Gdy tuż po katastrofie w Smoleńsku harcerze postawili przed pałacem prezydenckim w Warszawie krzyż ku upamiętnienia ofiar katastrofy, nie mieli zapewne pojęcia, że parę miesięcy później krzyż ten stanie się przyczyną regularnej wojny religijnej. Jest ona o tyle skomplikowana, że oddziałuje na uczucia religijne wyzwalając ogromne, niekontrolowane emocje. A emocje blokują szare komórki mózgowe powodując, że nawet rozsądni w normalnych warunkach ludzie zachowują się jak w amoku. A mówiąc ściślej – oni nie zachowują się jak w amoku, oni są w religijnym amoku.
Kiedy niedawno harcerze, którzy krzyż ten przed pałacem postawili, chcieli go na podstawie uzgodnień z innymi zainteresowanymi sprawą, przenieść do pobliskiego kościoła, tłum odmówił harcerzom prawa decydowania o tym krzyżu. Choć krzyż ten jest de fakto własnością harcerzy. Jednak tłum "obrońców" krzyża uzurpuje sobie monopol na decydowanie o tym, co z krzyżem się stanie. Nie słucha tłum "obrońców" krzyża nikogo, nawet rozsądniejszych spośród duchownych, którzy dostrzegają fakt politycznej manipulacji tłumem przy pomocy symbolu religijnego.
Interesujących jest przy tej okazji kilka faktów.
- W obronie masowo usuwanych przez władze krzyży przydrożnych tłum "obrońców" krzyża spod pałacu nie reagował. Choć krzyże przydrożne stawiane były w miejscach, w których ktoś rzeczywiście zginął. W przypadku krzyża "prezydenckiego" nie ma tej współzależności. Krzyż nie stoi w miejscu śmierci ofiar katastrofy. Dlaczego więc tłum "obrońców" krzyża broni tego krzyża, a nie bronił wielu, wielu innych krzyży?
Widać więc, że "obrońcom" krzyża nie rozchodzi się o obronę wszystkich krzyży, czy krzyża w ogóle – a tylko o obronę tego konkretnego "krzyża prezydenckiego" – jak często krzyż ten jest nazywany.- Drugim niepodważalnym faktem jest, że "obrońcom" krzyża nie zależy tak naprawdę na obronie tego krzyża i na pozostawieniu go na zawsze w tym miejscu. Tłum "obrońców" krzyża już przecież wyraził zgodę na jego usunięcie – jeśli na jego miejscu postawiony zostanie jakiś "godny" pomniczek czy obelisk upamiętniający ofiary Smoleńska. Przy czym wielu "obrońców" krzyża dodaje, że na "godnym" pomniczku lub obelisku powinni być "szczególnie uwzględnieni prezydent i jego małżonka".
- Z tego faktu jednoznacznie wynika, że krzyż ten traktowany jest przez "obrońców" krzyża instrumentalnie, jako narzędzie do wyszantażowania "godnego" pomniczka lub obelisku przed pałacem. "Jak dostaniemy "godny" pomniczek, róbcie sobie z krzyżem – co wam się podoba"!
- Krzyże stawia się w związku z katastrofami na miejscach katastrofy. Zastępczo można stawiać je na cmentarzach lub w kościołach. Ewentualnie – w tym konkretnym przepadku, można by postawić krzyż w pobliżu lotniska, z którego wystartował feralny samolot – istniałby związek przyczynowy krzyża z katastrofą.
- Postawianie krzyża, czy zamiana go na "godny" pomniczek ku czci Kaczyńskiego przed pałacem prezydenckim, w którym Kaczyński podpisał Traktat Lizboński, i w którym ganiał w jarmułce i przy świeczkach menory, i w którym wysokimi orderami dekorował przedstawicieli organizacji żydowskich, organizacji roszczeniowców żydowskich i żydowskich masonów byłoby nagrodą za zlikwidowanie przez Kaczyńskiego suwerennego państwa polskiego i za żydowskie harce w pałacu prezydenckim. Czy jednak za takie rzeczy rzeczywiście należy się grabarzowi suwerenności i miłośnikowi Chanuki, jarmułki, menory i Bnai Brith "godny" pomniczek przed pałacem prezydenckim?
Uparta "obrona" krzyża, a raczej szantaż nim w celu wyłudzenia "godnego" pomniczka grozi nieobliczalną eskalacją. Zaczepki i incydenty pod krzyżem nabierają na sile:
http://fronda.pl/news/czytaj/pieta_zorganizowana_akcja_zastraszania_obroncow_krzyza
Dodatkowo, skupieni wokół portalu "Racjonalista" ludzie zamierzają w poniedziałek w nocy przejąć inicjatywę w swoje ręce i krzyż wbrew "obrońcom" spod pałacu usunąć.
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,351895
Planowana akcja "racjonalistów" wywołała mobilizację "obrońców" krzyża.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/37488
Pocztę internetową zapychają mi od wczoraj dziesiątki maili nawołujących mnie do przyłączenia się do "obrońców" krzyża.
Atmosferę podgrzewają czarnowidcze artykuły i ostrzeżenia.
Podstawowym pytaniem jest, komu tak naprawdę może zależeć na eskalacji "wojny o "godny" pomniczek przy pomocy krzyża"?
Ważne jest spostrzeżenie, że zakulisowym animatorom tej zadymy udaje się przy tej okazji odwracać uwagę Polaków od katastrofalnej sytuacji gospodarczej i finansowej kraju.
http://blogmedia24.pl/node/33758
Jest to jednym z głównych celów toczonej "wojny" – zamiast troszczyć się o szabrowaną, rujnowaną i wyprzedawaną gospodarkę, Polacy i katolicy walczą o krzyż dla upamiętnienia obok innych ofiar przede wszystkim przyjaciela Żydów i grabarza suwerenności, Kaczyńskiego.
Ale kto w takim razie pociąga za sznureczki w tej prowokacji przy użyciu krzyża.
Odpowiedź na tak postawione pytanie odnaleźć możemy w "Naszym Dzienniku".
Już sama nazwa "dziennika" skłania do zadumy – "nasz" – czyli czyj jest ten "Nasz Dziennik"?
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100807&typ=my&id=my12.txt
Kluczowym zdaniem w jednym z artykułów jest:
"Pod krzyżem spotkałam katolików, protestantów, żydów, którzy przyszli w tej samej sprawie – połączył ich bardzo głęboki patriotyzm i niepokój o państwo i jego suwerenność."
No cóż, nie potrafię pojąć, dlaczego owi katolicy, protestanci i żydzi troszczą się o suwerenność pod krzyżem ustawionym ku czci grabarza suwerenności. Mieli się tam spotkać, gdy Kaczyński Traktat podpisywał i mieli głośno przeciwko temu protestować. A nie z "poślizgiem" wielu miesięcy troszczyć się o suwerenność, której już nie ma!
Największą podejrzliwością przyjąłem jednak to, że żydzi spotykają się z gojami pod krzyżem!!!
Krzyż, symbol chrześcijaństwa jest, używając eufemizmu, "niemile widziany" przez żydów.
Mówią bez ogródek, jest on znienawidzony i zwalczany przez żydostwo. A tutaj, patrzcie ludzie, znaleźli się poczciwi, patriotyczni, zatroskani o Polskę żydzi. Stoją z katolikami i protestantami przed pałacem, kto wie, może i oni będą bronili krzyża przed "racjonalistami"…
Żarty na bok!
W momencie, gdy przeczytałem o tych żydach pod krzyżem, którzy tak fajnie i solidarnie z katolikami i protestantami gaworzą sobie o patriotyzmie i suwerenności, natychmiast zrozumiałem dwie rzeczy:
- "Nasz Dziennik" nie jest "nasz" a jest "unych" – uprawia ogłupiającą pożydowską propagandę próbując przekonać czytelników, jakimi to wspaniałymi polskimi patriotami są żydzi.
- "wojnę o "godny" pomniczek w zamian za krzyż" utrzymują przy życiu, a nawet podsycają ci sami właśnie żydowscy "patrioci".
Nawet wiem – dlaczego.
To dzięki Kaczyńskiemu tak dobrze się żydowskim organizacjom i lożom w polskim baraku Unii powodzi. Nie dość, że mu Wawel załatwili, to jeszcze pomnik przed pałacem mu postawią. Wszak to on był pierwszym lokatorem pałacu, który zapalał w nim menorę. