Stanisław Bulza
Uderzenie w autorytet Kościoła
Na temat walki z Kościołem A. Schaff cytuje Marksa: „Feuerbachowi należy się zasługa odkrycia, a przynajmniej radykalnego sformułowania prawdy, że nie bóg stworzył człowieka, lecz człowiek stworzył boga na wzór i podobieństwo swoje”. Marks więc wypowiada totalną wojnę z religią: „Filozofia tego nie ukrywa. Wyznanie Prometeusza: <Prawdę mówiąc, wszystkich bogów ja nienawidzę>, jest jej własnym wyznaniem, jej własnym powiedzeniem, wymierzonym przeciwko wszystkim niebiańskim i ziemskim bogom, którzy nie uznają ludzkiej samowiedzy za najwyższe bóstwo. Obok niej nikt nie powinien się znajdować”.
Schaff stwierdza, że „Prowadzona we wczesnych latach komunizmu walka z religią była wagi pierwszorzędnej, od której należało zacząć. Ale była to kampania, na której – jeśli ją prowadzono konsekwentnie – nie można było skończyć. Przecież to Marks stwierdził (we „Wstępie” do „Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa), że krytyka religii kończy się tezą, iż człowiek jest najwyższą istotą dla człowieka, co prowadzi w konsekwencji do nakazu obalenia wszystkich stosunków, w których człowiek jest istotą poniżoną, ujarzmioną, godną pogardy”. Dalej: „Bóg, istota nadprzyrodzona, jest tworem człowieka, jest eksterioryzacją i obiektywizacją jego własnych cech i właściwości. Tym samym człowiek sam siebie zuboża, gdyż pozbawia się własnych cech i treści na rzecz projekcji swego umysłu, która przyjmuje postać społecznego wierzenia”. Kierując się tym fałszywym poglądem komuniści wypowiedzieli wojnę Bogu, Kościołowi Katolickiemu, religii i Dekalogowi, bo pochodzi od Boga.
W tym kierunku idą też Autorzy w wydanym w 1984 r. przez Niezależny Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej opracowaniu pt. „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, w którym piszą: „Toteż skoro już nie udało się w stalinowskim okresie wyeliminować w pełni w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła w społeczeństwie, istniała i istnieje tylko jedna możliwość zlikwidowania owej niewygodnej i skądinąd nienormalnej sytuacji, w której odpowiednio zinterpretowana nauka Kościoła staje się dla wielu ludzi sednem ideologii opozycji politycznej. Możliwość taką oczywiście stanowiłoby dopuszczenie do autentycznego pluralizmu politycznego”. Od 1989 r. mamy w Polsce pluralizm polityczny.
Dlaczego Autorzy występują przeciwko Kościołowi? Odpowiadają: „Otóż Kościół Katolicki w Polsce dawał i daje ludziom niezbędną im do życia społecznego alternatywę światopoglądową. Dlatego właśnie, im bardziej był przez komunistów atakowany „na froncie ideologicznym” i niszczony jako instytucja, tym większą zyskiwał popularność, nawet wśród ludzi, którzy w innej sytuacji nie deklarowaliby się bynajmniej jako katolicy, którzy jednak w danych warunkach uznawali jego autorytet, choćby na zasadzie jedynej możliwej opozycji w stosunku do komunizmu”.
Dlatego właśnie, że nie udało się przed 1956 r. i później wyeliminować w pełni i w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła, to po 1989 r. kontynuowano walkę z Kościołem ale już w sposób nie otwarty, lecz zakamuflowany, bardzo subtelny. Odpowiednio interpretowano naukę Kościoła i w ten sposób usiłowano wielu katolików ustawić w opozycji do Kościoła. Skutkiem tego było, że kiedy Sejm w 1993 r. wprowadził ustawę antyaborcyjną, to wielu katolików opowiadało się za aborcją. Tak samo było, gdy wprowadzano religię do szkół. Wielu katolików opowiadało się przeciwko wprowadzeniu religii do szkół. Wielu też katolików opowiada się przeciw moralności i wartościom chrześcijańskim. Wreszcie doprowadzono do tego, że wielu katolików w kolejnych wyborach głosowało na partie antychrześcijańskie.
W okresie przed 1956 r. nie został w Polsce zachwiany autorytet Kościoła Katolickiego, ani nie została zniszczona w stopniu wystarczającym z punktu widzenia komunistów – jego struktura jako instytucji. Głównym więc celem komunistów po 1989 r. jest zachwianie autorytetu Kościoła i doprowadzenie do sytuacji, w której kościoły w Polsce będą puste, tak jak w Europie zachodniej. W sposób wyrafinowany uderzano w biskupów, podważano ich autorytet. Ulubionym tematem środków masowego przekazu były domniemane związki homoseksualne czy seksualne wykorzystywanie dzieci przez niektórych biskupów, choć do końca nie udowodniono im winy. Rzucano pomówienia i oszczerstwa na biskupów. Posługiwano się przy tym przykładami z amerykańskiego Kościoła. W 2006 r. zaraz po pielgrzymce Ojca Świętego Benedykta XVI do Polski, rozpętała się wściekła wrzawa na temat lustracji księży. Bardzo ważnym faktem jest to, że atak na księży poprzedziły szeroko propagowane przez środki masowego przekazu książka „Ewangelia Judasza” i film „Kod da Vinci”, które już w zamyśle autorów miały podważyć wiarygodność Kościoła i zasiać wątpliwości w sercach katolików. Albowiem w filmie tym mieszają się idee antykatolickie, gnostyczne i okultystyczne, z prymitywnymi kłamstwami, którym autorzy książki o tym samym tytule przypisują wartość historyczną.
W konsekwencji z roku na rok coraz mniej ludzi chodzi do kościoła. Według wyników liczenia wiernych, w 2010 r. do kościoła w niedzielę chodziło 41 proc. katolików. To niewiele mniej niż w roku poprzednim (41,5 proc). Ale chodzących do kościoła ubywa systematycznie, w ostatnich 20 latach o około 10 proc. - Niestety ta tendencja się utrzymała. Spadek jest widoczny - potwierdził ks. prof. Witold Zdaniewicz, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, od 30 lat prowadzącego badania.
Prymas Polski, Sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński w książce „Jedna jest Polska” pisał: „Wrogów naszego Narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej. Umieją oni ocenić sens tej moralności dla nas, wiedzą, że jest ona siłą i mocą Narodu, że najlepiej służy jego bytowi, całości i jedności. I dlatego chcąc zniszczyć Naród, niszczą jego wiarę i moralność chrześcijańską (Stefan Kardynał Wyszyński, „Jedna jest Polska. Wybór z przemówień i kazań”, Instytut Prymasowski Ślubów Narodu, Warszawa 1989). Rozdział ten pochodzi z mojego tekstu „PRL, Solidarność i stan wojenny” i uzupełniłem go o postulaty walki z Kościołem A. Schaffa.
Demoralizacja dzieci i młodzieży w szkołach
Walka o wychowanie nowego człowieka przebiega na wielu płaszczyznach, ale przede wszystkim prowadzona jest w szkołach. Marksowski humanizm w praktyce wszedł do polskich szkół. Przecież dzieci też muszą być „szczęśliwe”. W Polsce wprowadzono wychowanie seksualne już od piątej klasy szkoły podstawowej. Doprowadzono do sytuacji, w której dzieci już od najmłodszych lat są nakłaniane do inicjowania erotycznych zachowań. Obecnie udział w lekcjach wychowania seksualnego nie jest obowiązkowy. Zaczynają się one w piątej klasie szkoły podstawowej, prowadzone są też w gimnazjum i trzy lata w szkole średniej. To czternaście godzin w ciągu roku. To też wystarczy, aby zdemoralizować młodzież. W ten sposób zabrano dzieciom dzieciństwo, lecz to jeszcze nie koniec demoralizowania dzieci.
Demoralizacja dzieci i młodzieży jest zgodna z wykładem IX, punkt 11. „Protokołów Mędrców Syjonu” mówi o fałszywych teoriach: „Ogłupiliśmy, odurzyliśmy i zdemoralizowaliśmy młodzież gojów przy pomocy wychowania w zasadach, znanych nam, jako fałszywe lecz wpajanych przez nas” („Protokóły mędrców Syjonu”, na podstawie opracowania Bolesława Rudzkiego z 1937 r.). Niech ktoś powie, że „Protokoły…” to fałszywka. Jest to również postulat zakonu Iluminatów. Brzmi on następująco: Propagowanie seksu, nałogów i rozprężenia moralnego jako środków służących do ogłupiania i podporządkowania mas ludzkich.
22 kwietnia 2013 r. w siedzibie Polskiej Akademii Nauk pod patronatem MEN oraz resortu zdrowia odbyła się konferencja pod agendą ONZ ds. rozwoju oraz polskiego biura Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), podczas której przedstawiono rekomendacje WHO dotyczące edukacji seksualnej w Europie. „Standardy edukacji seksualnej w Europie”. Treścią propozycji są m.in. zalecenia, aby dzieciom w wieku czterech do sześciu przekazywać treści o „uczuciach seksualnych jako części ludzkich uczuć” oraz „stosownym języku seksualnym”, a także nakazy, by w ramach tematów obowiązkowych informować dzieci w wieku od pierwszego do czwartego o „różnych rodzajach związków”, czy „prawie do badania tożsamości płciowych”.
Na konferencji wystąpił prof. Zbigniew Lew-Starowicz, konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii. W swoim wystąpieniu między innymi powiedział, że między dziewiątym a dwunastym rokiem życia dziecko powinno nauczyć się „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości”, a także „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. „Natomiast od dwunastego roku życia powinno uczyć się samodzielnie kupować środki antykoncepcyjne”. Jest to niesłychany skandal.
Gilberte Côté-Mercier na temat wychowania seksualnego w szkołach pisał: „W szkołach polskich seksuologia nie powinna być nigdy wykładana. Jest to niesłychana zbrodnia. Dzieci i nastolatki, które sprowokowano do inicjacji seksualnej, tracą równowagę psychiczną i zachowują się jak osoby obłąkane. Potrzeba wręcz cudownego uzdrowienia, aby mogły odzyskać zrównoważenie, gdy osiągną wiek dojrzały” (Gilberte Côté-Mercier, „Wychowanie seksualne w szkole deprawuje uczniów? Aplikowanie tego przedmiotu dzieciom jest sadyzmem” („Michael”, sierpień-wrzesień 2000). Do tego trzeba jeszcze dodać, że młodzież ma łatwy dostęp w internecie do stron pornograficznych. Inną, coraz powszechniejszą formą demoralizacji dzieci i młodzieży jest prostytucja oraz pedofilia.
Negatywne informacje o wychowaniu seksualnym napływają z Wielkiej Brytanii i Szwecji. W tych państwach przekazywanie w szkole wiedzy o życiu seksualnym jest w rzeczywistości promocją demoralizacji w sferze seksualnej, bowiem występuje tam największy odsetek nastolatków chorych wenerycznie, a także najwyższy w Europie odsetek nastolatek w ciąży i aborcji wśród nieletnich. Mimo wszystko, i przeciw wszystkim, MEN jakby był głuchy na te doniesienia. W polskich szkołach nadal demoralizuje się dzieci, aby w przyszłości, już jako dorosłymi ludźmi, łatwiej było nimi rządzić.
Zamykanie szkół
W Polsce w ostatnich latach zamyka się szkoły. W ciągu pięciu lat zamknięto 3 tysięcy szkół. Według statystyk MEN, spośród 28 tysięcy 300 szkół w tym roku samorządy zgłosiły do likwidacji 335, w tym 177 podstawówek. We wrześniu zabraknie pracy dla 7 tys. nauczycieli (http://www.polskieradio.pl). Zamykanie szkół tłumaczy się niżem demograficznym. Czy aby na pewno? Zamykając szkoły zwalnia się część kadry, prawdopodobnie o poglądach konserwatywnych. Kadra o poglądach konserwatywnych nie dopuści do demoralizacji dzieci, natomiast o poglądach liberalnych tak. Kto i o jakich poglądach jest zwalniany, nikt nigdy tego nie sprawdzi. Czyli zamykanie szkół może być ideologiczne. Rodzice kontrolujcie, kto uczy wasze dzieci. To jest bardzo ważne. Nie dajcie demoralizować w szkołach swoich dzieci.
Rządy za pomocą demoralizacji
Adam Schaff o rozchwianiu wartości pisze: „Antropologia filozoficzna Marksa była konsekwencją wizji konfliktów jednostki w świecie rozchwianego systemu wartości w świecie wstrząsanym trudnościami przejścia od jednej formacji do drugiej”.
Po 1989 r. w Polsce nastał kryzys moralności. Stan ten spowodował zachwianie wartości i porządku moralnego, niezbędnego do równowagi psychicznej i samorealizacji osoby. Zatarcie bądź zniesienie granic między dobrem a złem w pewnych kręgach społecznych spowodowało dezorientację moralną i problemy na większości płaszczyzn życiowych. Przyjęto zasadę, że jednostka nakazom etyczno-moralnym nie musi się podporządkowywać.
