Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Z dramatycznych wydarzeń Wielkiego Tygodnia płynie nauka, że tylko poprzez prawdę można powstać z upadku

Ustawicznie słyszymy, że Kościół katolicki na progu XXI w. przeżywa ogromny kryzys, ponoć największy od chwili swojego powstania. W opiniach publicystów, w tym katolickich, na poparcie tej tezy podawanych jest wiele faktów. Na pierwszym miejscu wymienia się laicyzację Europy, będącej przez wieki główną bazą chrześcijaństwa. Na drugim drastyczny spadek powołań kapłańskich, z powodu którego w wielu rejonach świata zanika życie sakramentalne, gdyż nie ma komu sprawować Eucharystii, spowiadać czy katechizować. Z tego powodu też niektóre kościoły są przebudowywane na meczety lub domy towarowe, co urasta do rangi smutnego symbolu. Na dalszych miejscach wymienia się m.in. odejście młodego pokolenia od wartości chrześcijańskich, powszechną materializację i wybiórcze traktowanie dogmatów katolickich. Oczywiście wśród tych zjawisk centralne miejsce zajmują skandale obyczajowe. Trudno dyskutować z faktami, ale trzeba stwierdzić, że obecny kryzys nie jest czymś wyjątkowym. W historii bywało gorzej, np. w czasach antypapieży czy religijnych rozłamów. Zawsze jednak Kościół powstawał z upadku. Co jest jego największą siłą, która pozwala mu na nowo się odradzać?

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, popatrzmy na kryzys największy, czyli na wydarzenia Wielkiego Tygodnia, opisane skrupulatnie przez czterech ewangelistów. A są one i pozytywne, i negatywne, na dodatek bardzo ze sobą poplątane. Do pierwszych należy ustanowienie sakramentów eucharystii i kapłaństwa. Do drugich upadki kolejnych apostołów. W Wielką Środę zapoczątkowała je zdrada Judasza. Z kolei w Wielki Czwartek nastąpiło zaparcie się św. Piotra. W Wielki Piątek było jeszcze gorzej, bo wszyscy apostołowie uciekli, a pod krzyżem pozostał tylko św. Jan wraz z Maryją i grupą kobiet. Nawet po zmartwychwstaniu nie było lepiej, bo św. Tomasz - co wspominamy w tydzień po Wielkanocy - nie chciał w owo zmartwychwstanie uwierzyć. Mimo to Kościół jednak przetrwał. Co więcej, gwałtownie się rozwinął, a wspomniani apostołowie, pełni ludzkich wad, Dobrą Nowinę roznieśli po całym świecie.

Śmiem twierdzić, że stało się to dlatego, iż uczniowie Jezusa potrafili w najtrudniejszych chwilach stanąć w prawdzie. Najlepszym tego przykładem jest św. Piotr, który uznał swój grzech. Dlatego też Chrystus mu nie tylko przebaczył, ale i widząc jego szczere nawrócenie, uczynił swoim namiestnikiem na ziemi. Czy gdyby jednak apostoł ten mataczył lub szedł w zaparte, albo też tłumaczył, że "takie były czasy", zostałby pierwszym papieżem? Czy gdyby Dobry Łotr z Golgoty nie wyznał szczerze swoich win i nie prosił o przebaczenie, wszedłby do raju? Czy gdyby ewangeliści retuszowali trudne wydarzenia Wielkiego Tygodnia lub całkowicie je pominęli, chrześcijaństwo miałoby tak mocny fundament moralny? Z pewnością nie. Kiedy Jana Pawła II zapytano, który fragment Nowego Testamentu jest najważniejszy, odpowiedział bez wahania: "Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli". I to jest największą siłą Kościoła. Świetnie rozumie to obecny papież, który pomimo sędziwego wieku podejmuje arcytrudne zadania polegające na moralnym odnowieniu Kościoła. Trzeba go za to szczerze podziwiać. Prawdopodobnie za swego życie nie dokończy dzieła, którego się podjął. Miejmy jednak nadzieję, że po nim przyjdzie następny, który niezależnie od swojej narodowości, pójdzie tą samą drogą, co apostołowie.

Co do trudnych spraw, z którymi współczesny Kościół się boryka, pragnę na prośbę polskich katolików ze Lwowa poruszyć problem tamtejszego kościoła św. Marii Magdaleny, zbudowanego w XVII w. Po II wojnie światowej pomimo wysiedleń Polaków nadal funkcjonowała tutaj parafia. W marcu 1962 r. ostatni proboszcz otrzymał zakaz celebrowania nabożeństw. W świątyni przekazanej Politechnice Lwowskiej urządzono klub młodzieżowy, a następnie salę organową. Katolicy obrządku rzymskiego starają się o zwrot kościoła od kilkunastu lat. W liście otwartym piszą: "Od roku 2001 w kościele św. Marii Magdaleny są odprawiane nabożeństwa. Centralne przejście do ołtarza jest zastawione ławkami, których nie można przesuwać, ponieważ niszczy to, zdaniem dyrekcji, posadzkę. Wspólnota nie może korzystać z centralnego wejścia do kościoła, które jest zamurowane. Parafia nie może korzystać z kościelnych organów. Po każdej Mszy św. ksiądz wynosi z kościoła Najświętszy Sakrament do samochodu, by zawieźć go w bezpieczne miejsce. Zasadniczym punktem argumentacji władz w sporze ze wspólnotą parafialną jest znaczenie organów, znajdujących się w kościele, dla kulturalnego życia miasta. Wyposażenie kościoła - ołtarze boczne, obrazy, rzeźby, konfesjonały, klęczniki, ławki - przejęte przez władze, zostały częściowo zniszczone, część stanowi wyposażenie muzeów. Baptysterium z freskami Jana Henryka Rosena zamieniono na... toaletę, cenne freski zamalowano. Wieże kościelne pozbawiono krzyży, z przykościelnego placu usunięto figurę Matki Bożej". Niestety parę dni temu Rada Miasta Lwowa, nie bacząc na prawa polskich katolików, przekazała kościół na potrzeby filharmonii. Smutne to tym bardziej, że za kilka dni w kościele powinna odbyć się świąteczna liturgia wielkanocna.

Podobnych spraw w różnych krajach jest bardzo wiele. Dlatego też wszystkim zatroskanym o losy Kościoła składam życzenia świąteczne zaczerpnięte z liturgii ormiańskiej: Chrystus zmartwychwstał - błogosławione Zmartwychwstanie Chrystusa! Alleluja!

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, Wielka Środa, 31 marca 2010

Za: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=2820