Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Gazeta Finansowa:"Jeśli rząd umorzy długi Gazpromu, to będziemy
 wnioskować o powołanie sejmowej komisji śledczej - zapowiadał w połowie
 listopada 2009 r. Lech Kaczyński. Było to kilka tygodni po
 uprawomocnieniu się precedensowego wyroku Federalnego Sądu Arbitrażowego
 w Moskwie. Nakazał on rosyjskiemu koncernowi energetycznemu Gazprom
 zapłacenie wymaganej prawem kwoty za tranzyt rosyjskiego gazu przez
 Polskę. Łącznie z odsetkami była to kwota 1,2 miliarda złotych. Wówczas  długi Gazpromu
 wynosiły ponad 55 miliardów dolarów i ciągle rosły. Jedyną szansą, aby
 uniknąć spłaty zaległych kwot Polsce, było umorzenie długu. Za tym
 umorzeniem w listopadzie 2009 r. opowiedział się rząd Tuska, jednak
 stanowczo zaprotestował Lech Kaczyński.
 Jednostronna decyzja Na mocy porozumienia jamajskiego z 1993 r., rosyjski koncern Gazprom
 miał przesyłać przez terytorium Polski gaz do krajów Europy Zachodniej.

 Pieniądze za przesył gazu miały trafiać do spółki EuRoPol Gaz SA
 odpowiedzialnej za tranzyt. Przez 13 lat współpraca układała się
 względnie pomyślnie - głównie dzięki temu, że statut spółki EuRoPol Gaz
 SA skonstruowany był w taki sposób, że kontrolę nad nią miał polski
 rząd. Oczywiście Gazprom dążył do zmiany tej sytuacji. Przejęcie kontroli nad EuRoPol
 Gazem dawałoby rosyjskiemu potentatowi możliwość samodzielnego
 decydowania o przepływie gazu do Polski. Taka sytuacja dawałaby Rosjanom
 ogromne narzędzie do szantażowania władz w Warszawie (bardzo ciekawie
 mówił o tym wątku prezes Bartimpexu Aleksander Gudzowaty w rozmowie z  Romanem Mańką).
 W rękach polityków
 Próba przejęcia kontroli nad EuRoPol Gazem miała oczywiście ogromne
 znaczenie polityczne. Nie tylko dla relacji polsko-rosyjskich, ale także
 dla stosunków na najwyższych szczytach władzy w Rosji. Personalna obsada
 stanowisk w Gazpromie doskonale odzwierciedla bowiem równowagę między
 obozem premiera i prezydenta Rosji. Szefem Rady Dyrektorów (odpowiednik
 polskiej Rady Nadzorczej) Gazpromu był aż do stycznia 2008 r. Dmitrij
 Miedwiediew - obecny prezydent Rosji. Zastąpił go były premier Rosji
 Wiktor Zubkow - jeden z jego najbliższych współpracowników.
 Brat prezydenta Rosji - Miedwiediew jest również prezesem spółki Gazprom
 Export ? zajmującej się eksportem gazu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
 Letni impas
 Latem 2006 r. zarząd Gazpromu ogłosił, że opłaty za tranzyt rosyjskiego
 gazu przez Polskę są zbyt wysokie. Rosjanie zakwestionowali polskie
 przepisy, które wymagają, aby w taryfach za transport gazu uwzględnić
 niewielką dopłatę zależną od wartości majątku firmy. Taka dopłata
 stosowana jest w większości państw Unii Europejskiej i służy
 ograniczeniu ryzyka bankructwa firmy gazociągowej. Opłaty te w innych
 krajach jednak Gazpromowi nie przeszkadzały. Kwestionował je tylko w  Polsce.

Może (aczkolwiek nie musi) to mieć związek, ze sprawą likwidacji Wojskowych
 Służb Informacyjnych, które były nieformalną rezydenturą rosyjskich służb specjalnych w Polsce.
 Doszło więc do sytuacji kuriozalnej. Firma złamała warunki umowy,
 których przestrzegała od 13 lat. EuRoPol Gaz SA wysyłał do Gazpromu
 faktury jak dotychczas wyliczane na podstawie stawek zatwierdzonych
 przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Jednak Gazprom płacił mniej,
 stosując stawki, które sam sobie ustalił (sic!). Takiego stanu rzeczy
 nie zaakceptował Michał Kwiatkowski - prezes EuRoPol Gazu. Po
 wielokrotnych wezwaniach do uregulowania należności (na które Rosjanie nie reagowali)
 zdecydował się skierować sprawę na drogę postępowania prawnego. W lutym
 2008 r. EuRoPol Gaz SA złożył do Sądu Polubownego w Moskwie pozew
 przeciwko firmie Gazprom Export. Sprawą zajęły się aż trzy instancje
 sądu arbitrażowego. Ku zdumieniu obserwatorów, we wszystkich instancjach
 rosyjski potentat przegrał. Musiał więc zapłacić Polsce zaległe opłaty
 wraz z opłatami. Łącznie niebagatelną kwotę 1,2 miliarda złotych. Jedyną
 możliwością, aby uniknąć tej zapłaty, była decyzja zarządu EuRoPol Gazu o anulowaniu tej opłaty.
 Spór z Ukrainą
 Gdy spór prawny z Gazpromem wchodził w decydującą fazę, doszło do
 kryzysu ukraińsko-rosyjskiego nazwanego mianem "wojny o gaz". Dla Polski
 miał on o tyle znaczenie, że Polska rocznie importowała z Ukrainy 2,5
 mld m3. gazu. Dostarczała go spółka RosUkrEnergo, która zajmowała się
 tranzytem gazu przez terytorium Ukrainy. Osobna umowa z EuRoPol Gazem SA
 zakładała, że do 2014 r. Polska wybuduje terminal w Świnoujściu, do
 którego będzie przesyłany gaz dostarczany przez RosUkrEnergo. W ten
 sposób
 Polska zgromadziłaby rezerwy gazowe potrzebne w wypadku zatrzymania
 dostaw gazu z Rosji. Ten dobry dla Polski scenariusz nie został  zrealizowany wskutek konfliktu o gaz.
 Pod koniec listopada 2008 r. Gazprom wezwał Ukrainę do spłaty 2,4
 miliarda dolarów długu za gaz i jego przesył na terytorium Ukrainy. W
 grudniu Ukraina zapłaciła miliard dolarów i ogłosiła, że pozostałą część
 zadłużenia spłaci w ciągu kolejnych tygodni. Gazprom pozostał nieugięty
 i zażądał dodatkowo ponad 400 milionów dolarów odsetek karnych. Tyle
 rząd w Kijowie zapłacić nie mógł. 1 stycznia 2009 r. Gazprom wstrzymał
 większą część dostaw gazu na Ukrainę. W efekcie spadła ilość gazu
 dostarczanego przez Ukrainę do Polski, Węgier, Austrii, Bośni i
 Hercegowiny, Rumunii i Bułgarii. Państwa te musiały skorzystać ze swoich
 rezerw. W spór włączyły się Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
 Ostatecznie 19 stycznia doszło w Moskwie do podpisania porozumienia
 gazowego, w wyniku którego Gazprom ponownie rozpoczął tranzyt gazu do
 krajów europejskich przez terytorium Ukrainy. Na mocy tego samego
 porozumienia, za winnego rosyjsko-ukraińskiego konfliktu o gaz uznano spółkę RosUkrEnergo,
 która odpowiedzialna była za tranzyt gazu przez Ukrainę. Gazprom
 ogłosił, że nie zamierza kontynuować współpracy z tą firmą. Nowym
 importerem gazu rosyjskiego stała się spółka Naftohaz.
 Umowa niekorzystna dla Polski
 Wiosną 2009 r. doszło do podpisania umowy między Gazpromem a spółką
 Naftohaz. W jej treści znalazł się zapis, w myśl którego Naftohaz nie
 mógł sprzedawać gazu do innych państw niż Ukraina. Oznaczało to, że
 ukraińska spółka nie mogła już eksportować gazu do Polski. Pogrzebało to
 definitywnie pomysł budowy terminala gazowego w Świnoujściu. Jednak
 zaraz po sfinalizowaniu umowy z Naftohazem Gazprom zaproponował stronie
 polskiej, że sprzeda jej dodatkową ilość gazu, aby wyrównać straty  wynikające z
 niedotrzymania umowy przez RosUkrEnergo. I faktycznie, w czerwcu 2009 r.
 wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak podpisał umowę na
 jednorazowy zakup gazu w wysokości 1,2 miliarda metrów sześciennych.
