Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
„By […] uniknąć nieporozumień: Wezwania do pokoju Chrystusowego nie należy mylić z wzywaniem do takiej dobrotliwości, która jest w gruncie rzeczy słabością i chce uniknąć kłopotów wynikających z otwartej i stanowczej obrony własnych przekonań. Żądanie jedności w Kościele nie znaczy, że wszyscy mają zgodzić się na wszystko. Zwykłe przestawanie ze sobą to jeszcze nie jedność, to raczej unik przed nią. Hasłem: «Bądźmy dla siebie uprzejmi» nie należy gardzić, ale nie sięga ono szczytów Ewangelii, ponieważ oszczędza nam wysiłku wejścia na drogę prawdy, a przez to prawdziwego, wzajemnego pojednania” (Kard. J. Ratzinger, Służyć prawdzie, 18 I).
autor: Michał Gryczyński
Nie milkną komentarze po wyborze wieloletniego prefekta Kongregacji Nauki Wiary na Tron Piotrowy. Benedykt XVI bywa określany jako konserwatysta, rygorysta, radykał i tradycjonalista. Większość komentatorów przyznaje zgodnie, że jest to jeden z najwybitniejszych myślicieli naszych czasów.

Dla wielu, którzy są wdzięczni Opatrzności za pontyfikat Jana Pawła II, najważniejsze jest to, że kardynał Ratzinger - jako najbliższy współpracownik - cieszył się jego wielkim zaufaniem. Pochylmy się więc nad słowami następcy Jana Pawła II - Benedykta XVI.
Prezentowane teksty pochodzą z kilku jego dzieł przełożonych na język polski: "Eschatologia - śmierć i życie wieczne"; "Moje życie. Wspomnienia z lat 1927-1977"; "Obrazy Nadziei. Wędrówki przez rok kościelny"; "Służyć prawdzie. Myśli na każdy dzień", a także z wykładu rzymskiego, wygłoszonego 24 października 1998 r., z okazji dziesięciolecia motu proprio "Ecclesia Dei" oraz "Raportu o stanie wiary", czyli zapisu rozmów, które z kardynałem Ratzingerem prowadził Vittorio Messori.

O miłości, Eucharystii i krześle św. Piotra


"Katedra Piotra mówi więcej, niż mógłby powiedzieć jakiś obraz. Wyraża stałą obecność Apostoła, który jako nauczający, pozostaje jakoś obecny w swoich następcach. Krzesło Apostoła jest oznaką godności - jest tronem prawdy, która w godzinie pod Cezareą stała się dla niego i jego następców zadaniem. To krzesło nauczającego przywołuje w naszej pamięci słowa Pana z Wieczernika: "Ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci" (Łk 22, 32). Ale jeszcze inne przypomnienie łączy się z tym krzesłem Apostoła: słowa Ignacego Antiocheńskiego, który ok. 1000 roku w swoim Liście do Rzymian Kościół w Rzymie nazwał "Przewodnikiem miłości". Przewodnictwo w wierze musi być przewodnictwem w miłości; te oba przewodnictwa nie dadzą się w ogóle rozdzielić. Wiara bez miłości nie byłaby już wiarą Jezusa Chrystusa. Wyobraźnia św. Ignacego była jednak jeszcze bardziej konkretna: słowo "miłość" w języku pierwotnego Kościoła oznaczało też Eucharystię. Eucharystia wywodzi się przecież z miłości Jezusa Chrystusa, który ofiarował za nas swoje życie. W niej wciąż się nam udziela i sam oddaje się w nasze ręce. Przez nią wypełnia nieustannie swą obietnicę, że z krzyża w swoje otwarte ramiona będzie przyciągał wszystkich (por. J 12, 23).
[...] Posługa Piotrowa jest przewodnictwem w miłości; oznacza to troskę o to, aby Kościół swą miarę brał z Eucharystii. Zostanie on tym bardziej zjednoczony, im więcej będzie żył miarą Eucharystii i im wierniej w Eucharystii będzie się trzymał miary tradycji wiary".

O Różańcu, obiecankach i Maryi


"Myślę o dwóch bogatych, zapładniających modlitwach chrześcijańskich, które wprowadzały nas zawsze i nadal wprowadzają w wielki nurt eucharystyczny: o Drodze krzyżowej i Różańcu. To, iż podatni dziś jesteśmy na zasadzki świata, że wierzymy w obiecanki kultów azjatyckich, wynika z naszego zapomnienia o tych modlitwach. Jeżeli powtarzamy - jak tego chce tradycja - Różaniec, to prowadzi to nas do ukołysania w spokoju.
Powtarzanie Różańca sprawia, że stajemy się cierpliwi, ulegli i pogodni w imię pokoju: w imię Jezusa, błogosławionego owocu wydanego przez Maryję, w imię Maryi, która ukryła w ciszy swego skupionego serca Słowo Boga, by stać się Matką Słowa Wcielonego".

