Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Nie tylko Bielscy...
  
Leszek Żebrowski

Od zbrodni, popełnionej w Koniuchach przez "partyzantkę sowiecką" na polskiej ludności cywilnej, mija właśnie 65 lat. Śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej, wszczęte w 2001 r. na wniosek Kongresu Polonii Kanadyjskiej, który załączył bardzo obszerną dokumentację, wskazującą na sprawców i przebieg zbrodni (zob. http://www.kpk-toronto.org/viewpoints/KONIUCHY_MASSACRE_rev.pdf), toczy się bardzo niemrawo i tylko okazjonalnie słyszymy ogólniki o jego niewielkich, jak dotąd, ustaleniach. Opinia publiczna nie jest na bieżąco informowana o nowych dowodach, przesłuchaniach i podejmowanych czynnościach. Jakże to odmienna sytuacja niż ta, z jaką mieliśmy do czynienia w przypadku Jedwabnego. Tam po niespełna dwóch latach śledztwo zakończono, ekshumację - która powinna być niezbędna - nagle przerwano, świadków podzielono na dwie nierówne kategorie (wiarygodnych i niewiarygodnych), a całości towarzyszył niezwykły spektakl medialny. W sprawie Koniuchów - nie ma nic. Rok temu podano, że trwają ostatnie czynności i w ciągu półrocza śledztwo zostanie zakończone. Tak się jednak nie stało i nie wiemy, kiedy to może nastąpić.

Co wiemy
Co wiemy o tej zbrodni? Nie jest ona medialnie nagłośniona, na jej temat ukazało się zaledwie kilka artykułów. Z ciekawym wyjątkiem - 7 maja 2001 r. "Gazeta Wyborcza" podała, w ślad za komunikatem PAP: "Drewniany krzyż upamiętni ofiary masakry około 50 mieszkańców wsi Koniuchy na Litwie - poinformował sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. 57 lat temu wieś została doszczętnie zniszczona przez oddział partyzantki sowieckiej. (...) Jak zapewnia Andrzej Przewoźnik, ofiary zbrodni zostaną upamiętnione jeszcze w tym roku. Obecnie przygotowywana jest dokumentacja techniczna. W Koniuchach ma stanąć drewniany krzyż z nazwiskami wszystkich zamordowanych, a w kościele parafialnym w Butrymowicach [powinno być: Butrymańcach - L.Ż.] zostanie wmurowana tablica".

Krzyż, i to nie drewniany, z nazwiskami znanych wówczas 34 ofiar stanął faktycznie w maju 2004 roku. I jest to chyba jedyny konkret w tej sprawie, choć wszystko wskazuje na to, że można było zrobić znacznie więcej.

Wiemy, że 29 stycznia 1944 r. nad ranem do niewielkiej polskiej wsi, położonej na zupełnym bezludziu, wkroczyła ok. 120-osobowa grupa sowieckich partyzantów z pobliskiej Puszczy Rudnickiej. Oddziały te nosiły bardzo "bojowe" i wzniosłe nazwy: "Śmierć Okupantom", "Śmierć Faszyzmowi", "Mściciel", "Walka," "Ku Zwycięstwu", "Piorun", "Margirio", "Oddział im. Adama Mickiewicza". Prawie połowę z nich stanowili sowieccy partyzanci narodowości żydowskiej. Atak na śpiącą, bezbronną wieś trwał około dwóch godzin i zakończył się bestialską rzezią cywilów: mężczyzn, kobiet i dzieci. Zginęło co najmniej 38 osób, kilkanaście było rannych, w tym kilka ciężko. (Ustaloną listę ofiar publikujemy obok.) Wieś została doszczętnie obrabowana i spalona, przestała istnieć.
Na ten temat zachowały się litewskie i żydowskie dokumenty (jak choćby kronika działalności jednego z oddziałów z Puszczy Rudnickiej), wspomnienia, relacje. Z grubsza można je podzielić na dwie części: jedna dotyczy sowieckich i żydowskich sprawców oraz okoliczności pacyfikacji wsi, wskazujących niewątpliwie na popełnienie zbrodni komunistycznej, niepodlegającej przedawnieniu. Druga zaś to świadectwa, jakie zostawili po sobie zbrodniarze, którzy przez dziesiątki lat chwalili się popełnioną zbrodnią, określając ją jako "zemstę" na niemieckich kolaborantach, którzy notorycznie odmawiali posłuszeństwa wobec działających na tym terenie sowieckich "otriadów" partyzanckich. Przy okazji - w niezwykły sposób wyolbrzymiali rozmiary straty ludności polskiej, zawyżając je wielokrotnie (nawet aż do 300 osób!) i czyniąc z krwawej pacyfikacji (w której napastnicy nie ponieśli żadnych strat!) wielkie zwycięstwo. Co więcej, Polska Ludowa w niezwykły sposób doceniła Henocha Zimana vel Genrikasa Zimanasa (jednego z dowódców partyzantki w Puszczy Rudnickiej) - Orderem Wojennym Virtuti Militari. Nikt go do dziś (nawet pośmiertnie) tego zaszczytu nie pozbawił. Dlaczego?

