Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Kolejne, korzystne dla Alicji Tysiąc wyroki „naszych” sądów wprawiają zdrowo myślących Polaków w osłupienie. Oto w majestacie prawa stopniowo wprowadzana zostaje w naszym państwie cenzura represyjna dla inaczej myślących i – w tym wypadku – dla „inaczej głoszących” (że pozwolę sobie użyć per analogiam takiego pojęciowego nowotworu). Dla tych jednak spośród nas, którzy lepiej się orientują w prawidłach liberalnej demokracji, bo np. znamy jej tendencje i aberracje mające miejsce na Zachodzie, te kolejne (rażąco niesprawiedliwe!) wyroki to coś, co można było przewidzieć. Wyroki te ponadto złowieszczo przepowiadają jeszcze bardziej ponurą przyszłość. Liberalna demokracja to bowiem stały postęp ku coraz większej jednomyślności, ku coraz bardziej dolegliwemu totalizmowi jednego światopoglądu, maskowanego „polityczną poprawnością”.

Dziś nie wolno nazywać rzeczy po imieniu. Zabijanie niewinnych istot ludzkich nie jest zabijaniem (tylko „spędzaniem”, „przerywaniem”), dewiacje nie są zboczeniami, za to wychowanie tradycyjne jest patologią, poglądy patriotyczne faszyzmem, a faktyczna cenzura – ochroną dóbr osobistych. Kobieta, która zamierzała zabić własne dziecko, a jej się nie udało, dostaje wielotysięczne odszkodowania od zewnętrznych trybunałów, co jawnie przecież pogwałciło suwerenność naszego narodu. Później ta sama kobieta pozywa redaktora jednej gazety za to, że ten nazwał usiłowanie zabójstwa po imieniu (wypowiedział prawdę!) i sądy Najjaśniejszej Rzeczypospolitej biorą jej stronę, a na niego nakładają karę.

Rozróżnia się w doktrynie prawa cenzurę prewencyjną, czyli uprzednią, która nie dopuszcza do głosu wypowiedzi nie zatwierdzonych (taka była za komuny) i cenzurę represyjną, która karze za wypowiedzi nieprawomyślne „post factum”. Ta druga może być nawet bardziej dotkliwa i ferować tak wysokie wyroki, że inni potencjalni „nieprawomyślni”  zostali skutecznie odstraszeni od głoszenia podobnych twierdzeń. Demokracja liberalna szczególnie umiłowała tę formę cenzury. Nie istnieją bowiem obiektywne sądy i bezstronni sędziowie. Każdy sędzia ma określony światopogląd, a dodatkowo znajduje się pod presją „opinii publicznej”, czy raczej określonych koncernów medialnych, które imitują rzekomy głos opinii publicznej. Media zaciskają pętlę u szyi i duszą ze wszystkich stron. I nawet jeśli w sądzie jednej instancji przeważy głos prawdy i rozsądku, sąd innej instancji może nie być tak odporny na presję i opresję ze strony mediów.

Efekt? Zakneblowane usta wszystkich zwolenników obrony życia, obrońców praw rodziny, krytyków przywilejów dla mniejszości seksualnych (sam jestem w trakcie procesu karnego z gejami), krytyków jedynej, oficjalnie uznanej wizji dziejów (mój i nie tylko mój, bo np. prof. Zybertowicza przegrany proces z Michnikiem; przegrany proces R. Giertycha z rodziną Kuroniów; mój przegrany proces z działaczami SLD w Lublinie o ocenę manifestu PKWN) itd. Kneblowanie ust będzie postępowało – takie jest demoniczne prawo ekspansji demoliberalizmu.

Niezwykle trafnie na ten temat wypowiedział się prof. B. Wolniewicz, filozof i logik, w wykładzie na UW 25.11.2008 r. (można znaleźć na youtubie). Pokazał mianowicie różnice między demokracją zwykłą, normalną, klasyczną, a demokracją liberalną (lewacką, współcześnie dominującą np. w UE). Demokracja zwykła pozostawia każdemu swobodę głoszenia poglądów (wolność myśli i słowa), ale w granicach elementarnej obyczajowości. Wolno ci mówić co chcesz, bylebyś nie demoralizował, nie gorszył, nie bluźnił. Jeśli chcesz głosić choćby i głupoty, chcesz uchodzić za głupka - to twoja sprawa. Taka demokracja nie karze za nazywanie aborcji zabójstwem, za nazywanie Michnika zdrajcą narodu, za nazywanie gejów zboczeńcami, za nazywanie lewaków idiotami itd.

Natomiast demokracja liberalna pilnuje, żeby wszyscy myśleli „liberalnie”: daje pełną swobodę (samowolę) obyczajów, ale reglamentuje poglądy polityczne. Możesz produkować pornografię, demoralizować, gorszyć, bluźnić, opluwać religię i narodowe świętości, ale nie wolno ci politycznie głosić tego, co chcesz, tylko to, co uznane.

Ta pierwsza – demokracja normalna, która jest obyczajowo restrykcyjna, ale tolerancyjna politycznie wywodzi się do Tomasza Jeffersona i jest z ducha chrześcijańska. Ta druga – liberalna, obyczajowo tolerancyjna, ale politycznie kneblująca usta przeciwnikom demoliberalizmu, tkwi korzeniami w filozofii Jana Jakuba Rousseau i jest z ducha antychrześcijańska.

W tej drugiej dziś żyjemy. Dlatego można bezkarnie pluć na Krzyż, ale nie można bezkarnie upomnieć kobiety, żeby nie zabijała własnego dziecka. Nie wolno tego zrobić nawet duchownemu.

Pozostaje zadać pytanie natury politycznej. Czy obecne formacje partyjne, takie jak PO czy PiS, z ich własnych deklaracji konserwatywne i chrześcijańskie, powstrzymają totalizm demokracji liberalnej? Czy mają na tyle woli, determinacji i wewnętrznego przekonania, by walczyć już nie tylko o fundamentalne wartości naszej cywilizacji chrześcijańskiej, co wprost o Wolność?

Na koniec polecam pod rozwagę wypowiedź L. Dorna o PiSowskim aliansie z SLD:

http://wiadomosci.onet.pl/2138106,11,wskazano_zaskakujace_wydarzenia_kongresu_pis,item.html

oraz artykuł Ziemkiewicza o "genialnych" strategiach szefa PiS i sytuacji w mediach publicznych pod rządami sojuszu PiS-SLD:

http://www.rp.pl/artykul/443366.html


 
Wojciech Wierzejski
Za: http://wierzejski.blog.onet.pl/