Szkoła politycznej manipulacji święci swoje triumfy, tak najkrócej można chyba nazwać, to co dzieje się w polityce światowej.
Dość uważnie obserwuję ostatnie wydarzenia i na przykład przebieg konwencji partii amerykańskich.
Najpierw demokraci, później republikanie, każda z tych partii na swój sposób „sprzedaje” wizerunek zmian i reform.
Nie po raz pierwszy krytykuję polityków. Bez znaczenia jest fakt czy to są amerykańscy, europejscy czy polscy politycy.
Z moich obserwacji wynika, że wszyscy oni są „absolwentami szkoły politycznej manipulacji”.
Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że w momencie wyborów, każda ze stron praktycznie głosi to samo.
Oni wiedzą dokładnie, co jest w danym momencie potrzebne i co wyborcy chcą usłyszeć.
Dziś nikt nie wyraża i nie głosi swoich własnych poglądów. Polityków głoszących swoje opinie zgodne z własnym sumieniem, wiedzą i doświadczeniem, praktycznie dziś już nie ma.
Mówi się, to czego oczekuje tłum. Piszę tłum, a nie wyborcy, bo wyborcy powinni być ludźmi myślącymi, oceniającymi i świadomie powinni wybrać najlepszego kandydata. Decyzja powinna być przemyślana po wnikliwej ocenie człowieka (polityka), którego dotyczy.
Tłum używa opinii najbardziej popularnych, lubi powtarzać za tymi, którzy żyją z kreowania takich opinii i nie zawsze formują je, myśląc o wyższych wartościach takich jak Naród i Ojczyzna.
Obiegowe poglądy powtarzane na krótko przed samymi wyborami, decydują o tym, na kogo oddajemy głos w wyborach.
Ostatnie tygodnie a często dni przed wyborami decydują o tym, jak ten „demokratyczny” tłum głosuje.
Rozpuszcza się więc plotki czy mało istotne fakty z życia polityka, często ukierunkowuje się nas na pewien tor myślenia. Daje się „tłumowi wyborców” to, czego oczekuje. Obietnice, które tak naprawdę nigdy nie będą spełnione. Reformy, których nigdy nikt nie napisał, ale to nie przeszkadza, aby o nich mówić i je obiecywać, jeśli tego ludzie oczekują.
Nie piszę tu wyłącznie o polskich politykach, wszyscy oni świetnie opanowali sztukę manipulacji i fasadowego podejścia do wyborców.
Dziś tylko same dobre rzeczy się obiecuje, nie mówi się do narodu o realnej kondycji państwa.
Nie informuje się narodu o problemach, z którymi trzeba się uporać i nie przedstawia się konkretnych planów wyjścia z sytuacji. Partie, które dochodzą do władzy, nie wymagają nic od nikogo, nie stawiają warunków i konkretnych zadań przed narodem. Mają swoje ciche cele, ale fasada jest niczym innym jak maską zasłaniającą prawdę.
W dzisiejszej demokracji wyborca jest „za głupi” by mógł zrozumieć, co jest dla niego dobre, co by chciał, i co w jego opinii podniosłoby jego standard życia.
Pozbawia się więc w miarę możliwości, bezpośredniego wpływu wyborców na losy ustaw i traktatów. Eliminuje się referenda, w których narody mogłyby bezpośrednio decydować o swoich losach.
Oddając coraz większą władzę w ręce „specjalistów ze szkół politycznej manipulacji”
Oni wiedzą jak podejść tłum, co mu obiecać i jak za niego podjąć decyzje.
Bez referendów nie ma tak naprawdę politycznej debaty, nie ma ludzi, którzy wyrażają za i przeciw i nie ma czasu potrzebnego do wykreowania właściwej decyzji.
Decyzje zapadają na wytwornych przyjęciach i obiadach (często w lożach) wydawanych na cześć polityków.
Bo jest łatwiej poklepać po plecach i „przekonać” kilku polityków niż myślący Naród.
To fasadowa demokracja – jak otwarcie i coraz częściej mówi się w środowiskach niezależnych.
Te „demokracje” można łatwo rozpoznać, bo w nich najważniejsza jest konstytucja i właśnie te najważniejsze dokumenty najczęściej się łamie i pomija.
Tak jest dzisiaj w USA i w innych krajach Europy nie wykluczając Polski.
Łamie się prawa konstytucyjne i prawa międzynarodowe lub je po prostu zmienia.
Fasada tego „systemu” ma jednak głębokie pęknięcia i rysy, bo coraz więcej ludzi dostrzega bezsens i bezskuteczność partii i polityków ze szkoły „politycznej manipulacji”.
Te rysy i te pęknięcia budzą nadzieje na powstanie nowych, narodowych partii. Na dojście do głosu rozsądku i naturalnego narodowego patriotyzmu. Albo na powrót narodowego stylu w polityce, który „powinien być zapomniany” i który określa się jako narodowy przeżytek.
Choć coraz więcej ludzi odczuwa niedosyt i niesmak, patrząc na dzisiejsze partie i polityków to jednak to zbyt mało, aby automatycznie powrócili, czy wybrali opcję narodową. Zbyt długo i zbyt wielu próbowało zamazać nasze przywiązanie do ojczyzny, pozbawić nas jej i wychować nas w konsumpcyjnym stylu.
Pozbawieni większych wartości nie czujemy, kiedy tracimy to najważniejsze — wspólne dobro.
Bez uświadomienia tej straty, sami nie zdobędziemy się na zmiany polityków, na polityków narodowych. Sami nie zdobędziemy się na ten ruch, a ci którzy przyjdą po nas, będą mieli tej miłości i potrzeby wolnej Ojczyzny coraz mniej. Jedyna nadzieja w edukacji i propagowaniu myśli narodowej.
Trzeba więc zebrać wszystkich, którzy mają poglądy narodowe, którym zależy na Polsce wolnej i sprawiedliwej, bo tylko razem będziemy w stanie wpłynąć na to, co dzieje się w naszej Ojczyźnie.
I tu mój apel:
Jeśli podzielasz, choć w części nasze poglądy nie patrz z boku, zacznij działać, a gdy będzie nas wielu, będziemy w stanie pomóc sobie i innym.
Zbigniew J. Wieczorek (zjw.)