Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
17 rocznica śmierci Jędrzeja Giertycha.

Wspomnienia zeszłoroczne link poniżej:
http://zalewska.blog.onet.pl/1,DA2008-10-09,index.html
W tym roku kopiuję fragment „ Europa w niewoli” – Jędrzeja Giertycha.
Warto poznać osobiste wspomnienia Jędrzeja Giertycha.
Dzisiaj w Polsce mamy wszelkiego rodzaju afery i kryzysy polityczne.
Dlatego tekst poniżej ma wielką wartość.
Podkreślenia w tekście moje. MZ

(…)Muszę powiedzieć, że bardzo mi było ciężko i smutno opuszczać kraj. Miałem uczucie dezercji. Oto miliony ludzi żyją w Polsce i przez sam fakt, że w niej przebywają i pracują, służą jej. Ja odchodzę i prędzej czy później przestanę być polskim marynarzem, zacznę pracować dla obcych. Losy Polski rozstrzygają się obecnie w Polsce. Czy wolno schodzić z posterunku? Czy wolno nie uczestniczyć w wysiłku, mającym uratować zbiorową duszę narodu przed wpływem narzuconej Polsce, obcej doktryny i wrogiego systemu politycznego?

Miałem tak głębokie uczucie rozterki, uczucie wątpliwości, czy obowiązkiem moim nie jest zostać w kraju, że utrzymywały mnie na wytkniętej drodze głownie względy natury formalnej. Byłem oficerem marynarki na trzymiesięcznym urlopie. Mogę nie wrócić z powodu przeszkód natury siły wyższej (np. aresztowania), ale nie wrócić dobrowolnie, to byłby zupełnie oczywisty akt dezercji. Oraz byłem emisariuszem polskiego rządu w Londynie. Muszę wrócić, by złożyć sprawozdanie. Oraz muszę zawieźć do Londynu opinie i zlecenia tych działaczy w kraju, którzy mi je powierzyli.

W gruncie rzeczy, o merytorycznej, a nie tylko formalnej słuszności mych zamiarów opuszczenia kraju przekonała mnie w sposób ostateczny moja żona. Z właściwym sobie zdrowym rozsądkiem, powiedziała mi:
- Dla ciebie w kraju miejsca nie ma.

Zdrowy rozsądek powiadał: są dla dobra Polski rzeczy do zrobienia w kraju i rzeczy do zrobienia na obczyźnie. Muszą być Polacy i tu i tu. Moje miejsce jest na obczyźnie, bo tego, co jest moim zadaniem życiowym, w kraju wykonywać nie mogę. Ta odrobina pożytku, jaką mogę przynieść, to jest pisanie. A pisać tego, co chcę i co powinienem, w kraju nie będę mógł.
Zresztą, nie byłbym w kraju pozostał na wolności. Ludzie mojego typu byli bardziej prześladowani od innych. Niektórzy z tych polityków polskich, z którymi widziałem się w Polsce w czasie mego tam pobytu (np. Marszewski), zostali później powieszeni. Inni z Polski uciekli. Mój stary przyjaciel, Adam Doboszyński, który w pewien czas później odbył taką samą jak ja, "podziemną" wycieczkę z Londynu do Polski, został schwytany i rozstrzelany. O ile nawet nie byłbym zginął, byłbym pewnie spędził długie lata w więzieniu.

Mimo wszystko, lepiej jest i bardziej zgodnie z obowiązkiem „nie zaniedbywania natchnień" być w Londynie piekarczykiem czy subiektem księgarskim i w wolnych chwilach pisać i wydawać polskie książki niż narazić się w sposób bezcelowy na spędzenie długich lat w więzieniu.(…)

Mieczysława Zalewska
Za: http://zalewska.blog.onet.pl/