Dzieło odbudowy niepodległej Rzeczypospolitej zapoczątkowała Małopolska. Stąd wyruszyły pierwsze szeregi legionistów Józefa Piłsudskiego; stąd też najwcześniej na ziemiach polskich rozpoczął się proces przejmowania z rąk zaborców placówek wojskowych i administracyjnych w roku 1918. Nie było to jednak zadanie łatwe.
Południowo - wschodnią część Galicji bowiem objął pożar wojny z Ukraińcami, którym upadek monarchii austriackiej rozbudził nadzieję - podobnie jak Polakom - na odbudowę własnej, nieskrępowanej wolności. W Krakowie, na rdzennej polskiej ziemi problemów tych co prawda nie było, ale trudności z przejęciem władzy i sprzętu z rąk austriackich zarysowały się również. Wynikały one przede wszystkim z postawy samych żołnierzy CK armii tracących pod koniec I wojny światowej silną pozycję obrońców Habsburgów. Na gruzach niegdysiejszej potęgi do głosu doszły ruchy narodowo - wyzwoleńcze. Ich celem stała się walka o własny byt i niezawisłość. Nie wszystkie załogi okupantów godziły się z tym faktem.
Część żołnierzy, wobec klęski państw centralnych, postanowiła porzucić posterunki i dać się rozbroić; część jednak nie chciała oddać broni. Takie właśnie niejednolite stanowisko cechowało personel skupiony na lotnisku wojskowym Rakowice. W obliczu rychłego zakończenia wojny oraz zdecydowanej postawy członków Polskiej Organizacji Wojskowej pragnących przejąć władzę w mieście, część Austriaków postanowiła siłą zawładnąć sprzętem znajdującym się na lotnisku. Zamierzano bowiem uciec przy pomocy samolotów z Krakowa do Wiednia. Pozostałe materiały miały ulec zniszczeniu na miejscu.
Zdecydowanie wrogie zamiary personelu austriackiego ujawniły się już pod koniec października. Należało więc dalej nie zwlekać. Drogocenny sprzęt lotniczy mógł być w każdej chwili porwany za granicę. Zdawał sobie doskonale z tego sprawę austriacki komendant podkrakowskiego lotniska kpt. pil. Roman Florer.
Tak się szczęśliwie złożyło, że wojskowym komendantem lotniska okazał się oficer, w którego żyłach płynęła polska krew. Urodzony 15 marca 1888 w Brzeżanach z ojca Wilhelma Florera i matki Janiny z Ołtarzewskich młody Roman uczęszczał do szkół w swojej rodzinnej miejscowości. W roku 1903 wstąpił ochotniczo do korpusu kadetów we Lwowie, który ukończył cztery lata później. Początkowo przydzielony do austriackiej piechoty w Przemyślu, pełnił służbę w stopniu podporucznika. Piechota nie była jednak dla niego wymarzoną królową broni.
Coraz śmielej zaczęło sobie torować drogę lotnictwo. Zafascynowany nowymi możliwościami, jakie otwierał na polu walki samolot, napisał Florer prośbę o przeniesienie do wojskowej awiacji. Z dniem 1 maja 1914 został skierowany na kurs obserwatorów lotniczych w Wiedniu. Po jego ukończeniu otrzymał przydział bojowy na front serbski i włoski, zaś po przeszkoleniu w pilotażu, co nastąpiło na przełomie 1915/1916, również na rosyjski. Po odbyciu stażu wojennego od 1 października 1917 objął obowiązki dowódcy dziesiątej eskadry oraz nadzór nad lotniskiem Rakowice.
