w Centralnej Bibliotece w Chicago
Bicz Boży
Nazwisko Normana Finkelsteina zwróciło uwagę polskiej społeczności przed paru zaledwie sezonami, kiedy na łamach "Rzeczypospolitej" udzielił on wywiadu, w którym mocno i zdecydowanie perswadował Polakom, aby twardo i skutecznie opierali się roszczeniom i szantażowi wielu głównych, międzynarodowych organizacji żydowskich, powołując się na świeże precedensy ich poczynań wobec banków szwajcarskich, które określał jako bezpodstawna awanturę i "grandziarstwo" [mówił o tym również dwukrotnie w wywiadach publikowanych w “Naszej Polsce” – przyp. red. “NP”]. Na spotkaniu w Centralnej Bibliotece w Chicago podał on rzeczowe podstawy swojego krytycyzmu wobec całej kampanii organizacji żydowskich - raport komisji Paula Volckera, która dokonała ogromnie kosztownej i wnikliwej kontroli zasobów i dokumentów oskarżanych o okradanie ofiar holokaustu banków szwajcarskich. Wbrew głośno rzuconym w połowie lat 90. oskarżeniom o to, że banki te odmawiały dostępu do zgromadzonych i złożonych tam pieniędzy - ofiarom i ocalałym z holokaustu Żydom, że systematycznie niszczyły akta dotyczące praw własności i wreszcie, usiłowały te zasoby sobie przywłaszczyć, dokument końcowy zaprzeczył całkowicie i jednoznacznie wszystkim głoszonym wcześniej podejrzeniom.
Jak z tego widać - komentował Norman Finkelstein - organizacje żydowskie zaczęły od skandalizowania i alarmowania światowej opinii publicznej, podając do wiadomości nieprawdopodobne i fantastycznie zawyżone sumy, jakie rzekomo łapczywie mieli zagarnąć szwajcarscy bankierzy - między 7 a 20 miliardów dolarów! Wykładowca określił ten rodzaj akcji jako przykład bezpodstawnego szantażu obliczonego na wywołanie poczucia winy i lęku postawienia zasobnego i neutralnego kraju pod pręgierz światowej opinii publicznej, jak się okazało na tyle skuteczny, że władze szwajcarskie (choć nie ponosiły realnie żadnej winy) zdecydowały się na płatności rzędu wielu milionów dolarów na rzecz szkód i strat, jakie mieli ponieść umierający teraz każdego dnia ocaleni z zagłady Żydzi. Rzecz w tym - komentował prof. Finkelstein - że nawet i wtedy żadne pieniądze nie dotarły do samych ofiar. Pieniądze skasowały i wydały na swoje akcje międzynarodowe organizacje żydowskie...
Kim jest ten "bicz Boży" agresywnych i głośnych środowisk żydowskich, które od lat prowadzą ofensywę nacisku w wielu krajach Europy, usiłując wycisnąć wielomiliardowe rekompensaty za mienie i straty tamtejszych społeczności żydowskich?
Norman Finkelstein urodził się w Nowym Jorku w 1953 r. w rodzinie ocalałych z pożogi wojennej polskich Żydów. Jego ojciec, Zachariasz, cierpiał najpierw w warszawskim getcie, przeszedł też przez gehennę obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Jego matka, Maryla Husyt, również przeszła przez getto i obóz na Majdanku. Żadne pieniądze ani odszkodowania od głównych organizacji żydowskich nigdy do nich nie dotarły - głosi z własnego doświadczenia autor The Holocaust Industry.
Norman Finkelstein jest politologiem doktoryzowanym na renomowanym uniwersytecie w Princetown na podstawie prac naukowych analizujących teorie i doktryny syjonizmu.
Jednak nie tylko własne, rodzinne, doświadczenia z wielkim przekrętem wobec ofiar holokaustu, obserwowanym w domu, w konfrontacji z głoszonym programem dopełnienia sprawiedliwości po latach przez organizacje żydowskie, pomiędzy hasłami a ich realnym wykonaniem uczyniły go czołowym krytykiem i obrazoburcą. W wydanych przez niego książkach: Image and Reality of the Israel - Palestine Conflict, The Rise and Fall of Palestine, A Nation on Trial; The Goldhagen Thesis oraz The Holocaust Industry", której podtytuł głosi: Reflections on the Exploatation of Jewish Suffering (Rozmyślania nad wyzyskiwaniem ciepień Żydów) rysuje się bardzo konsekwentna postawa trzeźwej analizy i bezpardonowej sekcji głównych ideologii zbudowanych przez współczesny Izrael, których właśnie jako prawdziwy Żyd, chcący być dumnym ze swego pochodzenia i tradycji, nie jest w stanie zaakceptować.
