Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Orzeł i reszka

Co wolno prezydentowi

Jan Maria Jackowski
Żyjemy w czasach zamętu. W sytuacji gdy - jak nigdy dotąd w historii ludzkości - kwestionowane jest podstawowe prawo człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, wydawałoby się, że ludzie dobrej woli powinni kierować się jasnymi kryteriami. Tymczasem rzeczywistość wygląda często inaczej.
Gdy Rada ds. Rodziny Episkopatu Polski wydała komunikat, w którym napisano: "Należy pamiętać, że ci, którzy je zabijają, i ci, którzy czynnie uczestniczą w zabijaniu bądź ustanawiają prawa przeciwko życiu poczętemu, a takim jest życie dziecka w stanie embrionalnym, w ogromnym procencie niszczone w procedurze in vitro, stają w jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej, dopóki nie zmienią swojej postawy" - uruchomiono "dyżurnych" duchownych i katolików świeckich, by zrelatywizować naukę Kościoła w sprawach życia.
Co mają myśleć liczni tzw. zwykli katolicy, gdy widzą, jak politycy deklarujący poparcie dla metody in vitro są pokazywani w telewizji, gdy przyjmują Eucharystię i nie spotyka się to z żadną reakcją pasterzy?

W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" opublikowanym 19 sierpnia Bronisław Komorowski - już jako urzędujący prezydent - zapowiedział, że podpisze ustawę refundującą z budżetu państwa zabiegi in vitro. Innymi słowy, prezydent deklarujący się jako katolik nie tylko zapowiada poparcie dla działań sprzecznych z nauczaniem Kościoła, ale również chce doprowadzić do sytuacji, by z podatków płaconych w znacznej części przez katolików były finansowane eugeniczne procedury medyczne polegające na selekcjonowaniu i zabijaniu "nieprzydatnych" istot ludzkich. Tym sposobem państwo polskie systemowo łamałoby obywatelskie sumienia i na skalę przemysłową uczestniczyło w procederze unicestwiania życia ludzkiego.
Wobec takich zagrożeń ważne jest, aby znalazły się osoby mające do tego odpowiedni tytuł, które napomną głowę państwa, jak bardzo odbiega od nauki Kościoła i jakie to rodzi konsekwencje. Czy zwycięży pokusa dobrych relacji z władzą świecką, czy bycie "znakiem sprzeciwu" i troska o sprawy fundamentalne? Może też jest potrzebne przypomnienie wiernym nauczania katechizmowego, że katolik jest nawet zobowiązany w sumieniu do nieprzestrzegania zarządzeń władz cywilnych, gdy przepisy te są sprzeczne z wymaganiami ładu moralnego, z podstawowymi prawami osób i ze wskazaniami Ewangelii.
Przekaz dobrej doktryny jest szczególnie ważny. Trwająca od wielu miesięcy debata na temat in vitro pokazuje, że wielu wiernych jest zagubionych i nie rozumie istoty problemu, a niektórzy ludzie, przedstawiani publicznie jako katolicy albo sami się powołujący na bycie katolikiem, prezentują poglądy sprzeczne z Magisterium Kościoła. W ten sposób powstaje dezorientacja i zamieszanie. Potrzebne jest jasne nauczanie pasterzy. Bo nawet wśród ludzi wierzących pojawia się refleksja oparta na lansowanej w środowiskach laickich tezie naruszającej godność i prawo do życia każdego, że "Kościół, mówiąc 'nie' in vitro, stoi na drodze szczęścia par, które inaczej nie mogą cieszyć się potomstwem".
Warto się odwołać do przykładu amerykańskiego. W bardzo spluralizowanym społeczeństwie amerykańskim, po negatywnym doświadczeniu różnego rodzaju "kompromisów", które prowadziły do rozmycia postaw moralnych, coraz silniejsze jest odwołanie do zdrowej nauki. Niewątpliwie społecznej odwagi wymaga odmawianie udzielania Komunii Świętej osobom, które publicznie kwestionują prawo do życia lub działają przeciwko życiu. Przewodniczący Konferencji Biskupów USA ks. kard. Francis George skrytykował - idąc pod prąd politycznej poprawności - nadanie przez katolicki uniwersytet Notre Dame doktoratu honoris causa Barackowi Obamie - powszechnie znanemu zwolennikowi aborcji. Często mówi się, że Polska to kraj katolicki, ale ile osób publicznie podkreślających swoją katolickość i działających w przestrzeni publicznej swoimi wypowiedziami i czynami przyczynia się do zła i zgorszenia?

Za: Nasz Dziennik , Sobota-Niedziela, 21-22 sierpnia 2010, Nr 195 (3821) - "Co wolno prezydentowi"

 

Nadesłał: