Latem 1920 r. Europa lizała wojenne rany i wychodziła z nienotowanej w dziejach pandemii hiszpanki, która pochłonęła kilkakrotnie więcej ofiar niż I wojna światowa.
W tej sytuacji świat zobojętniał na zagrożenie ze Wschodu. A bolszewicy parli na Warszawę, wieszcząc „światową rewolucję” „przez trupa Polski”. Zainstalowali w Wyszkowie „rząd” dla Polski. Gotowe już plakaty zapowiadały wcielenie odrodzonej Polski do bolszewii. Czekały na zdobycie Warszawy. Brytyjski polityk lord Edgard D’Abernon napisze potem, że zwycięstwo bolszewików byłoby „niebezpiecznym zwrotem w dziejach chrześcijaństwa” i „zagrożeniem zachodniej cywilizacji”!
Polska nie otrzymała w tych dniach wsparcia z Zachodu. Dokerzy w Wolnym Mieście Gdańsku, agitowani przez agentów bolszewickich, bojkotowali wyładunek ograniczonej pomocy. Przywódcy Czechosłowacji, wykorzystując ofensywę bolszewicką, zdecydowali o korzystnym dla siebie podziale Śląska Cieszyńskiego, blokowali także transporty z bronią i zaopatrzeniem dla Polski. Ambasadorowie w popłochu opuszczali Warszawę.
Jedynej pomocy udzielili nam wówczas bracia Węgrzy. Oni już zdążyli poznać i przezwyciężyć bolszewickie porządki w postaci Węgierskiej Republiki Rad z Żydem Béla Kuhnem na czele. Rząd Pála Telekiego przekazał nam nieodpłatnie sprzęt wojskowy: 30 tys. mauzerów i 48 mln naboi do tych karabinów, 13 mln naboi do mannlicherów, amunicję dla artylerii, kuchnie i piece polowe. Ta pomoc była bezcenna – docierała przed decydującą Bitwą Warszawską.
„Noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy w tym czasie podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem” – mówił 13 czerwca 1999 r. w Radzyminie, nad mogiłami polskich bohaterów Cudu nad Wisłą, wzruszony Jan Paweł II. Zachowajmy tę wdzięczność – dla Królowej Polski, dla młodych polskich żołnierzy i dla braci Węgrów –także w naszych sercach.
Piotr Szubarczyk
Za: http://www.naszdziennik.pl/wp/50861,cud-nad-wisla.html