Doktryna wyjątkowości
Dużą część wykładu dr Finkelsteina poświecona została całej doktrynie wyjątkowości doświadczeń i cierpień żydowskich oraz wielowiekowej nienawiści i żądzy zagłady Żydów przez świat zachodni, na bazie której możliwy stał się w ostatnich dekadach podobny szantaż moralny, finansowy i polityczny - jaki czyni Izrael i światowe organizacje żydowskie - przedmiotem nie kończących się kontrowersji. Prelegent zadał pytanie, dlaczego o Zagładzie zaczęto mówić tak wiele dopiero ostatnio, kiedy wymarły całe pokolenia, które jej naprawdę doświadczyły? Dlaczego do 1967 r., a więc wybuchu wojny Izraela ze światem arabskim, kraj ten znajdował się poza sferą zainteresowań Stanów Zjednoczonych i jego geopolityki? Kluczem dla tej fundamentalnej zmiany roli państwa Izrael i jego własnej ideologii okazał się fakt uczynienia zeń głównego sojusznika w tamtym regionie świata, politycznego alianta, co stworzyło dla środowisk amerykańskich Żydów niepowtarzalną szansę wpływu na rządy w Stanach Zjednoczonych, a także na światową mapę zdarzeń.
Szczególną uwagę poświęcił dr Finkelstein finezyjnie wypracowanej przez Żydów i Izrael doktrynie polityczno-moralnej mającej dać im teraz ogromne wpływy i zdecydowany nacisk. Otóż pierwszym posunięciem stało się wydobycie mandatu moralnego, jaki miał dać tym środowiskom wyjątkowe alibi. Idee te dała interpretacja Eli Wiesela, który określił holokaust jako zupełnie unikalne cierpienie narodu, którego nikt w dodatku nie jest w stanie pojąć ani zrozumieć, poza ocalałymi ofiarami. Zakładając sobie palmę męczeństwa nie mającego sobie równych i odmawiając prawa nawet dyskusji na ten temat wszystkim, którzy sami tego nie doświadczyli, nowy ideolog dał pełne pole do działania politykom, którzy odtąd czyniąc to, co czynią (choćby obecnie na Zachodnim Brzegu w Izraelu w obszarze osiedlenia Palestyńczyków), powoływać się będą na przysługujące im wyjątkowe prawa, jakich nie ma żaden inny rząd czy naród. To, co prasa przedstawiała wcześniej jako zbrodnie i barbarzyństwo w trakcie innych akcji zbrojnych, np. na Bałkanach, teraz "The New York Times" charakteryzuje co najwyżej jako niepojęte bądź niewytłumaczalne.
Druga wspierająca te doktrynę filozofia głosi, iż Żydzi oraz Izrael znajdują się w stanie unikalnego zagrożenia, ponieważ są przedmiotem powszechnej nienawiści ze strony nie-Żydów, od wieków pragnących ich totalnej zagłady. W minionych dekadach byliśmy świadkami ogromnej popularności tego tematu i zalewu książek starających się dowieść, że holokaust podczas ostatniej wojny światowej stanowił tylko zwieńczenie odwiecznych dążeń Zachodu, cywilizacji chrześcijańskiej, do wyniszczenia Żydów. Stad też takie próby przedstawienia całych Niemiec i społeczeństwa niemieckiego pod rządami Hitlera jako entuzjastycznych wykonawców jego ludobójczych planów, jakie pojawiły się w książce Goldhagena, określonej przez prelegenta jako rzecz o zerowej wartości naukowej i historycznej. To wyspekulowane i nie udowodnione stwierdzenie pozwala tymczasem w polityce na nieustanne tłumaczenie swoich posunięć zagrożeniem i nienawiścią aktualnego przeciwnika przez liderów Izraela. - Osobiście nie znajduję wielowiekowego potwierdzenia wrogości Palestyńczyków do Izraelitów - powiada Norman Finkelstein - poza ostatnią epoką, kiedy Żydzi pojawili się jako konkurenci do ich miejsca na ziemi, o co w końcu toczy się cały konflikt.
