Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

W tle sądowego epilogu sprawy Nangar Khel, pojawiają się coraz wyraźniejsze oznaki „wojny służb”, której przebieg może powiedzieć nam więcej o obecnej rzeczywistości, niż obszerne analizy publicystów. O istnieniu trwałego konfliktu na linii - środowisko byłych WSI – nowe służby wojskowe, można wnioskować po lekturze wywiadu z płk Grzegorzem Reszką, byłym p.o. Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego zamieszczonym w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”..
Pułkownik Reszka powołany na to stanowisko przez ministra Klicha w listopadzie 2007 roku przez trzy miesiące działań wsławił się przede wszystkim dokonaniem czystek w nowej służbie oraz sporządzeniem „tajnego raportu”, którego tezy były natychmiast kolportowane przez rządowe ośrodki propagandy. Wszystkie brednie o „harcerzach i dziennikarzach” zatrudnianych w SKW, 17 dniowych kursach oficerskich, kopiowaniu i wynoszeniu dokumentów – miały pochodzić z osławionego „raportu Reszki” i przez następne miesiące stanowiły podstawowe źródło medialnych dezinformacji. W tej sprawie Antoni Macierewicz skierował zawiadomienie do prokuratury, wskazując płk Reszkę jako winnego złamania prawa, zarzucając mu m.in. przekroczenie uprawnień, pomówienie, fałszywe oskarżenie, stosowanie bezprawnych gróźb oraz wprowadzenie w błąd najwyższych organów państwa. Można jednak domniemywać, że Reszka niezbyt gorliwie wykonał dyspozycje politycznych decydentów, skoro podziękowano mu po trzech miesiącach, a stanowisko szefa SKW objął Janusz Nosek.

Mając na uwadze uprzednie dokonania pułkownika, z tym większym zaskoczeniem czyta się jego dzisiejsze wywody na temat Nangar Khel. Są to bowiem opinie, w których Reszka jawi się jako adwokat Antoniego Macierewicza i otwarcie oskarża generałów Skrzypczaka, Dukaczewskiego i Petelickiego o kłamstwa.
Świadectwo Reszki ma niezwykle istotne znaczenie, gdy czytamy, że w sprawie Nangar Khel nie znalazł niczego, co mogło posłużyć jako dowód na nieprawidłowości w SKW albo jako argument na rzecz tych nieprawidłowości. „Nie nabrałem żadnych podejrzeń, żadnych wątpliwości dotyczących profesjonalizmu albo niezasadnego zaangażowania SKW w wyjaśnienie tej sprawy.” – stwierdza twardo Reszka i dodaje „Osobiście nie czuję niechęci do pana Macierewicza, choć bardzo krytycznie oceniam jego poglądy polityczne. Ale nie oznacza to, że mój krytycyzm jest totalny. Tam, gdzie Antoni Macierewicz i funkcjonariusze SKW nie popełnili błędów, mówię, że nie popełnili. Zaznaczam, że nie mam żadnego interesu politycznego, udzielając tego wywiadu, nie ubiegam się o stanowiska ani o miejsce na liście wyborczej. Mówię to gwoli przyzwoitości, a także dlatego, że irytuje mnie pełna insynuacji treść wypowiedzi gen. Dukaczewskiego, gen. Skrzypczaka, min. Sikorskiego.”
W dalszej części znajdziemy druzgocącą i rzeczową krytykę bezpodstawnych opinii generałów i ministra spraw zagranicznych oraz cenną radę dla Sikorskiego, „by lepiej nic nie mówił, a swoje emocje odreagował w zaciszu domowym”.  Znacząca jest również opinia płk Reszki na temat notatki ministra Macierewicza, o której pisałem w poprzednim tekście „O OBRONIE „ŻOŁNIERSKIEGO HONORU”
„Treść odtajnionej notatki – mówi Reszka -  potwierdza profesjonalizm i właściwą reakcję SKW oraz Antoniego Macierewicza w przedmiotowej sprawie. Zawiera wstępne zestawienie najważniejszych faktów, wyjaśnień uzyskanych od uczetników tych tragicznych wydarzeń, postulaty dalszych działań. Absolutnie nie przesądza o tym, że została popełniona zbrodnia, nie identyfikuje winnych i odpowiedzialnych za tę tragedię”.      

Waga oświadczeń byłego szefa SKW jest istotna z dwóch powodów: pochodzą od funkcjonariusza, który miał dostęp do pełnej wiedzy na temat zdarzenia w  Nangar Khel i są świadectwem człowieka, którego nie sposób posądzić o polityczną sympatię do Antoniego Macierewicza. Po raz pierwszy od 2007 roku zdarza się, by tej rangi oficer służb specjalnych, powołany przez obecną grupę rządzącą, w tak jednoznaczny sposób oceniał tezy rządowych propagandystów i zadawał kłam twierdzeniom generałów związanych ze środowiskiem byłych WSI. Wywiad z pułkownikiem musiał być mocnym ciosem dla ludzi powielających kłamstwa na temat okresu rządów PiS.
Byłoby jednak aktem naiwności sądzić, że płk Reszka działa wyłącznie w obronie dobrego imienia swojego poprzednika i w poczuciu honoru staje po stronie prawdy. Choć taka wizja wydaje się kusząca, miałaby chyba niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Od wielu miesięcy można bowiem obserwować narastanie konfliktu między środowiskiem żołnierzy byłych WSI, a obecnym szefostwem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jej symptomy były widoczne tuż po przejęciu władzy przez PO-PSL, gdy ostatni szef WSI gen. Dukaczewski twierdził, że „SKW trzeba wygasić, bo straciła kontrolę nad listą współpracowników”, straszył zagrożeniem życia naszych żołnierzy lub dywagował, jakoby „wojskowy wywiad już nie istniał.”. Trauma, jaką ludzie WSI przeżywają po likwidacji ich służby była widoczna w szeregu krytycznych wypowiedzi Dukaczewskiego  i zarzutach pod adresem nowych służb. We wrześniu 2009 roku widzieliśmy kolejną odsłonę konfliktu, gdy „Gazeta Wyborcza” w oparciu o donos „osoby podającej się za funkcjonariusza obecnego SKW” (który rozesłano prawdopodobnie do wielu redakcji) twierdziła, jakoby służba ta prowadziła inwigilację członków stowarzyszenia SOWA, zrzeszającego byłych oficerów WSI. Natychmiast po tej publikacji pojawiło się pismo gen. Dukaczewskiego do Donalda Tuska, w którym przewodniczący „SOWY” powołując się na artykuł GW pytał premiera „o informację na temat: przesłanek i podstaw inwigilacji Stowarzyszenia „Sowa” przez SKW”.
Istotnym tłem tego konfliktu jest sprawa sporządzenia tzw. uzupełnienia Raportu z Weryfikacji WSI, o co środowisko wojskówki zabiega od chwili objęcia władzy przez obecny układ.. Zgodnie z ustawą, dokument taki może sporządzić szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, do którego „SOWA” śle kolejne „informacje o ujawnieniu nowych informacji i okoliczności, które wpływają na treść Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI” oczekując, że gen. Janusz Nosek przygotuje aneks, po którym nastąpi pełna rehabilitacja żołnierzy byłych WSI.

Ponieważ starania SOWY okazują się nieskuteczne, najwyraźniej narasta irytacja negatywnie zweryfikowanych oficerów i pojawiają się kolejne ataki na SKW. Wypowiedzi Dukaczewskiego na temat Nangar Khel wpisują się w zamiar obciążenia tej służby odpowiedzialnością za sam incydent, a współbrzmiące z nimi dywagacje gen. Skrzyczaka sugerują, jakoby funkcjonariusze SKW byli narzędziami w rękach Antoniego Macierewicza i realizowali złowrogi scenariusz skierowany przeciwko dowódcom. Warto dostrzec, że ludzie tego środowiska budują fałszywy przekaz, korzystając głównie z mediów, których właściciele związani byli w przeszłości z Zarządem II SG WP (tzw. wywiadem wojskowym PRL) . Ponieważ to właśnie te media są dziś jednym z podstawowych przekaźników propagandy rządowej, można z łatwością dostrzec faktyczny rozkład sił i ocenić stopień uzależnienia partii rządzącej od medialnych decydentów.

Obecną sytuację trafnie puentuje płk Reszka, gdy stwierdza:
„Jest pewne, że tożsamość gen. Dukaczewskiego na wieki wieków będzie wypełniona istotnym elementem – bólem egzystencjalnym po utracie WSI. No trudno, gen. Dukaczewski będzie się musiał z tym pogodzić – był szefem WSI, ale WSI zostały zlikwidowane, w mojej ocenie zresztą za późno. Zachowanie zdrowego dystansu do formacji, w której się pełni lub pełniło służbę, jest warunkiem zachowania zdrowia psychicznego, i to radzę gen. Dukaczewskiemu. Nie wszystko, co robiły WSI, było świetne, profesjonalne. Wysoki profesjonalizm WSI to mit.”
Takich ocen nie słyszeliśmy dotąd ze strony wysokich oficerów służb ochrony państwa. Jeśli się pojawiają, szczególnie w kontekście obrony służby zorganizowanej przez Antoniego Macierewicza, należy je uznać za dobrą prognozę. Niewykluczone, że zwiastują istotny przełom w dotychczasowej „wojnie służb”.


Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie.

link do wywiadu: http://niezalezna.pl/11983-musze-byc-adwokatem-macierewicza

Aleksander Ścios


Za: Blog - Bez Dekretu