Jest to opinia krzywdząca innych bohaterów tym zmagań. Marszałek Piłsudski – nie odejmując mu żadnych zasług – nie dowodził bowiem obroną miasta. Kierując od 16 sierpnia polskim kontruderzeniem znad Wieprza, nie mógł jednocześnie dowodzić walkami na przedpolach stolicy.
W roli bezpośredniego obrońcy Warszawy wystąpił inny wybitny polski dowódca tego czasu – gen. Józef Haller.
„Błękitny generał”
Gen. Haller był weteranem ruchu harcerskiego i sokolego, dowódcą II brygady Legionów Polskich, a przede wszystkim dowódcą tzw. błękitnej armii – 100-tysięcznego wojska, które przyprowadził ze sobą z Zachodu i które stanowiło najpoważniejszą siłę uderzeniową odradzającego się państwa. Rozstrzygnęło ono losy wojny polsko-ukraińskiej latem 1919, a następnie przejęło dla Polski Pomorze. Haller dokonał wówczas symbolicznych zaślubin Polski z morzem w 1920 r. Był jednym z tych wojskowych, którzy znani byli ze swych prawicowych poglądów i z przywiązania do katolicyzmu.
Latem 1920 r. wobec wielkiej kontrofensywy bolszewickiej i przełamania frontu pod Kojowem nastąpił gwałtowny odwrót Polaków. Polskie oddziały były zdemoralizowane odniesioną klęską i nie były w stanie powstrzymać rozpędzonego wroga. W tej sytuacji konieczne stało się zmobilizowanie świeżych sił, zdolnych do stawienia skutecznego oporu Armii Czerwonej.
Zadania sforsowania takiego oddziału podjął się właśnie gen. Haller, wchodzący już wówczas w skład nadzwyczajnego organu powołanego przez Sejm – Rady Obrony Państwa.
„Błękitny generał” został dowódcą Armii Ochotniczej, która miała zostać skierowana na przedpola Warszawy. Rada Obrony Państwa wzywała wszystkich zdolnych do walki Polaków do walki w obronie Ojczyzny.
Haller w swym rozkazie nr 1 wzywał „najgoręcej miłujących ojczyznę” do „walki w obronie zagrożonej wolności”. Porównywał ich do powstańców z 1863 r. i obrońców Lwowa z jesieni 1918 r. Kończył swój rozkaz charakterystycznym „Tak się pozdrawiać będziemy – Bóg z Wami”.
Gombrowicz nie ma zamiaru walczyć…
Formowanie armii rozpoczęte w początkach lipca 1920 r., w ciągu miesiąca zaowocowało zaciągiem 105 tys. świeżych i zdeterminowanych żołnierzy. W szeregi nowej armii gen. Hallera wstępowali masowo studenci, uczniowie, robotnicy i chłopi, urzędnicy, ziemianie… Kto żyw, zgłaszał się do wojska.
Do absolutnych wyjątków należała postawa Witolda Gombrowicza, który pisał o tym, że nie ma zamiaru walczyć.
Zaciąg wspierały wszystkie polskie partie polityczne – od endecji do socjalistów – za wyjątkiem komunistów z KPRP, którzy otwarcie sprzyjali Armii Czerwonej.
Hallerowi należy zawdzięczać kierowanie tym wielkim – niepowtarzalnym – wysiłkiem mobilizacyjnym i nadanie mu moralnej siły, która zadecydowała o determinacji, jaką jednostki ochotnicze zademonstrowały w walkach 14-15 sierpnia na przedpolach stolicy.
Symbolem tego wysiłku stał się Ks. Ignacy Skorupka, harcerz i kapelan Armii Ochotniczej. W równym jednak stopniu religijny charakter walki nadawał sam gen. Haller. Codziennie przystępował do Komunii Św. w kościele Zbawiciela na mszy o godz. 7.00, o czym wiedziano powszechnie. Pobożność dowódcy nie była na pokaz, ponieważ Haller znany był m. in. jako członek Sodalicji Mariańskiej.
Gen. Weygand – szef francuskiej misji wojskowej przybyłej w drugiej połowie lipca do Warszawy – widział w Hallerze wodza „płomiennego i stanowczego”, autentycznie mobilizującego młodzież do walki.
10 sierpnia – w przededniu decydującego starcia z nadciągającymi bolszewikami – gen. Haller objął dowództwo całego frontu północnego z zadaniem powstrzymania bolszewików pod Warszawą. Udało się to m. in. dzięki możliwości wykorzystania Armii Ochotniczej.
Religijna wiara w zwycięstwo
Witos uważał, że to dzięki Hallerowi żołnierze zyskali religijną wiarę w zwycięstwo, choć sam Haller nigdy się tym nie chwalił. Był bez wątpienia symbolem niestrudzonej woli obrony zagrożonej wiary i wolności Ojczyzny. Jednym z tych, którym w największym stopniu zawdzięczamy sierpniowe zwycięstwo nad agresywnym i brutalnym komunizmem był właśnie Józef Haller.
Jego konflikt z Piłsudskim zaowocował późniejszymi próbami marginalizacji znaczenia „błękitnego generała” w okresie dwudziestolecia. W okresie powojennym także starali się zamilczeć „redakcyjnego” w każdym calu bohatera. Także III RP nie oddała mu całej należnej wdzięczności.
Jego szczątki dzięki środowiskowej – a nie publicznej – inicjatywie harcerzy sprowadzono z Londynu w dodatku nie do Warszawy, lecz do Krakowa.
Gen. Haller ma dziś wprawdzie swój plac na warszawskiej Pradze, ale nie ma w Warszawie swojego pomnika. pomnika, na którym napis winien brzmieć podobnie jak na pomniku Piłsudskiego przy Belwederskiej – „Warszawa – swemu obrońcy”.
Paweł Skibiński, źródło: Fronda.pl