Premier Donald Tusk przystąpił do propagandowej ofensywy, która ma nas przekonać, że podniesienie wieku emerytalnego, chociaż bolesne, jest konieczne. Straszy nas perspektywą bankructwa ZUS-u i głodowymi emeryturami. Przyczyną tego stanu rzeczy ma być to, że żyjemy coraz dłużej i coraz więcej spośród nas pobiera świadczenia, słaby przyrost naturalny oraz problemy finansów publicznych, które wyczerpują możliwości zadłużania się. Nie negując tych argumentów trzeba jednak podkreślić, że wydolność systemu emerytalnego zależy przede wszystkim od tempa rozwoju gospodarki oraz sytuacji na rynku pracy. Podniesienie wieku emerytalnego to nie jest czarodziejska różdżka, której użycie rozwiąże wszystkie problemy. Bez podjęcia działań na innych polach tego typu zmiany nie tylko, że będą nieskuteczne, ale wręcz szkodliwe.
Podstawowym problemem gospodarczym i społecznym jest bezrobocie wśród młodych, które w niektórych województwach przekracza nawet 50 proc. Wydłużenie obowiązkowego zatrudnienia do 67 roku nie tylko pogłębi jeszcze to zjawisko, ale wywoła dodatkowe negatywne konsekwencje dla gospodarki związane z wydajnością pracy. W zależności od wykonywanego zawodu w przedziale wieku między 40-55 lat wydajność zatrudnionych zaczyna spadać. Nie tylko nie towarzyszy temu zmniejszenie wynagrodzenia, ale często ze względu na wysługę lat wynagrodzenie to wzrasta. Na skutek wydłużenia okresu zatrudnienia dojdzie do takiej sytuacji, że efektywność osób mających pracę zmniejszy się, a ci którzy mogą być o wiele bardziej wydajni pozostaną bezrobotni.
Konsekwencją zwiększonych trudności dla młodych na rynku pracy będzie nasilenie emigracji oraz obniżenie wynagrodzenia dla rozpoczynających karierę zawodową. Nasilą się występujące już dzisiaj na niepokojącą skalę tzw. umowy „śmieciowe”, które są konsekwencją nadmiaru dobrze wykwalifikowanych, młodych i bardzo tanich pracowników. Stosowanie tych form zatrudnienia, w których tak naprawdę chodzi o uniknięcie lub znaczne ograniczenie składek społecznych, jest jedną z przyczyn obecnych kłopotów systemu emerytalnego. Z umowami „śmieciowymi” wiążą się gorsze warunki wykonywania pracy. W 2010 r. w naszym kraju odnotowano 93,5 tys. wypadków przy pracy, w tym 444 śmiertelne. W konsekwencji ZUS wydał ponad 5 mld zł na renty i odszkodowania z tytułu złych warunków pracy. Kwota ta pozwoliłaby np. na wypłatę emerytury w wysokości 1 500 zł miesięcznie dla 287 tys. osób. To pokazuje na znaczenie tego zjawiska dla całego systemu.
Starsi chorują
Słabnąca wydajność starszych pracowników wiąże się także z pogarszającym się stanem zdrowia. Statystyki mówią, że przeciętnie w Polsce mężczyzna przeżywa w zdrowiu 86 proc. długości swego życia, a kobiety nawet tylko 84 proc. Wraz z gorszym zdrowiem pojawia się niepełnosprawność. Rośnie ona gwałtownie w grupie wiekowej powyżej 50 roku życia. Stan zdrowia Polaków jest wyraźnie gorszy na tle innych krajów. Wynika to m.in. z o wiele niższych nakładów na służbę zdrowia. Biorąc pod uwagę w miarę obiektywny wskaźnik udziału wydatków na ochronę zdrowia w PKB nasz kraj wyraźnie odstaje od państw zachodnich. W Polsce przeznacza się na ten cel ok. 6 proc. PKB, gdy w USA jest to ok. 15 proc., we Francji – ok. 11 proc., a w Niemczech ok. 10 proc. Ma to swoje odbicie w długości życia. Mężczyzna żyje o ponad 6 lat krócej niż w Niemczech i 7 lat krócej niż we Francji. A więc argument o problemach systemu emerytalnego ze względu na zwiększającą się długość życia nie może dotyczyć Polski w takim samym stopniu jak Europy Zachodniej.
Wydłużenie wieku emerytalnego zmniejszy co prawda wydatki na wypłatę emerytur, ale zwiększy znacząco koszty ZUS-u związane z pokrywaniem wydatków na leczenie. Nie dotyczy to natomiast Otwartych Funduszy Emerytalnych, które wydatków tego typu nie ponoszą. Będą one natomiast największym beneficjentem wydłużenia wieku emerytalnego. O wiele mniej osób dożyje bowiem do emerytury kapitałowej. W efekcie instytucje finansowe zarządzające OFE mogą liczyć na zwiększone zyski.
Nie bez znaczenia są też konsekwencje wydłużenia wieku emerytalnego dla życia rodzinnego. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, ale nie tylko. Rodzina wykonuje bowiem istotne funkcje opiekuńcze zarówno w stosunku do dzieci, jak i osób w podeszłym wieku. Zatrzymanie na dłużej w pracy wielu odpowiedników dzisiejszych emerytów zwiększy zapotrzebowanie na żłobki, przedszkola i domy opieki dla seniorów. To też będzie wymagało zwiększonych wydatków publicznych. Dlatego dyskusja nad wydłużeniem wieku emerytalnego i wywołanych przez to konsekwencji musi obejmować o wiele większy zespół problemów niż to obecnie próbuje przedstawić rząd. I w świetle tych szerokich konsekwencji rozwiązanie to staje się bardzo wątpliwej wartości.
Bogusław Kowalski
Artykuł ukazał się w tygodniku „Niedziela” nr 11/2012
Za: http://sol.myslpolska.pl/2012/03/wiek-emerytalny-to-nie-czarodziejska-rozdzka/