- Szczegóły
- Kategoria: Czytelnia
- Odsłony: 21511
Dariusz Ratajczak
Tematy Niebezpieczne
Cz. 3
PINOCHET - FASZYSTA CZY ZBAWCA
Gdy w 1973 roku siły zbrojne Republiki Chile obaliły prezydenta tego kraju Salvadora Allende - świat zwariował. "Faszystowski pucz", "Rzeź w Santiago" - krzyczały nagłówki lewicowych (i nie tylko) dzienników od Moskwy po wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Wściekłość opinii publicznej skierowała się przede wszystkim przeciwko spirytus movens zamachu, generałowi Augusto Pinochetowi. Niemal nikt nie zadał sobie trudu (wielu do dnia dzisiejszego) przestudiowania głównego motywu, który pobudził generał do działania. A był on racjonalny: państwo pod rządami Allende stawało się "drugą Kubą".
Pod jednym przynajmniej względem Chile było wyjątkiem wśród krajów Ameryki Łacińskiej. Przez 150 lat, od chwili uzyskania niepodległości, w republice obowiązywał demokratyczny model sprawowania władzy. Nadrzędność czynników cywilnych nad armią była respektowana przez zainteresowane strony. Oficerowie - w tym i Pinochet, wojskowy intelektualista, specjalista od artylerii, logistyki, geopolityki, wykładowca Akademii Wojskowej w Santiago - nie mieli ambicji politycznych.
Sytuacja uległa zmianie, gdy 4 września 1970 roku Allende głosami socjalistów, komunistów, radykałów i katolickiej lewicy zwyciężył w wyborach prezydenckich. Co prawda, uzyskał tylko 36 proc. poparcie, ale głosy prawicy uległy rozproszeniu.
Prezydent, człowiek słaby, kryptokomunista, zaczął przekształcać kraj na modłę kubańską. Nawiązywał serdeczne stosunki z państwami socjalistycznymi, tolerował przepływ broni z Kuby dla lewicowych ekstremistów, przeprowadził zabójczą dla gospodarki reformę rolną, znacjonalizował przemysł i banki.
W szybkim czasie Chile stanęło na progu bankructwa. Dramatycznie spadła produkcja, inflacja sięgnęła 300 proc. rocznie, przed pustymi sklepami ustawiały się gigantyczne kolejki.
Pinochet - od listopada 1972 r de facto dowódca wojsk lądowych - przez długi czas lojalnie stał u boku prezydenta. Poczucie legalizmu było u niego silniejsze od instynktowej niechęci do marksistowskich eksperymentów Allende. W czerwcu i sierpniu 1973r zdławił nawet dwa antyprezydenckie spiski w wojsku.
Impulsem do zmiany postawy generała stała się uchwalona przez parlament deklaracja, w której większość posłów prawicowych(w marcu 1973 r. Lewica wyraźnie przegrała wybory do ciała ustawodawczego) wyraziło swoje niezadowolenie z powodu załamania się porządku prawnokonstytucyjnego w państwie i wezwało wojsko do wyciągnięcia odpowiednich konsekwencji. Niewątpliwie przydawało to ewentualnemu zamachowi stanu znamion legalności.
Czytaj więcej: Dariusz Ratajczak, Tematy Niebezpieczne Cz. 3
- Szczegóły
- Kategoria: Czytelnia
- Odsłony: 23108
Stanisław Bulza
Uderzenie w autorytet Kościoła
Na temat walki z Kościołem A. Schaff cytuje Marksa: „Feuerbachowi należy się zasługa odkrycia, a przynajmniej radykalnego sformułowania prawdy, że nie bóg stworzył człowieka, lecz człowiek stworzył boga na wzór i podobieństwo swoje”. Marks więc wypowiada totalną wojnę z religią: „Filozofia tego nie ukrywa. Wyznanie Prometeusza: <Prawdę mówiąc, wszystkich bogów ja nienawidzę>, jest jej własnym wyznaniem, jej własnym powiedzeniem, wymierzonym przeciwko wszystkim niebiańskim i ziemskim bogom, którzy nie uznają ludzkiej samowiedzy za najwyższe bóstwo. Obok niej nikt nie powinien się znajdować”.
Schaff stwierdza, że „Prowadzona we wczesnych latach komunizmu walka z religią była wagi pierwszorzędnej, od której należało zacząć. Ale była to kampania, na której – jeśli ją prowadzono konsekwentnie – nie można było skończyć. Przecież to Marks stwierdził (we „Wstępie” do „Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa), że krytyka religii kończy się tezą, iż człowiek jest najwyższą istotą dla człowieka, co prowadzi w konsekwencji do nakazu obalenia wszystkich stosunków, w których człowiek jest istotą poniżoną, ujarzmioną, godną pogardy”. Dalej: „Bóg, istota nadprzyrodzona, jest tworem człowieka, jest eksterioryzacją i obiektywizacją jego własnych cech i właściwości. Tym samym człowiek sam siebie zuboża, gdyż pozbawia się własnych cech i treści na rzecz projekcji swego umysłu, która przyjmuje postać społecznego wierzenia”. Kierując się tym fałszywym poglądem komuniści wypowiedzieli wojnę Bogu, Kościołowi Katolickiemu, religii i Dekalogowi, bo pochodzi od Boga.
W tym kierunku idą też Autorzy w wydanym w 1984 r. przez Niezależny Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej opracowaniu pt. „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, w którym piszą: „Toteż skoro już nie udało się w stalinowskim okresie wyeliminować w pełni w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła w społeczeństwie, istniała i istnieje tylko jedna możliwość zlikwidowania owej niewygodnej i skądinąd nienormalnej sytuacji, w której odpowiednio zinterpretowana nauka Kościoła staje się dla wielu ludzi sednem ideologii opozycji politycznej. Możliwość taką oczywiście stanowiłoby dopuszczenie do autentycznego pluralizmu politycznego”. Od 1989 r. mamy w Polsce pluralizm polityczny.
Dlaczego Autorzy występują przeciwko Kościołowi? Odpowiadają: „Otóż Kościół Katolicki w Polsce dawał i daje ludziom niezbędną im do życia społecznego alternatywę światopoglądową. Dlatego właśnie, im bardziej był przez komunistów atakowany „na froncie ideologicznym” i niszczony jako instytucja, tym większą zyskiwał popularność, nawet wśród ludzi, którzy w innej sytuacji nie deklarowaliby się bynajmniej jako katolicy, którzy jednak w danych warunkach uznawali jego autorytet, choćby na zasadzie jedynej możliwej opozycji w stosunku do komunizmu”.
Dlatego właśnie, że nie udało się przed 1956 r. i później wyeliminować w pełni i w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła, to po 1989 r. kontynuowano walkę z Kościołem ale już w sposób nie otwarty, lecz zakamuflowany, bardzo subtelny. Odpowiednio interpretowano naukę Kościoła i w ten sposób usiłowano wielu katolików ustawić w opozycji do Kościoła. Skutkiem tego było, że kiedy Sejm w 1993 r. wprowadził ustawę antyaborcyjną, to wielu katolików opowiadało się za aborcją. Tak samo było, gdy wprowadzano religię do szkół. Wielu katolików opowiadało się przeciwko wprowadzeniu religii do szkół. Wielu też katolików opowiada się przeciw moralności i wartościom chrześcijańskim. Wreszcie doprowadzono do tego, że wielu katolików w kolejnych wyborach głosowało na partie antychrześcijańskie.
- Szczegóły
- Kategoria: Czytelnia
- Odsłony: 33421
Gen. Stefan Rowecki - Grot. Fot. PAP/CAF
70 lat temu 30 czerwca 1943 r. w Warszawie Gestapo aresztowało w wyniku zdrady dowódcę AK gen. Stefana Roweckiego "Grota"
Stanisław Bulza
„Polityk o znaczeniu męża stanu”
W świecie rozchwianych wartości, upadku autorytetów, zaniku patriotyzmu, oddania i poświęcenia, i wreszcie zdrady, niech przypomniana postać jednego z najwybitniejszych polskich dowódców wojskowych będzie wzorcem dla młodych ludzi, i nie tylko.
30 czerwca br. minie 70. rocznica aresztowania gen. Stefana Roweckiego pseud. Grot (1895-1944), ale używał też innych, jak Rakoń, Inżynier, Jan, Kalina, Tur. Był komendantem głównym Armii Krajowej. Od 7 grudnia 1942 r. pełnił dodatkowo funkcję Delegata Ministra Obrony Narodowej w Kraju. Był współzałożycielem Polskiego Państwa Podziemnego.Tadeusz Zawadzki w artykule „Więzienie i śmierć D-cy AK gen. „Grota” Roweckiego” opublikowanym w 1948 r. w „Dzienniku Polskim” i Dzienniku Żołnierza” pisał: „Od pierwszych dni konspiracji polskiej imię „Grota” wiązało się z nią nierozerwalnie (…) Silna jego indywidualność odbijała się nie tylko na charakterze bojowym i duchu demokratycznym Armii Krajowej, lecz również zaznaczała się we wszystkich dziedzinach życia polskiego w kraju (…) <Nie byłem i nie jestem politykiem>, pisał „Grot” w meldunku z marca 1940 r. do Naczelnego Wodza. Jego czteroletnia działalność wykazała, że nie był rzeczywiście politykiem w wąskim tego słowa znaczeniu, był natomiast politykiem o znaczeniu męża stanu. Potrafił harmonizować i mobilizować wysiłki wszystkich niepodległościowych kierunków politycznych Polski podziemnej dla najwyższego celu jakim była walka o wolność” („Stefan Rowecki w relacjach”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988).