Dla Schaffa stan ten posiada kapitalne znaczenie, ponieważ wolność człowieka realizuje się w konkretnych wyborach, a w rozchwianym systemie wartości, człowiek nie wie jak wybierać. Autor pisze: „Każdy świadomy wybór dokonuje się na gruncie określonego systemu wartości, który ustala skalę tego, co godne, dobre, szlachetne, słuszne, społecznie użyteczne itp., oraz skalę przeciwieństw tych określeń. Taki system wartości kształtuje się społecznie i jest wpajany jednostce przez różnokształtne wychowanie społeczne. W takiej analizie należy umiejętnie rozróżniać dwie różne sytuacje. Jedna polega na wyborze między różnymi systemami wartości” .Dalej: „Sytuacja taka zachodzi wówczas, gdy jednostka ma się decydować w swych działaniach społecznych np. na wybór programu konserwatywnego lub rewolucyjnego z wszystkimi stąd płynącymi konsekwencjami. Każda jednostka jest społecznie uwarunkowana, ale wybory jednostek w tym względzie są różne”.
(…) Sytuacja drugiego typu charakteryzuje się tym, że jednostka dokonująca wyboru na gruncie określonego systemu wartości popada w konflikt z tym systemem niezależnie od tego, jakiego dokona wyboru. Taka sytuacja występuje wówczas, gdy wybór oznacza w każdym wypadku konflikt z jakąś akceptowaną wartością”.
Dalej A. Schaff pyta: „Na czym polega problem sytuacji konfliktowych? Odpowiada: „Przede wszystkim na tym, że człowiek posiadając wolność wyboru, musi dokonać wyboru, ale nie może się zdecydować, co wybrać. W sytuacji konfliktowej bowiem trudność polega na tym, że przy dokładnej znajomości systemu wartości i związanych z nim nakazów i zakazów, każdy wybór prowadzi do przekroczenia jakiegoś zakazu, każda prób czynienia dobra wiąże się nieuchronnie z czynieniem zła. Jak wybierać? Które dobro jest wyższe, które zło jest gorsze”. (…) To są sytuacje, w których się powiada: „ja bym postąpił tak a tak, ale ty musisz decydować sam”.
Idąc za tym wskazaniem, przy kolejnych kampaniach wyborczych, w stacjach telewizyjnych pojawiają się „autorytety”, które w prowadzonych dyskusjach wyborczych, podpowiadają wyborcy, na kogo powinien głosować. W ogłupianiu ludzi prym wiodą jednak różne instytucje badania opinii publicznej, jak OBOP, CEBOS i inne, podające preferencje wyborcze Polaków. Zaraz po kolejnych wyborach ośrodki te z góry zakładają poparcie dla danych partii. Następnie przez cztery lata wmawiają te poparcie Polakom. Wynik wyborczy jest z góry przesądzony. W takiej sytuacji człowiek jest skazany na zły wybór.
W Polsce po 1989 r. w ramach tzw. pluralizmu politycznego stworzono dwa kierunki polityczne: lewicę i prawicę. W zasadzie między tymi dwoma kierunkami nie ma żadnej różnicy programowej a wywoływane konflikty są pozorne, ale w odbiorze społecznym ma to robić wrażenie, że te dwa kierunki są różne. Lewica i prawica, czyli dwa skrzydła jednego ptaka, lub dwa skrzydła drużyny piłkarskiej. Nikt nie może dokonać właściwego wyboru, ponieważ wszystkie kierunki są zablokowane. Dla przeciętnego wyborcy, każdy wybór oznacza błąd. Niech przykładem będzie to, że po 1989 r. w Polsce na przemian rządzi prawica i lewica, ale program jest taki sam. Żadna z partii nie przerwała procesu rozpoczętego przez Balcerowicza w 1990 r. Przepędza się ludzi z deszczu pod rynnę i z powrotem z rynny pod deszcz. Wprowadzony po 1989 r. system, niezależnie czy rządzi prawica czy lewica, wyrzuca na margines życia wielką liczbę Polaków.
Eugenika
Adam Schaff do zespołu postulatów marksowskich dodaje jeszcze szereg innych, zwłaszcza z dziedziny zdrowia i eugeniki. Eugenika była stosowana przez nazistów i wiązała się z eutanazją. W latach 30. i 40. XX w. reżim nazistowski w przymusowych programach eutanazji zabijał dziesiątki tysięcy osób uznanych instytucjonalnie za upośledzonych i przeprowadzał sterylizację setek tysięcy umysłowo upośledzonych ludzi. W Chinach w latach 40. i 50. XX w. komuniści wprowadzili ustawę o kontroli urodzeń, a więc aborcję, antykoncepcję ale również sterylizację mężczyzn i kobiet. Chińska rodzina może mieć tylko jedno dziecko, więc rodzina przede wszystkim stara się o syna, który w przyszłości utrzyma rodziców. O ile urodzi się córka, to rodzice się jej brutalnie pozbywają. W Polsce w kwietniu 1956 r. komuniści wprowadzili ustawę o dopuszczalności przerywania ciąży, która obowiązywała do 1993 r. Wprowadzona w 1993 r. ustawa antyaborcyjna dopuszcza jednak aborcję pod trzema warunkami.
Adam Schaff nie omawia postulatu z dziedziny zdrowia, ale można przypuszczać, że był wrogiem powszechnej dostępności do lecznictwa. Jego komunizm to „świat ludzi zdolnych do zaspokojenia wszystkich swoich potrzeb materialnych, ludzi doskonałych pod względem fizycznym i umysłowym…”. W tym nowym wspaniałym świecie nie będzie więc ludzi chorych, ułomnych fizyczne i umysłowo, inwalidów, gdyż człowiek będzie doskonały pod „względem fizycznym i umysłowym”.
Z pewnością dlatego po 1989 r. utrudniono Polakom dostęp do lecznictwa specjalistycznego. W przychodniach tworzą się długie kolejki oczekujących na świadczenie, a czas oczekiwania do specjalisty sięga nawet kilku lat. Niezadowalająca jest również jakość udzielnych świadczeń. Do tego dochodzi potężne zadłużenie szpitali i ośrodków zdrowia, ciągły wzrost cen leków, co w procesie leczenia ma olbrzymie znaczenie, ponieważ wielu pacjentów po wizycie u lekarza, z braku pieniędzy rezygnuje z zakupu przepisanych leków. Wszystko to sprawia, że umiera coraz więcej Polaków w wieku średnim, nie mówiąc już o osobach starszych.
W dziedzinie eugeniki i redukcji przyrostu naturalnego ludności, poglądy Adama Schaffa były zgodne z poglądami głoszonymi przez neomaltuzjan, którzy postulują w państwach ograniczanie przyrostu naturalnego. Według neomaltuzjan, aby ograniczyć przyrost naturalny ludności należy wprowadzić aborcję, występki przeciw naturze, prostytucję, należy promować wstrzemięźliwość płciową, antykoncepcję, ostrożność w zwieraniu małżeństw, późne małżeństwa; odwetowo natomiast działają, zmniejszając już istniejącą liczbę ludności: emigracja, wojny, nędza, choroby, dzieciobójstwa. Szczególnie zwiększa się śmiertelność dzieci u ludzi biednych wskutek braków w odżywianiu i niedostatecznej opieki zdrowotnej.
W 1986 r. ludność Polski liczyła 37 milionów 571 tys. Według GUS, na koniec 2010 roku, liczba ludności naszego kraju wynosiła 38 milionów 200 tysięcy. Upłynęły 24 lata i przyrost wyniósł zaledwie 629 tys. osób. Od dłuższego czasu jest ujemny przyrost demograficzny.
Biuro demograficzne ONZ opublikowało prognozy dla wszystkich krajów świata do roku 2050. Dane oparte są o statystyki z roku 2008 (opublikowane w 2009 r.) Oto dane o ludności wybranych krajów, w milionach ludzi, za okres od 1950 do dzisiaj i prognoza do 2050 r. Liczba mieszkańców Polski w 2050 r. będzie wynosić 32 mln.
Adam Schaff od 1969 r. był członkiem powstałego w 1968 r. Klubu Rzymskiego, a 1987 r. pierwszym prezesem Polskiego Towarzystwa Współpracy z Klubem Rzymskim. Klub Rzymski jest komisją Klubu 300 (rząd światowy) i jego główną rolą jest prowadzenie badań demograficznych i propagowanie w państwach ograniczanie przyrostu naturalnego ludności. Według jednego z członków tego klubu prof. Meadowsa, Polska ma liczyć 15 mln mieszkańców.
