Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Świadkowie istnienia i funkcjonowania komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych przez dziesiątki lat korzystali ze szczególnego immunitetu, polegającego na tym, że nie poddawano ich przesłuchaniu, które określamy terminem „krzyżowy ogień pytań”.
Wbrew temu co się powszechnie sądzi nie było ich zresztą nigdy zbyt wielu. Powiem więcej - przekonanie o licznym zastępie „naocznych swiadków” jest (lub raczej było) „pewnikiem” z gatunku wirtualnej rzeczywistości. Byli, ponieważ musieli być... Wraz z pojawieniem się w latach siedemdziesiątych rewizjonistów Holocaustu musiano jednak - acz niechętnie - użyć ich świadectw przeciwko twierdzeniom ludzi kwestionujących między innymi istnienie komór gazowych. Ta chwila prawdy okazała się dla świadków wydarzeniem ponurym, co postaram się przedstawić na kilku przykładach.

W roku 1981 rozpoczął się proces czołowego rewizjonisty francuskiego, Roberta Faurissona. Ciągnął się on aż do roku 1983 (apelacja) i zakończył wyrokiem skazującym, gdyż inny werdykt nie wchodził w rachubę. Podczas tego procesu nie odważył się wprawdzie wystąpić osobiście ani jeden świadek zagłady, niemniej jednak przedstawiono pisemne świadectwo Szmula Fajnzylberga, więznia Auschwitz, wcześniej komunisty walczącego w Brygadach Międzynarodowych w Hiszpanii. Fajnzylberg (alias Feinsilber, St. Jankowski, Kaskowiak) utrzymywał, że pracując w auschwitzkim krematorium („Altes Krematorium” lub Krematorium I) spędzał wiele naznaczonych grozą chwil w koksowni, gdzie zamykali go wraz z kolegami z Sonderkommando SS-mani na czas gazowania więzniów. Dopiero po dokonaniu morderstwa Sonderkommando zabierało się do tragicznej czynności wyciągania i spalania zwłok. Innymi słowy Fajnzylberg, podobnie jak inni Żydzi, nie uczestniczył w gazowaniu, ale był władny rozpoznać jego skutki! Stawał się więc... niewygodnym świadkiem morderstwa, któremu Niemcy pozwolili przeżyć. Zaiste brak zbrodniczej logiki w postępowaniu SS-manów jest porażający. Ważniejszym jednak od zupełnie nieprzekonywującego wywodu Fajnzylberga było swoiste podsumowanie procesu Faurissona przez Simone Veil (była Minister Sprawiedliwości Francji i Przewodniczącą Europejskiego Parlamentu), która 2 tygodnie po zakończeniu sprawy stwierdziła, że wprawdzie brak jest dowodów, śladów, a nawet świadków istnienia i funkcjonowania komór gazowych, jednakże łatwo to wyjaśnić, ponieważ „Wszyscy wiedzą [argument „wszyscy wiedzą” w prawie nic jeszcze nie oznacza - DR], iż naziści zniszczyli komory gazowe i systematycznie eliminowali wszystkich świadków [gdybym był złośliwy, powiedziałbym: wszystkich, z wyjątkiem Szmula Fajnzylberga - DR]”.

Dwa lata pózniej w Toronto odbył się pierwszy z procesów kanadyjsko-niemieckiego rewizjonisty - Ernsta Zuendela. W czasie jego trwania po raz pierwszy poddano „krzyżowemu ogniowi pytań” eksperta strony skarżącej - dra Raula Hilberga oraz świadka „numer 1” - dra Rudolfa Vrbę. Hilberg, autor książki „The Destruction of European Jews”, dzień po dniu był miażdzony przez obronę i wyraźnie miał wszystkiego dosyć. Nie dziwi więc, że odmówił udziału w II procesie Zuendela odbytym w roku 1988. Natomiast Vrba - podobno świadek wyjątkowy, przekaz którego był jedną z podstaw słynnego „War Refugee Board Report on the German Extermination Camps - Auschwitz and Birkenau” opublikowanego w roku 1944, ponadto współautor książki „I Cannot Forgive”1 - skompromitował się totalnie. Przede wszystkim przyznał, że w swojej książce uciekał się do „licencia poetarum”. Na pytanie zaś prokuratora Griffitha, czy również jego świadectwo zawiera ową „licencia poetarum”, próbował wprawdzie ripostować, lecz w chwilę pózniej udzielił zupełnie nonsensownej odpowiedzi dotyczącej liczby zagazowanych ludzi. Zrezygnowany prokurator, zamierzający pierwotnie zadać kolejne pytanie, wreszcie poddał się oświadczając: „Nie mam więcej zapytań do doktora Vrby.”

Kwestionowanie wiarygodności „naocznych świadków” (nie tylko funkcjonowania komór gazowych) nie jest oczywiście upowszechnianiem, czy propagowaniem tzw. kłamstwa oświęcimskiego. Przyznają to nawet zdeklarowani antyrewizjoniści w rodzaju Jean-Claude Pressaca, którzy swój spór z „zaprzeczaczami” Holocaustu przenieśli na tory dyskusji (to prawda, prowadzonej w osobliwych okolicznościach) stricte naukowej, z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć nauk ścisłych - na przykład chemii2. „Naocznych swiadków” natomiast skrywa głęboki, coraz głębszy cień.

Dariusz Ratajczak

Przypisy1 A. Bestic, R. Vrba, I Cannot Forgive, New York 1964.2 Dobrym przykładem „sporu chemicznego” jest korespondencja między rewizjonistą Germarem Rudolfem, a Instytutem im. Jana Sehna w Krakowie, zamieszczona w Kardinalfragen zur Zeitgeschichte, Berchem 1996, ss. 86-90.

Dariusz Ratajczak ( ur. 1962), historyk, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor nauk humanistycznych. Do kwietnia 2000 r. adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Opolskiego. Autor ,,Polaków na Wileńszczyźnie 1939 - 1944'' (Opole 1990); ,,Świadectwa księdza Wojaczka'' (Opole 1994); ,,Krajowej Armii Podziemnej 1945-1952'' (współautor, Opole-Gliwice 1996), ,,Tematów jeszcze bardziej niebezpiecznych'' (Kociaty - New York 2001). W roku 1999 opublikował zbiór felietonów historycznych zatytułowany ,,Tematy niebezpieczne'' (Opole 1999, Warszawa 1999, Boston 1999). W jednym z nich zreferował poglądy tzw. rewizjonistów holokaustu, co stało się powodem bezprzykładnych ataków na osobę autora ze strony publicystów ,,Gazety Wyborczej'', tropicieli polskiego antysemityzmu oraz środowisk żydowskich - krajowych i zagranicznych.

Za: http://dariuszratajczak.blogspot.com/2009/01/faszywi-wiadkowie.html