Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
zdjęcie:"ja się pytam, co jest grane"*   
Rządowy kontrakt na masowce mógłby rewitalizować polskie stocznie.
Do 2015 r. PŻM planuje zakup 34 takich okrętów
 
Polska Żegluga Morska to największy polski armator oraz jeden z największych w Europie. Jednak już od wielu lat ta państwowa firma nie kupuje statków w polskich stoczniach. Zdaniem rzecznika PŻM Krzysztofa Gogola, powodem są wysokie koszty produkcji w Polsce oraz asortyment, w którym brak masowców będących na wyposażeniu PŻM. Według kpt. ż.w. Zbigniewa Sulatyckiego, produkcję statków w naszym kraju powinno wesprzeć państwo, podobnie jak to się dzieje w Niemczech, gdzie na ten cel przeznaczane są miliardy euro.

- Już od wielu lat polskie stocznie nie budują statków, które my mamy w swej flocie, a więc masowców. To są statki bardzo proste w konstrukcji. Za każdym razem jak zamawialiśmy poszczególne serie statków, w pierwszej kolejności zwracaliśmy się z pytaniem do polskich stoczni i za każdym razem odpowiadano, że przykro nam, ale nie mamy takich statków w ofercie - wyjaśnia rzecznik prasowy PŻM Krzysztof Gogol. Wysoka cena w Polsce wynika z faktu, że masowce składają się głównie ze stali, a ta jest kilka razy tańsza na Dalekim Wschodzie i w związku z tym za statki w tamtym rejonie świata płaci się kilka milionów dolarów mniej. Jak wyjaśnia rzecznik, średniej wielkości masowiec, ponad 30 tys. DWT, kosztuje tam ok. 30 mln dolarów, a w Polsce cena byłaby o kilka milionów dolarów wyższa. - Gdyby nawet stocznia polska podjęła się takiej budowy, statek taki musiałby być droższy nawet o kilka milionów dolarów niż np. w Chinach, gdzie cena stali jest kilkakrotnie niższa niż w Polsce - podkreśla kpt. Mirosław Fołta, przewodniczący Rady Pracowniczej PŻM.
Zdaniem kpt. Zbigniewa Sulatyckiego, sytuacja taka wynika z polityki państw dalekowschodnich, w których produkcja masowców jest oparta na współpracy producentów poszczególnych części danej jednostki i wspólnym dzieleniu się zyskiem. - Dlatego Daleki Wschód buduje masowce o blisko 30 procent taniej - podkreśla kapitan.
Z taką sytuacją nie mogą pogodzić się pracownicy polskich stoczni. - PŻM nie zamawia u nas statków i uważam, że jest to skandal. Zamawiają statki w Chinach, a mogłyby one być wyprodukowane w stoczni gdańskiej. Co z tego, że cena jest niższa, powinni się zastanowić, jaka będzie jakość tych statków. Polskie stocznie robią lepszej jakości statki niż Chiny. Skandalem jest to, że państwo nie ma kontroli nad spółkami polityki morskiej. PŻM jest państwową firmą i zleca budowę w Azji - wyjaśnia oburzony Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdańsk. Dodaje, że stocznie w Gdańsku i Szczecinie mogłyby budować masowce.
Według kpt. Sulatyckiego, produkcję statków powinno wesprzeć państwo polskie, podobnie jak dzieje się to w Niemczech, które przeznaczają miliardy euro na wspieranie przemysłu stoczniowego w dobie kryzysu. Jednak obserwując, jak rząd Donalda Tuska prywatyzuje stocznie, trudno oczekiwać wsparcia dla polskich przedsiębiorstw ze strony tego polityka i koalicji PO - PSL.
PŻM w lutym 2003 roku rozpoczęła proces odnowy swej floty. Jak informuje firma, podpisany został wówczas pierwszy kontrakt z chińską stocznią Xingang w Tianjin na budowę czterech masowców o nośności 38 tys. DWT każdy. Plan na kolejne lata przewidywał oddanie do eksploatacji 20-22 nowych statków. Chińskie masowce o nazwach polskich regionów: "Kujawy", "Mazury", "Podhale" i "Warmia", zaczęły wchodzić do eksploatacji od początku 2005 roku. W 2005 roku PŻM podpisała kolejny kontrakt inwestycyjny ze stocznią Xingang w Tianjin na budowę drugiej serii statków o wielkości 38 tys. DWT. W roku 2008 weszły do eksploatacji kolejne cztery masowce ("Podlasie", "Pomorze", "Roztocze", "Kaszuby").
Według danych PŻM, w latach 2006-2007 zawarła ona kontrakty na budowę grupy statków typu jeziorowce, panamaksy oraz kamsarmaksy - czyli masowce o wielkości ok. 30 tys. DWT, 80 tys. DWT oraz 82 tys. DWT.
W planach było zakontraktowanie ogółem 34 statków do 2015 roku. W tym zakresie armator współpracuje ze stoczniami dalekowschodnimi. PŻM nie wyklucza współpracy ze stoczniami polskimi, o ile zadeklarują możliwość budowy masowców.
Od października 2008 roku firma odczuwa załamanie rynku, jednak mimo drastycznego spadku stawek przewozowych jej flota utrzymuje wypracowaną przez lata pozycję na międzynarodowym rynku przewozowym. W 2005 roku statki armatora przewiozły łącznie 24,7 mln ton, w 2006 roku 26,6 mln ton, natomiast w 2007 roku ogółem 27,2 mln ton ładunków. W 2008 roku z powodu załamania się rynku w IV kwartale przewieziono łącznie 21,6 mln ton. Jednak udział armatora w globalnym rynku przewozowym suchych ładunków masowych wynosi ok. 1 proc., co daje firmie miejsce wśród największych armatorów na świecie.
Stan zatrudnienia w styczniu 2009 roku wyniósł 2,4 tys. osób, w tym 2,1 tys. w załogach pływających: oficerów i marynarzy, oraz 268 pracowników lądowych. Przedsiębiorstwo posiada 71 statków o łącznej nośności ponad 2 mln DWT, w tym masowce, siarkowce oraz promy.

Paweł Tunia

Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090822&typ=po&id=po01.txt

*
zdjęcie:"ja się pytam, co jest grane" - wsp