Prof. Dennis L. Meadows w 1974 r., po kongresie demograficznym, który odbył się w Bukareszcie, udał się w objazd stolic ówczesnych krajów socjalistycznych, między innymi do Warszawy. Z tej okazji ukazujący się w PRL tygodnik „Kultura” (nr 2/604 z 12 stycznia 1975 roku) przeprowadził wywiad z prof. Meadowsem zatytułowany „Granice prognozy”, w którym uczony stwierdził, że około 15 milionów ludności dla Polski „gwarantowałoby równowagę”, (Wywiad z profesorem Dennisem na stronie: http://www.twx.bloog.pl/id,3910394,title,Granice-Wzrostu-Wywiad-z-profesorem-Dennisem-L-Meadows,index.html).
Thomas Robert Malthus (1766–1834), angielski ekonomista, profesor w college w Haileybury. W 1798 wydał on anonimowo dzieło „Principles of Poulation”, w którym przedstawił teorię ludnościową, nazwaną od niego maltuzjańską. Według Malthusa zwiększenie liczby ludności uzależnione jest ściśle od ilości środków utrzymania, gdyż nieograniczony przyrost mieszkańców w danym państwie musi doprowadzić do zwichnięcia równowagi między liczbą mieszkańców a ilością środków utrzymania.
Malthus zwalcza politykę państw, które sprzyjają wzrostowi ludności. Uznaje ją jako szkodliwą i niepotrzebną i proponuje ograniczanie przyrostu naturalnego ludności. Wyznawał teorię tzw. związku przyczyniowo-skutkowego, którego konsekwencją będzie prawo odwetu. Postuluje, by państwa przeciwdziałały naturalnemu przyrostowi ludności przez popieranie prostytucji, występków przeciw naturze, spędzanie płodu itp. Zdawał sobie sprawę, że w ten sposób sprowokuje sprawiedliwość Bożą, gdyż zakładał, że za popełnione grzechy musi spaść na ludzi kara Boża, która zmniejszy już istniejącą liczbę ludności, bo sprowadzi nędzę, wojny, choroby, jako karę za dzieciobójstwo. Zwolennicy teorii Malthusa, neomaltuzjanie, zawiązali Ligę, która ma swoich przedstawicieli w każdym niemal państwie. Proponują oni ograniczanie płodności małżeńskiej przez stosowanie środków antykoncepcyjnych, głównie feministki. Jednocześnie walczą oni o poprawę rasy, eugenika i głoszą hasło „quality not quality”.
Przedłużenie czasu nauki
Swoje rozważania o oświacie Adam Schaff rozpoczyna cytatem z Bertranda Russella: „Wiemy coraz więcej o coraz węższym zakresie zagadnień, zmierzając ku granicy, gdy będziemy wiedzieli wszystko o niczym”. Filozof występuje przeciwko systemowi wychowania, który obowiązywał w PRL. Postuluje jego zmianę, gdyż według niego, „jest on fantastycznie konserwatywny, a zmiany wprowadzone w tym względzie w systemie socjalistycznym w porównaniu z kapitalistycznym są minimalne”. Twierdzi, że szkoła dzisiejsza (1964 r.) – pod względem czasowym – trwa tak samo długo i jest tak samo skonstruowana, jak szkoła z początków XIX w.
Schaff postuluje więc przedłużenie czasu nauki i studiów, i to o wiele lat, by na gruncie wiedzy ogólnej przeprowadzić specjalizację, która powinna przejść bezboleśnie. Pisze: „Bez kaleczenia osobowości człowieka w sensie przekształcenia go w jednostronnie wykształconego rzemieślnika naukowego, który jest żenującym nieraz ignorantem w innych dziedzinach wiedzy i życia”. Ten cytat wszystko wyjaśnia. Obecnie mamy w Polsce olbrzymią ilość ludzi wykształconych, którzy są dobrymi i cenionymi fachowcami, ale są kompletnymi ignorantami w wielu dziedzinach w tym politycznych i narodowych.
W 1999r. wydłużono naukę o jeden rok. Wprowadzona we wrześniu 1999 r. reforma oświaty, oparta na 6-letniej szkole podstawowej, 3-klasowym gimnazjum i 3-klasowym liceum, rozbijając proces dydaktyczny na trzy zbyt krótkie etapy, spowodowała obniżenie się poziomu nauczania. Nauczanie w szkołach zostało tak ustawione, aby nie podciągać wzwyż poziomu wychowania uczniów, ale zaniża się go.