O pułapce feminizmu


"Macierzyństwo i dziewictwo (dwie wartości najwyższe, w których kobieta realizowała swoje najgłębsze powołanie) stały się wartościami nieakceptowanymi przez dominującą kulturę. Kobieta - twórcza w najwyższym stopniu, bo dająca życie - nie "produkuje" go przecież w technicznym sensie, a właśnie "produkcja" jest najwyżej oceniana przez społeczeństwa zmaskulinizowane, w których panuje kult "wydajności". "Wyzwolenie" i "emancypacja" prowadzą z konieczności do maskulinizacji, czyniąc kulturę ujednoliconą i uporządkowaną zgodnie z kryteriami produkcyjnymi. W ten sposób kobieta poddana zostaje kontroli społeczeństwa męskiego - techników, kupców, polityków, którzy szukają zysków z posiadanej władzy.
[...] to kobieta zapłaci za nowe stosunki społeczne i nowe wartości cenione we współczesnych społeczeństwach. Zaś spośród kobiet zakonnice zapłacą najwięcej. [...] czy może się odnaleźć kobieta w sytuacji, kiedy właściwie jej rola zawarta w biologii została zanegowana, a nawet ośmieszona? Kiedy jej wspaniała zdolność obdarzania miłością, pociechą, ciepłem, solidarnością, została zastąpiona mentalnością ekonomiczną, związkowo-zawodową? Kiedy wszystko, co było właściwe jej jako kobiecie właśnie, zostało odrzucone i zdewaluowane?".

O Duchu Świętym i szatanie


"Szatan jest w pełnym tego słowa znaczeniu sprawcą podziałów - kimś, kto niszczy wszelkie relacje te, które człowiek ma sam ze sobą, i te, które ma z innymi ludźmi. Jest on więc najdokładniejszym przeciwieństwem Ducha Świętego, tego "Pośrednika absolutnego", zapewniającego ten związek, na którym opierają się wszystkie inne, i z którego też wszystkie wynikają: związek trynitarny, w którym Ojciec i Syn są jednym, jeden Bóg w jedności Ducha".

O starym i nowym rycie oraz łacinie


"Przeciętny chrześcijanin uważa za istotę odnowionej liturgii to, że jest ona celebrowana w języku narodowym i twarzą do ludu, że jest dużo wolnej przestrzeni pozostawionej twórczości oraz że wierni spełniają w niej funkcje czynne. W przeciwieństwie do tego, za istotę celebracji w starym rycie uważa się to, że odbywa się ona w języku łacińskim, że kapłan jest obrócony do ołtarza, że ryt jest surowo przestrzegany i że wierni uczestniczą we Mszy modląc się prywatnie, nie spełniając funkcji czynnej.
[...] Sprzeczności i przeciwstawienia, które przed chwilą wymieniliśmy, nie pochodzą ani z ducha, ani z litery tekstów soborowych. Sama Konstytucja o Liturgii nie mówi w ogóle o celebracji twarzą do ołtarza lub twarzą do ludu. A na temat języka mówi ona, że łacina powinna być zachowana przy równoczesnym przyznaniu więcej miejsca językowi ojczystemu, "zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach" (36, 2)".

O kryzysie Kościoła


[...] Jestem przekonany, że kryzys Kościoła, jaki obecnie przeżywamy, zależy w dużej części od rozkładu liturgii, którą niekiedy postrzega się jak etsi Deus non daretur - tak jakby w niej nie miało znaczenia to, czy Bóg jest i do nas mówi, czy nas słucha. Bo jeśli w liturgii nie pojawia się wspólnota wiary, powszechna jedność Kościoła i jego historii, tajemnica żyjącego Chrystusa - to wobec tego, gdzie lub w czym zostaje wyrażona duchowa istota Kościoła?
Wspólnota celebruje wtedy samą siebie, niepotrzebnie zadając sobie trud. Ponieważ jednak wspólnota nie istnieje sama z siebie, lecz staje się jednością tylko przez wiarę, za sprawą samego Pana. To w tych warunkach stają się w Kościele nieuniknione podziały na różne odłamy oraz partyjne przepychanki - Kościół rozdziera sam siebie. Dlatego potrzebujemy nowego ruchu odnowy liturgicznej, który przywróci do życia prawdziwe dziedzictwo Soboru Watykańskiego II.

O braterstwie i mieczu cierpiących


"Tradycja chrześcijańska od początku widziała razem, nierozłącznie Piotra i Pawła: obaj przedstawiają całą Ewangelię. W Rzymie to złączenie obu "braci w wierze" otrzymało jeszcze jedną specyficzną wymowę. Chrześcijanie Rzymu zobaczyli w nich przeciwieństwo mitycznej pary braci Romulusa i Romusa, którym przypisuje się założenie Rzymu. Ci dwaj mężowie są jakąś osobliwą pararelą pierwszej pary braci w historii biblijnej: Kaina i Abla, z których jeden stanie się mordercą drugiego. Słowo "braterskość" od strony czysto ludzkiej otrzymało tutaj gorzki smak.
Jak to braterstwo może wyglądać między ludźmi, przedstawiają religie w podobnych parach braci. Piotr i Paweł, z punktu widzenia ludzkiego tak różniący się między sobą i naprawdę niewolni od konfliktów, jawią się nam jako założyciele nowego miasta, jako wcielenie nowego i prawdziwego braterstwa, które możliwe stało się dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa. Świat ratuje nie miecz zdobywców, lecz miecz cierpiących.
Tylko naśladowanie Chrystusa prowadzi do braterstwa, do nowego miasta: to mówi nam para braci z obu wielkich bazylik Rzymu".

