Powolna, nieskuteczna, niesprawiedliwa - tak wygląda dziś polityka tzw. repatriacji Polaków z Kazachstanu. Czas oczekiwania na powrót do Macierzy wynosi od 7 do 10 lat! Dlatego wielu naszych rodaków straciło już nadzieję na naprawienie krzywd i uzyskanie polskiego obywatelstwa. Sytuację może zmienić społeczny projekt ustawy o powrocie z Kazachstanu.
Aspekt historyczny losów polskiej diaspory w sposób bardzo znaczący do dziś wpływa na losy potomków przesiedleńców. Zakłamanie w okresie PRL i świadome przemilczanie zbrodni komunistycznych doprowadziło do całkowitego wyparcia ze zbiorowej pamięci losów Polaków w byłym ZSRS.
Po zakończeniu wojny polsko-rosyjskiej w 1920 roku na terenie ówczesnego Związku Sowieckiego było około 1,3 miliona Polaków. Głównie w okolicach Mińska na Białorusi oraz na terenach Podola i Wołynia na Ukrainie sowieckiej, za graniczną rzeką Zbrucz. Na obszarach z przewagą ludności polskiej powołano dwa okręgi autonomiczne. Jeden nazywany Dzierżyńszczyzną na Białorusi (w okolicach Mińska) ze stolicą w Kojdanowie - przemianowanym na Dzierżyńsk, oraz tzw. Marchlewszczyznę na Podolu ze stolicą w Dowbyszu - przemianowanym na Marchlewsk.
Po dojściu Stalina do władzy swoisty eksperyment, jakim były rejony autonomiczne, zakończył się krwawo. Na mocy rozkazu Biura Politycznego KC WKP(b) nr 000485 z 9 sierpnia 1937 r. podpisanego przez Jeżowa rozpoczęto tzw. operację polską. W jej wyniku rozstrzelano na terenie Związku Sowieckiego 111 tysięcy Polaków i osób podejrzewanych o związki z polskością, a ponad 60 tysięcy zesłano na 10 do 15 lat łagru.
Inny los spotkał przynajmniej część Polaków z Marchlewszczyzny na Ukrainie. Przed masowymi egzekucjami w latach 1937-1938, jak też w ich trakcie, część osób z silną polską tożsamością narodową została przesiedlona do Kazachstanu w ramach oczyszczania przygranicznego pasa wzdłuż rzeki Zbrucz (granica sowiecko-polska) z "elementów niepewnych" dla władzy sowieckiej.
Po zakończeniu wojny pozwolono wrócić do Polski tylko zesłańcom deportowanym do Kazachstanu z Kresów zajętych przez Rosję w latach 1940-1941 i posiadającym obywatelstwo polskie. Polakom przesiedlonym z Ukrainy sowieckiej nie przysługiwało prawo do tzw. repatriacji - nie mieli oni bowiem obywatelstwa RP. Pozbawieni możliwości pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych, z ograniczonym dostępem do wiedzy, traktowani byli jak obywatele drugiej kategorii.
Powrót
Polakami w odległym Kazachstanie nie interesował się nikt - ani rząd polski, ani ówczesne Towarzystwo "Polonia". Na przełomie lat 80. i 90. Polacy z Kazachstanu zaczęli sami starać się o powrót do Polski. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli, w tym samorządowców, pierwsza do Reszla sprowadziła się rodzina Markowskich. Jednak ich status prawny nie mógł zostać uregulowany: nie było żadnych aktów prawnych dających możliwość uznania ich za repatriantów. Rząd polski pierwszy raz "dostrzegł" Polaków z Kazachstanu w 1996 r., po wydaniu orzeczenia polskiego Trybunału Stanu i stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich - wprowadzono wtedy zmiany do ustawy o cudzoziemcach (status repatrianta). Pierwsze niewielkie środki rząd wyasygnował dopiero w 1999 r., a Ustawę o repatriacji uchwalono w 2000 roku. Powołany na drodze rozporządzenia wynikającego z ustawy Urząd Pełnomocnika Rządu ds. Repatriacji został zlikwidowany za rządów premiera Leszka Millera. Sprawy nadzoru nad tzw. repatriacją wróciły do kompetencji MSWiA. Zajmujące się tymi kwestiami Biuro ds. Uchodźców i Repatriacji (URiC) wprowadziło w życie system "Rodak".
