Czytałem kiedyś w czasach zdelegalizowanej Solidarności ciekawy tekst o niemożliwości zreformowania ZSRR, nawet gdyby władcy na Kremlu tego chcieli. Aby zreformować czy naprawić państwo, należy znać jego faktyczny stan. A ponieważ w ZSRR nawet dane statystyczne były systematycznie fałszowane, Kreml nie znał faktycznej sytuacji gospodarczej i nie mógł wobec tego, nawet gdyby chciał, w skuteczny sposób zareagować.
Stan Polski, nazywanej szumnie III RP, jest zły (pozwolę sobie na pozostanie przy tym upiększającym stan faktyczny eufemiźmie).
Aby to naprawić, należy poznać stan faktyczny państwa.
Pierwszym i podstawowym problemem jest brak rzetelnej i obiektywnej informacji o rzeczywistym stanie gospodarki. Polski majątek narodowy jest dewastowany bądź wyprzedawany obcym. Polski przemysł, stocznie, rolnictwo systematycznie są niszczone. A PO chwali się osiągnięciami gospodarczymi. Z drugiej strony ś.p. Lech Kaczyński, mimo uprawianego w Polsce od tzw. przełomu niszczenia gospodarki (które ostatnio pod rządami PO nabrało znamion sabotażu gospodarczego), uznał niedawno Polskę za zasługującą na miano jednej z dwudziestu potęg gospodarczych na świecie. Zakrawało to na propagandę sukcesu.
Jeszcze gorzej jest z oceną naszej sytuacji politycznej, zwłaszcza w kontekście światowym.
Odnoszę wrażenie, że cała elita polityczna i ogromna większość tzw. specjalistów i komentatorów politycznych od ćwiećwiecza uparcie tkwi w wytworzonym w czasach PRL stereotypie – Polsce (i światu) zagraża imperializm ZSRR (dzisiaj – Rosji). Jedynym ratunkiem dla Polski byłby sojusz z Zachodem i USA.
Będąc wówczas de facto sowieckim protektoratem mieliśmy prawo tak postrzegać tamtą sytuację Polski. Ale Zachód też nie okazał się dla nas gwarantem wolności i suwerenności.
PRL-owska propaganda podlegała cenzurze. Ale cenzurze podlegają także zachodnie, tzw. wolne media. O corocznych spotkaniach zachodniej elity finansowej, politycznej i medialnej w tajemniczym klubie Bilderberga media nas po prostu nie informują.
Sympatię polityków Zachodu dla Solidarności traktowaliśmy naiwnie i opacznie. Dla nich byliśmy tylko i wyłącznie pionkami w światowej partii szachów ideologów NWO przeciwko ZSRR.
Aby móc obiektywnie stwierdzić, gdzie stoimy, musimy mieć dostęp do rzetelnej informacji. A tego nie mamy. Przytoczę w tym miejscu dwa cytaty:
„W Ameryce nie ma czegoś takiego, w tym rozdziale historii świata, jak niezależna prasa. (…). Żaden z was nie śmie uczciwie przedstawić swojej opinii. A gdyby spróbował, to wie z góry, że nigdy by się to nie ukazało w druku… Interesem dziennikarza jest zniszczenie prawdy, kłamanie w żywe oczy, perwersja, poniżenie, drżenie u stóp mamony i sprzedawanie swojego kraju i swojej rasy za codzienny chleb. Wy o tym wiecie i ja o tym wiem; (…) Jesteśmy narzędziami i wasalami bogaczy za kulisami. Jesteśmy marionetkami; oni pociągają za sznurki, a my tańczymy. Nasze talenty, nasze możliwości i nasze życie są własnością innych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.”
John Swinton,były szef personalny New York Times
Drugi cytat:
„Jesteśmy wdzięczni wydawcom „Washington Post”, „New York Times”, „Time Magazine” i innym wielkim wydawnictwom, których menedżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat.Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. (…)Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach.”
David Rockefeller (z przemówienia na spotkaniu Komisji Trójstronnej w 1991 roku).
Jakakolwiek analiza sytuacji politycznej Polski i świata bez uwzględnienia faktu istnienia wpływowej grupy ideologów realizujących plany NWO jest z góry błędna. Zamiast cokolwiek wyjaśniać, fałszuje ona obraz rzeczywistości.
Dzisiaj Polsce Rosja zagraża jedynie potencjalnie. Rosjanie są podobnie jak wiele innych narodów przekonani o ich posłannictwie dla dobra świata. Będąc licznym narodem i posiadając ogromne państwo uznają za ich prawo wpływanie na państwa mniejsze. Oburzamy się tym nie dostrzegając, że dokładnie to samo robią inne państwa – USA, Chiny, czy w EU – Niemcy.
Dlaczego jednak wybiórczo boimy się głównie czy wręcz wyłącznie wpływów Rosji na Polskę, a wpływom innych państw czy ponadpaństwowych tworów poddajemy się bez zastrzeżeń, wręcz na ochotnika?
Przy czym różnica między minionym dyktatem Kremla a obecnym dyktatem Brukseli polega min. na tym, że na życzenie Kremla stawiano u nas fabryki i huty. Wprawdzie były one siermiężne, zacofane i niewydajne, funkcjonowały fatalnie, ale funkcjonowały! Bruksela natomiast nakazuje nam likwidację zakładów dających pracę dziesiątkom tysięcy ludzi.
Oskarża się Rosję o to, że w 2009 roku prezydent Rosji Dimitij Miedwiediew ogłosił nową „Doktrynę wojskową Federacji Rosyjskiej”. Zgodnie z nią, po raz pierwszy po upadku ZSRR rosyjska armia dostała nieograniczone prawo na prowadzenie działań militarnych poza jej granicami.
Armia rosyjska dostała takie prawo, ale nie prowadzi jak na razie okupacji obcych, suwerennych państw. Ciekawi mnie jedynie, dlaczego ostrzegający przed militaryzmem Rosji publicyści nie biją na alarm w stosunku do USA!
Bo przecież plan wysunięty przez skupiającą wielu wpływowych polityków organizację PNAC – a więc zdobycie absolutnej dominacji nad światem, w tym także militarnej, jest takim samym militaryzmem i imperializmem jak zakusy, jakie dostrzegamy w postępowaniu Rosji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/PNAC
Przy czym plan PNAC jest realizowany, o czym świadczą wojska koalicji pod przywództwem USA okupujące Afganistan i Irak.
Propaganda na Zachodzie (i u nas) osiągnęła stan masowego prania mózgów.
Podam konkretne przykłady.
Jakiekolwiek uzasadnione wątpliwości co do oficjalnej wersji zamachów z 11/9, będących przełomowym wydarzeniem zachodniej cywilizacji wywołuje krzykliwą nagonkę na zadających pytania. Ośmiesza się ich jako niepoważnych wyznawców niepoważnych teorii spiskowych.
Czyżby pytania o te zamachy byli naprawdę niepoważne?
Polska wikipedia pisze:
„W zgliszczach wież odnaleziono paszporty przypuszczalnych porywaczy samolotów, które dla władz Stanów Zjednoczonych w obliczu braku innych dowodów, jak np. czarnych skrzynek, okazały się wystarczającymi dowodami zbrodni.”
http://pl.wikipedia.org/wiki/World_Trade_Center#Zamach_w_2001_roku
Co proszę??? Nie znaleziono nawet nieomal niezniszczalnych czarnych skrzynek? Wyparowały??? A gigantyczną kulę ognia powstałą w momencie uderzenia samolotów w wieżowce przetrwały łatwopalne paszporty porywaczy!
Ktoś, kto wymyślił taką bzdurę, jest zwykłym oszustem. A ten, kto w to wierzy jest zwykłym durniem.
Albo samozawalenie się WTC7…
Straszliwie zmasakrowany zamachem budynek rządowy w Oklachomie City się nie zawalił. Trzeba go było później wysadzić!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Murrah_overall.jpg
A w nieporównywalnie mniejszym stopniu uszkodzony budynek WTC7, posiadający wzmocnioną, stalową konstrukcję, ot tak, po prostu, sam od siebie, zapadł się w sposób przypominający przeprowadzoną profesjonalnie, przy użyciu materiałów wybuchowych, demolkę
Niemiecka wikipedia podaje, że w pyle z Ground Zero znaleziono ślady nanotermitu – materiału wybuchowego.
Organizacja skupiająca ponad tysiąc niezależnych konstruktorów i inżynierów domaga się ponownego śledztwa w sprawie zamachu na WTC.
A polska wikipedia mimo to stwierdza, że:
„Zamach wzbudził wiele kontrowersji, co doprowadziło do powstania na jego temat teorii spiskowych.”
Czy autorzy wikipedii naprawdę uważają nas za idiotów?
Po zamachach z 11/9 polityka światowa podporządkowana jest tzw. „wojnie z terrorem”, w której wiodącą rolę odgrywa USA. Ameryka przy pomocy wasali napadła pod tym pretekstem na suwerenne państwo. Pod innym, równie wyssanym z palca pretekstem USA napadła na Irak. Na Zachodzie ogranicza się pod pozorem zagwarantowania bezpieczeństwa prawa obywatelskie. Policję i tajne służby wyposaża się w zwiększone uprawnienia. A media przekonują nas, że pytania o sprawstwo zamachów to niepoważne oszołomstwo!
Kiedy na terenie byłych republik, które wybiły się na samodzielne państwa urządzane są antyrosyjskie prowokacje, wielu z nas temu przyklaskuje. Cieszymy się z powodu kłopotów naszego trzy-wiekowego gnębiciela. Zapominamy niestety, że dzisiaj Rosja może być jednym z ostatnich bastionów uchronienia świata od władzy ideologów NWO. Z narzucanymi nam kłamstwami globalnego ocieplenia, fikcyjnymi pandemiami, GMO i Codexem Alimentarius.
A może i w pogłoskach o chipach, jakie mają nam wszczepiać, też jest coś na rzeczy?
Zaślepienie niechęcią do Rosjan osiąga u nas niebywałe rozmiary.
Gdy USA za próbę umieszczenia rakiet na Kubie zagroziły ZSRR wojną, uważaliśmy to za słuszne. USA ma prawo protestować, gdy w pobliżu jej granic konkurencyjne mocarstwo instaluje zagrażającą Ameryce broń.
Ale kiedy Rosja protestuje przeciwko rakietom instalowanym wokół jej granic w ramach „tarczy”, uważamy jej protesty za nieuzasadnione. A przecież „tarcza” dawałaby USA strategiczną, niewyobrażalną przewagę nad Rosją. Umożliwiałaby atak atomowy na Rosję minimalizując zagrożenie zostania zniszczonym wystrzelonymi w ostatnim momencie w ramach odwetu rakietami rosyjskimi.
Twierdzenie, że tarcza na terenie Polski ma służyć obronie USA przed ewentualnym atakiem ze strony Iranu można wmówić jedynie idiotom.
Zadziwiające jest, w jak nieprawdopodobnie asymetryczny sposób traktujemy potencjalne zagrożenie ze strony Rosji i rzeczywiste zagrożenie ze strony ideologów NWO i ich narzędzia – USA.
Gdyby trzydzieści lat temu do sowieckich wojsk okupacyjnych w Afganistanie władze PRL przyłączyły naszych żołnierzy, uważalibyśmy to za hańbę.
A fakt, że nasze wojsko pomaga USA w okupacji tego samego Afganistanu nie budzi w nas sprzeciwu.
Oburza nas, że w Polsce nadal ma duże wpływy postsowiecka, obecnie rosyjska agentura. Choć nie jest jej tak łatwo jak kiedyś. Rosja nie jest już naszym wielkim bratem. Natomiast to, że co najmniej takie same wpływy ma u nas agentura USA, Niemiec czy Izraela, nas nie przeraża. A ujawniony przez tygodnik „Wprost” fakt spotkania polskiego prezydenta z szefem Mosadu w roku 2008 nie wzbudził w nas podejrzeń ani wątpliwości.
Rosji naturalnie trzeba patrzeć na ręce. Ale dokładnie w ten sam sposób należy postępować w stosunku do zachodnich „partnerów”. Nie należy też przed diabłem szukać ratunku w ramionach belzebuba.
II RP, mimo gorszego położenia, mimo o wiele dłuższych granic z chcącymi nas zniszczyć Niemcami i ZSRR nie oddała obcym suwerenności. Partię KPP za chęć przyłączenia RP do ZSRR jako kolejnej republiki zdelegalizowano!
A może by tak… analogicznie… zdelegalizować wszystkie partie, które głosowały za pozbawieniem Polski suwerenności, głosując za traktatem lizbońskim?
Nawet, jeśli PiS zrezygnował z dyscypliny partyjnej i pozwolił 56 posłom zagłosować „przeciw” traktatowi, większość posłów PiS była „za”. Na arenie politycznej PiS jest głównym konkurentem PO. Ale, mimo patriotycznej frazeologii także głosował wbrew polskiej racji stanu. Jest on mniejszym złem, gruźlicą w porównaniu do tyfusu plamistego PO.
Ale czy naprawdą jesteśmy skazani na wybór między mniej i bardziej groźną chorobą?
Dlaczego nie wybierzemy zdrowia?
Wiele programów komputerowych posiada funkcję „aktualizuj”.
Podobnej funkcji brakuje w głowach naszym politykom, komentatorom, milionom ludzi. Nadal żyją w anachronicznym wyobrażeniu zagrożenia ze strony Rosji, w ślepej wierze, że USA to chorąży światowej wolności i bezpieczeństwa.
Nauczeni wiary w głoszone hasła idziemy na lep polityków nie widząc dysproporcji pomiędzy głoszonymi przez nich hasłami a realizowaną polityką.
Nie każdy, kto w kółko powtarza, że jest patriotą, że działa dla dobra wolności i suwerenności Polski, faktycznie to robi.
W książkach Karola Maya Winnetou mówił – o wojowniku świadczą czyny a nie słowa.
Biblia mówi – po owocach ich poznacie.
Naszym problemem jest, że patrzymy a nie widzimy.
Bo co za różnica, czy oddano nas w łapska Brukseli (etap pośredni na drodze do NWO) pod hasłem patriotyzmu (PiS), czy zrobiono to pod hasłem liberalizmu i europejskości (reszta).
Istotne są „owoce”. Byle komisarz decyduje za nas, co nam wolno, a czego nam nie wolno. I na co mamy wydawać „unijne” (oddawane nam z kasy Unii nasze) pieniądze.
Czy stać Polskę na ponowne wybicie się na suwerenność ?
Czy też pozostaniemy wykonawcami obcych instrukcji, ubezwłasnowolnieni we własnym domu.
Na własne życzenie!
poliszynelZa: http://poliszynel.wordpress.com/2010/09/01/czy-polske-stac-na-ponowne-wybicie-sie-na-suwerennosc/