Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Oświadczenie Prezesa Młodzieży Wszechpolskiej w sprawie „Kongresu Prawicy” i jesiennych wyborów parlamentarnych

Kilka tygodni temu, pan prezes Janusz Korwin-Mikke wystosował do nas, Wszechpolaków, zaproszenie do udziału w kwietniowym zjeździe zjednoczeniowym Unii Polityki Realnej i Wolności i Praworządności, nazwanym „Kongresem Nowej Prawicy”. Podziękowałem za to zaproszenie, deklarując jednocześnie, że Młodzież Wszechpolska jako struktura nie będzie podmiotem uczestniczącym w ww. wydarzeniu. Nie wykluczyłem udziału pojedynczych członków naszego stowarzyszenia; jednak gdyby tacy chętni się znaleźli, czyniliby to wyłącznie na własny, indywidualny, a nie organizacyjny, rachunek. Przyjrzawszy się jednak zapowiedziom dotyczącym Kongresu, doszedłem do wniosku, że będę swoim działaczom negatywnie rekomendował udział w tej imprezie.

Inicjatywa budowania szerokiego, nazwijmy to, „antysystemowego”, frontu, która zdaje się przyświecać panu prezesowi, jest ciekawa. Niestety, formuła w jakiej ma być realizowana, budzi zasadnicze wątpliwości. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę dosyć specyficzną deklarację, do kogo zaproszenie jest wystosowane: „Dopuszczamy zarówno anarchistów, ale nie anarchosyndykalistów, jak i narodowców, ale nie narodowych socjalistów. Czyli bardzo szeroki front z wyłączeniem całego „socjalu”. Kto mówi o socjalizmie, to na tę salę wpuszczany nie będzie – powiedział p. Korwin-Mikke, dodając, iż nie ma znaczenia, czy w nowym ugrupowaniu znajdą się środowiska katolickie, czy antykatolickie.”

Jeśli brać te deklaracje na poważnie (a sądzę, że p. Janusz Korwin-Mikke życzy sobie, by brano jego słowa na poważnie), to okazuje się, że zjazd w Sali Kongresowej nie będzie żadnym „Kongresem Nowej Prawicy” – będzie po prostu stricte libertariańską imprezą. Nie można tego inaczej nazwać, skoro jedynym wyznacznikiem obecności na KNP będzie stosunek do tzw. „socjalu”. Ciężko też powiedzieć, jaką formację polityczną mieliby budować polscy narodowcy w spółce z anarchistami czy jakimiś antykatolickimi grupami (?!). Wątpię wprawdzie, żeby na sali znaleźli się jacyś „niesocjalnie” nastawieni działacze anarchistyczni, jednak taka deklaracja jest dla nas oczywista – dystans ideowy, jaki dzieli myśl narodową od anarchistów czy libertarian, jest nie mniejszy niż choćby w stosunku do socjaldemokratów. Jeśli zdarza nam się wchodzić w sojusze z tymi ostatnimi w jakiś kwestiach szczegółowych, to wyłącznie na zasadzie taktycznej – poza niektórymi, wspólnymi wrogami, łączy nas bardzo niewiele.

Jedno jest więc pewne – narodowcy mogą zbudować z libertarianami doraźny sojusz wyborczy, o ile jest to sensowne; wykluczyć należy jednak budowę wspólnej formacji politycznej, ufundowanej na libertariańskiej ideologii. Przy czym, żeby taki, hipotetyczny sojusz wyborczy, zaistniał, po stronie narodowej musiałby go reprezentować jakiś zinstytucjonalizowany, poważny podmiot polityczny, którego obecnie brak. Stowarzyszenie Młodzież Wszechpolska, organizacja formacyjna, a nie partyjna, z pewnością nim nie jest. Widzę szanse i potencjał społeczny potrzebny do zbudowania takiego podmiotu, należy jednak o tym myśleć w perspektywie wieloletniej, a nie, jak to było do tej pory praktykowane, w postaci gorączkowej krzątaniny na pół roku przed wyborami. Polityczne „pospolite ruszenie” skończyć się musi tak, jak się pospolite ruszenie kończyło zawsze – kompromitującą klęską pośród gorszących kłótni i wewnętrznych wojenek.