Zbliżający się szybkimi krokami koniec pierwszej wojny światowej przyczynił się w dużej mierze do rozprzężenia na lotnisku. Personel latający i techniczny składający się z żołnierzy obcych narodowości pragnął co rychlej opuścić stanowiska. Nie wahano się też użyć do ucieczki zgromadzony tu sprzęt. A samolotów było sporo, bo około pięćdziesięciu egzemplarzy. Najwięcej - 34 sztuki - to szkolne płatowce o stukonnych silnikach Brandenburg BI (73,6 kW). Pozostałe samoloty o zwiększonej mocy silnika to głównie płatowce wywiadowcze Oeffag CII -118kW (160 KM). Znalazło się też po kilka samolotów typu Albatros BI (Phoenix) i BU, a nawet tak rzadki okaz jak Lohner C BII. Jak z powyższego wynika austriacka szkoła pilotażu dysponowała całkiem dobrym sprzętem.
Wysoko też oceniał go kapitan pilot Roman Florer, który w chwili przełomu postanowił udaremnić uprowadzenie samolotów z Rakowic.
Będąc w tajnym porozumieniu z kilkoma oficerami i podoficerami narodowości polskiej, do których miał zaufanie, zdecydował o zajęciu szkoły lotniczej na potrzeby przyszłego Wojska Polskiego. Tymczasem na lotnisku doszło do rozruchów. W nocy z 30 na 31 października 1918 austriaccy żołnierze przeczuwając ostateczne załamanie się CK armii rzucili się na magazyny. Personel latający z kolei próbował uciec na samolotach do Austrii. W tej sytuacji kapitan Florer stając na czele garstki od-danych mu Polaków udaremnił uruchomienie samolotów a także przeszkodził w zniszczeniu i rabunku poaustriackiego mienia pozostawionego na lotnisku.
31 października w godzinach przedpołudniowych pełnię władzy wojskowej w Krakowie objęła Polska Komisja Likwidacyjna. Jej prezydium, w skład którego weszli przedstawiciele głównych polskich ugrupowań politycznych w Galicji, zwróciło się o pomoc do POW, byłych legionistów i młodzieży skupionych pod dowództwem brygadiera Legionów pułkownika Bolesława Roji. Tenże stając na czele rozbudzonych duchem wolności Polaków podjął bezzwłocznie akcję rozbrajania zaborców, włącznie z usunięciem ich z miasta.
1 listopada 1918 podpisał on pamiętny Rozkaz polskiego Dowództwa wojskowego Nr 1,w którym nakazywał najstarszym rangą oficerom pochodzenia polskiego objęcie komendy nad oddziałami i zakładami w celu utrzymania karności i porządku. W stosunku do pozostającego w Rakowicach kapitana Romana Florera rozkaz ten stanowił od razu podstawę prawną do ponownego objęcia przez niego zwierzchnictwa nad, tym razem całkowicie polskim, lotniskiem wojskowym. Rakowice stały się tym samym pierwszym niepodległym lotniskiem II Rzeczypospolitej, nad którym załopotał biało - czerwony sztandar. Ze skupionego z byłej armii austriackiej personelu lotniczego powracającego do kraju zaczęto tworzyć podwaliny przyszłych polskich formacji lotniczych. Do krakowskiej Eskadrylli Lotniczej - bo taką przyjęto początkowo nazwę dla lotniska rakowickiego, zaczęli przybywać z frontu pierwsi oficerowie i żołnierze: porucznik pil. Stanisław Jasiński, por. pil. August Menczak, por. pil. Franciszek Peter, por. obs. Mieczysław Szczudłowski, por. obs. Franciszek Trenkwald, ppor. pil. Adam Wojtyga czy sierż. pil. Jan Stachura.
Upadek państw zaborczych jesienią 1918 stał się sygnałem do opanowania dalszych lotnisk w Galicji. 3 listopada na lotnisku Hureczko pod Przemyślem por. pil. Wiktor Robotycki wykorzystując zamieszanie w austriackim dowództwie stacjonującej tam eskadry lotniczej, postanowił na czele grupy Polaków opanować zgromadzony sprzęt. Jednocześnie przewidując przybycie oddziałów ukraińskich w celu opanowania lotniska dla siebie, pośpiesznie wystawił posterunki wartownicze przed magazynami i hangarami. Z niepewnego zaś jeszcze personelu latającego, składającego się z mało doświadczonych uczniów-pilotów, skompletował załogi w celu odlotu dwunastu samolotów do Krakowa. Ryzykowny start płatowców nastąpił w ostatniej chwili, gdy zbliżała się już do lotniska tyraliera żołnierzy ukraińskich. Niestety nie wszystkie załogi zdążyły odlecieć bezpiecznie. Ogień ukraińskich karabinów maszynowych zestrzelił dwa samoloty nad lotniskiem. Z pozostałych dziesięciu płatowców do Krakowa przybyło sześć. Dwa na skutek defektów silników rozbiły się po drodze; dwa wylądowały awaryjnie w okolicach Bochni.
W tym samym czasie zostaje opanowane lotnisko lwowskie. Ale walki między Polakami a Ukraińcami trwają nadal. Ich odgłosy mobilizują lotników krakowskich do wytężonej pracy i czujności. Zostają więc naprędce uruchamiane chwilowo nieczynne samoloty. Wypróbowywane jest też ich pokładowe uzbrojenie. Słuszne przewidywanie rychłego podjęcia walki zostaje wkrótce potwierdzone - 7 listopada przybywają ze Lwowa por. pil. Stefan Bastyr i por. obs. Janusz de Beaurain z prośbą o pomoc. Rakowice stają się niebawem główną bazą dla lotniczej odsieczy Lwowa.
Pierwsze dni listopadowe są więc okresem tworzenia na krakowskim lotnisku zalążków przyszłych eskadr bojowych. Przejęty po austriackiej armii sprzęt oraz napływający sukcesywnie personel należało ująć w pewne ramy organizacyjne. Tak też się stało i począwszy od siódmego listopada zaczęto kompletować dwie lotnicze formacje, którym nadano miana pierwszej i trzeciej eskadry bojowej (drugą miała być eskadra lwowska). Dowództwo nad eskadrą pierwszą objął por. pil. Stanisław Jasiński; nad trzecią zaś kpt. obs. Romuald Stelmach.
Początki były trudne. Samoloty pozostawione przez zaborców przedstawiały różną wartość. W większości były to tzw. małe Brandenburgi szkolne, dla jednostek bojowych właściwie bezużyteczne. Obydwie eskadry krakowskie miały być przecież formacjami wywiadowczymi, więc żeby sprostać przyszłym zadaniom zwiadowczym, należało wyposażyć je w samoloty określonego, taktycznego przeznaczenia. Takich niestety nie było dużo. Miary złego dopełniał dosyć opłakany stan techniczny zdobycznego sprzętu. Wystarczy wspomnieć, iż na 217 przejętych samolotów na wszystkich lotniskach w Polsce, jedynie 12 nadawało się do natychmiastowego użycia. Z gąszczu różnego rodzaju części i podzespołów należało dopiero skompletować samoloty, które - co ważne - miały wkrótce być użyte bojowo na rzeczywistym polu walki. Sytuacja polityczno –wojskowa, jaka się wytworzyła w Mało-polsce Wschodniej wskazywała niezbicie, iż w najbliższym już czasie dojdzie do walki o zachowanie polskości tych ziem. Pociągało to za sobą konieczność organizacji nie tylko jednostek bojowych koniecznych do prowadzenia walki w strefie frontowej, ale również zabezpieczających tzn. instytucji wytwórczych i naprawczych, a także szkół.
Pierwszy, niezwykle trudny okres formowania lotnictwa w Polsce charakteryzował się dużym entuzjazmem samych lotników. A kłopoty napotykano wszędzie, przede wszystkim zaś w braku odpowiednio wyszkolonego personelu latającego. Jeszcze gorzej przedstawiała się sprawa obsługi technicznej. O ile bowiem na skutek zgłaszania się kolejnych pilotów do służby, ich ilość ulegała powolnej poprawie, to wykwalifikowanych specjalistów technicznych było zaledwie kilkunastu.
Pomimo tych obiektywnych trudności, naczelne władze wojskowe postanowiły podjąć pewne kroki zaradcze. 21 listopada 1918 ówczesny szef Sztabu Generalnego generał porucznik Stanisław Szeptycki wydał rozkaz nr 23 dotyczący organizacji służby technicznej wojsk polskich, w których wyznaczył dwie główne eskadry lotnicze w Warszawie i Krakowie. Zgodnie z rozkazem tym Dowództwo Okręgu Lotniczego Galicja - jak szumnie nazwano nadzór nad personelem krakowskim - objął tymczasowo kpt. pil. Roman Florer. W miesiąc później, 20 grudnia 1918 ukazał się powszechnie znany rozkaz nr 66, na mocy którego utworzono dwie Grupy Lotnicze. Dowództwo drugiej grupy na Krakowski Okręg Generalny sprawować miał w dalszym ciągu kpt. Florer. Oprócz wspomnianych wyżej eskadr bojowych podlegał mu również II Ruchomy Park Lotniczy (d-ca - por. pil. Zygmunt Retinger) oraz krakowski Lotniczy Batalion Uzupełnień.
Szybko następujące po sobie wydarzenia nie pozwoliły jednak na bardziej skrupulatną i systematyczną pracę. Oprócz czyhającego niebezpieczeństwa ukraińskiego pojawiło się nowe, związane z tworzoną właśnie granicą południową z Czechami. W związku z powyższym, utworzona w Rakowicach I Eskadra Bojowa będąc jeszcze faktycznie w stadium organizacji rozpoczęła bardzo wcześnie pewne wstępne działania operacyjne. Utrzymując mianowicie wydzielony oddział na lotnisku w Bielsku-Białej, pilnie przypatrywała się poczynaniom Czechów na Śląsku Cieszyńskim tj. pasie działania wojsk grupy generała Franciszka Latinika.
Nie próżnowała również eskadra trzecia. Choć formalnie rozpoczął nią dowodzić kpt. Stelmach, faktycznie w pracę organizacyjną dużo wysiłku włożył pochodzący z armii austriackiej kapitan pil. Camillo Perini. Dużo zależało od własnych inwencji tego oficera albowiem możliwości sprzętowe i per-sonalne były bardzo ubogie. Z części przecież rakowickich samolotów rozpoznawczych Oeffag C II utworzona została eskadra pierwsza. Pomimo to, rozpoczęto ochotniczy zaciąg do eskadry trzeciej. Wyposażona została początkowo w cztery płatowce austriackiej wytwórni lotniczej Oestereichische Flugzeugfabrik A.G. ( dwa typu CI i dwa CII) oraz trzy karabiny maszynowe Schwarzloze.
Wobec planowanej przez Naczelnego Wodza odsieczy Lwowa pod dowództwem pułkownika Michała Karaszewicza - Tokarzewskiego, eskadra szykowała się do ewakuacji. Sprzęt jej został załadowany do wagonów kolejowych, udało się bowiem pod koniec listopada utrzymać tymczasowo komunikację kolejową ze Lwowem. Niektóre załogi nie mogąc doczekać się wyjazdu postanowiły dotrzeć tam drogą powietrzną i wziąć udział w walkach 2 eskadry lwowskiej. Ostatecznie 25 listopada eskadra znalazła się we Lwowie. Tutaj została podporządkowana III Grupie Lotniczej pod dowództwem kpt. pil. Stefana Bastyra odciążając w pracy bojowej tutejszą eskadrę drugą.
Tymczasem w Warszawie trwały również intensywne prace nad tworzeniem zalążków polskiego lotnictwa bojowego. W związku z organizacją kolejnych eskadr lotniczych, dla których początkowo przyjmowano zupełnie nieuporządkowaną numerację, naczelne władze wojskowe postanowiły uporać się z tym zagadnieniem i wprowadzić pewien ład. I tak początkowe numery, a więc 1, 2 i 3 zostały przyznane eskadrom utworzonym na Polu Mokotowskim, eskadrom małopolskim zaś kolejne tj. 5,6 i 7. Tak więc wywodząca się z Rakowie I Eskadra Bojowa została przemianowana piątą, zaś trzecia siódmą.
