Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Z prof. Krystyną Pawłowicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Anna Ambroziak

Jak Pani ocenia decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
- Decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego oceniam jako złą. Była to decyzja zbyt pospieszna w sytuacji, gdy poza presją z zewnątrz, z zagranicy, i środowisk euroentuzjastycznych w Polsce nic tak naprawdę nie zmuszało pana prezydenta do podpisywania tego dokumentu. Zwłaszcza że pojawiły się też liczne głosy obywatelskie, które były przeciwko traktatowi i które starały się przekonać parlamentarzystów do potrzeby zabezpieczenia polskiego interesu narodowego. Prezydent powinien był zaczekać choćby w trosce o prestiż swojego urzędu.
Powinien był wyegzekwować od premiera obiecane przez niego rozwiązania dotyczące określenia jego kompetencji w zajmowaniu stanowiska w sprawach unijnych. Poza tym przecież z Czech dochodzą sygnały, że tam prezydent Klaus poczeka jeszcze z decyzją. Nietrafne było też oglądanie się na Irlandię. Bo przecież podpisuje ten dokument nie w Irlandii, ale w Polsce.
Większą uwagę trzeba było więc zwrócić na oczekiwania, jakie są w Polsce, a nie za granicą.

Sądzi Pani, że ten prestiż został mocno nadwyrężony?
- Myślę, że negatywnie oceni to dotychczasowy elektorat Prawa i Sprawiedliwości, czego prezydent widocznie nie wziął pod uwagę. Tym argumentem nie kupi nowego elektoratu, a stary może stracić. Nie dał nawet satysfakcji ludziom, którzy sprzeciwiają się podpisywaniu traktatu.

Dlaczego ten dokument jest tak niekorzystny dla nas?

- Traktat lizboński pozbawia nas istotnie suwerenności, gospodarczej i politycznej, we wszystkich segmentach życia społecznego, odwraca sens zasady pomocniczości - to nie centrala ma pomagać krajom członkowskim, ale odwrotnie, co przeczy wyznawanym przez nas dotąd regułom.
Ponadto dokument zapewnia supremację dużych państw członkowskich, m.in. poprzez zmieniony system głosowania. Traktat centralizuje i wzmacnia wspólną politykę zagraniczną, ograniczając możliwości państw UE do wycofania się ze wspólnych ustaleń nawet w wypadku demokratycznej zmiany rządu. Język traktatu jest niezwykle ogólnikowy i ideologiczny. Jest tam mowa o jakimś pokoju, sprawiedliwości - to są hasła, którymi szermowali komuniści.

Dziękuję za rozmowę.

Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091012&typ=po&id=po02.txt