Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Jerzy Przystawa

Logika systemu wyborczego działa bowiem tak: w systemie jednomandatowych okręgów wyborczych, partie polityczne wynajmują ekspertów po to, żeby znajdowali sposoby i wyjaśniali, jak przełożyć oczekiwania społeczne na decyzje polityczne. W systemie list partyjnych, który zdeterminował ewolucję polityczną Polski na całe pokolenie, ekspertów się wynajmuje po to, żeby wynajdywali takie metody urabiania opinii społecznej, które zagwarantują, że społeczeństwo bez oporu zaakceptuje decyzje politycznego przywództwa. Tak funkcjonowali eksperci komunizmu. Pod tym względem postkomunizm znaczących zmian nie przyniósł. 

Komunizm ogłosił swoją śmierć już 21 lat temu, wyrosło, a nawet kończy studia, pokolenie, które tej doniosłej epoki nie miało okazji dotknąć, a ludzie uczeni nieustannie analizują przyczyny, dla których trudno nam się z jego uścisku naprawdę wyzwolić i w całym naszym bujnym rozwoju dostrzegają nieubłagane piętno minionej epoki. Sławny socjolog, Jadwiga Staniszkis, profesor w Warszawie i Nowym Sączu, poświęciła temu fenomenowi obszerną książkę zatytułowaną „Postkomunizm”, a niemal tak samo sławny profesor socjologii w Warszawie i Bremie, Zdzisław Krasnodębski, w sążnistym tekście, opublikowanym w „Rzeczpospolitej” 29-30 maja 2010 opisuje „Komunizmu życie po życiu”. To są, naturalnie, jedynie dwa przykłady opracowań wybitnych socjologów, bo tekstów poświęconych temu niezwykłemu ustrojowi napisano bez liku.

To jest ciekawy problem. Wydawałoby się, że zmieniliśmy wszystko: przepędziliśmy na cztery wiatry Armię Czerwoną; zepchnęliśmy na emerytalny tor sekretarzy i generałów; rozwiązaliśmy WSI i SB; zlikwidowaliśmy proletariat miejski i wiejski; zakopaliśmy do piachu huty, stocznie, kopalnie i wszystkie te komunistyczne molochy, pożerające energię i pieniądze; rozpędziliśmy spółdzielnie produkcyjne; pozakładaliśmy setki prywatnych uczelni, na których o marksizmie-leninizmie opowiada się tylko w formie anegdot i bajek; setki tysięcy naszej młodzieży posłaliśmy na studia za dziesiąte granice; każdy Polak, z paszportem i bez paszportu, może pojechać gdzie oczy poniosą itd., itd., itd. Pomimo tych wszystkich cudownych zmian, wybitny socjolog podsumowuje swój artykuł w „Rzeczypospolitej” tak:

„Po 20 latach niepodległości mimo niewątpliwych sukcesów – zwłaszcza w porównaniu z semikolonialną PRL, z jej nonsensownym systemem gospodarczym – suwerenna, praworządna, nowoczesna Rzeczpospolita pozostaje niezrealizowanym projektem”.

Dlaczego? Dlaczego pomimo warunków i okoliczności tak wspaniałych, jak nigdy w całej ponad tysiącletniej historii (tak utrzymują nasi najważniejsi politycy!) ten wielki Projekt nie może się doczekać realizacji?

Profesor Krasnodębski podaje odpowiedź: „Największą przeszkodą w budowie nowoczesnej, demokratycznej, europejskiej Polski był brak warstwy przywódczej” i temat ten szeroko rozwija. Pokazuje wszystkie transformacje polskich elit od II wojny światowej, od sowieckiego komunizmu, poprzez realny socjalizm Gomułki i Gierka, lata opozycji solidarnościowej i wreszcie 20 lat nowej Polski. Podkreśla, że elita kulturalna i naukowa, po 1989 roku, praktycznie nie zmieniła swego składu i szybko adaptowała się do zmienionych warunków. Okazuje się, że podobne zdolności adaptacyjne wykazały też elity polityczne, zarówno komunistyczne, jak i „opozycyjno-solidarnościowe”. Uczony socjolog precyzyjnie opisuje zasadnicze cechy tych elit: „skwapliwa usłużność wobec centrum władzy i bogactwa oraz niechęć wobec społeczeństwa, szczególnie jego niższych warstw, i tradycji narodowej”. Elity te „nie postrzegają siebie jako reprezentanta Polaków, działającego zgodnie z ich wolą i artykułującego ich poglądy, lecz jako „modernizatora” i wychowawcę.” W efekcie uznały one – tak jak za komunizmu – koncepcję suwerenności i państwa narodowego za należącą do przeszłości, chętnie podporządkowały się zewnętrznemu „rdzeniowi Europy”, a wewnątrz zajęły się walkami personalnymi. Dominującą cechą partii politycznych stał się klientyzm.

Skoro przez 21 lat nie dorobiliśmy się odpowiedniej warstwy przywódczej, to co należałoby zrobić, żeby w następnym pokoleniu ta opłakana sytuacja uległa zmianie? Profesor Krasnodębski nie odpowiada na to pytanie, a nawet go nie stawia. Jest to zastanawiające. Podstawową cechą demokracji jest to, że elity polityczne są wyłaniane na drodze wyborów powszechnych. Elity rządzące Polską od 1989 roku zostały wyłonione w sposób z demokracją niemający wiele wspólnego. I te elity, w zasadzie, przetrwały wszystkie transformacje i reformy pokolenia 1989 – 2010, chociaż po 1989 roku zastosowane zostały procedury wyborcze powszechnie uważane za demokratyczne. Wielokrotne modyfikowanie tych procedur nie wpłynęło znacząco na „rdzeń przywódczy”, pomimo naturalnych korekt biologicznych. Czy Krasnodębski, dlatego nie wspomina słowem o procedurze demokratycznego wybierania elit, że uważa ją za czynnik bez większego znaczenia?

Gdyby tak było, to by oznaczało, że socjologia polska odkryła jakieś nowe czynniki, determinujące ewolucję społeczną i polityczną, o których dotąd niewiele wiedziano. Mam przed sobą klasyczną pozycję literatury przedmiotu, jaką jest „Bunt mas” Ortegi y Gasseta. O książce tej socjolog, prof. Jerzy Szacki napisał, że „dla XX wieku powinna się stać tym, czym „Kapitał” Marksa był dla wieku XIX”. Ortega y Gasset formułuje w niej następującą tezę:

Zdrowie demokracji, każdego typu i każdego stopnia, zależy od jednego drobnego szczegółu technicznego, a mianowicie: procedury wyborczej. Cała reszta to sprawy drugorzędne. Jeśli system wyborów działa skutecznie, jeśli dostosowuje się do wymogów rzeczywistości, to wszystko jest w porządku, natomiast jeśli tego nie robi, to wszystko zaczyna się walić, chociażby cała reszta działała bez zarzutu”.

Jest zdumiewające, że najwybitniejsi polscy socjolodzy, jeden po drugim zabierający głos publicznie na temat kondycji państwa polskiego i rządzących nim elit, tej najważniejszej sprawy nie zauważają, albo, w najlepszym razie, starannie pomijają. Sprawia to wrażenie, jakby nie byli niezależnymi uczonymi, ale raczej wynajętymi ekspertami, podporządkowanymi logice systemu wyborczego, który determinuje nasze życie polityczne.

Logika systemu wyborczego działa bowiem tak: w systemie jednomandatowych okręgów wyborczych, partie polityczne wynajmują ekspertów po to, żeby znajdowali sposoby i wyjaśniali, jak przełożyć oczekiwania społeczne na decyzje polityczne. W systemie list partyjnych, który zdeterminował ewolucję polityczną Polski na całe pokolenie, ekspertów się wynajmuje po to, żeby wynajdywali takie metody urabiania opinii społecznej, które zagwarantują, że społeczeństwo bez oporu zaakceptuje decyzje politycznego przywództwa. Tak funkcjonowali eksperci komunizmu. Pod tym względem postkomunizm znaczących zmian nie przyniósł.

Wrocław, 1 czerwca 2010

Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2046&Itemid=138438434285