Nie rozumiem zachwytów konserwatystów nad kandydatem republikanów. Warto przyjrzeć się bliżej wartościom, które wyznaje Mitt Romney. Pierwszą debatę Romney wygrał, bo był energiczny, zdecydowany i konkretny. Kolejne, według mediów przegrał.
Ten miliarder i inwestor podbił serca prawicowej Ameryki swoją skutecznością. Ale nie uwiódł wszystkich. Najbardziej konserwatywna część wyborców z USA deklaruje jasno: nie będziemy głosować ani na Obamę, ani na sekciarza i masona jakim jest kandydat republikański. Według zwolenników teorii spiskowych, Mitt Romney to mason 33. stopnia wtajemniczenia. W tym najwyższym stopniu masońskim, w rycie inicjacyjnym kandydat depcze papieską tiarę i oddaje hołd Lucyferowi.
Jego celem na ziemi jest więc oddanie się na służbę złu. Spiskowcy ostrzegają, że Romney jako członek sekty "Kościół Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich" ma wszelkie predyspozycje, aby stając się przywódcą największego mocarstwa świata, doprowadzić do ostatecznego celu, jakim ma być przygotowanie świata na nadejście Antychrysta.
Spiskowcy twierdzą, że służy ku temu współpraca z syjonistami – umocnienie Izraela na mapie świata, które może posłużyć do wywołania wojny religijnej z muzułmanami. Ale nie tylko, plan masoński jest głębszy. Przewiduje on szerzenie się ateizmu, nihilizmu oraz katastrofę socjalną, która wywoła niepokoje społeczne i rewolty. Wówczas doktryna lucyferianizmu, będzie mogła zostać w efekcie wystawiona na publiczną adorację w odbudowanej Świątynii Jerozolimskiej.
Jeśli ktoś nie traktuje ostrzeżeń przed masonerią jako wiarygodne, powinien się zapoznać z doktryną sekty mormońskiej. Mormoni co prawda powołują się na Chrystusa, ale nie są chrześcijanami. Są raczej typowymi fałszywymi prorokami, przed którymi ostrzegają nas biblijne karty listów apostolskich i Ewangelii.
Jest to sekta założona przez Josepha Smitha w Stanach Zjednoczonych w XIX w. Twierdził on, że miał objawienie, którym efektem była Księga Mormona, w sposób agresywny atakująca Kościół Katolicki. Smith był pospolitym przestępcą, oskarżonym o morderstwo, a sam został zabity w więzieniu w 1844 r. Jego następca kontynuował tę karierę zlecając zabicie 120 ludzi przez członków sekty.
Doktryna mormonów to stek bzdur – twierdzą, że diabeł był bratem Jezusa, ludzie są bogami, którzy dawno zstąpili na ziemię. Mormoni uprawiali wielożeństwo i karali śmiercią związki białych z murzynami. Twierdzili ponadto, że bogiem był biblijny Adam, a Eden znajdował się w USA w stanie Missouri.
Mormoni są obecnie potężną siłą polityczną i ekonomiczną w Stanach Zjednoczonych i coraz odważniej poczynają sobie w innych krajach, także w Polsce. Ich liczbę szacuje się na kilkanaście milionów wyznawców. Główna siedziba znajduje się w stolicy stanu Utah – Salt Lake City. Kilkadziesiąt tysięcy członków pracuje jako misjonarze. Sekta jest zorganizowana jako dobrze prosperująca multikorporacja warta miliardy dolarów, angażując się w życie lokalnych społeczności, organizując zawody sportowe, życie kulturalne i prowadząc działalność charytatywną.
W Irlandii liczba zwolenników mormonów wzrosła o 1000 proc. a codziennie na świecie stawia się dwie nowe kaplice. Ale to właśnie mormoński Utah, gdzie 75 proc. wierzących deklaruje przynależność do tego pseudokościoła, jest stanem, który przoduje w statystykach oszustw giełdowych, bankructwach firm, rozwodów, samobójstw wśród młodzieży, przemocy wobec dzieci, ciąż nieletnich, chorób wenerycznych i bigamii. Jest tam też 25 tys. małżeństw poligamicznych.
Warto przypomnieć więc, że założyciel sekty Joseph Smith oraz jego następca Brigham Young (miał 17 "żon" i 576 dzieci), byli także masonami, wprowadzając do tajnego stowarzyszenia nowe formy okultyzmu. Celem mormonów jest zostanie bogiem w przyszłym życiu wraz ze swoimi żonami – boginiami według bluźnierczej zasady: "Kim był bóg – człowiek jest, kim bóg jest – człowiek będzie".
Według mormonizmu w przestrzeni kosmicznej są tryliony planet rządzonych przez różnych bogów. Na jednej z planet narodziło się cudowne dziecko – Allochim. Jego synami byli: Jezus i Lucyfer. Dzięki demokratycznemu głosowaniu mieszkańcy ziemi zadecydowali, że wybiorą program mormona – Jezusa, pozostawiający ziemianom wolny wybór swojej drogi. Według innego odłamu – Allochim to Adam, a jedna z jego żon to – Ewa. Allochim spłodził z Maryją mormona Jezusa, który przybył do Ameryki nauczać Indian.
Trudno dalej wymieniać jeszcze kolejne bzdury, takie, że Indianie są Izraelitami itd. Mormonów łatwo rozpoznać – chodzą w garniturach i chętnie uczą za darmo języka angielskiego. Propagują jednak doktrynę, która jest wyłącznie gorszącym bluźnierstwem i wciągają ludzi w sekciarską organizację, z której nie sposób się wyzwolić. Mormoni pobierają od członków sekty 10 proc. dochodów, praktykują rozwiązłość moralną, pranie mózgów i zniewolenie. Przy tym zachowują pozorną ascezę odrzucając picie kawy, herbaty, alkoholu i palenie tytoniu.
Nie bezpodstawne są zarzuty o satanizm, skoro mormoni stawiają znak równości między Jezusem i Lucyferem, przyjmąc innego ducha, niż Ducha Świętego. Negują istnienie piekła, praktykują chrzest umarłych i pewne formy okultyzmu – kontakty ze zmarłymi, magiczne przedmioty i ryty.
Ich wiarygodność podważa, podobna do Świadków Jehowy, apokaliptyczna pseudoprofetyka (koniec świata miał się zdarzyć już za życia założyciela), fantastyczno-naukowa mitologia (na księżycu żyją ludzie) i po prostu stek bzdur i kłamstw, których inteligentnemu czytelnikowi należy oszczędzić.
Zatrważające jest pytanie – co reprezentuje kandydat republikanów na prezydenta Stanów Zjednoczonych, jeśli wierzy w prezentowane powyżej "mądrości"? Mówią one bardzo dużo o kondycji moralnej kandydata. Niepokojące jest, jakie interesy reprezentuje tak naprawdę Romney. Amerykanie stają przed bardzo ciężkim wyborem – albo lewactwo, albo sekta. Tea-partyjne nawołuwanie do bojkotu wyborów, wydaje się być iście salomonowym rozwiązaniem.
dr filozofii, publicysta, komentator, autor książek. Prezes Instytu Globalizacji.
www.globalizacja.org