Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Przypominamy - Ciekawy archiwalny tekst...

W dzisiejszej Rz (22.09.2005), w rubryce Kampania kontrolowana, pod wyjaskrawionym napisem FAŁSZ zacytowano wypowiedź lidera LPR p. Romana Giertycha, który stwierdzał iż – Polska przeznacza swoje rezerwy dewizowe na wspieranie gospodarki Niemiec i USA, inwestując w papiery dłużne tych państw. Natomiast pod jeszcze bardziej wyjaskrawionym napisem PRAWDA przedstawiono wyjaśnienie przedstawiciela NBP p. Romana Kluka, który przyznając, iż Polska (czytaj NPB) inwestuje swoje rezerwy dewizowe w papiery wartościowe rządów stabilnych państw, stwierdza równocześnie, że Celem inwestycji nie jest wspieranie żadnych państw, tylko zapewnienie stabilności finansowej i makroekonomicznej kraju … I dalej następuje pouczanie w formule oczywistości oraz banałów, czemu to służą rezerwy dewizowe, zakończone błyskotliwą tezą ekonomiczną, iż  rezerwy te są źródłem dochodu do budżetu państwa. Kluczowe zaś uzasadnienie takiej lokalizacji rezerw brzmi – Rezerwy dewizowe niejako z definicji są inwestowane poza granicami państwa.

W 1995 roku niżej podpisany jako poseł klubu parlamentarnego KPN wraz z p. poseł Janiną Kraus z tegoż klubu, doprowadzili do ujawnienia przed opinią publiczną skrywanego skrzętnie przez NPB faktu lokowania rezerw dewizowych Polski głównie w papierach skarbowych rządów USA, RFN i Francji. Przez trzy lata próbowaliśmy skłonić poprzez publiczne debaty sejmowe rząd i NBP do przynajmniej racjonalizacji gigantycznego absurdu ekonomicznego w postaci wykorzystywania od 19 do 28 mld dolarów polskich rezerw dewizowych do taniego kredytowania wydatków budżetowych rządów najbogatszych krajów świata.(Wszystko to przy konsekwentnym przemilczaniu przez media, w tym w „Rz”.) Średnioroczne oprocentowanie tych papierów skarbowych wynosiło bowiem około 4-6 proc. W tym samym czasie Polska zabiegała o najtańsze pożyczki w Banku Światowym, i to wyłącznie na cele wskazane przez tenże, na poziomie co najmniej 12 proc. w skali roku. Dodam, że po latach pośrednio i nieśmiało przyznała nam rację nawet ówczesna Sejmowa Komisja Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów. W przyjętym stanowisku do „Założeń polityki pieniężnej na 1997 rok” stwierdzono, iż „W 1997 r. Narodowy Bank Polski i Rząd będą kontynuować działania zmierzające do lepszego wykorzystania rezerw dewizowych.”

Prof. Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2001 r., a co może ważniejsze dla tej akurat sprawy, główny ekonomista i wiceprezes Banku Światowego w latach 1997-2000, sens owego procederu lokowania rezerw dewizowych ujął tak: zaleca się krajom odłożenie do rezerw kwoty równej ich krótko terminowym kredytom denominowanym w obcych walutach. … załóżmy, że jakaś firma z niedużego kraju rozwijającego się zaciąga w amerykańskim banku krótkoterminowy kredyt w wysokości 100 mln dolarów, płacąc 18 procentowe odsetki. Roztropna polityka ze strony jej kraju polegałaby na powiększaniu rezerw o 100 mln dolarów. Rezerwy trzymane są na ogół w amerykańskich bonach skarbowych, które przynoszą dziś 4 procent. Krajowi jako całości nie przybywa środków na inwestycje. Amerykański bank osiąga niezły zysk, a Stany Zjednoczone zgarniają per saldo 18 mln rocznie w formie odsetek. Doprawdy trudno zrozumieć w jaki sposób przyczynia się to do szybszego rozwoju tego niedużego kraju. Mówiąc wprost: to nie ma sensu. (J. Stiglitz Globalizacja, 2004, s. 72)

Polska rzeczywiście przeznacza swoje rezerwy na wspieranie gospodarek USA, Niemiec czy Francji poprzez inwestowanie w papiery skarbowe rządów tych krajów, sama zresztą emitując swoje papiery skarbowe na międzynarodowych rynkach na procent będący wielokrotnością 4-6. Nazywanie oczywistych faktów FAŁSZEM jest fałszem i to dostrzeganym gołym okiem. Pod warunkiem, że nie jest się przedstawicielem Narodowego Banku Polskiego, a szerzej - jest się kompetentnym w ekonomii lub/i nie występuje się w interesie świata międzynarodowych finansów, ze szczególnym uwzględnieniem Departamentu Skarbu USA.

