Wprawdzie polskie i większość światowych mediów milczy o tym, wygląda jednak na to, że USA najwyraźniej szykuje się do wojny z Iranem. Gazeta "Sunday Herald", a za nią niektóre niepoprawne portale internetowe informują o setkach potężnych amerykańskich bomb typu “niszczyciele bunkrów” , które są wysyłane z Kalifornii na położoną na Oceanie Indyjskim brytyjską wyspę Diego Garcia.
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2010/03...
http://www.bibula.com/?p=19441
Wprawdzie Amerykanie potrzebują zgody Brytyjczyków na prowadzenie działań wojennych przy wykorzystaniu tej brytyjskiej wyspy, ale w wojnach z Irakiem w latach 1991 i 2003 takie pozwolenie od Brytyjczyków otrzymywali.
Przy czym nagonka medialna przeciwko Iranowi niczym nie różni się od wcześniejszych nagonek na Irak, które okazały się później manipulacją polegającą na przychylnym nastawianiu opinii publicznej do wojen przeciwko Irakowi. Wiadome też jest, że głównym podżegaczem wojennym przeciwko Iranowi jest Izrael, któremu wtóruje USA i cała reszta postępowej ludzkości.
Jak dysonas zabrzmiał w tej sytuacji ostry zgrzyt dyplomatyczny między Izraelem a USA w sprawie budowy nowych osiedli żydowskich na terenie wschodniej Jerozolimy.
Przy czym, w przeciwieństwie do transportu bomb burzących na Ocean Indyjski, "konflikt" izraelsko-amerykański jest niezwykle mocno nagłaśniany w mediach.
Kto wie jednak, czy ten dyplomatyczny konflikt izraelsko-amerykański to nie jest odgrywana zgodnie z wcześniej ustalonym scenariuszem fikcja.
- Po pierwsze odwraca ona uwagę od amerykańskich przygotowań do wojny.
- Po drugie może służyć Amerykanom jako "alibi" ich rzekomego poparcia dla Palestyńczyków, przez co USA ma nadzieję na zdobycie przychylności ze strony państw arabskich. A tej przychylności będą potrzebowali Amerykanie, gdy zacznie się kolejna brudna wojna USA w tamtym regionie.
Zanim jednak na Iran spadną pierwsze bomby, przyjrzyjmy się uważniej jednej z najbardziej znanych instytucji amerykańskiej - Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA)
Na popularnym niemieckojęzycznym blogu, którego autorem i właścicielem jest Manfred Petritsch, piszący pod pseudonimem Freeman znalazłem kilka ciekawych perełek o CIA. Choć nie tylko u niego dostępne są zadziwiające informacje o tej amerykańskiej bezpiece.
A więc, poznajmy naszego nowego militarnego wielkiego brata, a raczej jego drugą, ukrywaną w cieniu, twarz.
W artykule o "potworze amerykańskiego aparatu tajnych policji i jego perwersji"
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2010/03...
Freeman wylicza 16 różnych tajnych służb, zarówno samodzielnych "agencji", jak też departamentów bezpieki przyklejonych do różnych ministerstw:
- Central Intelligence Agency (CIA)
- Federal Bureau of Investigation (FBI) – National Security Branch
- Drug Enforcement Administration (DEA) – Office of National Security Intelligence
- Department of Energy (ministerstwo energii) – Office of Intelligence and Counterintelligence
- Department of State (ministerstwo spraw zagranicznych) – Bureau of Intelligence and Research
- Department of Treasury (ministerstwo finansów) – Office of Intelligence and Analysis
- Coast Guard (straż przybrzeżna) – Intelligence Programm
- Department of Homeland Security (ministerstwo bezpieczeństwa krajowego - utworzone w roku 2001) – Office of Intelligence and Analysis
- Defence Intelligence Agency
- National Geospatial-Intelligence Agency
- National Reconnaissance Office
- National Security Agency
- Army Military Intelligence
- Naval Intelligence
- Air Force Intelligence
- Marine Corps Intelligence
Utrzymanie powyższych służb kosztuje rocznie USA ok. 50 miliardów dolarów. Przy czym National Security Agency jest najważniejszą i najlepiej finansowaną służbą wywiadowczą Ameryki. Rejestruje ona i analizuje wszystkie telefony, faxy, sms-y i E-maile na całym świecie. Przez wiele lat jej istnienie utrzymywane było w ścisłej tajemnicy. Także i dzisiaj owiana jest ona gęstą mgłą tajemnicy.
Wróćmy jednak do CIA...
Pomijamy w tym momencie bezpośredni udział CIA w dziesiątkach zamachów stanu, w puczach i zabójstwach politycznych, w tym nawet zamachach na głowy państw (J. Kennedy???).
Jak opowieść sensacyjna i wielowątkowy kryminał brzmi zapomniana historia ściśle tajnego projektu badawczego CIA o kryptonimie MKULTRA. O ile polska wikipedia pisze o tym niezwykle powściągliwie, o tyle niemiecki jej odpowiednik jest dużo bardziej szczegółowy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/MKULTRA
http://de.wikipedia.org/wiki/MKULTRA
W projekcie MKULTRA CIA i US Army testowały możliwość manipulacji i kontroli świadomości ludzkiej przy pomocy różnych metod, w tym poprzez podawanie nieświadomym niczego ludziom narkotyków.
Jeden z takich eksperymentów, przy pomocy zwerbowanych przez CIA Francuzów przeprowadzono we francuskiej miejscowości Pont-Saint-Esprit w roku 1951. "Eksperyment" ten był niezwykle prosty. Domieszano do chleba narkotyki LSD, obserwując reakcje ludności.
http://www.lagazettedeberlin.de/6012.html
Kilka osób zmarło, kilkadziesiąt wylądowało w szpitalach psychiatrycznych, kilkaset miało objawy zatrucia. Ale to nie wszystko. W latach 1953-65 faszerowano też tysiące własnych żołnierzy amerykańskich tym samym narkotykiem.
Przy czym najbardziej makabryczne jest to, że CIA do owych "projektów badawczych" wykorzystywała nawet niemieckich "lekarzy", przeprowadzających wcześniej nieludzkie eksperymenty "medyczne" na więźniach obozów koncentracyjnych (Kurt Blome czy Walter Paul Schreiber).
http://de.wikipedia.org/wiki/MKULTRA#Beteiligung...
W historii tej mamy też do czynienia z nagminnie stosowaną przez CIA metodą manipulacji mediami (o tym później). Media próbowały "wykazać", że do tajemniczego zatrucia doszło na skutek nieświadomego domieszania sporyszu do ziarna przeznaczonego na mąkę. Alternatywnie podawano też możliwość zatrucia związkami rtęci. Naukowiec, który wysunął te hipotezy, pracował dla szwajcarskiej firmy Sandoz (należącej do koncernu farmaceutycznego Novartis), która to firma potajemnie zaopatrywała w LSD - no właśnie - CIA i US Army.
To jednak nadal jeszcze nie wszystko...
Dwa lata później z pokoju na 10 piętrze w nowojorskim hotelu, przez zamknięte okno wyskoczył bakteriolog, Frank Olson. CIA ogłosiła jego śmierć jako samobójstwo. Przy czym Olson pracował na rzecz CIA przy rozwoju broni biologicznych, posiadał też rozległą wiedzę na temat eksperymentów przeprowadzanych na ludziach w ramach tajnego projektu MKULTRA.
W roku 1972 na polecenie ówczesnego szefa CIA, Richarda Holmsa, zniszczono większość dokumentacji projektu MKULTRA.
W roku 1975 rząd USA wypłacił wdowie po "samobójcy" Olsonie 750 000 dolarów za to , aby nie wszczynała ona procesu przeciwko CIA. W wyciszaniu sprawy udział brali ówczesny szef stabu Białego Domu, późniejszy wiceprezydent Richard Cheney, oraz ówczesny minister obrony Donald Raumsfeld (tę samą funkcję pełnił on również później, w czasach Busha juniora).
W 1993 roku syn Olsona uzyskał zgodę na ekshumację zwłok ojca. Grupa ekspertów prowadząca obdukcję stwierdziła wyraźne dowody morderstwa, a nie samobójstwa Olsona. Prokurator z Manhattanu, Stephen Saracco wszczął dochodzenie, blokowane jednak przez CIA i ministerstwo sprawiedliwości. Dopiero po miesiącach pertraktacji wywalczył prokurator Saracco prawo przesłuchania przez Grand Jury wielu świadków, w tym byłego szefa CIA, Wiliama Colby.
Niestety, krótko po tym, jak Colby dowiedział się, że ma zeznawać przed prokuraturą w sprawie śmierci Olsona on sam zginął podczas wycieczki kajakowej. Wbrew jego zwyczajom nie miał on w momencie utonięcia założonego kapoka, nie powiadomił też o wycieczce żony, co zawsze wcześniej robił. W jego mieszkaniu odkryto ślady włamania dokonanego przez nieznanych sprawców.
Śledztwo prokuratury w sprawie śmierci Franka Olsona ostatecznie po ośmiu latach umorzono.
Istnieje też ciekawy wątek narkotyczny. Przy czym CIA występuje w nim jako główny aktor, jednak nie jako służba zwalczająca nielegalny handel narkotykami, a jako handlarz narkotykami.
Przy tej okazji zahaczymy też o uwielbianego w Polsce byłego prezydenta USA, Ronalda Reagana.
O nielegalnych więzieniach CIA, tajnych lotach własnych samolotów CIA z nielegalnie uprowadzanymi (głównie z Afganistanu) więźniami, o torturach stosowanych przez CIA nie będę się rozpisywał.
Przypomnę w tym miejscu niezbyt nagłaśnianą, czy wręcz wyciszaną medialnie historię z roku 2007.
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2007/09...
Rzecz dzieje się w Meksyku. Amerykański samolot o numerze N987SA, będący własnością CIA, a wcześniej wykorzystywany przez CIA do przewozu nielegalnie uprowadzanych domniemanych terrorystów i stąd znany wieżom kontrolnym w Europie, rozbił się podczas przymusowego lądowania. Meksykańska policja znalazła w samolocie 4 tony kokainy.
Oficjalnie Ameryka prowadzi wojnę z kartelem narkotycznym zalewającym USA kokainą.
Czyżby ta walka z narkotyczną mafią była tylko inscenizacją? Bo wygląda na to, że handlem narkotykami zajmuje się sama CIA, i to hurtowo. Likwiduje jedynie - i wtedy nagłaśniane jest to przez media - konkurencję. Czyli dokładnie tak jak w Polsce, gdzie mafię narkotyczną stworzyła była SB, a pokazywani w telewizji złapani handlarze to niemile widziana i zwalczana rękami policji konkurencja.
W tym miejscu warto przypomnieć aferę Irangate.
Polska wikipedia (tradycyjnie już - chciałoby się rzec) pisze o tej aferze krótko i ogólnikowo. Przemilcza przy tym całkowicie wątek narkotyczny tej ujawnionej w czasach Reagana aferze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_Iran-Contras
Ciekawiej pisze o tym niemiecka wikipedia.
http://de.wikipedia.org/wiki/Iran-Contra-Aff%C3%...
Przy czym niemiecka wikipedia wspomina także wątek narkotyczny. A więc, że latami szmuglowana była kokaina do USA przy wiedzy i aprobacie CIA. W tym miejscu, biorąc pod uwagę znaną nam już historię z rozbitym samolotem CIA w Meksyku pytaniem jest, czy CIA w latach 80 tylko biernie szmuglowi kokainy się przyglądała, czy też brała w tym bardziej aktywny udział? I ile na tym zarabiała - i być może nadal zarabia?
