Co według pana ma podstawowe znaczenie  dla wyjaśnienia smoleńskiej tragedii? 
Z protokołu  przesłuchania Edmunda Klicha przed podkomisją Sejmowej Komisji  Infrastruktury wynika, że przez pierwsze trzy dni śledztwo prowadziła  wspólnie strona polska i rosyjska. Później zostało ono oddane w całości w  ręce rosyjskie. Według mnie jest to podstawowa kwestia, która powinna  zostać wyjaśniona.  
Polska prokuratura i inne służby stały się petentem Rosjan.  
Tak,  bo od tamtej chwili strona polska może tylko prosić. 
Z próśb niewiele wynika. Polscy prokuratorzy wojskowi  bezradnie przyznają, że Rosjanie wciąż nie udostępnili najbardziej  kluczowych dowodów w śledztwie. 
Sam prokurator generalny  Andrzej Seremet przyznał niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że brakuje  materiałów dowodowych. Potwierdził też, że o pomoc prawną zwrócono się  do Stanów Zjednoczonych. To rzeczywiście pokazuje bezradność strony  polskiej w dochodzeniu do prawdy. Z mediów dowiadujemy się, że są  sprzeczności w zeznaniach rosyjskich kontrolerów lotu i wypowiedziami  pilotów wojskowego Jaka. Brakuje kilkunastu sekund w przegranych  zapisach czarnej skrzynki. Całe dotychczasowe śledztwo nie napawa  optymizmem.  
Przeglądając internetową stronę Kancelarii Premiera, znalazłem notatkę z 10 kwietnia. Wynika z niej, że przed odlotem premiera na miejsce katastrofy odbył on rozmowę z premierem Putinem i prezydentem Miedwiediewem. Ten ostatni zapewnił, że prokuratorzy polscy i rosyjscy będą prowadzili wspólne śledztwo. Dla mnie to kluczowe stwierdzenie. Jest potwierdzeniem polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r. w sprawie ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych. I prezydent Miedwiediew prawdopodobnie to porozumienie potwierdził. Byłoby dziwne, gdyby premier Tusk o nim nie wiedział – świadczyłoby to o opłakanym stanie ministerstw i pracujących tam urzędników. Obowiązkiem premiera jest zasięgnięcie informacji o stanie prawnym przed tak ważną rozmową z władzami Rosji.
Nawet zakładając dobrą wolę premiera, niektórzy politycy  stwierdzili, że do Smoleńska po katastrofie poleciał nieprzygotowany.  Tym bardziej nie mógł być przygotowany w czasie rozmowy telefonicznej  prowadzonej jeszcze w kraju. 
Gdyby tak było, świadczyłoby  bardzo źle o profesjonalizmie premiera i rządu. Aż mi się w to nie chce  wierzyć… Ale nawet jeśli polska i rosyjska strona w momencie tych rozmów  nie miała pełnej wiedzy na temat porozumienia z 1993 r., to zapewnienie  prezydenta Miedwiediewa o wspólnym śledztwie jest zawartą ad hoc nową  umową. I premier Tusk lecąc do Smoleńska, musiał o tym wiedzieć. Bo  faktycznie obowiązywało już nowe porozumienie w sprawie wspólnego  polsko-rosyjskiego śledztwa.  
Powiedzmy to wyraźnie: czy słowną deklarację Miedwiediewa z  10 kwietnia można traktować w kategoriach prawa międzynarodowego?  
Oczywiście. W prawie międzynarodowym istnieje wiele środków i  możliwe jest zawieranie umów ad hoc. Zapewnienie o wspólnym śledztwie i  przyjęcie go, czyli nieodrzucenie, jest polsko-rosyjską umową. 
   
Rozmawiał premier, ale nie on w tym czasie był głową państwa.  Obowiązki po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego przejął już ówczesny  marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski. Wniósł pan do prokuratury  również o jego przesłuchanie. 
Musimy się dowiedzieć, kto ze  strony polskiej podjął decyzję, by po trzech dniach oddać śledztwo  Rosjanom. Kto odstąpił od porozumienia z 10 kwietnia 2010 r. I nikt nie  może się od tej sprawy odżegnywać, bo notatka o porozumieniu była na  stronie Kancelarii Premiera. Zatem wiedza na ten temat była pełna.  
 
Pańskie wnioski o przesłuchanie premiera Tuska i prezydenta  elekta spotkały się z dużym zainteresowaniem internautów. 
W  ciągu kilkunastu godzin po umieszczeniu wniosków w internecie zapoznały  się z nimi tysiące osób. Stąd mój apel do wszystkich ludzi dobrej woli,  by zajęli się sprawą smoleńskiej katastrofy. Przede wszystkim naukowcy z  wielu dziedzin, bo mamy w tej kwestii jeszcze wiele do zrobienia. Mam  nadzieję, że otrzymamy też pomoc fachowców-prawników badających  katastrofy lotnicze. Warto, by wsparli np. Stowarzyszenie Rodzin Katyń  2010. Ta sprawa jest wyzwaniem nie tylko dla polskich naukowców.   
Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 wzywa obywateli innych  krajów do działań na rzecz wyjaśnienia tragedii. 
To dla  mnie smutne i rozczarowujące, że rodziny są zmuszone szukać pomocy u  obywateli innych krajów. Obowiązkiem polskich władz na każdym szczeblu  powinno być wyjaśnienie, co było powodem tragedii. Widać jednak, że  rodziny ofiar coraz mniej na to liczą.  
 