Trzeba zaznaczyć, że eskadra pierwsza (obecnie 5) po wykonaniu zadania na Śląsku Cieszyńskim również została podporządkowana lwowskiej grupie lotniczej kapitana Bastyra. 14 stycznia 1919 przetransportowano ją koleją na lotnisko Hureczko pod Przemyślem, gdzie weszła w skład lotnictwa współdziałającego z siłami wojsk grupy Wschód gen. Tadeusza Rozwadowskiego (zastąpionego w maju przez gen. Wacława Iwaszkiewicza).
Trzecią w kolejności tworzenia krakowską formacją lotniczą stała się 9 Eskadra Wywiadowcza. Początek jej formowania przypadł na dzień 9 stycznia 1919. Pierwszy dowódca por. obs. Franciszek Trenkwald tworząc zręby nowego pododdziału miał zadanie niełatwe. W związku z organizacją dwóch poprzednich eskadr lotniczych zasoby sprzętu i personelu zostały właściwie wyczerpane. Kapitan Florer mógł jedynie przydzielić nowej jednostce nikłe pozostałości sprzętu, jaki jeszcze znajdował się na Rakowicach. Nie było to jednak wiele. By w jakiś sposób zrekompensować braki w samolotach bo-jowych, eskadrę wyposażono w płatowce szkolne. Nie wahano się jednak w wyborze, gdyż znów zawisło poważne niebezpieczeństwo na Śląsku Cieszyńskim. W związku z powyższym jeszcze w trakcie organizacji wydzielono dwie załogi w składzie: por. obs. Mieczysław Szczudłowski i sierż. pil. Alscher oraz por. obs. Bolesław Kwiatkowski i sierż. pil Romuald Strobel do wykonania zadań zwiadowczych na zagrożonym odcinku ( operowali z lotniska bielsko - bialskiego ).
W kwietniu 1919 eskadrę przeniesiono do Radymna koło Jarosławia. Tu wykonywała loty w rejonie Sambora i Stryja na korzyść sztabu wojsk Wschód (operacyjnie podlegała jednak II Grupie Lotniczej kapitana Florera; później kpt. Periniego).
Przystąpienie krakowskich formacji lotniczych do działań wojennych zamknęło bardzo ważny etap na lotnisku Rakowice. Stało się ono poważną bazą zabezpieczającą pod względem lotniczym południowo - wschodnią część Polski przed interwencją ukraińską i czeską. Jednak działania wojenne w Galicji nie wstrzymały dalszej pracy na krakowskim lotnisku. Po opuszczeniu Rakowie przez eskadry bojowe, nadal funkcjonowały lotnicze warsztaty naprawcze. Kierownictwo tych warsztatów spoczywało w rękach inżyniera Jerzego Krzemienia. Przy ich pomocy można było nie tylko dokonywać bieżących napraw samolotów, ale również budować zupełnie nowe płatowce typu Brandenburg.
To właśnie dzięki wysokiej sprawności krakowskich warsztatów remontowych Rakowice były w stanie doraźnie dostarczyć płatowce i części zapasowe potrzebującym eskadrom we Lwowie. A potrzeby były ogromne i to nie tylko zresztą w sprzęcie. Palącą sprawą w obliczu działań wojennych stawało się wyszkolenie personelu. Aby wyjść naprzeciw trudnościom kadrowym 11 maja 1919 utworzono na rakowickim lotnisku I Niższą Szkolę Pilotów. Celem jej było wyszkolenie początkowe i przejściowe między samolotami szkolnymi a bojowymi. Pozą nauką pilotażu nacisk kładziono też w niej na kształtowanie wysokiego morale i dyscypliny. Komendantem szkoły został mianowany zasłużony już dla Rakowic kapitan Roman Florer. Jego hasło było wyryte na tablicy startowej i brzmiało:
Każda chwila pogody musi być zużytkowana. Każdy frekwentant powinien się starać, aby jak najprędzej szkołę ukończyć
ANDRZEJ PRZEDPEŁSKI
Źródło: Pilot Wojenny 3/2000 str. 36 - 41
przesłał: Artur Kozos