"Oksana Zabużko odmawia Polakom człowieczeństwa i pochwala ludobójstwo.
Rzez ludności na Kresach przedstawia jako świniobicie."
Oksana Zabużko, która jest autorką fałszującej obraz stosunku UPA do Polaków i Żydów książki pt. "Muzeum porzuconych sekretów", poprowadziła wczoraj okolicznościowy wykład na Uniwersytecie Warszawskim.
Prelekcja odbyła się w auli konferencyjnej dawnej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Krakowskie Przedmieście 26/28. Tytuł wykłądu brzmiał „Taras Szewczenko – wieszcz ukraiński. Z perspektywy Majdanu". Spotkanie z Oksaną Zabużko prowadził prof. Andrzej Mencwel z Wydziału Polonistyki UW.
Zabużko została przedstawiona jako lauetka Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS, która jest najważniejszą nagrodą w dziedzinie prozy dla pisarzy pochodzących z Europy Środkowej.
Grzegorz Motyka już w 2012 roku pisał:
"I jeszcze jedna sprawa, skoro była tu mowa o sile oddziaływania literatury. Bardzo uważnie, z piórem w ręku, czytałem książkę Oksany Zabużko „Muzeum porzuconych sekretów” i z przykrością muszę przyznać, że te fragmenty, które dotyczą stosunku UPA do Polaków oraz Żydów są po prostu historycznie fałszywe. Zresztą w ogóle w tej powieści Polacy zostali ukazani w sposób karykaturalny. Nie znalazłem tam bodajże jednego zdania, które pokazywałoby Polaków w pozytywnym świetle, a rzeź wołyńska została przedstawiona w sposób co najmniej zadziwiający." [w: A. Zińczuk, (red.), „Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943”, Stowarzyszenie "Panorama Kultur", Lublin, 2012, s. 19-20]
"W powieści o tej ponurej, zbrodniczej karcie wymordowania (zapewne 1-2 tys.) Żydów przez UPA nie znajdziemy nawet słowa. W swoich wywiadach prasowych Zabużko przyznaje, że kreśląc obraz sanitariuszki [Żydówki w UPA - red.], oparła się na "autentycznej relacji" uratowanej przez UPA Żydówki Stelli Krencbach, którą to rzekomo złożyła po przedostaniu się na Zachód (potem jakoby wyjechała do Izraela i tam żyła... pod fałszywym nazwiskiem).
Wszystko wskazuje jednak na to, że cała ta historia została całkowicie zmyślona. "Relacja Stelli Krencbach" jest niczym więcej niż fałszywką spreparowaną przez banderowców w celu ukrycia popełnionych przez nich zbrodni. Poważni historycy nawet do tego "dokumentu" się nie odwołują, tak nieudolnie został on skonstruowany – aż dziw bierze, iż ktoś może się na niego nabrać. Tak mocne wyeksponowanie przez autorkę historii żydowskiej sanitariuszki sprawia, że zwyczajnie służy złej sprawie i dołącza do nurtu nacjonalistycznej propagandy, próbującej zanegować fakt odpowiedzialności ukraińskiego podziemia za zabójstwa Żydów. Choć autorka zakłada feministyczno-liberalną maskę, to przedstawiona przez nią wizja przeszłości (co w tych właśnie fragmentach powieści można najlepiej zauważyć) jest do szpiku kości nacjonalistyczna, wręcz archaiczna. Mówiąc jeszcze inaczej, gdyby szukać dla postawy Zabużko analogii w Polsce, to bynajmniej nie znajdziemy jej wśród twórców próbujących zmierzyć się z problemem Jedwabnego, lecz wśród tych osób, której polskiej odpowiedzialności czy współodpowiedzialności za tę zbrodnię zdecydowanie zaprzeczają (mamy tu do czynienia z odwrotnością "Naszej klasy" i "Pokłosia"). (....) Znaleźć "dobrego Polaka" u Zabużko nie sposób. Ale czy Zabużko zdaje sobie sprawę, że nakreślony przez nią kuriozalny obraz Polaków nie jest niczym więcej niż specyficzną mieszanką nacjonalistycznych i komunistycznych antypolskich stereotypów? (...) Taki opis ówczesnych wydarzeń nie ma nic wspólnego z prawdą. (...) Powieściowy Adrian tak oto widzi przyczynę i generalny zarys konfliktu:
Spuźcizna Polski – to ona swoim dwudziestoleciem rządzenia nami z pogardliwą przez zęby cedzoną pewnością, że "Rusini" to nie ludzie, a "kabany" [świnie - GM] wyhartowała nas jak "dobrą siekierę", wyuczyła "odpowiadać symetrycznie tym samym".... (s. 408).
Warto chwilę zastanowić się nad tymi słowami. Nie ma oczywiście sensu w tym miejscu przypominać, że choć II RP sporo zawiniła wobec mniejszości narodowych, to jednak nie można jej władzom zarzucić, by jakiejkolwiek grupie mniejszościowej odmawiano prawa do bycia ludźmi. Znacznie ważniejsze jest to, że w powieści faktycznie uznano mordowanie całych wsi, od dopiero co urodzonych malców po staruszków, za symetryczną odpowiedź na przedwojenną polską politykę. Adrian (niech będzie, że tylko on) przecież myśli: traktowaliście nas jak świnie, więc zarąbaliśmy was tak, jak to od stuleci robiono (najczęściej w okolicy świąt) z kabanami. Chcąc nie chcąc, rzeź wołyńska w ten sposób została przedstawiona - jako coś w rodzaju wielkiego świniobicia! Przyznam, że dawno żaden ukraiński tekst nie zrobił na mnie tak przygnębiającego wrażenia jak wspomniany cytat. Nie twierdzę, że intencja Zabużko była taka, jak przedstawiłem to wyżej. Upierałbym się jednak, że wielu zwykłych czytelników tak właśnie odbierze - i ma do tego pełne prawo - wspomniany tekst. (...) Tworzy zmitologizowaną wersję ukraińskiej partyzantki, przedstawiając jej uczestników jako bohaterów bez skazy, jednocześnie przemilczając popełnione przez nich w czasie wojny mordy na Żydach i Polakach. Zamiast otworzyć przysłowiową szafę ze szkieletami, woli owinąć ją w nowe, niby-modernistyczne, ale w rzeczywistości dalej czerwono-czarne sreberka." [G. Motyka, Sekrety odtajniane czy dalej wypierane ze świadomosci? Wokół książki Oksany Zabużko "Muzeum porzuconych sekretów" [w:] Cień Kłyma Sawura, Polsko-ukraiński konflikt pamięci, G. Motyka, Gdańsk, 2013, Wydawnictwo Oskar i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, s. 71- 77]
Organizatorem spotkania z Oksaną Zabużko był Uniwersytet Warszawski, Związek Ukraińców w Polsce i Komitet Obywatelski Solidarności z Ukrainą. Wydarzenie otrzymało Honorowy Patronat JM Rektora Uniwersytetu Warszawskiego prof. Marcina Pałysa.
Za: KRESY.PL
Nadesłała: Anna T.