Za podstawę repatriacji uznano zaproszenie gminy, co znacznie ograniczyło liczbę powrotów Polaków do Macierzy. W kolejce do repatriacji w ramach systemu "Rodak" nadal oczekuje 1690 rodzin - ogółem 2632 osoby. Okres oczekiwania wynosi od 7 do 10 lat! Łącznie w latach 1997-2009 przyjechało do Polski 7066 osób. Polacy w Kazachstanie zwątpili już w szansę powrotu do Polski.
Tysiące naszych rodaków przyjęły natomiast Rosja i Niemcy w ramach swojej polityki powrotu.
Powstała po rozpadzie ZSRS Federacja Rosyjska przyjęła trójstopniowy program przesiedleń dla "zagranicznych rodaków". Podjęła się również opieki nad obywatelami mieszkającymi poza granicami. Po zgłoszeniu się do biura repatriacyjnego dana osoba trafia do wskazanego obwodu i otrzymuje obywatelstwo w ciągu trzech miesięcy. Wykorzystując ten system, na teren obwodu kaliningradzkiego przybyły duże grupy "repatriantów" polskich głównie z Kazachstanu, ale również z innych byłych republik (np. z Mołdawii).
Drugim krajem, w którym obecnie znajduje się najwięcej repatriantów polskiego pochodzenia - głównie z Kazachstanu - są Niemcy. Polityka powrotu stanowi tu jeden z elementów szerszych działań na rzecz rodaków poza granicami. Są oni objęci skoordynowaną opieką na poziomie krajowym i federalnym. W sumie wszyscy chętni spośród 1 miliona kazachstańskich Niemców powrócili do historycznej ojczyzny.
Wydaje się, że dopiero na tym tle zrozumieć można konieczność wejścia w życie nowej ustawy o powrocie. Chaos pojęciowy, opieszałość władz i niewielka skuteczność urzędników w wykorzystaniu środków skutkuje zadziwiającą sytuacją. Znaczna część osób polskiej narodowości, pragnąc wrócić do Polski, co jest praktycznie niemożliwe, wykorzystuje programy repatriacyjne Niemiec i Rosji, i w efekcie trafia do tych państw.
Nowa inicjatywa
Może z tej perspektywy bardziej zrozumiałe okażą się kwestia podjęcia z inicjatywy Macieja Płażyńskiego, przewodniczącego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", wspólnej pracy nad ustawą, a także same rozwiązania zawarte w naszej propozycji. Zimą 2010 r. na zjeździe organizacji kresowych w Pułtusku podjęto uchwałę o pracach nad społecznym projektem ustawy o powrocie z Kazachstanu. Zakończyliśmy pisanie ustawy w środę, 7 kwietnia, a w sobotę, 10 kwietnia, Maciej Płażyński zginął pod Katyniem. Komitet nadal jednak działał, a jego pełnomocnikiem został Jakub Płażyński, syn tragicznie zmarłego.
Odrzuciliśmy zdecydowanie "egzaminy z polskości". Podstawowym założeniem, nieobecnym do tej pory w ustawodawstwie polskim, jest domniemanie dyskryminacji z powodu przynależności do Narodu Polskiego. Stąd też nie będziemy wymagać od przesiedleńców procedur egzaminacyjnych. Zasadniczym kryterium powrotu jest deklaracja przynależności do Narodu Polskiego i udokumentowanie prześladowań ze strony Związku Sowieckiego, własnych bądź przodków, oraz dalsze powojenne losy.
Projekt ustawy przenosi ciężar organizacyjny z gmin na poziom państwowy, widzimy bowiem, iż skala tego przedsięwzięcia przekracza możliwości samorządu. Porzuciliśmy logikę indywidualnych zaproszeń przez gminę. Proponowany jest system kontyngentów rocznych, dający konkretną perspektywę czasową dla rodzin pragnących powrócić. Unikamy w ten sposób dziwnej sytuacji wieloletniego "zawieszenia" i niepewności co do własnego losu. Dzięki temu możliwy jest do określenia zakres czasowy działania systemu powrotu. Przyjęte rozwiązania, w odróżnieniu od dotychczasowych, nie preferują tylko bardziej zamożnych (powrót na koszt własny) czy lepiej wykształconych, których z chęcią przyjmowały gminy. Zaplanowany jest system przeszkolenia do prostych, aczkolwiek potrzebnych na rynku pracy zawodów, co wyrówna szansę polskich dojarek i traktorzystów z odległych stepów. Świadomi często trudnej ekonomicznie sytuacji milionów Polaków ograniczamy jednak czasowo zakres polityki zadośćuczynienia. Po okresie 36 miesięcy pomocy ze strony państwa (zakwaterowanie, zapomogi, przeszkolenie) osoby, które przeszły takie kursy, bądź posiadają wyuczone atrakcyjne zawody, samodzielnie będą mogły już rozpocząć życie w Macierzy.
W procesie powrotu istotną rolę gra zasada łączenia rodzin repatriantów. Nadmieniam o tym, ponieważ dotychczasowa polska ustawa dzieliła rodziny, szczególnie jest to bolesne w przypadku rodziców i dzieci (np. studenci polonijni po otrzymaniu obywatelstwa w ramach ustawy nie mogą ściągnąć do Polski w ramach tzw. repatriacji swoich rodziców). Proponowane rozwiązania sprzyjają powrotowi dużych, wielopokoleniowych rodzin. Wzorujemy się tu na przykładzie niemieckim, gdzie duże rodziny, otrzymując zapomogi na każdą osobę i mieszkając razem, nawet w trudnych warunkach, są jednak w stanie łatwiej się zagospodarować. Jest tu również konieczna przychylność Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które powinno podjąć starania o podpisanie umowy o przekazaniu składek emerytalnych z Kazachstanu. Jest to istotne, gdyż starsi rodzice i dziadkowie, nie mając praw do pełnej emerytury w Polsce, aby nie być ciężarem dla dzieci, pozostawali w Kazachstanie.
Oczywiście można zarzucić, że Polski nie stać na taką skalę działań jak Niemcy czy Rosja. Pragnę jednak nadmienić, że podobne akcje opieki nad rodakami poza granicami podjęła i kontynuuje m.in. już od 1992 r. Litwa, od 1997 r. Słowacja, od 2001 r. Węgry, a także Ukraina. Dodatkowym argumentem może być fakt, że obecnie Polska utrzymuje na swym terenie kilka tysięcy uchodźców. Staraliśmy się w projekcie ustawy zrównać jedynie prawa repatrianta ze statusem uchodźcy (zapomoga, kursy, zakwaterowanie do czasu usamodzielnienia).
W obecnej chwili zbierane są podpisy pod projektem ustawy. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w zbiórce podpisów i nadsyłanie ich na adres Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Powrót do Ojczyzny":
Stowarzyszenie "Wspólnota Polska"
- Biuro Zarządu Krajowego
ul. Krakowskie Przedmieście 64,
pokój nr 17
00-322 Warszawa
Dr Robert Wyszyński
Autor jest socjologiem, pracownikiem Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Należy do Związku Repatriantów RP.
Nasz Dziennik 22 lipca 2010
Nadesłał : Tomasz-Jan Czarnik