W powyższej aferze zwracają uwagę łamanie prawa przez rząd Reagana, udział Izraela w nielegalnym dozbrajaniu Iranu (przeciw któremu dzisiaj Izrael planuje "prewencyjną" wojnę) czy też ignorowanie przez USA Międzynarodowego Trybunału w Hadze.
Nie mniej interesująca jest metoda wyciszenia afery. Główny podejrzany w niej, szef CIA zmarł w 1987 roku (interesujący jest udział CIA w nielegalnym handlu bronią. Być może tutaj znajduje się odpowiedź na pytanie, kto dozbraja Talibów. Aby ci walczyli dalej dając Ameryce pretekst do dalszego pobytu w strategicznym roponośnym terenie).
Wobec śmierci szefa CIA główną winę w aferze zwalono na podpułkownika Olivera Northa, który mimo udowodnienia mu niszczenia dowodów materialnych uniknął więzienia. A nawet zrobił karierę jako autor książek i wygłaszanych prelekcji. Innych zamieszanych w aferę urzędników Białego Domu ułaskawił prezydent Bush senior. A nawet niektórych z nich wciągnął do jego administracji.
Media taktownie afery nie nagłaśniały, a nawet jak gdyby ją wyciszały.
W związku z tym rodzi się pytanie - dlaczego media tak łaskawe są dla skandali związanych z CIA ?
Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w... archiwach samej CIA! Konkretniej mówiąc w ujawnionej w roku 2007 dokumentacji "Family Jewels" i w dokumentach dotyczących operacji "Mockingbird"
http://en.wikipedia.org/wiki/Family_jewels_%28Ce...
http://en.wikipedia.org/wiki/Operation_Mockingbi...
Oto krótkie streszczenie operacji "Mockingbird".
W roku 1948 dyrektorem CIA do operacji specjalnych został Frank Wisner. Jednym z jego priorytetowych zadań była budowa tajnej sieci współpracowników CIA w mediach krajowych i zagranicznych. Ta właśnie operacja nosiła kryptonim "Mockingbird".
Agentom CIA udało się zwerbować wielu wpływowych dziennikarzy prasowych i telewizyjnych
W oficjalnie szczytowym okresie na liście płac CIA było ok 3000 dziennikarzy na całym świecie. Ich zadaniem była celowa dezinformacja, a także wyciszanie niewygodnych dla USA i CIA prawdziwych informacji.
Sieć agentów w mediach kosztowała Amerykę rocznie 265 milionów dolarów.
Oficjalnie, po śledztwie kongresu USA w roku 1976 w tej sprawie, sieć agentury wpływu CIA w mediach zlikwidowano. Oficjalnie...
Już rok później znany z nagłośnienia afery Wattergate Carl Bernstein opisał udział ponad 400 amerykańskich dziennikarzy w tej oficjalnie zamkniętej operacji CIA.
Pod koniec XX wieku sprawą zajęli się ponownie Steve Kangas, Angus Mackenzie i Alex Constantine. S. Kangas twierdził, że ma dowody na to, iż agencja informacyjna Forum World Features jest kierowana przez CIA za pośrednictwem firmy Richard Mellon Scaife, pracującej na rzecz CIA. Zadaniem agencji FWF jest naturalnie uprawianie dezinformacji.
Parę miesięcy później, w łazience firmy Mellon Sceife znaleziono zwłoki Skangasa. Oficjalną przyczyną jego śmierci było samobójstwo.
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2007/10...
W świetle tego samobójstwa ciekawie wygląda sprawa innego samobójcy.
Krótko po zamachach z 11/9 media nagłośniły sprawę biologicznych zamachów terrorystycznych przeprowadzanych przy pomocy bakterii wąglika (anthrax) rozsyłanych w kopertach pocztą do różnych osób i instytucji USA. W efekcie terroru biologicznego zmarło pięć osób.
Biały Dom ostro naciskał na FBI, aby jako sprawców terroru biologicznego ogłoszono Al-Kaidę i Osamę bin Ladena, bądź Saddama Husseina. Nie czekając na wyniki śledztwa zarówno Bush junior jak i jego zastępca Dick Cheney publicznie o te ataki oskarżyli Al-Kaidę i irackiego dyktatora.
Huralnie ten ton podjęły media na całym świecie.
FBI jednak, mimo nacisków Białego Domu nigdy zamachami tymi nie obciążała mazułmańskich terrorystów. A to z tego powodu, że już po krótkim śledztwie było dla FBI jasne, że bakterie anthraxu użyte w terrorze biologicznym pochodziły z labolatorium broni biologicznej z amerykańskiej wojskowej bazy w Fort Detrick. Mimo to media oskarżyły o zamachy biologiczne irackiego dyktatora i bin Ladena. Publikowany był nawet w mediach w związku z tym list gończy za nimi:
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2008/08...
Pomińmy w tym miejscu fakty, że jeszcze przed atakami z użyciem anthraxu wiedzeni dziwnym przeczuciem członkowie administracji Białego Domu profilaktycznie zażywali ciprofloxacin - antybiotyk stosowany w leczeniu właśnie infekcji wąglikiem (anthraxem). Zapewne przypadkiem było też, że pierwszy śmiertelny przypadek terroru anthraxem dotyczył fotoreportera publikującego zdjęcia pijanej córki Busha. Na pewno też przypadkowe było otrzymanie bakterii przez dwóch demokratycznych senatorów - zagorzałych przeciwników ustawy Partiot-Act, którą administracja Busha, wykorzystując zamachy z 11/9 błyskawicznie przygotowała i przeforsowała.
A przy okazji kolosalnie wzrosło zapotrzebowanie na szczepionki przeciwko wąglikowi. Przypadkowo zamówienia rządowe otrzymała firma BioPort, której współudziałowcem był poprzez Carlyle Group były prezydent USA, Bush senior...
Ale w końcu nie można było dłużej ukrywać, że bakterie użyte w biologicznym terrorze pochodziły z amerykańskiego, wojskowego labolatorium.
To, co nastąpiło później było typowym medialnym polowaniem na kozła ofiarnego. Najpierw wytypowano jako winnego dra Ayaada Assada. Pasował doskonale do tej roli poprzez jego arabskie pochodzenie. Kiedy okazało się jednak, że jest on niewinny, wytypowano kolejnego winnego. Był nim Steven Hatfill. Ale i ten okazał się w końcu niewinny. Za fałszywe oskarżenie go rząd USA musiał zapłacić jemu odszkodowanie w wysokości 5,8 mln dolarów. Winnym ostatecznie okazał się ekspert od broni biologicznej, pracownik labolatorium w Fort Detrick - Bruce Ivins. On sam tego oskarżenia ani nie potwierdził, ani jemu nie zaprzeczył. Ponieważ krótko wcześniej popełnił - a jakże - samobójstwo.
Ale co wspólnego ma terror przy pomocy anthraxu z CIA i Mockingbirdem? Otóż nie tylko to, że tu i tam zdarzają się dziwne samobójstwa. Gdyby światowe media nie były sterowane agenturą wpływu CIA, mimo oficjalnego jej nieistnienia od 1976 roku, to czyż media same wymyśliłyby Al-Kaidę i Husseina jako odpowiedzialnych za biologiczny terror w roku 2001? I czyż nie zauważyłyby wielu dziwnych, podejrzanych wątków całej tej afery wskazujących na rzeczywistych jej sprawców?
Zakłamana kampania prasowa przeciwko Irakowi, w której sfabrykowane przez CIA "dowody" na rzekomo istniejące fabryki broni chemicznej i biologicznej w Iraku nagłaśniały manipulowane agenturą wpływu CIA światowe media. A to pokazuje że Mockingbird istnieje (naturalnie nielegalnie) nadal.
Dlatego udało się też mediom nagłośnić w grudniu ub. roku i przedstawić jako niedoszłe zamachy terrorystyczne w wykonaniu Al-Kaidy dwie nieudolne inscenizacje CIA. Dwóm młodym "zamachowcom" agenci CIA wręczyli sproszkowaną nitroglicerynę - ale bez zapalników!!!
Jeden z zamachowców spalił sobie nogawkę spodni, u drugiego nawet dymu nie było, bo "bombę" w proszku miał zaszytą w slipkach. Ten sam "materiał wybuchowy" wykorzystywany jest w wojsku do podgrzewania jedzenia w zimie, gdy brak jest opału.
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2009/12...
Inscenizację CIA okrzyknięto jednak "zamachami" i nagłośniono do tego stopnia, że efektem tego są poważne plany instalacji scanerów na lotniskach do prześwietlania wszystkich pasażerów. Złośliwcy twierdzą, że wprowadzony będzie jeszcze obowiązek zginania się w pół, aby skaner mógł skontrolować wszystkie podejrzane otwory w ciele, jako ewentualne schowki małych bomb.
Tak to w sprytny sposób, przy pomocy zainscenizowanych "zamachów" zaostrza się przepisy bezpieczeństwa, przerabiając stopniowo i metodycznie zachodnie "demokracje" w państwa policyjnego nadzoru. Naturalnie - wierząc zapewnieniom mediów - robione jest to wszystko dla naszego - obywateli - dobra i bezpieczeństwa.
W tym momencie wracamy wzbogaceni wiedzą o tajnych projektach CIA do teraźniejszości.
Przygotowania do wojny z Iranem widoczne są gołym okiem, mimo domniemanego konfliktu amerykańsko-izraelskiego. Izrael głośno domaga się zbombardowania irańskich zakładów przemysłowych związanych z projektem atomowym Iranu. O bombardowaniu analogicznych zakładów na terenie Izraela nikt nie wspomina. Choć Izrael, w przeciwieństwie do Iranu, zagranicznych kontroli do swoich zakładów atomowych nie wpuszcza.
Media światowe biorą aktywny udział w tych wojennych przygotowaniach. Wprawiły się one w tym procederze przed agresją na Irak. Bo to właśnie media "udowodniły" istnienie zagrożenia dla świata ze strony fabryk broni biologicznej i chemicznej irackiego satrapy. Teraz wyuczone i przeszkolone w przeszłości, tą samą tonacją ostrzegają świat przed zagrożeniem ze strony Iranu (choć ten bomb atomowych jeszcze nie posiada). Istniejące już tysiące ładunków nuklearnych, będące na wyposażeniu militarnym ok 10 państw (w tym Korei Płn., Pakistanu, Chin, Indii, Rosji, Izraela czy nawet samej Ameryki) światu naturalnie tak nie zagrażają, jak te jeszcze nie istniejące, irańskie.
Trudno jest określić, czy do agresji na Iran dojdzie. Jeśli władze Iranu ustąpią nieuzasadnionym żądaniom Izraela i jego sojusznika - USA, wojny może nie będzie. Jeśli Iran się nie ugnie, to aż strach pomyśleć, jak to się skończy.
Zastanawia mnie tylko, czy nasze wojsko zostanie kolejny już raz przymusowo na ochotnika wciągnięte i w tę brudną wojnę Ameryki, jako jej wierny sojusznik?
Wiarygodne uzasadnienie konieczności pomocy Ameryce w ratowaniu światowego pokoju CIA już wymyśli. O to możemy być spokojni. A wolne media z własnej i nieprzymuszonej woli o tym nas bezstronnie poinformują. Na mur beton...
Za: http://niepoprawni.pl/blog/820/zanim-na-iran-spadna-pierwsze-bomby