Druga połowa XIX wieku to w dziejach kształtowania polskiej świadomości i ciągłości bytu narodowego szczególny okres odchodzenia, zgodnie z hasłami pozytywistów, od romantycznego czynu ku pracy organicznej. Karol Irzykowski nazwał tę sytuację wyzwalaniem od czynu pracą, a od pracy czynem. Stanisław Brzozowski zaś, nawiązując do polskiej filozofii romantycznej, sławił etos romantycznego heroizmu i czynu.
Norwid w tymże wieku XIX wołał dramatycznie: „…pomiędzy przeszłością a przyszłością otwiera się próżnia rozpaczliwa. W tej próżni zrodzone pokolenie – między przeszłością a przyszłością, niezłączonymi niczym – czymże w rzeczywistości ma pozostać? Aniołem co przelata, upiorem zniewieściałym, co przewiewa niczem… męczennikiem… Hamletem.”
Sienkiewicz zaś zwracał się do synów ojczyzny, dla której ziemia za wąską stała się na grób albo łoże narodu wymazanego z liczby żyjących. W jego rozumieniu literatura ma stać się strażniczką sumienia, żarliwą uczestniczką w życiu duchowym narodu. Jego „Trylogia miała nie być źródłem przyjemności, ale mocą prowadzącą do odrodzenia w pięknie i pochwale przeszłości. Pisarz odkrywał i wywyższał przemożne zaufanie do dziejów Polski, czego przejawem w jego przekonaniu było ruszenie Jana III Sobieskiego na Wiedeń nie czekając na wojska litewskie i roztrącenie potężnym uderzeniem husarii tureckiej ciżby.
Taka postawa dominowała wśród Polaków w XIX wieku począwszy od Kościuszki aż po Traugutta i sprawiała, że wbrew całemu światu, nasi przodkowie nie tracili nadziei i pewności zwycięstwa. W tym tkwi piękno i sens polskich dziejów. „Trylogia” sprawiała, że wzrastanie duchowe narodu postępowało, dusza polska otwierała się na pokłady prometeizmu, bohaterstwa, odtwarzając w sobie wielkość naszej duszy z czasów dawno minionych.
Trudno przyznać rację Brzozowskiemu, który potępiał postawę Polaków z czasów „Trylogii”, dostrzegając zaledwie to, że zamykali się oni w swych domostwach i pokrzepiali myślą, iż kiedyś było źle, to jednak Kmicic zdołał mieć z Oleńką dużo dzieci, mimo, że Hektor Kamieniecki pułkownik Wołodyjowski zginął, to przyszedł Salwator, który pozwolił wybrnąć z tragicznego Potopu i zbawił Polskę pod Wiedniem, a oni dalej będą brać udział w tym zbawiennym dziele, byle tylko Kmicic pojął Oleńkę za żonę, a Stach Marynię.
Sienkiewicz natomiast w swych powieściach, zwłaszcza w „Trylogii” kreuje wizję postępu, jutra, bo przecież świat nie jest skończony i nie sposób zabezpieczyć się wobec zagadnień bieżącego życia. Chodziło zatem pisarzowi o to, żeby literatura była siłą zdolną wydźwignąć i zbawić polską duszę i wprowadzić Polskę przez potęgowanie sił pośród narody Europy. Było to wspieranie wspólnoty duchowej Polaków, skupiającej się wokół historycznie ukształtowanych symboli, będących wytworami ludzkich rąk, myśli, wyobraźni, identyfikującej z nimi swe istnienie, trwanie, ciągłość i godność.
Po to Sienkiewicz pisał powieści historyczne, żeby dusza polska czerpała z przeszłości nadzieję na przyszłość. I to kształtowanie poczucia piękna i bohaterstwa sprawia, że jego powieści są wiernym odtwarzaniem duszy przeciętnego Polaka i pochwałą szlachetczyzny. Dla wielu stały się natchnieniem do walki w obronie ojczyzny, jak dla powstańców śląskich walczących z germanizacją, żołnierzy Września 1939 roku, broniących polskich Termopil, żołnierzy konspiracji, szukających natchnienia i duchowego wsparcia u bohaterów „Trylogii”. W okresie powojennym choćby przez „Krzyżaków” Sienkiewicz zdawał się przestrzegać przed rewanżem i agresją.
„Człowiek staje się istotą odpowiedzialną, moralnym podmiotem, właściwie dzięki tej zasadniczej umiejętności udzielania odpowiedzi sobie samemu i innym” – pisał Ernst Cassirer. To wydaje się w czasach Sienkiewicza, owym złotym okresie książki, najważniejszym powołaniem i misją pisarza. To dlatego szukamy do dziś u bohaterów Sienkiewicza wartości społecznie akceptowanych, stanowiących wzorce i normy postępowania.
„
Trylogia” może i powinna być czytana jako epos historyczny, spaja bowiem w całość wartości narodowe i ogólnoludzkie, ożywia narodowe tradycje, emocje i świadomość patriotyczną, głosi pochwałę heroizmu, sprawiedliwości, dobra, optymizmu, składające się na szlachetną koncepcję człowieka.