 Często się zdarza, że o prawdę trzeba walczyć. Ale  paradoksalne wydaje się to, że ludzie, którzy domagają się wyjaśnienia  tragedii, są odsądzani od czci i wiary.
To straszny  paradoks. Zastanawiam się, czy nie pokazuje to pewnej „abdykacji”  polskich władz i polskiego państwa. Czy po tej katastrofie normalny  obywatel może się czuć w Polsce bezpiecznie i wierzyć w instytucję  państwa prawa? Jeżeli śmierć pierwszego obywatela RP, ministrów,  parlamentarzystów sprawia, że część opinii publicznej urządza nagonkę na  dochodzących prawdy, to zastanawiam się, jak może oceniać  funkcjonowanie państwa przeciętny polski obywatel.   
Jak ocenia pan szansę apeli o międzynarodowe śledztwo?  Wystosował je Ruch 10 Kwietnia, a parę dni temu Stowarzyszenie Rodzin  Katyń 2010. 
Coś w tej sprawie się ruszyło. Mamy też apel  amerykańskiego kongresmena Petera Kinga. Rodziny ofiar rzeczywiście  starają się umiędzynarodowić sprawę i trudno im się dziwić. Przebieg  śledztwa może wywoływać uzasadnione obawy, że sprawy nie zostaną do  końca wyjaśnione z należytą starannością. Rozmawiając z ludźmi, często  widzę brak zaufania do funkcjonowania państwa prawa i wymiaru  sprawiedliwości w Polsce. Wiele osób szuka zadośćuczynienia przed  trybunałem w Strasburgu. Szybkie  i sprawne śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej mogło pokazać, że  coś się w Polsce zmieniło. Niestety, stało się inaczej.  
I przekonanie, że w Polsce nie da się dojść sprawiedliwości,  jeszcze się utrwaliło. Czy jako pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy ma  pan dostateczny dostęp do materiałów polskiego śledztwa? 
Powołując  się na publiczne wystąpienia polskich prokuratorów, mogę tylko wyrazić  zdziwienie, że najważniejsze dowody tak długo z Rosji spływają. Nie  wiem, dlaczego są tam wciąż przetrzymywane czarne skrzynki, a wrak  samolotu nie został dostatecznie zabezpieczony. Na zachodzie Europy  miejsca katastrof bada się metr po metrze, z aptekarską dokładnością.   
O niechlujnym traktowaniu dowodów i sposobie zabezpieczenia  przez Rosjan miejsca tragedii krążą już legendy…  
Dla  śledztwa najbardziej liczą się pierwsze godziny i dni! Znów powrócę do  wątku oddania śledztwa w ręce rosyjskie, bo dla mnie jest to sprawa  absolutnie kluczowa. Powtarzam: jak można było, po zapewnieniu  prezydenta Miedwiediewa, oddać takie śledztwo? Wszystko, co stało się  potem, cały przebieg dochodzenia, to tylko konsekwencje tej decyzji.  Musimy się dowiedzieć, kto wypowiedział polsko-rosyjską umowę z 10  kwietnia 2010 r. Premier Tusk? Pełniący obowiązki prezydenta Komorowski?  Czy może ktoś inny? Czy to była decyzja dobrowolna, czy podjęta pod  naciskiem? Czym kierowały się te osoby?  
 
Wrócę jeszcze do rodzin ofiar smoleńskiej tragedii. Czy  przewiduje pan, że dojdzie do ekshumacji zwłok osób, które zginęły? 
Według  mnie jesteśmy coraz bliżej pierwszych wniosków o ekshumację. Po tym,  jak z Moskwy przysłano ubranie byłego wicepremiera Przemysława  Gosiewskiego, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, czy rzeczywiście w  trumnach znajdowały się właściwe szczątki. Czy sprawa z ubraniem śp.  pana Gosiewskiego to wierzchołek góry lodowej? Dziwi mnie, że w Moskwie  wydano absolutny zakaz otwierania trumien. Powoływano się na prawo  rosyjskie. Ale pytam: czy prawo rosyjskie obowiązuje nadal w Polsce?    
Rząd chwali się w mediach, że wydał ponad 9 mln zł na pomoc  dla rodzin ofiar katastrofy. Ale doradca premiera Michał Boni miał  namawiać rodziny do odstąpienia od starań o odszkodowanie. 
Sądzę,  że na obecnym etapie sprawa odszkodowań jest dla rodzin drugorzędna.  Najważniejsze jest dotarcie do prawdy. Chociaż ewentualne roszczenia są  sprawą normalną i stygmatyzowanie rodzin z tego powodu jest  niedopuszczalne. Jeśli do tego dojdzie, nie zdziwiłbym się, gdyby  wszystkie rodziny ofiar poszukały sprawiedliwości w Strasburgu. Mam  nadzieję, że tak się nie stanie. Polska jest członkiem Unii  Europejskiej, musi wywiązywać się ze swoich traktatowych zobowiązań i  traktować obywateli podmiotowo.   
 Prokuratura postanowiła odrzucić pana wniosek o przesłuchanie  Tuska i Komorowskiego. 
Dowiedziałem się o tym z mediów,  ale nie dostałem jeszcze żadnej decyzji. Kiedy takową otrzymam,  zadecyduję o dalszych krokach. 
Za: http://www.niezalezna.pl/article/show/id/36627/articlePage/1
 
											