Doprowadził do połączenia najważniejszych organizacji konspiracyjnych w kraju w jednolite wojsko podziemne, od 1942 roku występujące jako Armia Krajowa. 14 lutego 1942 został komendantem głównym Armii Krajowej, następnie dokonał jej restrukturyzacji, usprawniając system dowodzenia. Od 1942, kiedy uzyskał zgodę na prowadzenie ograniczonej walki zbrojnej, nadzorował przygotowanie planu powstania powszechnego, jakie Polskie Państwo Podziemne zamierzało wywołać pod koniec wojny.
„Wachlarz”
Gen. Stefan Rowecki pod koniec 1941 r. utworzył specjalną organizację bojową Związek Odwetu „Wachlarz”, która prowadziła na terenach siedmiu województw dawnych kresów wschodnich wzmożoną dywersję na szlakach komunikacyjnych oraz dowodzoną ze szczebla okręgów – „małą wojnę partyzantów”. Dowódcą nowo powołanej jednostki mianowano ppłk Jana Włodarkiewicza („Jan”), a jego zastępcą i szefem sztabu został ppłk Remigiusz Grochalski („Doktor”, „Inżynier”, „Waligóra”).
- Szczegóły
- Kategoria: Czytelnia
- Odsłony: 24454
Stanisław Bulza
„Fiasko” komunistów w latach stalinowskich
W Polsce w latach 1944-1956 komuniści w sposób radykalny przystąpili do niszczenia stosunków własnościowych, zarówno własności prywatnej i spółdzielczej. W ramach reformy rolnej wywłaszczono ziemian, właścicieli fabryk i zakładów produkcyjnych, sklepikarzy, kupców. Polacy stali się społeczeństwem bezklasowym, zostali wywłaszczeni i zmuszeni do zatrudnienia się u jednego i tego samego, kolektywnego pracodawcy. Obok deprywacji ekonomicznej i terroru policyjnego, była indoktrynacja ideologiczna społeczeństwa. Nie zdążono jednak zniszczyć rolnictwa prywatnego i Kościoła Katolickiego.
Autorzy w wydanym w 1984 r. przez Niezależny Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej opracowaniu pt. „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, piszą: „Nie zdążono więc np. zlikwidować prywatnego rolnictwa, choć „technicznie” było to przecież możliwe. Nie zdążono rozprawić się z Kościołem Katolickim, tracąc w ten sposób szansę, która być może już nigdy komunistom się nie nadarzy. Okazało się wreszcie, że ani policyjny terror stalinowskiego okresu, ani wysiłki propagandy mające na celu wychowanie nowego społeczeństwa w pełni akceptującego komunistyczną ideologię nie były skuteczne: szybkość i łatwość, z jaką społeczeństwo polskie odzyskało w roku 1956 swą świadomościową podmiotowość, dowodzą, że w tej dziedzinie fiasko komunistów, w porównaniu z nakładem i typem zastosowanych środków, było niemal zupełne. Czynnik czasu zadziałał jednak bardzo skutecznie: komunizm idealny mógł być w Polsce wprowadzony jedynie przed rokiem 1956. Ponieważ tego nie zrobiono, polski „socjalizm realny” od początku odbiegał od oficjalnie obowiązujących kanonów, a bezzwłocznie podjęte po Październiku przez komunistów i później uporczywie aż do dnia dzisiejszego ponawiane próby zlikwidowania tych odstępstw, choć częściowo skuteczne, w wielu kwestiach prowadziły do skutków niezgodnych z oczekiwaniami”.
Nie udała się też komunistom ateizacja Polaków. Na jej temat Marks w „Rękopisach” pisał: „(…) ateizm jako zniesienie boga jest stawaniem się humanizmu teoretycznego, a komunizm jako zniesienie własności prywatnej jest windykacją prawdziwie ludzkiego życia jako własności człowieka, jest stawianiem się humanizmu praktycznego; albo innymi słowy, ateizm jest humanizmem zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie religii, komunizm zaś humanizmem zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie własności prywatnej” (cytat za A, Schaffem, „Marksizm a jednostka ludzka”). I na tym polu komuniści ponieśli totalną klęskę.
Dlaczego więc wmówiono Polakom, że do 1989 r. w Polsce był komunizm? Odpowiedź jest prosta: dlatego, aby Polacy nie byli świadomi faktu, że zachodzące w Polsce po 1989 r. zmiany społeczne są zgodne z marksistowskimi postulatami. Komunizm więc ma się Polakom kojarzyć wyłącznie z PRL, gdy tym czasem Polska może zostać skomunizowana, czego naród w ogóle nie zauważy i przeciwko czemu nie będzie już protestować.
