Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Mija 50. rocznica powołania do życia antykościelnej formacji, której akta mogą do dziś służyć do szantażu wielu duchownych, i to tych najważniejszych

Gdy jeszcze trwały działania wojenne na frontach II wojny światowej, władza komunistyczna, wwieziona do Polski na sowieckich czołgach, rozpoczęła walkę z Kościołem katolickim, który uważała za głównego wroga. Represje dotknęły tysiące duchownych i świeckich. W katowniach Urzędu Bezpieczeństwa lub w wyników skrytobójczych mordów zginął m.in. ks. Władysław Gurgacz, bohaterski kapelan partyzanckiego oddziału, ks. Michał Rapacz, proboszcz z Płok k. Trzebini, i ks. Franciszek Flasiński, proboszcz z Libiąża. Osobną sprawą była brutalna rozprawa z kurią krakowską i ze środowiskiem "Księcia Niezłomnego", kard. Adama Sapiehy. Warto przypomnieć, że sfingowany proces poparli w specjalnym liście tzw. intelektualiści postępowi, w tym Wisława Szymborska. Większość z nich nigdy nie przeprosiła ofiar procesu.

Po 1956 r. nastąpiła chwilowa odwilż, która trwała zaledwie dwa lata. Ekipa Władysława Gomułki, nafaszerowana antykatolicką ideologią, rozpoczęła walkę od nowa. Zmieniły się jedynie metody. Początkowo Służba Bezpieczeństwa, wierna kontynuatorka zbrodniczego Urzędu Bezpieczeństwa, prowadziła walkę z Kościołem w ramach innych działań skierowanych przeciwko środowiskom opozycyjnym. Jednak na początku 1962 r., czyli dokładnie pół wieku temu, zapadła decyzja o powołaniu odrębnego pionu. W ten sposób powstał Departament IV MSW, a przy podległych komendach wojewódzkich i powiatowych wydziały IV SB. Funkcjonowanie tych struktur regulowało zarządzenie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Władysława Wichny z 9 czerwca 1962 r.

Do pracy w tych wydziałach skierowano najbardziej wypróbowanych funkcjonariuszy, często posiadających wyższe wykształcenie. Mieli oni stosować nowe metody pracy, które opierały się zarówno na tzw. dialogu operacyjnym, jak i na stosowaniu prowokacji i działaniach nękających. Szczególnie chętnie zbierano tzw. komprmateriały, które służyły do szantażu. Łamano przy tym powszechnie obowiązujące prawo. Wszyscy duchowni objęci zostali totalną inwigilacją - była to jedyna grupa społeczna, którą tak szczelnie kontrolowano. Każdy kleryk już z chwilą wstąpienia do nowicjatu lub seminarium duchownego miał zakładany TEOK, czyli teczkę ewidencji operacyjnej na księdza. Dokumenty w niej gromadzone były stale uzupełnianie na podstawie donosów tajnych współpracowników. Gdy dany duchowny zmieniał miejsce pobytu, dokumenty te przenoszono do odpowiedniej komendy MO. Nie niszczono ich nawet w chwili śmierci inwigilowanego, gdyż uważano, że mogą się one przydać do innych działań. W ten sposób powstała gigantyczna kartoteka, często w wielu kopiach. Środowisko duchownych było dość hermetyczne, więc tworzono siatkę agenturalną, która zdobywała informacje od wewnątrz. Szczególnie cenieni byli tzw. agenci wpływu, którzy mieli za zadanie urabianie opinii przełożonych kościelnych. Przy ich pomocy łamano kariery gorliwych duszpasterzy, jednocześnie promując ludzi lojalnych wobec reżimu.


Udało się także wprowadzić agentów do kolegium biskupiego. Dla przykładu jako tajny współpracownik pod ps. Ignacy został zarejestrowany bp Jerzy Dąbrowski, zastępca sekretarza Konferencji Episkopatu Polski. To ten sam, który był przy rozmowach z Lechem Wałęsą i interweniował u ministra Czesława Kiszczaka w 1985 r. w sprawie zwolnienia z więzienia Adama Michnika. Nawiasem mówiąc, jako "Ignacy" donosił także w czasie obrad Soboru Watykańskiego II. Był niesłychanie cennym agentem, ale obecnie wokół jego działalności panuje zmowa milczenia. Zginął tragicznie w 1991 r.

Osobnym zagadnieniem jest agentura w środowisku watykańskim, ale również ta sprawa jest obecnie zamiatana pod dywan. Do czasu.

W 1988 r. Departament IV SB, przygotowując się do zmiany władzy, masowo niszczył dokumenty, ale tylko te niezbyt istotne. Z najcenniejszych natomiast sporządzał mikrofilmy, które miały stać się swoistego rodzaju polisami na życie funkcjonariuszy peerelowskich służb. Część akt wynieśli "na pamiątkę" sami esbecy. 24 sierpnia 1989 r. Czesław Kiszczak oficjalnie rozwiązał antykościelną strukturę. W praktyce została ona połączona z Biurem Studiów SB i działała jeszcze przez rok. Bardzo wielu jej funkcjonariuszy weszło do nowych służb specjalnych, niektórzy z nich pracują do dziś w ABW i innych służbach. Stało się to możliwe dlatego, że ich weryfikacja w wielu wypadkach była fikcyjna. Co więcej, tysiące negatywnie zaopiniowanych esbeków odwołało się do Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, na której czele stał Krzysztof Kozłowski, zastępca redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" i senator Unii Demokratycznej. Wiele z tych odwołań zostało pozytywnie rozpatrzonych na rzecz funkcjonariuszy gnębiących Kościół.

Do tej pory też nie otwarto zbiorów zastrzeżonych IPN, w których przechowuje się m.in. informacje o tych agentach, którzy w czasach PRL współpracowali z SB, a którzy w III RP współpracę tę kontynuowali z Urzędem Ochrony Państwa.

Kościół mógł ten problem rozwiązać za czasów czterech pierwszych premierów, czyli do 1993 r. Jednak tego nie uczynił, gdyż uległ podszeptom tych ważnych osobistości, które ze względu na swoją przeszłość panicznie bały się otwarcia archiwów.

Na koniec dobra wiadomość. 15 bm. Rada Miejska Skawiny nada pośmiertnie tytuły honorowych obywateli trzem osobom, w tym Mieczysławowi Majdzikowi, żołnierzowi WiN i działaczowi opozycji demokratycznej, którego przyjaźnią mogłem cieszyć się przez wiele lat.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazreta Polska, 8 lutego 2012 r.

Za:  Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski