Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Dziś chciałbym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat katastrofy pod Smoleńskiej, w której śmierć poniósł m.in. prezydent Lech Kaczyński z małżonką, najwyżsi rangą dowódcy wszystkich formacji polskiej armii, prezes Narodowego Banku Polskiego, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, parlamentarzyści, duchowni oraz goście wchodzący w skład delegacji udającej się na obchody kolejnej rocznicy zbrodni katyńskiej. Jednak nie zamierzam w poniższym tekście rozpisywać się na temat kolejnych hipotez dotyczących przyczyn tej katastrofy i ewentualnych winnych, którzy do niej się przyczynili. Zbyt mało jeszcze wiemy na ten temat, a poleganie na szczątkowych informacjach uzyskiwanych przez dziennikarzy z najróżniejszych źródeł nie daje pełnego obrazu i nie może stanowić podstawy do wydawania ostatecznego wyroku w tej sprawie. Nie jestem zwolennikiem spiskowej teorii o rosyjskim zamachu jednak z drugiej strony nie mam, w przeciwieństwie do premiera Tuska, zaufania do rosyjskich śledczych i skuteczności ich metod prowadzonego śledztwa. W tej nieufności przekonuję się coraz bardziej słuchając kolejnych doniesień medialnych na temat zaniedbań choćby przy zabezpieczaniu miejsca katastrofy.

Bez wątpienia katastrofa smoleńska przyczyniła się do zupełnej zmiany optyki postrzegania śp. Lecha Kaczyńskiego oraz oceny jego prezydentury. Wszyscy zapewne pamiętamy jak przedstawiany był przez większość mediów prezydent Kaczyński za życia i jak oceniano jego prezydenturę. Ci sami dziennikarze, publicyści, artyści i salonowe „autorytety” nie przebierały w słowach, aby wyrazić swoją nie tylko niechęć, ale wręcz nienawiść wobec prezydenta RP. Określenia typu pijak, dureń były jednymi z najdelikatniejszych padających z ust przeróżnych „kulturalnych” polityków, a prym w obrażaniu urzędującej głowy państwa wiódł poseł Palikom i marszałek Niesiołowski. W swoich prymitywnych atakach na osobę prezydenta mogli oczywiście liczyć na wsparcie najróżniejszych autorytetów pokroju pana Bartoszewskiego. Jednak już w dniu katastrofy smoleńskiej przecierałem oczy ze zdumienia słuchając tych dziennikarzy, publicystów, artystów i polityków wychwalających tragicznie zmarłego prezydenta pod niebiosa. Zacząłem zastanawiać się czy cały czas mają oni na myśli tego samego Lecha Kaczyńskiego, któremu do dnia 10 kwietnia byli w stanie wytknąć każdy nawet najmniejszy błąd, każde potknięcie, tak aby nie tylko ośmieszyć, ale i obrzydzić go w oczach opinii publicznej.

Osobiście mój stosunek do prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego był negatywny, ale nie wynikał z jakichś osobistych uprzedzeń czy nie chęci do jego osoby, lecz stanowił wynik realnej oceny jego politycznej działalności. Krytykowałem Lecha Kaczyńskiego m.in. za podpis złożony pod traktatem lizbońskim nadającym osobowość prawną Unii Europejskiej i zarazem likwidujący naszą suwerenność, ale moja krytyka nie była nigdy prymitywną próbą obrażania osoby nieżyjącego prezydenta. Mój stosunek do byłego prezydenta pozostaje wciąż negatywny, gdyż nie uważam, że tragiczna śmierć przekreśla jego dorobek polityczny. Z tego powodu ze zdumieniem przyjąłem również informację o pochówku prezydenckiej pary na Wawelu. Jednak z drugiej strony uznałem, że skoro właściciel miejsca i rodzina prezydenckiej pary wyraziły taką wolę to opinia publiczna ma obowiązek ich wolę uszanować. Niestety nie wszyscy myśleli podobnie i zarówno w okresie żałoby narodowej jak i tuż przed pogrzebem na ulicach niektórych miast pojawiły się grupki krzykaczy protestujące przeciwko decyzji o pochówku śp. państwa Kaczyńskich w katedrze na Wawelu. Chyba większość z Polaków zdaje sobie sprawę z tego kto inspirował i organizował te protesty, bo przecież nikt normalny nie uwierzy, że były one dziełem przypadku. W tym kontekście za skandaliczne należy uznać zachowanie m.in. Andrzeja Wajdy, który „zasłynął” pisaniem oficjalnego listu przeciwko miejscu pochówku prezydenckiej pary. Ciekawe czy te same „autorytety”, które notabene obecnie tworzą tzw. komitet honorowy kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego, zachowywały by się tak nagannie, gdyby pochówek dotyczył innej osoby.

Kolejna refleksja dotyczy sposobu pochówku niektórych ofiar katastrofy, które słynęły z głoszenia poglądów nie tylko sprzecznych z nauką Kościoła Katolickiego, ale niejednokrotnie walczących z wartościami katolickimi. Oglądając relacje telewizyjne z pogrzebów kolejnych ofiar, słuchając płomiennych mów hierarchów kościelnych zachodziłem w głowę, czy oby zdają oni sobie sprawę z tego co i o kim mówią. Głoszenie pochwał pod adresem polityków popierających aborcję, homoseksualizm, zapłodnienie metodą in vitro, walczących z tradycyjną rodziną, edukację seksualną przez przedstawicieli duchowieństwa katolickiego i to w kościołach to dość karkołomne zadanie. Warto w tym miejscu postawić pytanie czy powinno się osobom sprzeciwiającym się nauce Kościoła Katolickiego i walczącym z katolickimi wartościami urządzać katolickie pogrzeby z całym ceremoniarzem ? Myślę, że żadne okoliczności – nawet tak tragiczna śmierć – nie powinny o tym decydować.

I ostatnia sprawa, którą chciałbym poruszyć w kontekście katastrofy smoleńskiej to kwestia tzw. polsko – rosyjskiego pojednania. Akt pojednania jest aktem indywidualnym w stosunkach międzyludzkich, a nie deklaracjami na szczytach politycznych, gdyż wtedy mamy do czynienia z polityką. Szczytem tego obłędu pojednania był list otwarty z dnia 05 maja 2010r. „intelektualistów” do społeczeństwa polskiego, którego przesłanie jest wręcz kuriozalne, a mianowicie dotyczy oddania hołdu poległym żołnierzom Armii Czerwonej. Według autorów tego listu uczczenie pamięci sowieckich żołnierzy jest konieczne, gdyż „naród rosyjski w szczery i ujmujący sposób wyraził swą solidarność z narodem polskim”. Autorzy listu wspierani oczywiście przez wiadomą gazetę zapewne nie znają podstaw historii Polski i wciąż wierzą w czerwoną propagandę głoszącą bzdury o wyzwoleńczej roli sowieckich żołdaków w okresie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu. Nawoływanie do oddawania czci i składania hołdów żołnierzom ludobójczej armii, która dopuszczała się niezwykle okrutnych oraz licznych zbrodni nie tylko na żołnierzach, partyzantach, ale także na bezbronnej ludności cywilnej, która przetrwała okupację Polski przez hitlerowców jest delikatnie pisząc skandalem godnym potępienia. W zachowaniu autorów tego skandalicznego apelu brakuje konsekwencji, gdyż w podobny sposób powinni oni odnieść się do szczerego i ujmującego sposobu wyrażenia swojej solidarności z polskim narodem przez Ukraińców oraz Niemców po tragedii smoleńskiej, a więc powinni oni także nawoływać do oddawania czci bandytom z UPA oraz Waffen SS. Mało tego podobnie jak żołnierze Armii Czerwonej również i również ci z niemieccy i ukraińscy „zginęli daleko od domu” i zapewne im również nie ma kto zapalić świeczek i złożyć kwiatów na grobach. Argumenty użyte przez sygnatariuszy przedmiotowego apelu są kuriozalne i świadczą o ich historycznej sklerozie oraz niezrozumieniu pojęcia przebaczenia. Przebaczenie budowane na kłamstwie nie jest żadnym pojednaniem i nie przetrwa próby czasu. Niestety do tego apelu dołączyli również niektórzy hierarchowie Kościoła zapominając o tym, że „tylko prawda Was wyzwoli”. Próba zakłamywania historii bez względu na to z jakich powodów się jej dokonuje godna jest pogardy.

Minęło sporo czasu od tej tragicznej katastrofy, ale do dziś nie poznaliśmy jeszcze żadnych konkretnych i przekonywujących dowodów potwierdzających tezę o wypadku bądź wykluczających tzw. tezy spiskowe. Jakby tego było mało odczyty z czarnych skrzynek niewiele rozjaśniły a wręcz przeciwnie przyniosły wiele nowych pytań i wątpliwości. Miejmy nadzieję, że sprawa katastrofy smoleńskiej zostanie ostatecznie wyjaśniona, dzięki czemu poznamy całą prawdę na temat jej przyczyn.

Paweł

Za: http://prostowoczy.blog.onet.pl/Smolenskie-refleksje,2,ID408183304,n


Zaproszenie

Nie samą polityką i historią człowiek żyje dlatego bardzo serdecznie zapraszam Was do odwiedzin mojego nowego bloga poetyckiego, na którym publikuję wiersze własnego autorstwa zarówno te napisane w czasach licealnych jak i najnowsze.
Paweł