Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Jest to państwo „miękkie” wobec silnych zewnętrznie i wewnętrznie, natomiast „twarde” wobec własnych obywateli.
Przed nami długa droga – tak tygodnik „Nasza Polska” (22.11.2005) zatytułował przedruk sejmowego wystąpienia lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego z 10.11.2005 r. W tym kluczowym politycznie wystąpieniu, J. Kaczyński przedstawił ową strategiczną drogę, która ma wieść do IV Rzeczpospolitej. Ma wieść do państwa, które zlikwiduje czworokąt składający się z części służb specjalnych, części środowisk przestępczych, części polityków i części środowisk biznesowych. Tyle, że przedstawione przez lidera PiS reguły tej strategii wskazują, że nie dość iż droga będzie długa, to jeszcze będzie to droga donikąd.
„Miękkie” państwo III Rzeczpospolitej
Budowane przez ostatnich 16 lat państwo III RP okazało się być tzw. „miękkim” państwem, używając określenia szwedzkiego ekonomisty i socjologa Gunnara Myrdala. Okazało się być europejską wersją państw tzw. III Świata, a mówiąc bardziej precyzyjnie oligarchicznym państwem semiperyferyjnego kapitalizmu zależnego. Jest to państwo „miękkie” wobec silnych zewnętrznie i wewnętrznie, natomiast „twarde” wobec własnych obywateli. To państwo, o czym już namacalnie można się było przekonać dzięki pracom sejmowych komisji specjalnych w sprawach „afery Rywina”, „afery Orlenu” i „afery PZU-Życie” charakteryzuje się trzema cechami:

- niskim stopniem skuteczności i efektywności działania aparatu państwowego, aż po niemożność rozwiązania trwałego szczególnie trudnych spraw, w tym dotyczących bezpieczeństwa egzystencjalnego milionów Polaków,
- niskim stopniem praworządności i służebności publicznej władzy państwowej, aż po samowolę i anarchię w poszczególnych korpusach cywilnych aparatu państwa,
- wysokim stopniem korupcji finansowej i politycznej aparatu państwowego, aż po kryminogenność i kryminalność poszczególnych praktyk tego aparatu.
Te trzy cechy czynią z III RP państwo niebezpieczne dla przyszłości swych obywateli.
Co wszakże jest najważniejsze, to fakt, iż te trzy cechy „miękkiego” państwa, są cechami strukturalnymi, a nie koniunkturalnymi. Nie są zależne ani od zmiennych układów partyjnych w parlamencie, ani od personalnych i osobowych składów samych partii. Te trzy cechy są niezmienialnymi w ramach ustrojowych rozwiązań III RP, co dobitnie dowiodło ostatnich 16 lat. I kolejne 16 lat „długiej drogi” w ramach tych rozwiązań tego państwa nie zmieni. A najważniejszym pytaniem jest pytanie o to, jakie to ustrojowe rozwiązania oraz jakie ustrukturyzowane siły społeczne za tak wysokim stopniem nieudolności, niepraworządności i korupcji w III Rzeczpospolitej stoją? Albo inaczej – co odtwarza stale i na nowo, mimo zmieniających się rządów owe „czworokąty” ukrytej oligarchicznej władzy?


Fasadowa demokracja czyli„twarde” jądro „miękkiego” państwa

To co najdobitniej odsłoniły prace trzech kolejnych sejmowych komisji specjalnych, to znacząca fasadowość polskiej demokracji. Demokratyczne procedury podejmowania zasadniczych decyzji dotyczących polskiego państwa i gospodarki okazały się być tylko fasadą dla rzeczywistych ośrodków władzy i rzeczywistych nieformalnych oraz nielegalnych sposobów podejmowania kluczowych decyzji. Polski parlament z jego demokratycznymi procedurami okazał się być w sposób istotny atrapą władzy, za którą kryją się nielegalne i niewidzialne ośrodki decyzyjne. To m.in. ów „czworokąt”, a tak naprawdę i „pięciokąt”, gdyż istotną rolę odgrywają w tej nielegalnej grze również przedstawicielstwa zagranicznych centrów politycznych i kapitałowych.

Za fasadą demokracji ukrywa się faktyczna władza układu oligarchicznego – polskiej oligarchii finansowo-politycznej. To ośrodek władzy o charakterze nieco analogicznym do kosmicznej „czarnej dziury” w polskiej przestrzeni politycznej. Choć „ciemne jądro” oligarchicznej władzy jest zasadniczo niewidzialne, choć fragmentarycznie odsłonięte na krótko przez komisje specjalne, to sposób funkcjonowania i ruchów jego otoczenia czyli całej polskiej galaktyki politycznej, od parlamentu, aparatu państwa, ale i mass-mediów oraz wymiaru sprawiedliwości, potwierdza precyzyjnie nie tylko jego istnienie, ale i punkty położenia.

