Czegóż to nie obiecują kandydaci do Parlamentu Europejskiego, żeby tylko w najbliższą niedzielę skłonić obywateli do statystowania w konkursie o 50 lukratywnych synekur, o które się ubiegają! Ci, co to jeszcze 20 lat temu próbowali przerabiać nas na „ludzi radzieckich”, dzisiaj chcą przerobić nas na „Europejczyków”. Inni z kolei chcą przerabiać Europę, chociaż jak dotąd wygląda na to, że to Europa, a konkretnie – Niemcy, przy pomocy naszych mężyków stanu, robią nas na szaro. Wszystko to przypomina słynną fraszkę Jana Kochanowskiego „Na matematyka”, co to „ziemię pomierzył i głębokie morze”, ale nie miał pojęcia, co się wyprawia w jego własnym domu.
Na przykład kolejne przesłuchania funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości przez sejmową komisję próbującą wyjaśnić okoliczności zabójstwa Krzysztofa Olewnika ujawniają zadziwiającą bezradność policjantów i śledczych, którzy w innych sprawach wykazują przecież niebywałą energię, sprawność i pomysłowość. Najwyraźniej musi być jakaś ważna przyczyna, dla której w niektórych sprawach wymiar sprawiedliwości jest bezradny. Ja oczywiście tej przyczyny nie znam, ale wydaje mi się, że może nią być agenturalność. Jak wiadomo, do organów wymiaru sprawiedliwości trudniej się u nas przedostać, niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne.
Ale każdego roku ktoś przecież się przedostaje, a niektórzy nawet robią szalenie błyskotliwe kariery. Dlaczego jedni się przedostają, podczas gdy inni jakoś nie mogą? Wśród zagadkowych przyczyn, jak np. korupcja lub nepotyzm, w grę może wchodzić również i ta, że przedostają się agenci tajnych służb i to oni przede wszystkim robią te błyskotliwe kariery. Taka hipoteza znakomicie tłumaczy bezradność policji i prokuratury w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Ponieważ niektóre poszlaki wskazują, iż przynajmniej część sprawców mogła być konfidentami tajnych służb, to nic dziwnego, że inni agenci, uplasowani w policji, prokuraturze, czy nawet niezawisłych sądach, ofiarnie ich chronili. W Polsce działa obecnie aż siedem tajnych służb: Centralne Biuro Śledcze, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Policja Skarbowa.
Żeby działać, wszystkie one muszą mieć agenturę i to raczej nie w środowisku stróżów nocnych, tylko ludzi wpływowych, więc dlaczego np. nie w organach ścigania, czy wymiaru sprawiedliwości? O „rozwiązanych” Wojskowych Służbach Informacyjnych nawet nie wspominam, bo ich formalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności – zwłaszcza obecności agentury, którą WSI pracowicie sobie rozbudowały nie tylko za komuny, ale również w Polsce tzw. „niepodległej”. Dlatego też jedni gangsterzy wieszają się nawet w monitorowanych przez 24 godziny więziennych celach, podczas gdy inni nie tylko żyją sobie spokojnie aż do naturalnej śmierci w dostatku i wygodach, ale nawet kierują polityką zagraniczną naszego demokratycznego państwa prawnego.
Właśnie jeden z moich amerykańskich korespondentów zwrócił moją uwagę na artykuł Filipa Giraldi, b. oficera CIA i członka Amerykańskiego Konserwatywnego Stowarzyszenia Obrony, zamieszczony w „The American Conservative” z 23 marca br. Pisze on o lodach, jakie w Iraku i Afganistanie kręcą amerykańscy i inni sprzymierzeni tajniacy „szczególnie z Polski”. Chodzi m.in. o to, że „w Iraku poważna część wydobycia ropy z pól naftowych w Kirkuk nie jest w ogóle ewidencjonowana, tzn. nie ma śladu jej produkcji w raportach. Ropa ta jest przerzucana cysternami od Turcji po Polskę, gdzie ci sami zaprzyjaźnieni oficerowie wywiadu aranżują jej sprzedaż na czarnym rynku”. Takie operacje muszą być odpowiednio zabezpieczone z każdej strony, zwłaszcza na odcinku ścigania i wymiaru sprawiedliwości, więc bezradność tych organów w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika nie powinna nikogo zaskakiwać.
Felieton · „Nasz Dziennik” · 2009-06-06
Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl