Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Z ks. Faustem Buzzim, asystentem przełożonego dystryktu włoskiego Bractwa Św. Piusa X, rozmawia Franiszek Boezi z „Il Giornale”.

Co nadal oddziela Bractwo Św. Piusa X od Kościoła katolickiego?

Należy przede wszystkim z naciskiem podkreślić, że Bractwo Św. Piusa X w żaden sposób nie jest odłączone od Kościoła katolickiego. Pozostajemy złączeni z Kościołem i nigdy się od niego nie odłączyliśmy, pomimo różnic w poglądach pomiędzy nami a władzami rzymskimi. To nie my ponosimy odpowiedzialność za pojawienie się tych rozbieżności. Arcybiskup Lefebvre zawsze powtarzał, że został potępiony za te same rzeczy, za które papieże (zwłaszcza Pius XII) go chwalili. Tym, kto się zmienił, był Rzym, który podczas II Soboru Watykańskiego zdystansował się od wielowiekowej Tradycji Kościoła.

Pewien proboszcz powiedział mi kiedyś: „Wielu ludzi mówi o schizmie, nie posiadają jednak wiedzy teologicznej Marcelego Lefebvre’a”. Czy sądzi Ksiądz, że ta uwaga jest słuszna?

Wielu krytykuje lub potępia Bractwo Św. Piusa X, nie zetknąwszy się z nim osobiście i nie posiadając wiedzy na temat przyczyn napięć pomiędzy nami a obecnymi władzami Kościoła. Dziś wielu ludzi – zarówno duchownych, jak świeckich – zaczyna się zastanawiać nad tym, co dzieje się w Kościele i zadawać sobie pytanie, czy właśnie ci, którzy przez wiele lat byli stygmatyzowani jako schizmatycy, nie są przypadkiem najbardziej wierni i lojalni wobec Kościoła katolickiego oraz – paradoksalnie – również papiestwa. Arcybiskup Lefebvre pragnął, abyśmy studiowali w naszych seminariach Sumę teologiczną św. Tomasza z Akwinu oraz inne klasyczne traktaty teologiczne. Uważam, że możliwość otrzymania tak gruntownej i solidnej formacji była dla nas wielką łaską.

 

A jakie jest wasze zdanie na temat papieża Franciszka?

Dla nas Franciszek nie jest ani gorszy, ani lepszy od innych soborowych czy posoborowych papieży. W istocie kontynuuje on jedynie proces zainicjowany przez Jana XXIII, proces demontażu Kościoła katolickiego, który ma umożliwić zbudowanie całkowicie nowego Kościoła – przystosowanego do liberalnego ducha naszych czasów. Powiedziałbym nawet więcej: obecny papież ponosi znacznie mniejszą odpowiedzialność niż Paweł VI. To Paweł VI przewodniczył obradom soboru, zatwierdził jego dokumenty i autoryzował wszystkie późniejsze reformy. To właśnie wywołało w Kościele bardzo poważny kryzys, którego świadkami obecnie jesteśmy. Oczywiście to, co mówi i czyni Franciszek, sprawia wrażenie bardziej przełomowego niż akty jego poprzedników. Tak jednak nie jest. Po prostu dziś media posiadają znacznie większe możliwości i są w stanie bardziej nagłośnić pewne wydarzenia. W istocie jednak to, co uczynił Paweł VI, miało skutki znacznie bardziej doniosłe niż obecne działania Franciszka.

Wydaje się jednak, że Bergoglio zrobił parę kroków w waszą stronę?

Z całą pewnością nie zbliżył się do nas doktrynalnie. Postrzega Bractwo raczej jako coś mającego podrzędne znaczenie – i to jest właśnie przyczyna, dla której okazuje nam pewną życzliwość. W czasie gdy był jeszcze kardynałem w Buenos Aires, jeden z naszych kapłanów podarował mu książkę o życiu założyciela naszego Bractwa. Przeczytał ją i zrobiła na nim silne wrażenie. Być może także to wpłynęło w jakiś sposób na jego stosunek do nas. Wielu zastanawia się, dlaczego nie okazał podobnej życzliwości franciszkanom Niepokalanej, którzy zaczęli wracać do katolickiej Tradycji. W stosunku do nich zachował się w sposób całkowicie odmienny; zapominając o miłosierdziu potraktował ich nadzwyczaj surowo i bezwzględnie.