Ta funkcjonująca poza wszelką kontrolą publiczna, poza wszelką odpowiedzialnością, bezkarna koteria , tzw. „układ”, zawłaszczyła faktycznie polskie państwo i stale oraz na nowo go zawłaszcza. To układ oligarchicznej władzy wokół której krąży cała polska klasa polityczna, jest autorem i reproduktorem „miękkiego” państwa III RP.

Układy oligarchiczne istnieją w wielu państwach, jak choćby oligarchia finansowa Wschodniego Wybrzeża USA . Tyle, że nie były one wstanie i nie są w stanie zawłaszczyć własnego państwa. I państwa te nie mają charakteru oligarchicznego. A III RP ma.

Powstanie i reprodukcja „ciemnego jądra” polskiej oligarchii


Powstanie relatywnie wąskiej grupy społecznej, która ostatecznie zawłaszczyła polskie państwo, było możliwe dzięki skoncentrowaniu w jej rękach olbrzymich aktywów finansowych i politycznych. Geneza układu oligarchicznego III RP tkwi w przebiegu polskiej transformacji, o której stanowiły przede wszystkim konsekwencje układu Okrągłego Stołu, realizacji planu G.Sorosa-J.Sachsa nazwanego dla ukrycia jego niesuwerennego charakteru tzw. „planem Balcerowicza” oraz kluczową aferą FOZZ, która umożliwiła pierwotną akumulację aktywów finansowych polskiej oligarchii rzędu co najmniej kilkunastu milardów dolarów.. Tu narodziły się główne powiązania, który utworzyły „ciemne jądro” oligarchicznej władzy.

Ale najważniejsze pytanie brzmi: dzięki czemu, dzięki jakim instytucjom i jakim rozwiązaniom ustrojowym następuje reprodukcja układu oligarchicznej władzy i reprodukowane są możliwości zawłaszczania polskiego państwa?

Jest ich oczywiście wiele - od braku instytucji Skarbu Państwa i Prokuratorii Generalnej, braku zasadniczej  kontroli parlamentu nad Narodowym Bankiem Polskim, podporządkowaniu prokuratury partyjnej biurokracji politycznej, czy brakowi kontroli politycznej nawet partyjnych biurokracji nad służbami specjalnymi, a jakiejkolwiek już kontroli, oczywiście poza oligarchiczną, nad woskowymi służbami specjalnymi czy wreszcie oligopolowi zależnych mass-mediów, itd., itp.

Ale rozwiązaniem fundamentalnym, które decyduje o możliwości zawłaszczania polskiego państwa przez układ oligarchiczny i powiązane z nim czy tylko ciążące do niego koterie i grupy biurokracji politycznej, jest sposób wyłaniania elit państwa oraz charakter odpowiedzialności tych elit wobec obywateli. Ten sposób i ten charakter nazywa się ordynacją wyborczą do Sejmu. Dlatego do Sejmu, a nie do Senatu, samorządów terytorialnych czy prezydenta państwa, gdyż w polskich rozwiązaniach ustrojowych władza formalna leży w Sejmie. Kto panuje nad Sejmem i partiami tam zasiadającymi, uzyskuje zasadniczą możliwość panowania w państwie.

Jaka ordynacja taka partiokracja

Gdyby inaczej potoczyła się historia polskiej transformacji, sprawa ordynacji wyborczej nie byłaby być może tak strategiczna dla naszej przyszłości. Gdyby w jej wyniku nie powstała oligarchia polityczno-finansowa, która za pośrednictwem podporządkowanych im koterii i grup biurokracji politycznej stale i na nowo zawłaszcza polskie państwo, wywłaszczając z jego posiadania resztę obywateli, pewnie dałoby się jako tako funkcjonować demokratycznie również i w ramach tej obecnej ordynacji partyjnej.

Ale w polskich warunkach to właśnie obecna ordynacja partyjna nazywana nie wiedzieć czemu „proporcjonalną”, jest zasadniczym mechanizmem reprodukcji - odtwarzania i tworzenia na nowo – „miękkiego” państwa III RP.

To ta ordynacja bowiem (1) stale i na nowo reprodukuje personalnie i grupowo ten sam układ polityczny i instytucjonalny, który wyrósł z „Okrągłego Stołu”, na czele z decydująca rolą oligarchicznych układów polityczno-finansowych jako „ciemnego jądra” państwowości i kluczową rolą środowiska służb specjalnych, (2) uniemożliwia wyłonienie autentycznych reprezentantów środowisk społecznych i politycznych poprzez start w wyborach środowiskowych liderów, a w ostateczności uformowanie się zdolnej do kreatywności politycznej i działania w kategoriach polskiej racji stanu elity politycznej kraju, (3) tworzy fasadowość polskiej demokracji i strukturalnie korupcjogenny układ, dzięki odebraniu wyborcom kontroli nad posłami i przesunięciu tejże w ręce bossów i kierownictw partyjnych oraz dzięki koncentracji kontroli nad życiem politycznym w rękach wielkich mediów, przy ograniczaniu przestrzeni politycznego dyskursu.

