9 stycznia ubiegłego roku na moim blogu napisałem recenzję „Wspomnień” autorstwa generała Piotra barona Wrangla, jednego z głównodowodzących siłami kontrrewolucji antykomunistycznej podczas wojny domowej w Rosji. Rewolucja bolszewicka i wojna domowa w Rosji są dla mnie jednymi z najciekawszych epizodów w historii świata. Wszak po zwycięstwie w ojczyźnie Puszkina komunizm dwadzieścia pięć lat później zatriumfował w połowie Europy. Z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po książkę, której autorem jest Dariusz Wierzchoś „Generał Piotr Wrangel. Działalność polityczna i wojskowa w latach rewolucji i wojny domowej w Rosji”. Wszak warto wiedzieć jak walczył z komunizmem i jakie poglądy polityczne miał jeden z tych Rosjan, który po dziś dzień jest symbolem oporu wobec komunizmu.
Autor pisząc tę pozycję pomija lata dzieciństwa i młodości głównego bohatera, koncentrując się na jego działalności już w czasie trwania rewolucji bolszewickiej. Czytając tę książkę śledzimy wielką epopeję antybolszewickiej Armii Ochotniczej generała Antona Denikina, a później Sił Zbrojnych Południa Rosji, albowiem taka była oficjalna nazwa armii kontrrewolucyjnej. Wierzchoś nakreślił przebieg negocjacji pomiędzy Białymi, a siłami alianckimi- Francją, Anglią i USA oraz wsparciem, jakiego udzieliły wojskom antybolszewickim dopóty, dopóki alianci widzieli w tym swój interes. Znajdujemy też opis rozmów pomiędzy siłami antykomunistycznymi, a Polską. Z kart tej książki wyłania się obraz bezkompromisowo antybolszewickiej południowej Rosji, a zwłaszcza kozaczyzny, którą autor nazywa „rosyjską Wandeą”, aczkolwiek gwoli obiektywizmu i prawdy historycznej przytacza fragment książki Mariana Zdziechowskiego „Widmo przyszłości”, który wypunktował słabości sił antybolszewickich: „Ale najgorsze to, że w narodzie, w społeczeństwie nie było owej wspaniałej solidarności, która cechowała Wandeę w walce z rewolucją francuską, z terrorem Konwentu.
Tam wszyscy- panowie, szlachta, chłopi- szli ożywieni jedną myślą, jedną wolą: obrony religii i ratowania króla, w rosyjskim zaś ruchu kontrbolszewickim sprzęgły się przeciw bolszewizmowi żywioły nie dość, że sobie obce, lecz wzajemnie się wykluczające i nienawidzące; z jednej strony monarchiści i nacjonaliści, ci, których w mowie potocznej „czarną sotnią” nazywano, z drugiej- socjaliści rozmaitych odcieni z ogromną przewagą „socjalistów rewolucyjnych” tak zwanych es-erów. Między es-erami a Rosją carską leżała przepaść nie do przebycia, natomiast od bolszewizmu oddzielał ich wąziutki strumyk. Idąc z białymi drżeli na myśl, że biali odnieść mogą zwycięstwo stanowcze, druzgocące, więc po cichu przeszkadzali, zdradzali, kopali pod nimi doły, nie domyślając się, że sami pierwsi do dołów tych przez triumfujących bolszewików wrzuceni będą”.
Szczególnie dramatyczne fragmenty w tej książce to , moment gdy stało się jasne, że kontrrewolucja przegrała. Siły antybolszewickie pozostawione same przez aliantów ewakuowały się na statkach podczas, gdy resztki oddziałów Sił Zbrojnych Południa Rosji osłaniały tę ewakuację. Szczególnej wymowy nabiera list- apel generała Wrangla do żołnierzy: „Armia walcząca nie tylko w obronie honoru i wolności ojczyzny, ale również za wspólną sprawę światowej kultury i cywilizacji, armia, która tak niedawno powstrzymywała podniesioną na Europę krwawą rękę moskiewskich katów, porzucona przez cały świat ocieka krwią. Garść nagich, głodnych, wycieńczonych bohaterów ciągle jeszcze broni ostatniego skrawka ojczystej ziemi. Ale ich siły już są na wyczerpaniu i jeśli nie dziś, to jutro mogą zostać zepchnięci do morza.
Będą walczyć do końca ratując tych, którzy ukryli się za ich bagnetami. Podjąłem wszelkie kroki, żeby w razie katastrofy wywieźć wszystkich, którym grozi krwawa rozprawa. Mam prawo spodziewać się, że te kraje, o których wspólną sprawę walczyła moja armia, udzielą schronienia nieszczęsnym wygnańcom”. Te słowa generała barona Wrangla są po dziś dzień wyrzutem sumienia nie tylko dla całej Europy Zachodniej, ale także dla piłsudczykowskiej Polski i całej spuścizny politycznej po marszałku.
To wojska antybolszewickie pod rozkazami Wrangla wiązały dużą część czerwonych watah nadciągających na Polskę w 1920 roku. Tymczasem ani alianci, ani tym bardziej członek PPS towarzysz Józef Piłsudski nie uczynili nic, aby w decydującym momencie wesprzeć siły antybolszewickie i zatrzymać komunizm, który już w 1945 r. zalał prawie połowę Europy i zniewolił Polskę. Sama książka dla osób interesujących się wojną domową w Rosji niewiele nowego wnosi, natomiast może być niezłym przyczynkiem dla tych, którzy dopiero wgłębiają się w ten temat.
Osobiście zabrakło mi w tej książce ukazania szerszego, geopolitycznego aspektu zmagań Białych z czerwonymi (wszak rewolucja bolszewicka wisiała na włosku, gdy Kołczak opanował Syberię)- jeden z najwybitniejszych rosyjskich geopolityków naszej doby Aleksander Dugin wspomniał swego czasu o tym, w wywiadzie udzielonym jednemu z polskich czasopism, oraz naświetlenia relacji pomiędzy generałem Wranglem a innymi przywódcami sił kontrrewolucji- nie tylko gen. Denikinem, ale Nikołajem Judeniczem, czy admirałem Aleksandrem Kołczakiem. Poza tym Wierzchoś często cytuje recenzowane przeze mnie „Wspomnienia” barona Wrangla, więc czytając tę książkę, chcąc nie chcąc odnosiłem wrażenie deja vu.
Tym niemniej bez wątpienia czas poświęcony na jej lekturę nie był czasem straconym, albowiem w zalewie propagandowych gniotów o „komunistycznej Rosji”, ta pozycja stanowi faktograficzne zaprzeczenie tez stawianych obecnie przez naszych rodzimych „zawodowych antykomunistów” na temat ojczyzny Czajkowskiego i Puszkina. Bo, czy to się komuś podoba, czy nie, to prawda historyczna jest taka, że właśnie w Rosji najpierw chwycono za broń, aby podjąć walkę z komunizmem i o tym jest ta książka.
Dariusz Wierzchoś- „Generał Piotr Wrangel. Działalność polityczna i wojskowa w latach rewolucji i wojny domowej w Rosji”, ss. 254, Kraków 2008.
http://ironicznystanczyk.blog.onet.pl/