- Szczegóły
- Kategoria: Czytelnia
- Odsłony: 35606
Stanisław Bulza
Część II.
Po akcji „Burza” na Wileńszczyźnie
Po oswobodzeniu Wilna przez AK, w ramach akcji „Burza” w dniach 7-13 lipca 1944 r., dowództwo sowieckie nakazało żołnierzom AK wyjść z miasta. Oddziały Armii Czerwonej do rejonu walk nadeszły 7 lipca 1944 r., ale to 13 lipca pchor. Jerzy Jensch „Krepdeszyn” z częścią plutonu osłonowego zlikwidował na Górze Zamkowej gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego i około godziny 11. zawiesił razem z kpr. Arturem Rychterem ps. „Zan” biało-czerwoną flagę na wieży zamkowej.
Dowódca AK okręgu wileńskiego płk Krzyżanowski rozkazał przeprowadzić oddziały na skraj Puszczy Rudnickiej a sam udał się do kwatery dowódcy 3 Frontu Białoruskiego gen. Czerniachowskiego i uzyskał od sowietów obietnicę, że ci dostarczą wyposażenie dla jednej dywizji piechoty i jednej brygady kawalerii, bez żadnych warunków politycznych. W rzeczywistości propozycja sowiecka była wybiegiem, który miał uśpić czujność Polaków i pozwolił przygotować się do likwidacji oddziałów AK. W tym celu w rejon Wilna zostały przerzucone wojska NKWD na czele ze wspomnianym gen. NKWD Iwanem Sierowem.
16 lipca 1944 r. płk Krzyżanowski został ponownie zaproszony na spotkanie z gen. Czerniachowskim na podpisanie stosownego porozumienia. Na spotkanie pojechał z szefem sztabu majorem Teodorem Cetysem. Z tego spotkania oficerowie nie wrócili do oddziałów. Inna grupa oficerów, omawiająca z oficerami sowieckim w miejscowości Bogusze szczegóły wyposażenia dywizji, również została aresztowana i osadzona w więzieniu w Wilnie. Został także aresztowany delegat rządu na okręg wileński i pracownicy delegatury.
Nowy dowódca AK okręgu wileńskiego ppłk Zygmunt Izydor Blumski (ps. „Strychański”) i wyznaczony dowódca okręgu nowogródzkiego ppłk Janusz Prawdzic-Szlaski (ps. „Prawdzic”) przemieścili oddziały, ostrzeliwane przez sowieckie myśliwce szturmowe, w głąb puszczy, a następnie podzielili je na mniejsze pododdziały i pozostawili ich dowódcom wybór dalszego działania – przebijanie się w kierunku Grodna i Białegostoku, bądź rozproszenie w terenie i ewentualny powrót do domów.
W sumie (wraz ze schwytanymi w lasach pod Wilnem) w czasie akcji „Burza” na Wileńszczyźnie internowano ok. 5 tys. podoficerów i szeregowców, umieszczając ich początkowo w obozie w Miednikach skąd 1/4 zbiegła, zaś oficerów wywożąc do Riazania. Niektórzy po pewnym czasie zdecydowali się wstąpić w szeregi 1 Armii Wojska Polskiego. Większość została jednak przymusowo wcielona do pułku rezerwowego Armii Czerwonej, zaś po odmowie złożenia przysięgi osadzona w obozie dla internowanych żołnierzy AK w Kałudze do wyrębu lasów, skąd byli stopniowo zwalniani w latach 1946-1947.
Czytaj więcej: Film „Nasze matki, nasi ojcowie",czyli ciąg dalszy walki z AK, Część II.
RadioMaryja.pl
22 listopad 2024
Katolicki Głos w Twoim domu- Serwis informacyjny, godz. 02.00
- Serwis informacyjny: Skrót informacji z kraju i ze świata
- Przyczyną awarii dwóch podmorskich kabli telekomunikacyjnych na Bałtyku mogły być działania sabotażowe
- W Grodzisku Mazowieckim odbyło się ogólnopolskie spotkanie przedsiębiorców, zorganizowane przez Fundację Wiara w Biznesie
- Wybiórcze decyzje PKW?
- Osoby poszkodowane przez powódź pojawiły się w Sejmie, aby zwrócić uwagę na opieszałość rządu w kwestii pomocy
- Polski punkt widzenia: Krzysztof Ciecióra (21.11.2024)
- Informacje Dnia 21.11.2024 [21.20]
- Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec min. I. Leszczyny
- Biały Dom: zdecydowanie odrzucamy decyzję MTK ws. nakazu aresztowania B. Netanjahu
- Rosja: Duma Państwowa przyjęła budżet z rekordowymi wydatkami na obronę
- Głos Polski – pos. Antoni Macierewicz