 Była to maksymalna ilość, którą Gazprom zgodził się sprzedać.
 W wyniku całej sytuacji, w połowie 2009 r., po wyeliminowaniu z rynku
 spółki RosUkrEnergo, Polska stanęła przed perspektywą, że import gazu
 nie będzie mógł pokryć całego zapotrzebowania. Wówczas Gazprom wystąpił
 z propozycją zwiększenia dostaw i renegocjacji umowy. Propozycję
 natychmiast podjął rząd Donalda Tuska. W lipcu Gazprom postawił wstępne
 warunki. Oczekiwał zmian w statucie spółki EuRoPol Gaz SA, aby strona
 polska nie miała tam decydującego głosu. Oczekiwał również rezygnacji z  budowy terminala w Świnoujściu.

Zaoferował ponadto zwiększenie rocznego importu
 gazu do Polski do ponad 11 mld m3 i przedłużenie umowy do 2037 r.
 Oferta Gazpromu przedstawiona stronie polskiej została przekazana do
 Biura Bezpieczeństwa Narodowego, a stamtąd do Kancelarii Prezydenta.
 Warunki proponowane przez Gazprom zaniepokoiły Lecha Kaczyńskiego.
 Jeszcze w lipcu 2009 r. Kaczyński wystąpił do Ministerstwa Gospodarki z
 zapytaniem o instrukcje negocjacyjne dla polskich urzędników, którzy
 będą prowadzić rozmowy z rosyjskim koncernem. Doszło do kolejnego
 spięcia na linii rząd - prezydent. Ani Pawlak, ani Tusk nie chcieli  bowiem udostępnić
 Głowie Państwa instrukcji. Dlaczego?
 Odmienne stanowiska
 W końcu października 2009 r., w Moskwie rozpoczęły się negocjacje
 dotyczące warunków nowej umowy gazowej. Po wyroku Sądu Arbitrażowego w
 Moskwie Gazprom postawił jeszcze jeden warunek: zażądał anulowania 1,2
 miliarda złotych długu. Premier Tusk zadeklarował przychylność dla tego
 pomysłu. Poparł go minister skarbu Aleksander Grad. O takim rozwiązaniu
 nie chciał jednak słyszeć Michał Kwiatkowski - prezes EuRoPol Gazu SA.
 Kwiatkowski stanowczo dał do zrozumienia, że dopóki pełni funkcję
 prezesa,
 nie podpisze dokumentu anulującego dług Gazpromu. Jego stanowisko poparł
 Jerzy Tabaka - członek zarządu spółki. Gdy rząd zajął odmienne
 stanowisko, Kwiatkowski wysłał do Aleksandra Grada list, w którym
 stwierdził, że umorzenie długu będzie stanowić złamanie polskiego prawa,
 za co grozi kara pozbawienia wolności. Na ten list minister Grad jednak
 nie odpisał.
 11 grudnia 2009 r. przeciwko podpisaniu umowy na rosyjskich warunkach
 opowiedział się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego ? Aleksander
 Szczygło. Trzy dni później Kancelaria Prezydenta oficjalnie
 poinformowała, że jest przeciwna nowej umowie gazowej z Rosją.
 Karuzela negocjacyjna
 12 stycznia 2010 r. PGNiG (właściciel 48 proc. udziałów EuRoPol Gazu SA)
 poinformowało, że w Moskwie rozpoczynają się rozmowy z przedstawicielami
 Gazpromu w sprawie aneksowania kontraktu jamajskiego. Dotyczyły
 zwiększenia dostaw gazu do 10,25 mld m3 i przedłużenia kontraktu do roku
 2037. Negocjacje dotknęły również sprawy umorzenia długu dla Gazpromu.
 Jednak prezes Michał Kwiatkowski i członek zarządu Jerzy Tabaka wciąż
 konsekwentnie bronili stanowiska, że długu umarzać nie można. Na efekty
 nie trzeba było długo czekać. 20 stycznia odbyło się posiedzenie Rady
 Nadzorczej EuRoPol Gazu. Zawieszono w pełnieniu obowiązków Michała
 Kwiatkowskiego i Jerzego Tabakę, którzy sprzeciwili się umorzeniu długów
 Gazpromowi. Tymczasowym prezesem EuRoPol Gazu został Aleksandr
 Miedwiediew - brat prezydenta Rosji, wiceprezes Gazpromu i prezes spółki
 Gazprom Eksport. Jego zastępcą został Michał Szubski. Aleksandr
 Miedwiediew był więc jednocześnie wiceprezesem Gazpromu (koncernu
 wydobywającego gaz),
 prezesem spółki Gazprom-Export zajmującej się eksportowaniem rosyjskiego
 gazu i prezesem EuRoPol Gazu, który miał decydować o umorzeniu długów
 Gazpromowi. Reprezentował więc obie strony sporu. Konflikt interesów był
 oczywisty. Natomiast po raz pierwszy zdarzyło się, że faktycznym, choć
 nieformalnym, prezesem spółki o strategicznym znaczeniu dla
 bezpieczeństwa Polski został brat prezydenta Rosji.
 Mimo tej sytuacji, obaj nowo powołani "prezesi" nie byli w stanie
 umorzyć długów Gazpromu. Statut spółki wymagał bowiem zgody całego
 zarządu, a nie tylko prezesa. Tymczasem wszyscy pozostali członkowie
 zarządu podzielali stanowisko Michała Kwiatkowskiego i sprzeciwili się
 rezygnacji z 1,2 miliarda złotych.
 Komentując roszady personalne w EuRoPol Gazie SA, doradca Lecha
 Kaczyńskiego Janusz Kowalski poinformował, że jeśli dojdzie do umorzenia
 długów Gazpromowi, Kancelaria Prezydenta zawiadomi prokuraturę oraz
 zwróci się do Sejmu o powołanie komisji śledczej. Od tego momentu, obóz
 prezydenta Kaczyńskiego stał się główną przeszkodą na drodze do
 anulowania długów Gazpromu i przejęcia przez rosyjski koncern naftowy
 całkowitej kontroli nad dostawami gazu do Polski. Reasumując: Kaczyński
 i jego ludzie
 stali się główną przeszkodą do uzależnienia Polski od dostaw rosyjskiego
 gazu.
 W drodze do umowy
 Już 21 stycznia, czyli jeden dzień po zawieszeniu Kwiatkowskiego i
 Tabaki, Donald Tusk i Aleksander Grad podali do wiadomości publicznej,
 że opowiadają się za umorzeniem Gazpromowi długu w wysokości 1,2
 miliarda złotych. Cztery dni później rząd podjął decyzję o umorzeniu
 wielkiego długu Gazpromowi. 27 stycznia potwierdził to wspólny komunikat
 Gazpromu PGNiG i EuRoPol Gazu, którym tymczasowo kierował Aleksandr
 Miedwiediew. W ciągu kilku następnych dni doradcy Lecha Kaczyńskiego
 sugerowali w
 mediach, że będą wnioskować o powołanie komisji śledczej, jeżeli rząd
 dotrzyma słowa i umorzy długi Gazpromu. Tusk się jednak nie ugiął. 10
 lutego polski rząd zatwierdził projekt nowej umowy gazowej z rządem
 Rosji. W komunikacie przekazanym dziennikarzom rzecznik rządu Paweł Graś
 mówił, że umowa precyzuje trzy najważniejsze kwestie: zwiększenie dostaw
 gazu do Polski, przedłużenie obowiązywania umowy gazowej i nowe
 rozliczenia za tranzyt gazu przez Polskę. Na marginesie trzeba
 pogratulować
 sofistycznych umiejętności ministrowi Grasiowi, który umorzenie
 Gazpromowi długu nazwał ? ?rozliczeniem za transport?. W efekcie 1 marca
 rząd Donalda Tuska upoważnił Waldemara Pawlaka do podpisania umowy
 gazowej z Rosją na warunkach wynegocjowanych przez PGNiG i Gazprom.
 Biorąc pod uwagę fakt, że w EuRoPol Gazie SA rządził już Aleksandr
 Miedwiediew i to on decydował, kogo wysyła na negocjacje, wynik tych
 rozmów był łatwy do przewidzenia, jeśli chodzi o sprawę polskiej racji
 stanu.
 Pośpieszne zmiany
 16 marca w Moskwie zorganizowano posiedzenie Rady Nadzorczej EuRoPol
 Gazu. Uczestniczyli w nim Aleksandr Miedwiediew i prezes PGNiG Michał
 Szubski. W trakcie posiedzenia dokonano bardzo istotnych zmian. Po
 pierwsze zmieniono status spółki. We wszystkich sprawach zarząd EuRoPol
 Gazu musi podejmować decyzje jednogłośnie. W razie rozbieżności w
 jakiejkolwiek sprawie, spór miała rozstrzygać Rada Nadzorcza. W razie
 niepowodzenia, należało zwołać Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy czyli
 Gazprom i
 PGNiG. Po drugie obie te firmy wskazują równą liczbę członków zarządu.
 Tydzień później zebrało się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol
 Gazu, aby zmienić statut i zarząd spółki. Ogłoszono jednak przerwę do 20
 kwietnia, ponieważ nie zostało podpisane polsko-rosyjskie międzyrządowe
 porozumienie o dostawach gazu i zasadach działania EuRoPol Gazu.
 Reasumując: najważniejsza decyzja w sprawie spółki strategicznej
 odpowiadającej za tranzyt gazu miała zapaść 20 kwietnia.
 10 kwietnia Lech Kaczyński wsiadł na pokład rządowego tupolewa lecącego
 do Katynia. Ten dzień stał się jednym z najtragiczniejszych w powojennej
 historii Polski. Oprócz prezydenta, zginęli bowiem najważniejsi
 przeciwnicy umowy gazowej z Rosją.
 Sukces Gazpromu
 Osiem dni później w Krakowie odbył się uroczysty pogrzeb pary
 prezydenckiej. Na pogrzeb przyjechał prezydent Rosji Dmitrij
 Miedwiediew. Towarzyszył mu brat Aleksandr i szef Gazpromu Aleksiej
 Miller. Próżno szukać ich obu na zdjęciach z konduktu pogrzebowego. Nie
 wiadomo, co obaj robili tego dnia w Polsce. Wiadomo jednak, że dwa dni
 później odbyło się ponownie Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol
 Gazu, w trakcie którego wybrano nowego prezesa zarządu. Został nim
 Mirosław Dobrut.
 Równocześnie ze stanowiska prezesa odwołano Michała Kwiatkowskiego, a ze
 stanowiska wiceprezesa ? Jerzego Tabakę, którzy nie chcieli umarzać
 długów Gazpromowi. Już następnego dnia rząd ogłosił, że nowa umowa
 zostanie podpisana na początku maja. Tak się nie stało.
 Unia Europejska ? zaniepokojona tym stanem rzeczy ? wymusiła na Polsce
 negocjacje z udziałem przedstawiciela Brukseli. Ostateczną umowę
 podpisano 29 października w Warszawie, a aneks do niej kilka godzin
 później. Treść umowy i aneksu nie są znane. Wiadomo jedynie, że Gazprom
 będzie dostarczał do Polski gaz do 2037 r. Wiadomo też, że strona polska
 zrezygnowała z 1,2 miliarda złotych, które miał zapłacić Gazprom.
 Rezygnacja nawet z jednego miliarda w obliczu kryzysu finansów
 publicznych trudno
 ocenić inaczej, jak działalność na szkodę Polski. Treść umowy
 polsko-rosyjskiej nie została udostępniona ani Polakom, ani
 przedstawicielom Komisji Europejskiej. ? Staramy się działać w tej
 kwestii zgodnie z interesem Polski i przepisami europejskimi. Jestem
 przekonany, że tak jest. Nie ma powodów, by akurat Polska była testowana
 ponad standardy i przepisy obowiązujące w UE ? wytłumaczył dziennikarzom
 Donald Tusk.
 Autor: Leszek Szymowski
 Źródło: Gazeta Finansowa" (znalezione w sieci)

 

 Skan artykułu L.Szymowskiego z NCz

 

Nadesłał: Jacek