Formułuje więc Sienkiewicz w swym cyklu powieści, których akcja dzieje się w XVII wieku etos rycerza i obywatela, i kodeks obowiązków jednostki wobec ojczyzny. Jego bohaterowie kierują się regułami etyki absolutnej wspartej na kategoriach dobra i zła, godziwości i niegodziwości, odrzucają relatywizm moralny. Ojczyzna dla bohaterów „Trylogii” to Rzeczpospolita opiekuńcza, kochająca i wybaczająca jak matka, z dobrotliwym króle-ojcem na czele. Taka Rzeczpospolita pojawia się w kalkulacjach Chmielnickiego w pamiętnej scenie dyskursu hetmana kozackiego ze Skrzetuskim, kiedy to jeszcze przed zwycięstwem nad wojskami królewskimi pod Żółtymi Wodami zapewnia, że nie chce wojny z królem i Rzeczpospolitą.
Takie pojmowanie ojczyzny, jako powszechnego i najdonioślejszego dobra rodzi imperatyw dla wszystkich dzieci miłosiernej Rzeczypospolitej. Na czas wojny zaś pozostaje obowiązek całkowitego poświęcenia wszystkich swych sił, zdrowia i własnego życia dla zagrożonej Ojczyzny, a więc i obowiązek śmierci za Ojczyznę. Bohaterowie „Trylogii” kierują się tymi rycerskimi cnotami, wiernością wobec przyjaciela, dzieleniem jego losu w sytuacjach ostatecznych. Skrzetuski, Wołodyjowski, Podbipięta, Zagłoba, Kmicic są sobie wierni w przyjaźni. Potwierdzają to ich czyny na polach bitew i zachowania w sytuacjach dramatycznych, jak postawa pana Michała po pokonaniu w pojedynku kozackiego pułkownika Bohuna.
Jest też w „Trylogii” filozofia moralnej doskonałości człowieka opartej na szlachetności i wdzięczności za doznaną pomoc, opiekuńczości wobec słabszych. Dobrze o tym świadczy wykupienie z niewoli Skrzetuskiego przez Chmielnickiego i jego pomoc w poszukiwaniu jego narzeczonej Heleny Kurcewiczówny.
W „Panu Wołodyjowskim” natomiast mamy w osobie najprzedniejszego łucznika Muszalskiego wyeksponowane wezwanie do wybaczenia obopólnych krzywd, braterskiego pojednania nieprzyjaciół należących do bratnich narodów. Ta postawa przenosi go niemal w sferę sacrum. Podobna postępuje bohater „Krzyżaków” Jurand ze Spychowa uwalniający swego wroga, sprawcę nieszczęść Danusi i tragedii osobistej polskiego rycerza – zbrodniczego komtura Zygfryda de Loeve.
Imperatyw świadomej służby Rzeczypospolitej najwyraźniej ujawnia się w postawie Jana Skrzetuskiego. Ten rycerz z krwi i kości, wracający z Krymu jako poseł księcia ratuje od niechybnej śmierci przyszłego wodza powstania kozackiego Bohdana Chmielnickiego. Samo zaś podjęcie straceńczej misji poselskiej na Sicz staje się dlań przełomową próbą woli i charakteru. Cały czas postępuje zgodnie z etosem rycerskim. Choćby odkłada poszukiwanie narzeczonej Heleny na czas pokoju. Widzimy go w wielkiej potrzebie zbaraskiej, jako rycerza wybawiciela, który z nadludzkim wysiłkiem, na kształt bohaterów „Iliady” dociera przez błota do króla i ocala ginące w twierdzy Zbaraż wojska Rzeczypospolitej.
Tenże heroiczny i patetyczny bohater stanie się wzorem dla Kmicica z „Potopu”.
Onże pokonawszy w pojedynku zdrajcę Ojczyzny Bogusława Radziwiłła, daje się zwieść księciu, że jeśli go zabije, to Oleńka zginie i daruje zdrajcy życie, powodowany interesem własnym. Działa w ten sposób na szkodę Rzeczypospolitej. Wyrzuca mu to jako winę pan Wołodyjowski. Ma więc Kmicic ograniczoną odpowiedzialność moralną. Inaczej postąpi Maćko z Bogdańca, który pokonawszy w pojedynku uchodzącego spod Grunwaldu Kunona Lichtensteina, nie okaże mu miłosierdzia.
Kmicic wynagrodziwszy krzywdy Oleńce i Laudzie zmazuje swoje winy. Staje się już nie zabijaką, banitą, zdrajcą, ale obrońcą Wiary, Króla i Ojczyzny, boską ręką kierowanym, co potwierdza odczytany w kościele w Wodoktach uniwersał królewski. Trudno go inaczej odczytać niż, jako ewangeliczną przypowieść o nawróceniu upadłego grzesznika.
Powoli i niezauważalnie dorasta do godności wzoru służby publicznej i roli Hektora Kamienieckiego pan Wołodyjowski. To typowy żołnierz służący Rzeczypospolitej i królowi symbol szczególnej rangi i znaczenia rycerza kresowego, ginącego obrońcy kresowej stanicy, wyznaczony przez hetmana Sobieskiego do złożenia ofiary życia, aby podnieść ducha obrońców.
Jeszcze inną drogą postępował Zagłoba. Sienkiewicz przypisuje mu rolę homeryckiego Odyseusza, człowieka potrafiącego wymyślać niezawodne fortele. Jest on niezawodnym druhem, ojcowsko opiekuńczym, ale i mądrym doradcą, bezgranicznie oddanym powiernikiem i wodzem. Staje się coraz bardziej aktywny w posłudze publicznej. Poznajemy go, jako miłośnika najprzedniejszych trunków wypijanych na koszt fundatorów, ale też jako bystrego, sprytnego, dowcipnego, zaradnego życiowo żołnierza, umiejącego zjednywać sobie ludzi. To typ szlacheckiego, tchórzliwego samochwała, któremu zdarza się, trochę z przypadku, być bohaterem. Tak zabija Burłaja, zdobywa pałac Kazimierzowski i kościół w Warszawie. Pisarz ukazuje w tej postaci, że czasem nawet strach ułatwia formowanie hierarchii wartości i dokonywanie czynów bohaterskich.
Zapewne niejeden taki rycerz, żołnierz okazał przydatność na niejednej wojnie. W „Potopie” Zagłoba traci cechy samochwała i rzuca w twarz zdrajcy, Januszowi Radziwiłłowi obelgi i przekleństwa. Idzie na wojnę ze Szwedami. Staje się doradcą Czarnieckiego i współautorem militarnych sukcesów wojsk królewskich w Warszawie. W „Panu Wołodyjowskim” zaś osiąga godność i dostojeństwo niemal senatorskie. Występuje przeciw zdrajcy, księciu Bogusławowi, doradza wybór Piasta na króla, a jednocześnie jego niewyczerpane pomysły napędzają wartką przecie akcję powieści. To jedna z najbogatszych postaci sarmackich w naszej literaturze, a może i niedościgły wzór w rzeczywistości.
Dzieła Sienkiewicza zawierają najlepszą esencję duszy polskiej naszych przodków, ale też sprawiają, że i my stajemy się potomkami tych dzieł, obcując z nimi. Nie możemy zatem być takimi, jakimi byliśmy, gdy tych dzieł jeszcze nie było. Jeśli okazują się one bogate duchowo, wartościowe, szlachetne, mądre, my też przez nie dojrzewamy i tacy powinniśmy się stawać, jak ich bohaterowie.
To dlatego „Trylogia” stała się natchnieniem choćby dla żołnierzy Września 1939 roku. Oto siedmiuset żołnierzy kapitana Raginisa broniących bagiennych polskich Termopil Wizny przeciw 32 tysiącom najeźdźców, dysponujących miażdżącą przewagą ognia i stali powtarza z przedziwną dokładnością los obrońców kresowej kamienieckiej twierdzy.
Miarą doskonałości dzieła literackiego jest siła przeżyć, jakie budzi. Zachwyt zaś „Trylogią” i traktowanie jej bohaterów, jako osób realnych wskazuje, że jest to jedno najświetniejszych dzieł w naszej literaturze, jak wyznaje sam Sienkiewicz „pisanych w niemałym trudzie – dla pokrzepienia serc”.
Jest „Trylogia” dziełem arcypolskim, arcypatriotycznym, opartym na motywach, które przez wieki dochodziły do głosu tam, gdzie gra szła o losy zagrożonych narodów. Spełniała więc rolę pieśni patriotycznej. Wpisana zaś w obieg kultury powszechnej, spełnia rolę uniwersalną. Postać zaś hetmana Sobieskiego ukazana w Epilogu „Pana Wołodyjowskiego”, jego niezwykłość jako męża opatrznościowego, zbawcy i triumfatora potwierdza, że było to dzieło szczególnie Polakom potrzebne.
Ukazana zaś przez Sienkiewicza w powieści „Na polu chwały” potrzeba wielkiej idei niepodległościowej, czynu zbrojnego, pełna nadziei i przeczuć świtającej jutrzenki nadchodzącego dnia wyzwolenia, z ukazaną w finale wizją króla Jana III wyruszającego na odsiecz Wiednia, na bój o życie, wolność i szczęście innych narodów, świadczy, że pisarz może śmiało stanąć obok Jana III Sobieskiego, jako hetman dusz Polaków, zarówno tych z siedemnastego wieku, tych z czasów powstawania „Trylogii”, a i dzisiejszych, którym bliska jest sprawa wolności, niepodległości Polski i poświęcenia dla niej.
Zdzisław Koryś
Myśl Literacka, nr 100, październik 2016