Komuniści i naziści przy wspólnej pracy
Ziemie polskie na Kresach Wschodnich od września 1939 r. przechodziły zmienne koleje losu. W wyniku sowiecko-niemieckich paktów z sierpnia i września 1939 r. Polska została podzielona między obu agresorów: III Rzeszę, w której panowała nazistowska ideologia "walki ras", oraz Związek Sowiecki, w którym obowiązywała komunistyczna ideologia "walki klas". Obu agresorów łączyło tak wiele podobieństw, że nie było w tym nic dziwnego, iż udało im się zawrzeć ścisły sojusz, skierowany swym ostrzem w znienawidzony wolny świat. Niemcy, zabezpieczeni od wschodu przez "najlepszego sojusznika", mogli całkowicie poświęcić się nowym zdobyczom na zachodzie, północy i południu Europy. Sowieci, mając bezgraniczne poparcie Hitlera, mogli bezkarnie podbijać i wcielać kolejne kraje wzdłuż swych granic zachodnich. Tylko bohaterska Finlandia, wprawdzie całkowicie osamotniona, ale zdeterminowana w obronie swej wolności, zdołała stawić bohaterski, i - jak się okazało - całkiem skuteczny opór, tracąc tylko część terytorium, ale zachowując niepodległość.

Sojusz Hitlera ze Stalinem nie był jednak trwały. Wiadomo było, że wkrótce dojść może do nowej, największej w dziejach świata wojny, pytanie zatem brzmiało: kto kogo zaatakuje pierwszy. Zrobił to Hitler i dlatego przez dziesiątki lat uczyliśmy się, że wojna przeciwko Związkowi Sowieckiemu, jaką rozpętał 22 czerwca 1941 r., była "zdradziecka". Była taka w tym sensie, że doszło do niej między przyjaciółmi i najlepszymi sojusznikami. Miała ona ogromny wpływ na to, co się działo na polskich Kresach Wschodnich, które teraz przeszły pod panowanie Niemców, ale w bieżącym położeniu ludności, szczególnie polskiej, zmieniło się niewiele. Sowieci eksploatowali te tereny pośpiesznie, prowadząc akcję rabunkową. Eksterminowano warstwę przywódczą, setki tysięcy ludzi wywieziono na Syberię, skąd nie wszyscy przecież wrócili. Niemcy też dbali tylko o to, żeby zapewnić sobie jak największe dostawy żywności do Rzeszy i na front wschodni. Oporni i opieszali byli karani, pacyfikacje były bezwzględne i bardzo brutalne.

Ale pojawiło się dodatkowe, bardzo groźne zjawisko. Po inwazji niemieckiej w 1941 r. pozostało na tych ziemiach bardzo dużo rozbitków regularnej armii sowieckiej (tzw. okrużeńców), którzy nie poszli do niemieckiej niewoli. Ponadto nie wszyscy najeźdźcy (urzędnicy, enkawudziści, sowiecki aparat partyjny) zdążyli ratować się ucieczką w swą macierzystą stronę, na wschód. Znajdowali oni schronienie w olbrzymich kompleksach leśnych, m.in. w Puszczy Rudnickiej. Do tego napływali do lasów Żydzi, zbiegli z gett. Sowieci bardzo szybko zaczęli tworzyć konspiracyjne struktury partyjne oraz partyzanckie "otriady" jako ramię zbrojne niedawnej władzy. Ich istnienie nie było nastawione na walkę z Niemcami (z którymi w bezpośrednich starciach nie mieli większych szans). Ale były one widocznym znakiem sowieckiej władzy i miały przyczyniać się do takiego "czyszczenia terenu", aby powrót Związku Sowieckiego był jak najmniej problematyczny. Dlatego komunistyczna partyzantka miała działać tak, aby zastraszyć miejscową ludność polską, a opornych pacyfikować. Ponadto - bezwzględnie, przy pomocy najbardziej niegodziwych metod (z donosami do Niemców włącznie) zwalczać polską partyzantkę. Na tym szerokim tle należy rozpatrywać zbrodnię popełnioną w Koniuchach.

Świadectwa
W Polsce Ludowej nie było warunków, aby o tej zbrodni (i o wielu podobnych) można było głośno mówić. Wszak popełnili ją nasi "sojusznicy", którym zainstalowane przez nich władze w Polsce z góry wszystko wybaczały. Jednakże oni sami nie mieli takich skrupułów. Już w 1948 r. w wydanym w Moskwie pamiętniku członkowie "Brygady Kowieńskiej" (składającej się w znacznej części ze zbiegów z kowieńskiego getta) - Meir Jelin i Dmitrij Gelpern - opisali ją w sowieckiej publikacji jako... walkę z Niemcami: "Otrzymawszy posiłki z kowieńskiego getta, zgrupowanie 'Śmierć okupantom' miało możliwość uczestniczyć w dużej akcji wraz z innymi zgrupowaniami z Puszczy Rudnickiej.

W wiosce Koniuchy, jakieś 30 kilometrów od bazy partyzanckiej, usadowił się niemiecki garnizon. Faszyści ścigali partyzantów; zastawiali na nich zasadzki na drogach. Kilka zgrupowań partyzanckich, a w tym 'Śmierć okupantom' otrzymało więc rozkaz zniszczenia tej placówki bandytów.
Na początku rozkazano Niemcom wstrzymać ich działalność i oddać broń. Gdy odmówili, ludowi mściciele zdecydowali działać według prawa: 'Jeśli wróg się nie podda, to trzeba go wyeliminować'.

Opuściwszy bazę wieczorem i przeprawiwszy się przez bagna i lasy, partyzanci doszli do skraju tej wioski nad ranem. Czerwona rakieta stanowiła sygnał do ataku. Dwudziestu partyzantów z grupy 'Śmierć Okupantom', pod dowództwem Michaiła Truszyna, wkroczyło do wioski. Niemcy zajmowali kilka domów i otworzyli ogień kulami dum-dum ze swych pistoletów maszynowych i karabinów maszynowych. Trzeba było szturmować każdy dom. Zastosowano kule zapalające, granaty ręczne oraz race świetlne, aby eksterminować Niemców. Kowieńscy partyzanci Dowid (Dawid) Teper, Jankł (Jakow) Ratner, Pejsach Folbe (Volbe), Lejzor Zodikow i inni zaatakowali wroga, nie zważając na ostrzał. Silny Lejb Zajac (Zajcew) zaatakował jeden z budynków, a zużywszy całą amunicję, wyrwał karabin z rąk Niemca i zaczął bić wroga kolbą od karabinu aż kolba pękła".

