Ostatnio wokół jego osoby zrobiło się bardzo głośno. A wszystko za sprawą tego, że wreszcie mamy przynajmniej namiastkę wolności słowa i można o osobach publicznych pisać to co jest zgodne np. z dokumentami zgromadzonymi w archiwach. Wałęsa, przez tyle lat przyzwyczajony do roli Świętej Krowy III RP wpadł chyba w lekki popłoch i w obronie własnej osoby (do której ma święte prawo) zaczyna opowiadać rzeczy śmieszne i nieprzystające byłemu Prezydentowi.
W TVN24 Lech Wałęsa oskarżył żonę Andrzeja Gwiazdy o to, że próbowała wyciągnąć go poza stocznię aby go porwano. W obronie swojej godności posuwa się nie tylko do śmieszności ale też do słów kompromitujących go jako człowieka. Nazwanie redaktorów TVP którzy kręcili film o jego działalności z latach 70-tych ubiegłego stulecia śmieciami na pewno nie jest argumentem za jego niewinnością. Człowiek ten miał szansę być nietykalną ikoną Polski. Nie poprzez zakazy czy nakazy sądowe, ale mógł być otoczony prawdziwym szacunkiem narodu. Szansę swoją zmarnował. Dziś Wałęsa stanowi w Polsce polityczny folklor, w znacznej mierze na własne życzenie. Człowiek za którego jeszcze dwadzieścia lat temu dałoby się pobić około 10 milionów Polaków dziś jest bezsilny.
Mógł na fali zwycięstwa wyjaśnić wszystkie ewentualne swoje niejasne sprawy naród by wybaczył. Nikt by się nie zajmował sprawą czy TW Bolek to Lech Wałęsa, czy nie. Gdyby tylko na fali wielkiej energii Polaków i chęci poniesienia wyrzeczeń w imię zbudowania naprawdę suwerennego państwa poprowadził Polaków do ostatecznego pokonania komunizmu w naszym kraju, do zbudowania solidnych fundamentów państwa, do drogi ku dobrobytowi dziś jako bohater mógłby rozdawać karty nie angażując się w walkę polityczną.
A ponieważ tego nie zrobił, to dziś musi tłumaczyć się przed mediami z epizodu ze swojego życia, który miał miejsce, lub go wcale nie było przeszło 30 lat temu. Lech Wałęsa nie jest pierwszym pomnikiem który runął, ale tak po ludzku zwyczajnie szkoda szansy jaka mieliśmy i jaką on miał.
Jan Opolski