O kapłaństwie i pokusie władzy


"Kto pragnąłby kapłaństwa czy biskupstwa jako przyrostu władzy i uznania, ten nic by z tego nie rozumiał. Kto na tych stanowiskach przede wszystkim sam chciałby kimś się stać, będzie sługą opinii publicznej. Musi wciąż głaskać, aby nie stracić na znaczeniu. Musi się nieustannie dopasowywać. Musi ludziom schlebiać. Musi dostosowywać się do zmieniających się prądów i w ten sposób stanie się nieprawdziwy, bo jutro musi potępić to, co dzisiaj pochwalił. I tak naprawdę to on już ludzi więcej nie kocha, tylko ostatecznie siebie samego, ale równocześnie traci także samego siebie na rzecz tej opinii, która akurat okazała się mocniejsza".

O Wielkanocy i śmiechu w kościele


"Liturgia barokowa zawierała kiedyś tzw. risus paschalis, śmiech wielkanocny. Kazanie wielkanocne musiało być ozdobione pewną historyjką pobudzającą do śmiechu, tak że kościół reagował radosnym wybuchem śmiechu. Owszem, ta forma chrześcijańskiej radości mogła być trochę powierzchowna i płytka, ale czyż nie jest jednak czymś bardzo pięknym i stosownym, że uśmiech stał się symbolem liturgicznym? I czyż nie jesteśmy szczęśliwi, gdy w barokowych kościołach igraszki aniołów i ornamentów wywołują w nas wciąż uśmiech, w którym objawia się wolność wybawianego?".

O Janie Pawle II


"Z Papieżem Janem Pawłem I łączyła go przekonująca prostota i pokora, a także serdeczność i dobroć, budząca spontaniczne zaufanie. [...] Gdy pierwszy raz zjawił się w loggii Bazyliki św. Piotra, zniknęła chwilowa bezradność, zapaliła się iskra i ludzi ogarnęła podobna radość, jak przy pierwszym błogosławieństwie papieża Lucianiego. Podobnie jak Luciani, Papież Wojtyła miał ciężką młodość. Bogaty w duszpasterskie doświadczenie jest również uczonym wysokiej rangi. Jednak rozstrzygającym dla elektorów było to, co można streścić w jednym zdaniu: Papież jest głęboko uduchowionym człowiekiem wiary. Wraz z nim został wyniesiony na świecznik wielki przykład wiary, który dzielny naród polski dał nam w ciężkich czasach. Jan Paweł II zna pasję wiary naszego czasu, on ją przeżywał, on był jej wierny i dlatego możemy być pewni, że stanie się drogowskazem w zasadniczym pytaniu naszych czasów: jak dziś żyć wedle wiary?".

O służbie i "niepostępowych" cnotach


"Za pieniądze można wiele kupić, lecz ducha samozaparcia i służby dla innych - nie. Można go na pewien czas wynająć od innych, ale kiedy zabraknie go trwale w organizmie jakiegoś narodu, wtedy jego sukcesy stają pod znakiem zapytania: gmach stojący na glinianych nogach musi się zapaść. Śmieją się dziś z Kościoła, że w minionych stuleciach budził ducha służby i potrafił służbę wypełniać sensem. Tak "niedemokratyczne cnoty" jak pokora, cierpliwość, dobrowolne ograniczenie własnej wolności dla wolności drugich, uchodzą w oczach dzisiejszych "postępowców" w najlepszym razie za wstecznictwo. Nieraz nawet mówi się o tych cnotach jako o "kuźni zła", gdyż rzekomo pielęgnowanie ich wychodzi tylko na dobro klas panujących. Nie. Te cnoty służą właśnie potrzebującym i cierpiącym. Tak powinno się odpowiedzieć - ale myślę, że i bez tej odpowiedzi śmiech z naszych cnót chrześcijańskich sam wkrótce zamrze na twarzach szyderców".

Czego uczy piłka nożna?


"Myślę, że fascynacja piłką nożną [...] zmusza człowieka najpierw do samodyscypliny, następnie zmusza go do zdyscyplinowanej współpracy zespołowej, i w końcu do gry fair z przeciwnikiem. Kibice zaś utożsamiają się z grą swoich drużyn i w ten sposób biorą udział w grze zespołów. Ponura rola pieniądza i interesu może tu, oczywiście, popsuć wszystko. Czy wobec tego moglibyśmy się z gry w piłkę nauczyć czegoś nowego w życiu?
Wolność człowieka żyje z dyscypliny, ze stosowania się do ustalonych reguł. Grą jest życie - jeżeli spojrzymy głębiej, fenomen świata entuzjazmującego się piłką nożną może nam dać coś więcej niż tylko rozrywkę".

 

 Za:  http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/benedykt_xvi/zamyslenia_kardynala_ratzingera.html