Takie kłamliwe przekazy na temat tej zbrodni obowiązywały następnie przez kilkadziesiąt lat, a utrwalali je byli żydowscy partyzanci w swych relacjach i publikacjach, dotyczących ich bojów z okupantem. Były one zamieszczane także w naukowych i quasi-naukowych publikacjach w języku angielskim. Na przykład Chaim Lazar, uczestnik zbrodni w Koniuchach, napisał:

"Sztab Brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite (...).
Sygnał dano tuż przed wschodem słońca. W ciągu kilku minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej strony była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (...) Słychać było huk eksplozji z wielu domów. (...) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt" (Chaim Lazar, Destruction and Resistance, New York 1985, s. 174-175).
Warto zwrócić uwagę, że dla podkreślenia szczególnej wagi tak wielkiej "akcji" byli partyzanci żydowscy cały czas wyolbrzymiali liczbę ofiar i podkreślali stanowczo, że wieś była jakoby wspaniale ufortyfikowana i uzbrojona oraz stacjonował w niej garnizon niemiecki (!): "Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, niepomalowanych domach. (...) Partyzanci - Rosjanie, Litwini i Żydzi - zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegła w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy" (Rich Cohen, The Avengers, New York 2000, s. 145).

Takich i podobnych przekazów ze strony uczestników okrutnej pacyfikacji Koniuchów znamy już kilkanaście. Można więc powiedzieć, że sami sprawcy najlepiej udokumentowali popełnioną zbrodnię, w dodatku w niezwykły sposób wyolbrzymili własną "odwagę" oraz zwielokrotnili liczbę ofiar - tak, jakby kilkadziesiąt zamordowanych osób (w tym kobiety i dzieci) to było zbyt małe, jak na ich możliwości - "osiągnięcie"...

Puszcza Rudnicka
W latach 1941-1944 Puszcza Rudnicka, położona na południe od Wilna, była terenem działania licznych oddziałów partyzantki sowieckiej i ukrywających się grup żydowskich. Terroryzowały one miejscową ludność polską, mieszkającą na skraju Puszczy, wyniszczając ją nieustannymi rabunkami i napadami, podczas których wielokrotnie dochodziło do zabójstw, co każdorazowo odnotowywano jako likwidację rzekomych "kolaborantów", "szpiegów" i "zdrajców". Szczególnie złą sławą cieszyły się grupy żydowskie, określane jako najbardziej bezwzględne. Zresztą uczestnicy takich "wypraw gospodarczych" nie wstydzili się tego w swych powojennych publikacjach. Oto typowy przykład: "Jednakże na zdobywanie prowizji składało się więcej niż tylko przekonanie niechętnych chłopów. Stoi mi wyjątkowo jasno przed oczyma jedna taka akcja. Oddział w sile kompanii pod dowództwem Szlomo Branda wyruszył o zmroku tego zimowego dnia, aby zaopatrzyć się w prowizje w 'bogatej' wiosce niedaleko miasteczka Ejszyszki. Do celu dotarliśmy około północy. Wystawiliśmy czujki po obu stronach wioski, a ja wraz ze swymi ludźmi wszedłem do pierwszego gospodarstwa. (...) Pracowaliśmy jak w gorączce przez całą noc, zbierając jedzenie, i byliśmy gotowi do odwrotu, gdy zaświtał ranek. Szlomo i 20 jego ludzi zostało z tyłu, aby osłaniać nasz odwrót. My odjechaliśmy na saniach. (...) W żadnym wypadku nie był to jakiś wyjątek" (Relacja Israela Weissa, w: Baruch Kaplinsky (red.), Pinkas Hrubieshov. Memorial to a Jewish Community in Poland, Tel Aviv 1962, s. XIII).
Polscy mieszkańcy tej okolicy zachowali o nich jak najgorsze wspomnienia. Witold Aładowicz ps. "Bogdaniec" (żołnierz VII Brygady Wileńskiej AK, wówczas mieszkaniec Rudnik) stwierdził: "Kiedy przyszła władza sowiecka [1939], Żydzi zostali jej sympatykami, wielu wstąpiło do partii komunistycznej. Podczas okupacji Żydzi zaczęli denuncjować ziemian, oficerów polskich do NKWD. Członkowie rodzin, którym udało się uciec, wiedzieli, kto ich wydawał. Nie jest tajemnicą, że wśród NKWD-zistów nie brakowało osób narodowości żydowskiej. Z tego powodu niechętnie przyjmowano ich do oddziałów polskiej partyzantki. Podczas okupacji niemieckiej w Puszczy Rudnickiej mieściła się baza sowieckiej partyzantki z Żydami, złodziejami, byli w niej Polacy - komsomolcy z Gaju. Na Długiej Wyspie działał oddział 'Za rodinu'. Tu znajdował się południowy obkom partii. Utrzymywali się głównie z rabunków, bardzo lubili złoto i zegarki (...)" (cyt. za: "Nasz Dziennik", 13-14 I 2001 r.).

Wspomniany wyżej Israel Weiss we wspomnieniach kilkanaście lat później napisał, że konflikty z ludnością polską miały charakter odwetowy, były to - jego zdaniem - karne ekspedycje: "Przedsięwzięto karne kroki wobec kolaborantów, a jedna z wiosek, która była notoryczna w swej wrogości do Żydów, została całkowicie spalona" (Relacja Israela Weissa, w: Baruch Kaplinsky (red.), Pinkas Hrubieshov. Memorial to a Jewish Community in Poland, Tel Aviv 1962, s. XIII). Tyle że nie były to karne najazdy na kolaborantów, a każdy, kto niszczył w tak okrutny sposób polskie wioski, obiektywnie działał na rzecz niemieckich okupantów. Było to bowiem zaplecze dla miejscowych oddziałów Armii Krajowej, które cały czas prowadziły walki z Niemcami.

Bestialstwo
Należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, że zbrodnia w Koniuchach została popełniona na bezbronnej ludności polskiej ze szczególnym okrucieństwem, z elementami znęcania się nad ofiarami oraz wyjątkowo bestialskim bezczeszczeniem zwłok ofiar. Wiemy to z relacji bezpośrednich świadków: tych, którzy przeżyli masakrę, oraz tych, którzy jej dokonali.

"O świcie 29 stycznia [mieszkańcy] (...) zobaczyli partyzantów sowieckich mordujących ich sąsiadów, podpalających domy wraz z pozostającymi tam rannymi i dziećmi. Udało im się uciec lub schować i pozostać przy życiu, jak mówią, dzięki Opatrzności Bożej. Zginęło na miejscu 45 osób, 12 zostało rannych, z których część zmarła w szpitalu w Bieniakoniach. Wśród zamordowanych byli dorośli i dzieci z rodzin: Parwickich, Tubiniów, Marcinkiewiczów, Woronisów, Bobinów, Wojsznisów, Wandalewiczów, Łaszakiewiczów, Pilżysów, Wojtkiewiczów, Molisów, Jankowskich. Spłonęła prawie cała wieś z dobytkiem wielu pokoleń. Zostały z 85 tylko 4 domy rodzin: Aleksandrowiczów, Wandalewiczów, Radzikowskich, Łaszakiewiczów" (Czesław Malewski, Masakra w Koniuchach, "Nasza Gazeta" (Wilno), 8-14 III 2001 r.).

Abraham Zeleznikow - członek Brygady Litewskiej - napisał, że akcja miała charakter odwetowy, albowiem mieszkańcy wsi jakoby napadali na sowieckich partyzantów. Przy okazji podał drastyczne szczegóły, jak ginęli mieszkańcy Koniuchów: "Wszystkich mieliśmy wybić. Zabroniono nam zabierać czegokolwiek z wioski. Partyzanci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. A jeden z moich kolegów, znajomych, partyzant, wziął kobietę, położył jej głowę na kamień, i zabił ją kamieniem".

Potwierdził to inny żydowski "bojec" - Paul (Pol) Bagriansky, w swej wstrząsającej relacji: "Gdy dotarłem do swego oddziału, zobaczyłem, jak jeden z naszych ludzi trzymał głowę kobiety w średnim wieku na dużym kamieniu i uderzał ją innym kamieniem. Za każdym walnięciem krzyczał: to za moją zamordowaną matkę, a to za mego zabitego ojca, a to za mego uśmierconego brata itd. Był to młody człowiek w wieku około 22 lat i byłem z nim przez cały czas w podziemiu. Był przyjacielskim i cichym człowiekiem. Nigdy nie spodziewałem się po nim, że zrobi coś takiego" (Paul Bagriansky, "Koniuchi", Pirsumim, Tel Aviv: Publications of the Museum of the Combatants and Partisans, nr 65-66 (grudzień 1988), s. 120-124).

To przecież powinna być zemsta na Niemcach, którzy zabili temu młodzieńcowi ojca i brata. Nawet wojenne wypaczenia charakterów nie mogą usprawiedliwiać zbrodniczych czynów w stosunku do niewinnych ofiar, a już tym bardziej, jak można się tym po latach chwalić?

Najbardziej przerażająca i makabryczna była jednak zabawa, jaką żydowscy partyzanci urządzili sobie w spacyfikowanej wsi. Posłużyły im do niej ciała zamordowanych kobiet i mężczyzn: "Gdy dotarłem do oddziału, aby przekazać nowe rozkazy, zobaczyłem straszny, przerażający obraz. (...) Na małej polance w lesie leżały półkolem ciała sześciu kobiet w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci strzelali trupom między nogi. Gdy kule dosięgały nerwów, trupy reagowały jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z tego oddziału brali udział w tej okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim szaleństwie. Najpierw przestraszyłem się tym przedstawieniem, ale potem zaczęło mnie ono w chory sposób interesować. Stałem tak zafascynowany przez kilka minut, gdy dowódca oddziału podszedł do mnie i zapytał, czy nie chciałbym przyłączyć się do tych eksperymentów. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, dlaczego przybyłem tam i powiedziałem mu, że jego ludzie muszą się bezzwłocznie przemieścić na nową pozycję. Im się nie spieszyło i dopiero jak trupy przestały reagować na kule, przemieścili się na nową pozycję".

Ten sam autor podaje, jak różne były reakcje uczestników pacyfikacji po popełnionym mordzie. Pojawiły się - obok nieskrywanej radości - również wyrzuty sumienia i poczucie winy: "Wioska Koniuchy stała się tylko wspomnieniem pełnym popiołów i trupów. Dostała nauczkę. Dowódca zebrał wszystkie oddziały, podziękował im za ich dobrze spełnione zadanie oraz rozkazał przygotować się do powrotu do bazy. Ludzie byli zmęczeni, ale z ich twarzy wyzierała satysfakcja i szczęście z wykonanego zadania. Tylko niewielu zdawało sobie sprawę, że popełniono straszliwy mord w ciągu godziny. Ci nieliczni wyglądali ponuro, smutno i mieli poczucie winy. (...)

Dotarliśmy do bazy późno w nocy. Byłem zmęczony i zmordowany, a więc zasnąłem od razu, tak jak większość z naszego oddziału. Jak się dowiedzieliśmy następnego dnia, pozostałe oddziały zostały przywitane jak bohaterowie za zniszczenie Koniuchów. Pili, jedli i śpiewali całą noc. Sprawiło im przyjemność zabijanie i niszczenie, a najbardziej picie".

Wszystkie dostępne obecnie źródła: polskie, żydowskie, sowieckie, litewskie i niemieckie, jednoznacznie potwierdzają, że w Koniuchach popełniono zbrodnię na bezbronnej, polskiej ludności cywilnej. W mordzie wzięło udział nie tylko ok. 50 żydowskich partyzantów z tzw. Brygady Wileńskiej ("Litewskiej"), ale też wielu żydowskich członków "Brygady Kowieńskiej", a sprawcy - pomimo że byli częścią partyzantki sowieckiej - uważali się przede wszystkim za partyzantów żydowskich. (Listę ustalonych sprawców zbrodni publikujemy obok.)