Stąd wynika również moje stanowisko co do zbliżających się wyborów parlamentarnych, które, najoględniej mówiąc, uważam za stracone dla ruchu narodowego. Prawdopodobnie jedynym, co będzie można zrobić, to popierać pojedynczych kandydatów, reprezentujących myślenie kategoriami narodowymi, mogących się znaleźć na różnych listach wyborczych. Jeśli chodzi o naszych działaczy – pozostawiamy im wolną rękę, gdy chodzi o udział w kampanii wyborczej, z jednym, oczywistym, zastrzeżeniem – zakazane jest popieranie partii lewicowych i liberalnych; gdy chodzi o ugrupowania parlamentarne – za niedopuszczalną należy więc uznać współpracę z SLD i PO.

Pośród wielu rozmów, do jakich jestem nagabywany, w związku ze zbliżającymi się wyborami, przewija się często motyw krytycznej sytuacji państwa i narodu, które, metodami partyjno- politycznymi, trzeba ratować „już, teraz, bezzwłocznie”. Nie zgadzam się z taką diagnozą sytuacji. Zbyt wiele już takich alarmistycznych zapowiedzi, w swoim, względnie krótkim przecież, życiu, słyszałem – Polska miała się „skończyć” i polityczna apokalipsa miała nastąpić już w 2004 r., przy przystępowaniu do UE, potem przy podpisywaniu Traktatu Lizbońskiego, wreszcie po katastrofie smoleńskiej w ubiegłym roku. Nic takiego się nie stało, choć rzeczywiście, kondycja polskiej państwowości i polskiego narodu jest fatalna, a sprawy idą w złym kierunku. Zawsze jednak, gdy słyszę nawoływania do politycznego zrywu, opartego o chwilowy nastrój i emocje tłumów, a nieprzygotowanego organizacyjnie, nieprzetrawionego mentalnie, to przypominam sobie słowa Dmowskiego, ostro krytykującego frazę z „Warszawianki”, mówiącej o Polsce: „dziś tryumf albo skon”.

Polski nie ocali ani nie pogrzebie polityczne „tu i teraz”. Realnej zmiany dokonać może jedynie wieloletnia, planowa i systematyczna praca; praca, dodajmy, zasadniczo niemiła impulsywnym i raczej mało wytrwałym Polakom. Jest to jednak praca konieczna. Stoi przed nami potrzeba stworzenia silnego ruchu ideowo-politycznego, który rozpocznie długofalowe działania obliczone na wiele lat, a nie na perspektywę wyborów za kilka miesięcy. Jeśli w skali ogólnopolskiej będziemy w stanie stworzyć taką sensowną strukturę, która przepracuje w przestrzeni społecznej co najmniej 2,3 czy 4 lata, to wtedy możemy mówić o „polityce”. Co rozumiem przez owo przepracowanie?:

wypracowanie metod trwałego, systematycznego współdziałania pomiędzy ludźmi z różnych środowisk, niezwiązanego z doraźnymi planami przedwyborczymi
wypracowanie jednolitego minimum programowego (rzecz wcale nieoczywista), opartego o dziedzictwo myśli narodowej
wyłonienie sprawnej organizacyjnie, ogólnopolskiej struktury
zakorzenienie działalności w poszczególnych segmentach społeczeństwa (czyli idzie o coś więcej, niż o federację kanapowych klubów dyskusyjnych)

Zbyt mało jest ciągle zrozumienia u wielu osób, określających się mianem narodowców, dla tak pojmowanej walki. Wynika to m. in. z mylnego przekonania, że wysoka ideowość i odrobienie lektury klasyków, a także stworzenie zdyscyplinowanej, wąskiej grupy zwolenników, jest wystarczającą rekomendacją do tego, by ubiegać się o przywództwo polityczne. Otóż nie jest – trzeba wykazać się jeszcze zdolnością do zdobywania dla idei nie tylko swojego grona „najwierniejszych z wiernych”; trzeba wykazać, że posiada się zdolność trwałej współpracy z innymi i przekładania zasad idei na język zrozumiały dla większego grona ludzi; na język opisujący rzeczywistość adekwatnie, a nie według naszych pobożnych życzeń, albo, z drugiej strony, katastroficznych wizji.

Robert Winnicki
Prezes Zarządu Głównego
Młodzieży Wszechpolskiej

Za: http://mw.org.pl/index.php/2011/03/oswiadczenie-prezesa-mlodziezy-wszechpolskiej-w-sprawie-%E2%80%9Ekongresu-prawicy%E2%80%9D-i-jesiennych-wyborow-parlamentarnych/