Ks. Tadeusz Isakiewicz-Zaleski
Prezydent Lech Kaczyński znów nie powiedział prawdy o ludobójstwie, a prezydent Wiktor Juszczenko nie przeprosił narodu polskiego
Żadnym przełomem moralnym lub politycznym nie stała się wizyta prezydentów Polski i Ukrainy na miejscu męczeństwa, gdzie kiedyś rozciągała się polska wieś Huta Pieniacka. Z wizytą tą rodziny pomordowanych nie wiązały wprawdzie wielkich nadziei, po cichu oczekiwały jednak, że prezydent Lech Kaczyński, jak przystało na kogoś, kto szedł do wyborów pod sztandarami prawdy historycznej, powie wreszcie ową prawdę o ludobójstwie Polaków na Kresach Wschodnich. Oczekiwały też, że z kolei prezydent Wiktor Juszczenko wypowie słowo "przepraszam". To jedno słowo, od którego tak wiele zależy. Niestety, w obu przypadkach znów nastąpiło rozczarowanie.
Prezydent Polski nie nazwał bowiem ludobójstwa po imieniu i nie ukazał jego sprawców, czyli zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii i SS "Galizien". Użył eufemizmów i półprawd w postaci słów "rzeź", "tragedia" i "prowokacja", choć jako prawnik doskonale wie, czym one się różnią od opisanego w prawie międzynarodowym pojęcia ludobójstwa. Co więcej, winę za zagładę Polaków starał się przerzucić na Niemców i Rosjan, choć UPA mordowała na polecenie własnych dowódców, a nie Hitlera czy Stalina. Wycofał się nawet z pozycji zajętej przez Aleksandra Kwaśniewskiego, który w 2003 r. w Porycku powiedział: "Trzeba jednak tutaj wyrazić moralny protest wobec ideologii, która doprowadziła do "akcji antypolskiej", zainicjowanej przez część Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wiem, że te słowa wielu mogą zaboleć. Ale żaden cel, ani żadna wartość, nawet tak szczytna jak wolność i suwerenność narodu, nie może usprawiedliwiać ludobójstwa, rzezi cywilów, przemocy i gwałtów, zadawania bliźnim okrutnych cierpień". Fatalnym posunięciem było również to, że ów krok do tyłu obecny prezydent wykonał pod ewangelicznym wezwaniem "prawda was wyzwoli", podchwyconym zresztą od osób, które walczą właśnie ze wspomnianymi eufemizmami i półprawdami. Jeżeli więc Lech Kaczyński w ogóle jeszcze rozważa swoją reelekcję, to niech wreszcie dokona radykalnego zwrotu. Jego potencjalnymi wyborcami są bowiem nie członkowie Związku Ukraińców w Polce czy czytelnicy "Gazety Wyborczej" i wydawanego po ukraińsku "Naszego Słowa", ale Kresowianie i ich dość liczni potomkowie oraz czytelnicy "Gazety Polskiej" i innych pism patriotycznych. Zachęcam przy okazji, aby naiwnie proukraińskiego min. Michała Kamińskiego zastąpić p. Ewą Siemaszko i dr Lucyną Kulińską, autorkami doskonałych opracowań o ludobójstwie, a wówczas zyska na tym nie tylko sprawa owej reelekcji, ale i przede wszystkim polska racja stanu.
Zawiódł też Wiktor Juszczenko, który po raz kolejny nie przeprosił Polaków w imieniu swego narodu. Inna sprawa, że jego słowa nie mają już żadnego znaczenia, bo lada moment odejdzie on - na szczęście! - do lamusa historii. Poza tym, za gloryfikację morderców Polaków, Żydów i Ormian powinien już dawno być w cywilizowanej Europie traktowany jako persona non grata, tak jak są traktowani ci, którzy negują Holokaust. Reasumując, uroczystości w Hucie Pieniackiej nie stały się drogą do pojednania. Rodziny pomordowanych, przepojone bólem, pozostają nadal w osamotnieniu i niezrozumieniu, nie mogąc nawet skromnym znakiem krzyża upamiętnić setek zbiorowych mogił, na których rosną chaszcze i wyją wilki. Ani prezydenci Lech Wałęsa i Lech Kaczyński, ani walczący o ten urząd Donald Tusk, pomimo swej 20-letniej aktywności politycznej w strukturach Trzeciej RP, nie zrobili prawie nic, aby krzyże te wreszcie ustawiono. Przykładem tego jest rodzinna wieś mego ojca, Korościatyn k. Monasterzysk, którą w tym samym dniu co Hutę Pieniacką wymordowali banderowcy z UPA, a w której na mogiłach ofiar do dziś nie ma żadnego upamiętnienia. Politykom z Warszawy i Gdańska zabrakło bowiem elementarnej troski o prawdę o tych rodakach, których wyrzynano tylko dlatego, że byli Polakami.
Powracając do uroczystości, to inaczej było na tych, które odbyły się w Warszawie. Brał w nich udział m.in. Jarosław Kaczyński, co mu się chwali, tym bardziej że w przeciwieństwie do swego brata w 2003 r. w Sejmie odważnie bronił prawdy o ludobójstwie na Kresach. Po mszy św. odbyło się spotkanie w Domu Polonii, w czasie którego zaprezentowano znakomity film Jolanty Chojeckiej-Kessler pt. "Skrawek piekła na Podolu", oparty na książce o tym samym tytule, autorstwa Sulimira Żuka, świadka ludobójstwa w Hucie. Film i książkę gorąco polecam. Udane były też uroczystości w Głubczycach i Babicach, w których żyje wielu Kresowian. W pierwszej z tych miejscowości odbyła się prelekcja o ludobójstwie, na którą przyszło bardzo wiele osób. Wielka to zasługa księdza proboszcza i tamtejszych społeczników. W drugiej obok tablicy ku czci ofiar ludobójstwa wmurowano ziemię z Huty Pieniackiej, Przy okazji dziękuję dyrekcjom i nauczycielom XVII LO we Wrocławiu, I LO w Chełmie i III LO w Łodzi za zorganizowanie prelekcji dla licealistów o ludobójstwie na Kresach, a także "Solidarności" w Gorlicach i Nowym Sączu, Książnicy Zamojskiej i Miejskiemu Domowi Kultury w Zamościu za organizację podobnych spotkań. Zapraszam na spotkania: 8 marca, g. 17.30, w kinoteatrze "Piast" w Ostrzeszowie, 10 marca, g. 18.00, w Libiążu, ul. Piłsudskiego 17, 11 marca o g. 18 w Zespole Szkół nr 1 przy ul. Sikorskiego 1 w Kościerzynie i 12 marca, g. 18, w sali koncertowej ratusza w Kołobrzegu, ul. Armii Krajowej 12.
Gazeta Polska, 4 marca 2009 r.
Za: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=1540