Sprawa ma wszakże szerszy kontekst. W liście do p. Grzegorza Gaudena, redaktora naczelnego Rz z 5.09.05. właśnie w sprawie akcji Kampania kontrolowana, napisałem, iż kampanie wyborcze w Polsce ostatnich kilkunastu lat były i są kontrolowane w zasadniczym stopniu przez kluczowe polskie media …Media, które … zwłaszcza w sprawach fundamentalnych dla gospodarki stosują często głęboką cenzurę merytoryczną. A jak pokazuje dzisiejszy tekst w Rz nie tylko cenzurę lecz i jawny fałsz, a przyjemniej dopuszczają się kompromitujących błędów merytorycznych. I to o dziwo przez lata całe, jako że sprawa sposobu wykorzystywania rezerw dewizowych Polski była podnoszona przez kilka już ugrupowań politycznych poczynając od 1995 roku. Podobnie jak i wiele innych fundamentalnych dla polskiej gospodarki i państw spraw. I co ciekawe istotnych też dla interesów możnych światowej gospodarki.

Miedzy innymi w efekcie tego mamy nędzę intelektualną i programowa obecnej kampanii wyborczej. Jej kompromitujący poziom, którego symbolem jest „dziewiętnaście nie ponumerowanych kartek”, jako programu głównej siły politycznej przewodzącej rankingom przedwyborczym. Media zablokowały skutecznie przestrzeń publicznej debaty o przyszłości naszego kraju. Zablokowały zbiorowe myślenie Polaków o swej własnej przyszłości w swym własnym, choć zawłaszczonym prze elity i biurokracje partyjne państwie.

Ta nędza intelektualna i programowa jeszcze bardziej widoczna jest w poziomie kandydatów, i to nie tylko na posłów i senatorów ale nawet kandydatów na prezydenta. Jacyś panowie „nikt”, między którymi mamy wybierać. I nawet o tym, że są panami „nikt” nie ma gdzie w przestrzeni debaty publicznej merytorycznie uzasadnić.

To wszystko nie jest zbiegiem okoliczności. To wszystko nie jest efektem „niedojrzałości” demokracji, społeczeństwa etc. To ma swoją strukturalną, wynikającą ze sposobu zorganizowania III Rzeczpospolitej przyczynę. Jej fundamentem jest obecna partyjna ordynacja wyborcza, która:

- stale i na nowo reprodukuje personalnie i grupowo ten sam układ polityczny i instytucjonalny, który wyrósł z „Okrągłego Stołu”, na czele z decydująca rolą oligarchicznych układów polityczno-finansowych i kluczową rolą środowiska służb specjalnych,

- uniemożliwia wyłonienie autentycznych reprezentantów środowisk społecznych poprzez start w wyborach środowiskowych liderów, a w ostateczności uformowanie się zdolnej do kreatywności politycznej i działania w kategoriach polskiej racji stanu elity politycznej kraju,

- tworzy fasadowość polskiej demokracji i strukturalnie korupcjogenny układ, dzięki odebraniu wyborcom kontroli nad posłami i przesunięciu tejże w ręce bossów i kierownictw partyjnych oraz dzięki koncentracji kontroli nad życiem politycznym w rękach wielkich mediów, przy ograniczaniu przestrzeni politycznego dyskursu.

Mieliśmy jako społeczeństwo i państwo w okresie ostatnich 15 lat bardzo dużo szczęścia. Mieliśmy kiepskie, silnie skorumpowane a podatne na wpływy zewnętrzne elity polityczne, przy dobrej i bezpiecznej sytuacji zewnętrznej, zarówno gospodarczo, jak i politycznie i militarnie. Ale co będzie jeśli ta sytuacja będzie zła i niebezpieczna, a elity pozostaną takie same? Co będzie na przykład, gdy już niebawem dojdzie do rosyjskiego ultimatum politycznego, a potem militarnego w sprawie przeprowadzenia gazociągu rosyjsko-niemieckiego w polskiej strefie ekonomicznej Bałtyku? Co będzie, gdy wojna w Iraku przybierze charakter otwartej wojny domowej, przy amerykańskim ultimatum w sprawie zwiększenia irańskiego kontygentu wojsk polskich? Co będzie, jeśli prezydent Białorusi wzorem argentyńskich generałów z lat 80. zechce skierować uwagę społeczeństwa białoruskiego na zewnętrzny  konflikt militarno-polityczny na przykład z Polską? Co będzie, jeśli wybuchnie globalny kryzys finansowy o sile roku 1929? Co będzie, gdy kraje europejskiego „rdzenia” ratując się przed katastrofą lawinowo narastającego bezrobocia zechcą go eksportować również do Polski, nie cofając się przed użyciem żadnych środków nacisku gospodarczego? Itp., itd.

I na kogo na polskiej scenie politycznej będziemy mogli w takich sytuacjach liczyć– na Donalda Tuska? Na Lecha Kaczyńskiego? A jakież to dokonania polityczne za nimi stoją? Jakaż to myśl polityczna w nich błyszczy? A może na znakomitych posłów PO i jej 19-stronicowe dokonania programowe? Może na równie znakomitych posłów PiS, zaprawionych już w rządach AWS i to na wysokich stanowiskach ministerialnych? A może na nowych posłów PO, PiS, Samoobrony, LPR itd., zebranych na kilkudziesięcioosobowych „kanapach” wojewódzkich, a zupełnie nieznanych z żadnych dokonań nawet w swych rodzinnych miastach?

Boże, chroń Polskę.

Dąbrowa Górnicza 22.09.05.

Za: http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=132&pid=2231