Ta ordynacja tworzy warunki rozwoju nie demokracji obywatelskiej ale partiokracji. Ta ordynacja odbiera bowiem obywatelowi jego podstawowe prawo wyborcze – prawo bycia wybieranym, łamiąc obowiązującą Konstytucję. Faktycznie tylko ogólnokrajowa partia posiadająca milionowe finanse może wprowadzić posłów do Sejmu. A obywatel może co najwyżej za przyzwoleniem bossów partyjnych znaleźć się na liście wyborczej. Zaś wyborcy mogą tylko głosować na tych, którzy już zostali na te listy wybrani przez partyjnych bossów. Podporządkowuje też ona posłów ich bossom partyjnym, od których zależy, kto znajdzie się na liście wyborczej i na jakim miejscu.  To koncentruje władzę w partii w ich rękach i przekształca partie w formacje mniej lub bardziej wodzowskie, czy lepiej powiedzieć bolszewickie – wódz, biuro polityczne i mierni, bierni ale wierni posłowie. Wielkie, wielomandatowe okręgi wyborcze uniemożliwiają kontrolę społeczna i polityczną wyborców nawet nad tak wybranymi posłami. Stąd też płynie olbrzymia władza mass-mediów, które w tej ordynacji mają wyłączność na kontrolę partii i posłów również w trakcie kadencji. Stąd również kluczowa rola wielkich pieniędzy wyborczych, często niewiadomego oligarchicznego pochodzenia, bez których nie sposób dotrzeć do kilkuset tysięcy wyborców w okręgu wyborczym.. To zresztą główny powód korupcji w państwie, traktowanym przez tak funkcjonujące partie w ostateczności jako potencjalny łup polityczny.

Tylko co to ma wspólnego z demokracją obywatelską?

Jednomandatowe okręgi wyborcze jako fundament „twardej” Rzeczpospolitej

W tej sytuacji budowę fundamentu „twardej” Rzeczpospolitej, państwa skutecznego, kreatywnego, praworządnego i nieskorumpowanego, można rozpocząć w sposób demokratyczny (choć można i czekać na rewolucję polityczną) wyłącznie poprzez bezpośrednie podporządkowanie posłów wyborcom. Czyli zmianę ordynacji wyborczej do Sejmu i wprowadzenie małych, 460-ciu 60-tysięcznych okręgów wyborczych, w których wybiera się tylko jednego posła i to tego, który uzyskał większość ważnych głosów. Tylko to zlikwiduje zależność najpierw Sejmu, a później państwa od „ciemnego jądra” władzy oligarchii. Tak jak dowiódł tego włoski przykład wprowadzenia ordynacji większościowej od 1994 roku, co umożliwiło odcięcie państwa od wpływów mafii włoskiej, a następnie jego zasadniczą naprawę.

Wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych będzie zmianą ustrojową, gdyż stworzy nowy sposób wyłaniania elit politycznych państwa oraz nowy sposób ich politycznego rozliczania i ponoszenia przez nie odpowiedzialności politycznej. Przewidywane skutki wprowadzenia nowej ordynacji w oparciu o doświadczenia choćby włoskie, brytyjskie czy amerykańskie są trojakie.

Po pierwsze, zostanie wyrzucona na śmietnik polskiej współczesnej historii większość polskiej klasy politycznej, a równocześnie zostaną prawdopodobnie zlikwidowane wszystkie istniejące w Polsce partie polityczne. Tym samym zostaną przerwane zależności i połączenia z „ciemnym jądrem” władzy oligarchii.

Po drugie, rozpocznie się proces wyłaniania autentycznych przedstawicieli środowisk społecznych i politycznych, a w konsekwencji rozpocznie się proces tworzenia i konsolidacji nowych, autentycznych i (patrz efekt wyborów większościowych prezydentów, burmistrzów i wójtów) kreatywnych elit politycznych polskiego państwa. Utworzy się klasyczny dla krajów o ordynacji większościowej dwubiegunowy układ polityczny, którego partie będą miały charakter federacyjno-wyborczy. I będą zmuszone szukać najwartościowszych ludzi na prowincji aby wygrywać wybory, gdyż głosowanie odbywać się będzie na ludzi w okręgach wyborczych, a nie na medialne wizerunki partii.

