- Kolejny rząd czeka na cud, my na ratunek – napisali na swoim domu mieszkańcy gdańskiej kamienicy, która niebawem wróci w posiadanie niemieckich spadkobierców.
W czerwcu 2007 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał gminie zwrot nieruchomości, który Sąd Apelacyjny podtrzymał 30 grudnia 2009 roku.
– Lindhoff był właścicielem kamienicy według księgi adresowej z 1937 roku. Zmarł w 1963 roku w Gdańsku, wcześniej zapisując majątek niemieckiej rodzinie. Ta jednak nie była w stanie utrzymać budynku i w 1977 roku kamienicę przejęło miasto – przypominają historię budynku mieszkańcy. W 1996 roku gmina napisała list do wnuków Lindhoffa z prośbą o zrzeczenie się praw do budynku. Spadkobiercy odpisali, że nie interesują się naszą kamienicą i uznają sprawę za zakończoną. Wtedy gmina zaprzestała wszelkich działań. – Dzisiaj tylko patrzeć kiedy będziemy musieli się stąd wyprowadzić, a oferta miasta jest dla nas upokarzająca – mówią jej wieloletni mieszkańcy.
W obecnej chwili sądy stosują niekorzystne dla Polaków rozwiązania i przy rozpatrywaniu tego typu spraw stosują często rękojmię wiary publicznej ksiąg wieczystych, czyli uwzględnia się stan wpisany w księgach, a nie stan prawny, według którego tych zapisów być nie powinno. Skutkiem takiego stanowiska niemieccy spadkobiercy składają w sądach wnioski o zwrot mienia.
Tym samym sądy kwestionują prawo wynikające z dekretu z 1946 roku, które po wojnie uznano za nieodwracalne. Na jego podstawie osoby, które rezygnowały z polskiego obywatelstwa, traciły majątki, które przechodziły w posiadanie Skarbu Państwa. W Niemczech te osoby otrzymywały świadczenie wyrównawcze.
Podobnych spraw jest w Gdańsku więcej. Gdyby dziś władze miasta zdecydowały się na wykup kamienicy przy ul Polanki, za moment byłaby to lawina nie do udźwignięcia przez budżet.
Niestety sprawą roszczeń niemieckich nie zaprząta sobie głowy rząd, a rzecznik MSWiA, na pytanie o skalę roszczeń odsyła zainteresowanych do sądów powszechnych. Należy jednak pamiętać, że w latach 1956 - 1983 roku Polskę opuściło 600 tys. wysiedleńców niemieckich, inne źródła twierdzą, że może to być nawet 2 miliony osób. Choćby z tego powodu skala problemu jest niebagatelna.
Przypomnijmy, że najgłośniejszy proces o mienie dotyczył dwóch posiadłości we wsiach Narty i Witkówek. Po wieloletnich staraniach Niemka Agnes Trawny odzyskała prawo do gruntów o powierzchni 59 hektarów i odszkodowanie w wysokości 1 mln 108 tys. zł.
Napisał(a) mam/p
Za: http://www.aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2944&Itemid=138438434