Portal praca.gazeta prawna.pl/ 15 grudnia 2011 r. alarmował: „Kuratorzy przeprowadzający kontrole w ramach ewaluacji dostrzegli w gimnazjach nowy problem: niskiej efektywności edukacyjnej. To najsłabsze ogniwo w łańcuchu polskiej edukacji. Problemem jest nie tylko rosnąca agresja uczniów, ale też to, że zamiast się uczyć nowych rzeczy, zapominają to, co już dawno powinni wiedzieć. Uczniowie uzyskują niższe wyniki na egzaminie gimnazjalnym w porównaniu z tymi, które osiągnęli na teście szóstoklasisty. Głównym jednak problemem jest agresja. Nauczycielom trudno opanować charakter dojrzewających młodych ludzi (http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/575963,w_gimnazjach_wszystko_idzie_zle_jest_agresja_i_niski_poziom_nauczania.html).
W Polsce planuje się dalsze wydłużenie okresu nauczania, jak np. pomysł na 4-letnie gimnazjum. Rząd planuje też, że od piątego roku życia dzieci będą podlegały wychowaniu przedszkolnemu. Natomiast obowiązek szkolny dla sześciolatków będzie od 2014 r. Tak jak u Spartan, również rząd polski dąży do przejęcia od rodziców roli wychowania dzieci.
O poziomie nauczania w szkołach niech najlepiej świadczy język, jakim uczniowie posługują się na przerwach lekcyjnych, na boiskach sportowych, ulicy, dyskotekach.
Upadek języka ojczystego
Jest już regułą, że kiedy upada państwo i naród, upada również jego język i kultura. Najniżej upadł język polski już za Sasów w XVIII w., przystosowując się do ogólnego obniżania poziomu kultury. Upadała kultura i upadał język polski. Język pustoszał, druki coraz gorsze zrywały z tradycją i poprawnością, dziczały ogólnie przyjęte normy. Zmniejszała się liczba autorów i czytelników. Warstwy wykształcone mówiły, pisały a nawet myślały po francusku. Język polski stawał się językiem kuchennym. Okres ten skończył się rozbiorami.
Język ojczysty może być tylko jeden, ten sam od początku i bez przerwy uprawiany oraz ciągle udoskonalany. Dzisiaj nasz język ojczysty, nie dość, że jest zaśmiecany obcymi wyrazami, to jeszcze na dodatek jest zanieczyszczony ordynarnymi, prostackimi, nieprzyzwoitymi słowami, a powinien być pielęgnowany, by rozmawiając czy pisząc dobierać piękne słowa. W szczególności uczniowie szkół nie potrafią inaczej mówić jak w rozmowie nie użyją wulgarnych słów. W jednym zdaniu, i to na ulicy, można usłyszeć kilka wulgarnych słów. Również u małych dzieci bawiących się na piaskownicy, na podwórku można usłyszeć brzydkie słowa. Stało się tak po 1989 r. Wulgarne wyrażenia, nieprzyzwoite dowcipy, piosenki a nawet tania wulgarna literatura są już dzisiaj zjawiskiem powszechnym. Wulgaryzm z łac. Vulgaris oznacza coś prostackiego, pospolitego. Czy to ze względu na brak umiejętności dobierania słów lub ubogie słownictwo? Czy też może są to brzydkie nawyki wyniesione z domu? Bo jak łatwo można zauważyć, to przecież już rodzice przy dzieciach używają brzydkich słów. Przeciętnie wykształcony Polak posługuje się w mowie od 100 do 300 wyrazami i jest to ubogie słownictwo. Więc ze względu na brak słów używa się nieprzyzwoitych wyrazów.
Nasz język ojczysty jest taki piękny i nie byłby tym, czym jest, gdyby nie został przekształcony przez Pismo Św. Starego i Nowego Testamentu. Najlepszym przykładem niech będzie doskonały przekład Biblii dokonany przez ks. Jakuba Wujka w latach 1593 - 1599 z Wulgaty. Jest to przekład napisany pięknym, do dziś żywym językiem polskim. Pismo Święte było tym, na którym pokolenia Polaków uczyły się czytać, a wielcy poeci tworzyli swoje dzieła będąc pod jego wpływem. Już w średniowieczu Kościół Katolicki inspirował twórców. Wniósł też umiejętność pisania i czytania. Wprowadził do narodu Pismo Święte i stworzył podwaliny literatury religijnej, która służyła kształtowaniu narodu, wprowadziła wartości chrześcijańskie oraz ustaliła hierarchię spraw i powinności człowieka. Dekalog należał do tekstów najczęściej tłumaczonych ze względu na swoją funkcję kształtowania podstawowych zasad moralności chrześcijańskiej. Ówczesna literatura udzielała wskazań higieniczno-zdrowotnych, uczyła ogłady towarzyskiej, obyczajności, moralności ale też udoskonalała język polski. Gdyby nie Pismo Święte nie byłoby całej naszej literatury. Co zostałoby z Jana Kochanowskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Bohdana Zaleskiego, Zygmunta Krasińskiego, Cypriana Norwida i innych poetów i pisarzy? Tworzyli oni swoje wielkie dzieła pod wpływem Pisma Świętego, bez którego dzieła ich byłyby niezrozumiałe. To pod jego wpływem były pisane pięknym językiem polskim.