Obrona w trzeźwości i rozsądku
Profesor Norman Finkelstein nie jest ani wrogiem Żydów, ani tym bardziej państwa Izrael. Nie jest też "antysemitą" ani kalającym własne gniazdo. Głosi przede wszystkim konieczność samodzielnego, krytycznego myślenia oraz rzetelnego badania prawomocności wprowadzanych i eksploatowanych politycznych doktryn, także przez jego współbraci, także przez państwo Izrael, które chciałby widzieć rzeczywiście jako przykład i ostoję zachodniej demokracji. Przemawia przez niego nowsze pokolenia intelektualistów, które odrzuca zasady wyjątków od reguły przyznawanych sobie z tytułu mitycznie wyniesionych szczególnych doświadczeń, których żadni inni nie mają w dodatku prawa badać, analizować czy dyskutować. Są to dla niego (i sądząc po reakcji publiczności na spotkaniu w Centralnej Bibliotece w Chicago - także jego rówieśników) dogmaty fałszywe i podejrzane, dlatego stroi się w togę programowego obrazoburcy (iconoclast).
Przeprowadzona przez niego bezlitosna krytyka roszczeń organizacji żydowskich ma dwa ostrza: osobiste i obiektywne. Zacznę od pierwszej argumentacji, bo jest ona nad wyraz plastyczna i przekonywająca. Otóż Norman Finkelstein powiada, że jest absolutnie przeciwko temu, aby organizacje żydowskie pobierały teraz rekompensaty za mienie jego własnych rodziców. Ojciec miał w Polsce tartak, matka kiosk z tytoniem. Oboje nie żyją. Czy on sam domaga się zwrotu tego, co zostało im zabrane podczas wojny? Nie, przypuszczalnie jak tysiące i setki tysięcy takich jak on. Czy wobec tego rekompensata powinna trafić w ręce międzynarodowych organizacji, które nie zwracają odzyskanego dobra poszkodowanym, ofiarom holokaustu, a przeznaczają na swoje polityczne cele? Otóż nie mają one na to upoważnienia Normana Finkelsteina...
Argumenty obiektywne są jeszcze bardziej przekonujące. Tworzenie mitów o miliardowych sumach trzymanych na szwajcarskich kontach bankowych (bez żadnej podstawy do takich twierdzeń) jest, po pierwsze, dla autora The Holocaust Industry wodą na młyn antysemickich stereotypów głoszących legendy o nieskończonym bogactwie Żydów. - W ogromnej większości społeczność żydowska była, zwłaszcza w krajach Europy Wschodniej biedna i bardzo biedna. Obejrzyjcie sobie na nowo "Skrzypka na dachu" - wołał Finkelstein - czy tacy Żydzi zakładali konta w bankach szwajcarskich? Po drugie -i jeszcze ważniejsze - powtórnym skandalu z "kontami szwajcarskimi" (raporcie, że oskarżenia organizacji żydowskich okazały się totalnie fałszywe) uwagę zwróciły głosy, że Żydzi z Europy lokowali raczej swoje aktywa na kontach banków w
Ameryce, a wstępny raport w tej kwestii poprzestał na formułce, że sytuacja wygląda na dużo gorszą niż w poprzednim przypadku Szwajcarów. Żyjemy w niebezpiecznych dla historii i nauki czasach, kiedy prawdę i wiedzę na takie fundamentalne tematy, jak los i cierpienia Żydów, przemienia się w polityczne dogmaty o praktycznej, materialnej użyteczności. Jest to nie tylko nieuczciwe i moralnie odrażające, jest to również fałszywe i zmistyfikowane. Normana Finkelsteina odrzuca wielka manipulacja, jaka ma obecnie miejsce w nauce i w polityce, nie ma więc ochoty w podbijaniu im bębenka. Stara się te krótkowzroczne i wyspekulowane konstrukcje obnażyć i skompromitować, aby utorować drogę dla rzeczywistej wiedzy o przeszłości i prowadzeniu czystszej, uczciwszej polityki. A ponieważ, jak zawsze, nie ma miejsca dla proroków we własnym kraju i we własnym środowisku, stanowi od jakiegoś czasu przedmiot wściekłych ataków i kampanii mających go kompromitować.
Osławiony publicysta "Wprost" demaskował go niedawno z okazji wydania po polsku The Holocaust Industry - jako "komunistę" z poglądów a "neofaszystę" z prowadzonych akcji. Nie inaczej postępują pewne tutejsze środowiska. Myślę, że dociec własnej prawdy o tym, kim jest prof. Norman Finkelstein, pomoże indywidualna lektura jego głośnych i intelektualnie inspirujących książek, do czego na zakończenie tego sprawozdania zachęcam.
Warto może zacząć od rzucenia okiem na jego stronę na Internecie: www.normanfinkelstein.com
Wojciech Wierzewski
Przeczytaj także: Uzurpatorzy