Po trzecie i najważniejsze, posłowie, partie polityczne i elity polityczne państwa zostaną bezpośrednio podporządkowani wyborcom, gdyż nie będzie można poza pełnym rozpoznaniem wyborców i ich stałą kontrolą w swym okręgu wyborczym wejść do Sejmu, a szerzej do elity politycznej państwa. Odebrana zostanie zdolność zasadniczego manipulowania opinią publiczną przez mass-media. Posłowie, politycy i partie, które okażą się niewiarygodni czy nieskuteczni będą stopniowo w procesie powtarzalnych wyborów eliminowani. Zostanie uruchomiony mechanizm pozytywnej selekcji do elit politycznych polskiego państwa.

Narastający kryzys polityczny III RP

Powyższe rozumowanie i argumenty są nade wszystko zbiorowym dorobkiem działającego od 1992 roku Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Ruch bowiem zastąpił w swej działalności intelektualnej polskie nauki społeczne, a w szczególności politologię i socjologię polityki, które okazały się niezdolne do podstawowych rozpoznań sytuacji własnego panstwa. I te argumenty, podobnie jak i tysiące działań publicznych Ruchu, po ostatni III Marsz na Warszawę w czerwcu tego roku, są i będą przemilczane przez mass-media i polską klasę polityczną. „Ciemne jądro” władzy oligarchii jest bowiem doskonale zorientowane w zagrożeniach dla swego istnienia, o czym świadczy nieudana próba dyskretnego zamachu konstytucyjnego w 1997 roku poprzez zapis w Konstytucji o „proporcjonalności” wyborów parlamentarnych. Zapis wzorowany na artykule PRL-owskiej Konstytucji o „kierowniczej roli partii”.
Tyle, że kryzys polityczny III RP będzie nadal narastał w wyniku procesu erozji prawomocności władzy państwowej. Czyli narastaniu przeświadczenia u większości obywateli o tym, że to państwo, ten Sejm, ten rząd, te sądy, te prokuratury, te izby skarbowe nie mają moralnego i politycznego prawa o niczym stanowić. Najważniejszym faktem wrześniowych wyborów parlamentarnych była bowiem najniższa w historii III RP frekwencja wyborcza, która wyniosła ok. 40 proc. Był to dyskretny bojkot wyborów parlamentarnych. I to mimo jednoznacznych apeli hierarchii Kościoła katolickiego o udział w wyborach oraz presji mass-mediów operujących neopeerelowskim propagandowym stereotypem „odpowiedzialności obywatelskiej” oraz „obywatelskiego obowiązku” udziału w wyborach.

Ten fundamentalny fakt i stojący za nim proces delegitymizacji III RP nie został oczywiście przez obecne elity polityczne, koterie i grupy biurokracji politycznej zauważony. Musiałoby się to bowiem skończyć konstatacją braku społecznego (choć i prawnego, ze względu na złamanie w wyborach do Sejmu biernego prawa wyborczego obywateli) mandatu do sprawowania władzy w państwie.

Za kuriozum wszak nawet jak na polskie warunki polityczne i intelektualne należy uznać publiczne przypisanie przez lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego postulatowi wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych oligarchicznych korzeni. Uzasadniając odmowę koalicji z PO, tym że chce w swym projekcie sprawowania władzy utwierdzić władzę „ciemnego jądra” oligarchii, nazywanego przez niego „czworokątem”, stwierdził ni mniej ni więcej, iż jest to projekt, który w istocie swej wyraźnie zakłada wyłączenie z normalnego procesu demokratycznego znacznej części sił politycznych, które w tej chwili funkcjonują na scenie, bo taki musi być skutek połączenia dwóch posunięć: wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i zniesienia finansowania politycznego partii politycznych. Powtarzam wtedy będą decydowali ci, którzy mają dostęp do pieniędzy, a to są w Polsce tylko pewne formacje.

Nie znam intencji PO jeśli chodzi o okręgi jednomandatowe. Podobnie jak nie znałem intencji SLD jeśli chodziło o wprowadzenie bezpośrednich wyborów prezydentów, burmistrzów i wójtów, dzięki którym ta partia straciła większość władzy w miastach i gminach. Być może jest to i było zwykłe niezrozumienie swych interesów zwane popularnie głupotą. Nie znam też intencji Jarosława Kaczyńskiego i PiS w ich walce z postulatem okręgów jednomandatowych. Wiem tylko, że proponowana przez J. Kaczyńskiego droga do „twardej” Rzeczpospolitej bez zmiany fundamentu ustroju politycznego państwa, czyli ordynacji wyborczej do Sejmu, przy oparciu się na komisarycznym sterowaniu przez PiS tylko fragmentem tego państwa, jest nie tylko długa, ale i wiedzie donikąd.

I mam nadzieję, że narastający kryzys polityczny III RP tę drogę zmieni.

Wojciech Błasiak

Dąbrowa Górnicza 23.11.05.
Za: http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=132&pid=2151