Celem międzypaństwowej współpracy pod względem gospodarczym powinien być z pewnością wzrost dobrobytu obywateli. Czy będąc w Unii Europejskiej, mamy optymalne warunki na rozwój gospodarczy? Czy uczestnicząc w jakimś innym układzie te możliwości byłyby większe? Co nam daje Unia Europejska, a co mielibyśmy dzięki bliższej współpracy z innymi państwami? Czy jakakolwiek alternatywa jest w ogóle realna w obecnym układzie geopolitycznym? Jakie narzędzia moglibyśmy wykorzystywać do szybszego wzrostu gospodarczego będąc poza Unią, co uniemożliwia nam Bruksela?
Jak zauważa prezydent Czech Wacław Klaus, wolnorynkowe spojrzenie na integrację europejską przeważało do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Zakładano likwidację wszelkich barier istniejących pomiędzy państwami i urzeczywistnieniem tego poglądu było wprowadzenie swobodnego przepływu towarów, usług, osób i kapitału. Jednak z biegiem lat coraz bardziej zaczęło w Unii Europejskiej dominować przeciwne spojrzenie opierające się na odgórnej unifikacji wszystkich przejawów życia gospodarczego, politycznego i społecznego, „prowadzącej do powstanie ponadnarodowej wspólnoty, kontrolującej obszary aktywności swoich członków za pomocą ponadnarodowych organów” (Vaclav Klaus, Czym jest europeizm, Prohibita, Warszawa 2008, s. 17-18). Ten drugi pogląd jest całkowitym zaprzeczeniem pierwszego, bo tony nowych regulacji kaleczą wolny rynek i powodują, że jest on mniej wydajny. Tracą zwykli obywatele. Zyskuje jedynie rozrastająca się biurokracja, która chce wszystko kontrolować i o wszystkim decydować.
Czytaj więcej: Tomasz Cukiernik - Rozwiązaniem model szwajcarski