Dowódcą żydowskich oddziałów w Puszczy Rudnickiej był Abba Kovner (Kowner). Obecnie jest on uważany za jednego z największych bohaterów żydowskiego ruchu oporu. W 1997 r. otrzymał w United States Holocaust Memorial Museum "Medal of Resistance".

"Dylematy moralne"?
W ubiegłym roku ukazała się książka Michael Bart i Laurel Corona, "Until Our Last Breath: A Holocaust Story of Love and Partisan Resistance" (New York: St. Martin's Press, 2008). Jest to biografia Leizera Barta (policjanta z getta wileńskiego) i jego żony Zeni (Kseni) Lewinson-Bart. Byli oni w żydowskiej partyzantce w Puszczy Rudnickiej. Ich syn Michael prezentuje nową "linię obrony": skoro nie wszyscy mieszkańcy spacyfikowanej wsi zginęli w tej makabrycznej akcji, to znaczy, że partyzanci ich wcześniej o tym ostrzegli i ze szlachetnej litości pozwalali im... uciec: "Każdemu w miasteczku, kto się poddał, pozwolono odejść, lecz ci, którzy opierali się lub nie usłuchali wezwań, aby się poddać, zostali zabici". Książka ma prezentować, według entuzjastycznych recenzji, "moralne dylematy członków żydowskiego ruchu oporu". Ale o takich dylematach odnośnie do Koniuchów wcześniej nikt nie słyszał.

Dowiedziawszy się o śledztwie IPN, historyk Dov Levin (były członek oddziału "Śmierć Okupantom"), stwierdził, że poruszenie tej sprawy spowodowane jest "złośliwymi intencjami". W 2007 r. na Litwie też wszczęto śledztwo w sprawie mordu w Koniuchach i innych przestępstw żydowskich partyzantów. Reakcja środowiska żydowskiego była bardziej hałaśliwa i jednoznacznie to potępiono jako wybryk "antysemicki". Zarzucono mieszkańcom Koniuchów, iż to oni mordowali Żydów, więc był to w pełni uzasadniony odwet, ponieważ byli... niemieckimi "kolaborantami"! Twierdzono również, że bezbronnych cywilów nie tknięto. Śledztwo bardzo szybko zostało umorzone.

Śledztwo IPN toczy się już osiem lat. Dotychczas żaden ze sprawców, którzy potwierdzili swój udział w zbrodni, nie został przesłuchany. Małe są nadzieje, że kiedykolwiek to się stanie. Czas robi swoje - zaciera ślady, odchodzą sprawcy i niedoszłe ofiary. Pozostaje nam tylko pamięć o umęczonej ziemi wileńskiej i jej ofiarnych mieszkańcach. Czy to jednak nie za mało, czy nie można zrobić więcej? Tym bardziej że - jak pokazuje nam obecne doświadczenie z Nalibokami - za jakiś czas może powstać w Hollywood kolejna superprodukcja z jakimś amantem w roli głównej o bohaterskich "partizanach" w Puszczy Rudnickiej, gromiących niemieckie garnizony w pobliskich wsiach, w tym w Koniuchach... I znowu będziemy narzekać, że tak się dzieje?

29 stycznia 1944 roku zginęli w Koniuchach:

1. Bandalewicz Stanisław, ok. 45 lat; 2. Bandalewicz Józef, 54 lata; 3. Bandalewiczowa Stefania, ok. 48 lat; 4. Bandalewicz Mieczysław, 9 lat; 5. Bandalewicz Zygmunt, 8 lat; 6. Bobin Antoni, ok. 20 lat; 7. Bobinowa Wiktoria, ok. 45 lat; 8. Bobin Józef, ok. 50 lat; 9. Bobin Marian, 16 lat; 10. Bobinówna Jadwiga, ok. 10 lat; 11. Bogdan Edward, ok. 35 lat; 12. Jankowska Stanisława; 13. Jankowski Stanisław; 14. Łaszakiewicz Józefa; 15. Łaszakiewiczówna Genowefa; 16. Łaszakiewiczówna Janina; 17. Łaszakiewiczówna Anna; 18. Marcinkiewicz Wincenty, ok. 63 lat; 19. Marcinkiewiczowa N. (sparaliżowana, spaliła się); 20. Molis Stanisław, ok. 30 lat; 21. Molisowa N., ok. 30 lat; 22. Molisówna N., ok. 1,5 roku; 23. Pilżys Kazimierz; 24. Pilżysowa N.; 25. Pilżysówna Gienia; 26. Pilżysówna Teresa; 27. Parwicka Urszula, ok. 50 lat; 28. Parwicki Józef, lat 25; 29. Rouba Michał; 30. Tubin Iwaśka (?), ok. 45 lat; 31. Tubin Jan, ok. 30 lat; 32. Tubinówna Marysia, ok. 4 lat; 33. Wojsznis Ignacy, ok. 35 lat; 34. Wojtkiewicz Zofia, ok. 40 lat; 35. Woronisowa Anna, 40 lat; 36. Woronis Marian, 15 lat; 37. Woronisówna Walentyna, 20 lat; 38. Ściepura N. - krawiec z miejscowości Mikonty".

[Za: Czesław Malewski, Masakra w Koniuchach (II), "Nasza Gazeta" (Wilno), 29 III - 4 IV 2001 r.].

Sowieccy i żydowscy partyzanci, którzy brali udział w masakrze polskiej ludności cywilnej w Koniuchach

Z tzw. Brygady Kowieńskiej - oddział "Śmierć Okupantom":

1. Hilel Aronowicz; 2. Edvarda Bekker; Matwej (Mordechai) Brik; 3. Pela Chas; 4. Sara Hempel (Gempel); 5. B. Gelenina (Bejla Ganelina?); 6. S. Gilis; 7. Khoks (Chanan) Kagan; 8. Berel (Boris, Beka, Dov) Kot; 9. Fajga Kulbak (Kolbak, Kulbakaite); 10. Misza Mejerow (Meirow); 11. Lazar Mozas (Eliezer Mozes); 12. Icek (Izhak) Nemzer; 13. Perec Padison; 14. Ida Pilownik (Wilencok); 15. Jankl (Jakow) Ratner; 16. Michail Rubinson; 17. Mosze Szerman; 18. Dovid Teper; 19. Lita Teper; 20. Michail Truszin; 21. Pejsach Volbe (Folbe); 22. Lejb Zajcew; 23. Eliezer Zilber; 24. Leiser Zodikov (Codikow).

Z tzw. Brygady Wileńskiej (Litewskiej):

1. Pol (Paul) Bagriansky - "Za zwycięstwo"; 2. Leizer Bart - Drugi oddział strzelców; 3. Shlomo Brand - "Za zwycięstwo"; 4. Fania Jocheles (Brancowska) - "Mściciel"; 5. Shmuel Kaplinsky (Schmuel Kaplinski) - "Za zwycięstwo"; 6. Anatolij Michajlowicz Kockin - "Za Ojczyznę"; 7. Isaac Kowalski - Drugi oddział strzelców; 8. St. Kuozis - Oddział im. Margirisa; 9. Chaim Lazar-Litai - "Mściciel"; 10. Elhanan Magid - "Za zwycięstwo"; 11. Jacob Prenner (Jakow Prener) - "Za zwycięstwo"; 12. A. Udavinis - Oddział im. A. Mickiewicza; 13. Israel Weiss - "Za zwycięstwo"; 14. Zalman Wolozni (Wyłożny) - "Śmierć Faszyzmowi"; 15. Abraham Zeleznikow - "Walka"; 16. L. ubikas - "Za Ojczyznę".

 

Za: http://www.deportacje.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=31&Itemid=13843843421

Zbrodnia w Koniuchach, 29 stycznia 1944 r.