Język ojczysty nie poddał się rusyfikacji i germanizacji. Przymus szkoły niemieckiej, służby wojskowej, a w niektórych polskich miastach język niemiecki był urzędowy, spowodowały, że język polski został naszpikowany germanizmami, które zwalczono dopiero w okresie międzywojennym. Dzieci polskie były bite przez nauczycieli niemieckich, bo nie chciały mówić po niemiecku. Dzisiaj nie grozi nam już rusyfikacja czy też germanizacja, ale język ojczysty staje się wulgarny. Język ojczysty, tak jak i Ojczyzna są Darem danym od P. Boga.
Niepokojącym zjawiskiem jest też duża przestępczość wśród nieletnich. Roman Giertych w „Liście otwartym do prokuratora Seremety w sprawie przestępczości w szkołach w kontekście instrukcji o traktowaniu karpi” napisał: „Statystyki policyjne informują, że w roku 2010 ogólna liczba podejrzanych nieletnich wyniosła ponad 51 tysięcy. Policja przypisała podejrzanym nieletnim 100 425 (ponad sto tysięcy!) przypadków naruszenia prawa, czyli aż o 15 405 więcej niż w roku poprzednim. Oznacza to wzrost na poziomie 18,1 %. To największa liczba czynów karalnych popełnionych przez nieletnich przez ostatnich 20 lat. Niemniej bulwersujące są dane na temat przestępczości na terenie szkół. W roku, w którym obejmowałem urząd ministra edukacji (maj 2006 r.) liczba przestępstw przekroczyła 19 tysięcy. W rok później, gdy opuszczałem urząd (lipiec 2007 r.) spadła do ok. 17 tysięcy, ale już w kolejnym roku - 2008, w wyniku zaniechania działań prewencyjnych (m.in. porzucenia programu „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”), powróciła do poziomu ponad 19 tysięcy, aby w 2009 przekroczyć 21 tysięcy przypadków, a w roku ubiegłym osiągnąć poziom 26 197. Łatwo wyliczyć, że w ciągu czterech lat poziom przestępstw na terenie szkół wzrósł o ponad 53%. Nie przypominam sobie, by Pan Prokurator wydawał specjalne instrukcje podległym sobie instytucjom, jak skuteczniej walczyć z tym problemem” (Roman Giertych, „List otwarty do p. Seremeta w sprawie przestępczości w szkołach w kontekście instrukcji o traktowaniu karpi”, 10 grudnia 2011 r.).
Antykomuniści otrzymają rekompensatę?
„Rzeczpospolita” informuje: „Jest szansa, że ustawa o pomocy dawnym opozycjonistom będzie obowiązywać już od nowego roku”. Jan Wyrowiński, wicemarszałek Senatu w wywiadzie dla gazety stwierdza: „Wśród osób, które walczyły z komuną o wolną i demokratyczną Polskę, znajdują się dziś takie, które żyją na skraju nędzy”. Dalej: „To nie jest w porządku, by wśród osób, które walczyły z komuną (...) znajdują się dziś takie, które żyją na skraju nędzy. Ci ludzie byli represjonowani, siedzieli w więzieniach, ryzykowali życie i zdrowie czy utratę pracy i bezpieczeństwa po to, by nam dziś było lepiej. Nie chodzi więc o żadne przywileje, ale o rekompensatę, o jakąś formę zadośćuczynienia” (http://wiadomosci.wp.pl/kat,59154,title,Senat-pracuje-nad-ustawa-dot-pomocy-polskim-opozycjonistom,wid,15807569,wiadomosc.html?ticaid=110ee4). Jeżeli PRL nie była rządzona system komunistycznym, bo komunizm nie jest system, lecz ruchem, to najpierw należałoby wyjaśnić znaczenie pojęcia antykomunista na gruncie polskim.