Polacy są, co może się komuś wydać paradoksem, bardziej tolerancyjni niż obywatele niektórych innych krajów Unii Europejskiej, i to tych wysoko rozwiniętych.
Na zaproszenie portalu internetowego Tezeusz.pl wziąłem udział w dyskusji pt. „Tolerancja wobec mniejszości narodowościowych i etnicznych”. Jako osoba należąca do komisji wspólnej ds. mniejszości przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w dyskusji tej przedstawiłem następujące stanowisko.
Jest wiele dat przełomowych w historii Polski. Jedną z nich, choć mało obecnie doceniana, jest rok 1340. W tym roku bowiem król Kazimierz Wielki rozpoczął proces przyłączania do swojego państwa na drodze – co należy wyraźnie podkreślić - pokojowej ziem na wschód od rzeki Bug, począwszy od Rusi Halickiej i Podola. W przeciwieństwie do księstw, którymi dotychczas władali Piastowie, były to terytoria zamieszkałe przez różne narodowości i wyznania. Kolejnym etapem tego procesu była unia polsko-litewska, która spowodowała, że jednorodna do tej pory monarchia stała się konglomeratem przeróżnych społeczności. Na tych terenach mieszkali nie tylko Polacy i Litwini, ale też Rusini, Żydzi i Niemcy, a także Ormianie, Tatarzy, Łotysze, Karaimi oraz przedstawicieli kilku innych narodowości. Zróżnicowanie było więc ogromne.
Żelazną zasadą państwa Jagiellonów była tolerancja wobec wszystkich wyznań i narodowości. Były wprawdzie odstępstwa od tej reguły, ale Pierwsza Rzeczpospolita na tle wojen religijnych w Europie Zachodniej (np. Noc św. Bartłomieja we Francji czy Wojna Trzydziestoletnia w Niemczech) – a także na tle prześladowania Żydów w wielu krajach czy chrześcijan w imperium osmańskim – była oazą wolności i tolerancji. Możemy z tego powodu chlubić się do dnia dzisiejszego. Kres tej zasadzie położyły rozbiory i kolejne przegrane powstania narodowe. Do tradycji jagiellońskiej nawiązywała także Druga Rzeczpospolita, szanując prawa mniejszości. Podobnie jest w Trzeciej Rzeczpospolitej.
Nie oznacza to oczywiście, że wszystko jest idealnie. Czasami zdarzają się incydenty wobec np. Cyganów czy osób czarnoskórych, ale są to tylko incydenty i większych problemów nie ma. Z tego też powodu oskarżanie, zwłaszcza ze strony środowisko „Gazety Wyborczej”, naszego społeczeństwa o antysemityzm lub rasizm oraz nietolerancję wobec wyznań innych niż rzymskokatolickie i narodowości innych niż polska jest bezpodstawne. Co więcej, Polacy są, co może się komuś wydać paradoksem, bardziej tolerancyjni niż obywatele niektórych innych krajów Unii Europejskiej, i to tych wysoko rozwiniętych. Paradoksem jest również fakt, że mniejszość niemiecka czy litewska ma w naszym kraju różne przywileje, w tym też dofinansowanie z budżetu państwa, a mniejszość polska w Niemczech czy na Litwie przywilejów tych praktycznie nie ma.
Obserwuję to także z pozycji opiekuna emigracji ormiańskiej. Stara emigracja, mieszkająca tutaj od wieków, jest całkowicie zasymilowana. Tak jak Karaimi czy Tatarzy. Z kolei nowa, która od 1989 r. przybywa do Polski, nie tylko z Armenii, ale i Gruzji i Rosji, ma wiele problemów, ale głównie ekonomicznych. Ma także wiele kłopotów z nieżyczliwością urzędników, ale nie są to kłopoty na tle narodowościowym. Rzadko też powstają konflikty z polskimi sąsiadami. W ciągu kilkunastu ostatnich lat miałem do czynienia z trzema czy czterema takimi incydentami i to wyłącznie na tle zatargów osobistych. Dlatego też przybysze z Kaukazu chętnie osiedlają się w Polsce, którą uważają za kraj sobie życzliwy. Bardzo liczne są małżeństwa mieszane. Wszystkie dzieci z tych małżeństw chodzą do polskich szkół. W szkole bardzo dużo zależy od danego dyrektora czy wychowawcy. Nawiasem mówiąc, uważam szkołę za podstawową instytucje, która winna uczyć tolerancji, a obecność dziecka emigrantów czy przedstawicieli mniejszości narodowościowej może pokazać w praktyce, na czym ta tolerancja ma polegać.. O wiele większe trudności mają inni przybysze z Kaukazu np. Czeczeni, którzy są muzułmanami. Na ogół wyznawcy tej religii, niezależnie skąd przybywają, gorzej się asymilują. Mają też kłopoty z akceptacją ze strony swoich sąsiadów. Podobnie jest z osobami czarnoskórymi z Afryki.
Co do narodowości ukraińskiej, to jeżeli są konflikty, to głównie z powodu trudnej historii, zwłaszcza tej najnowszej, oraz z powodu jej przemilczania. Ta sprawa wisi jak cień nad relacjami polsko-ukraiński. Aby te relacje stały się poprawne trzeba wreszcie powiedzieć bolesna prawdę. „Zamiatanie pod dywan” niczego bowiem nie rozwiąże.
Reasumując, w Polsce nie ma nietolerancji czy wrogości z powodów wyznaniowych czy etnicznych. Niemniej jednak trzeba wiele jeszcze uczynić, aby Polacy byli bardziej otwarci na mniejszości narodowościowe, a zwłaszcza na coraz liczniej napływających emigrantów. A napływ ten, i to z krajów bardzo egzotycznych, w najbliższych latach będzie coraz większy. W niektórych wypadkach należy też przełamać historyczne bariery i uprzedzenia.
Zapraszam na spotkania autorskie. 4 bm., g. 18. w Domu Kultury przy ul. Mickiewicza 15 w Poddębicach. 5 bm., g. 18 w Centrum Kultury przy ul. Spółdzielczej 9 w Grodzisku Mazowieckim. 8 bm., g. 17 w Związku Piłsudczyków przy ul. Jagiellońskiej 6 w Rzeszowie. 9 listopada, g. 18 msza św. za Ojczyznę w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia w Koluszkach (spotkanie po mszy św.). Zapraszam także w niedzielę 7 bm. o g. 12 na mszę św. w kościele Miłosierdzia Bożego przy ul. Smoleńsk w Krakowie z okazji 375 rocznicy zawarcia przez Ormian polskich unii kościelnej z Rzymem