczenia krzyża, ale też jego zawłaszczenia przez coraz bardziej butną i arogancką władzę. Nie liczącą się z odczuciami własnych obywateli.
Przecież krzyż: poświęcony, obmodlony i postawiony w sferze publicznej, staje się własnością wszystkich wiernych. Niewyobrażalnym byłoby zabrać, a nawet tylko przenieść jakikolwiek inny przydrożny krzyż lub kapliczkę wiejską, w czasie gdy ktoś przy niej się modli. Niestety, doszło do tego - w samym sercu Polski, na Krakowskim Przedmieściu.
Wcześniej przygotowano grunt do tego incydentu w wyniku manipulacji, przekłamań oraz prowokacji. Codziennie, za przyzwoleniem władz, dochodziło tam bowiem do gorszących scen: naigrywania się z uczuć religijnych oraz profanowania w mowie i uczynkach symboliki katolickiej.
Sam widziałem, właśnie 13 września wieczorem, pijaną garstkę rozwydrzonej młodzieży, dumnie noszącej na koszulkach znak szatana (pentagram), która wznosiła bluźniercze okrzyki. Dla dodania sobie animuszu w małych grupkach co chwilę udawała się do baru „Przekąski, zakąski”, aby spożywać po przeciwległej stronnie Krakowskiego Przedmieścia – alkohol.
To właśnie nimi interesowały się media, to ich filmowano i przedstawiano jako światłych humanistów walczących o neutralne światopoglądowo i świeckie państwo. Tyle, że wznoszone przez nich hasła w rodzaju: „Chcemy Barabasza”, „odebrać krzyż Zygmuntowi Wazie”, oraz rzucane obelgi w kierunku modlących się – nie można nazwać neutralnymi!
I to właśnie takich sojuszników dla realizacji doraźnego planu usunięcia krzyża spod Pałacu Namiestnikowskiego znalazła obecna władza. Jednocześnie, kilkakrotnie wysyłając organa porządkowe przeciwko spokojnie trwającym w modlitwie: „obrońców krzyża”. Do czego to wszystko może prowadzić? Odpowiedzi proponuje poszukać w lekturze Apokalipsy Św. Jana…
Mariusz Roman
Za: http://mariuszromangdy.blogspot.com/