Wielu uważa was za „ekstremistów” w kwestiach wiary…

Wiara jest cnotą teologalną, a cnota teologalna może wzrastać w nieskończoność, ponieważ jej podmiotem jest sam Bóg. Tak więc dla wiary nie istnieją żadne granice. W tym rozumieniu bycie ekstremistą równałoby się świętości. Mógłbym też przytoczyć w tym miejscu słowa Chrystusa Pana: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest”, czy też słowa św. Piotra: „Nie ma bowiem innego imienia pod niebem, danego ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni”. Proszę mi powiedzieć, czy powyższe słowa są wyrazem „ekstremizmu”? Pomyślmy też o męczennikach, którzy woleli raczej śmierć niż zaparcie się wiary. Czy byli oni „ekstremistami”? Wydaje mi się, że tracimy sensus fidei.

A co Ksiądz sądzi o kontrowersjach doktrynalnych związanych z Amoris lætitia?

Chciałbym powrócić jeszcze raz do tego, co powiedziałem już wcześniej. Choć wszystkie inicjatywy mające na celu doprowadzenie do poprawienia tego dokumentu i obronę nierozerwalności uświęconego przez sakrament małżeństwa katolickiego są bez wątpienia godne pochwały, źródła całego problemu poszukiwać należy gdzie indziej. Czy wie Pan, na czym się opiera Amoris lætitia? Na jednym z dokumentów II Soboru Watykańskiego, Gaudium et spes. Tak więc, jak powiedziałem już wcześniej, przyczyną tego straszliwego kryzysu w Kościele, jego „DNA”, jest Vaticanum II. Czy myśli Pan, że pojawienie się dokumentu tak szkodliwego jak Amoris lætitia byłoby możliwe, gdyby miejsce Gaudium et spes zajęła encyklika Piusa XI Casti connubii? Nie sądzę.

A jak skomentuje Ksiądz rehabilitację Lutra?

Cóż mogę powiedzieć? Rehabilitacja największego heretyka w historii, który doprowadził do zsekularyzowania całej religii chrześcijańskiej, który sprawił, że od Kościoła odpadły całe narody, jest zarówno samobójstwem doktrynalnym, jak i fałszerstwem historycznym. Rehabilitacja Lutra należy do ekumenicznej utopii ostatnich 50 lat, utopii, która prowadzi katolików do apostazji już nie milczącej, ale jawnej i otwartej. Zachęcam do lektury wydanej niedawno książki zatytułowanej Prawdziwe oblicze Lutra. Została ona napisana przez jednego z naszych księży, wykładowcę eklezjologii w seminarium w Ecône. Przeczytawszy ją uświadomi Pan sobie całą absurdalność tej rehabilitacji.

Czy uważa Ksiądz za możliwe osiągniecie w przyszłości porozumienia pomiędzy Bractwem a Watykanem w kwestiach doktrynalnych?

Nie jestem prorokiem. Mamy nadzieję że do tego dojdzie, przede wszystkim ze względu na dobro dusz, które znajdują się w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia. Jeśli mi Pan jednak pozwoli, chciałbym powiedzieć w jaki sposób możemy się obecnie przyczynić do tryumfu Tradycji w Kościele. Wszyscy – każdy katolik, biskup, kapłan – wszyscy musimy powrócić i przylgnąć do katolickiej Tradycji wszech czasów. I nikt nie powinien się obawiać, że będzie to oznaczało występowanie przeciwko władzom Kościoła. W istocie bowiem nie jest to wcale akt wrogości względem nich, ale najskuteczniejszy sposób na uświadomienie im absolutnej konieczności powrotu do Tradycji, będącej jedyną możliwą przyszłością Kościoła Świętego.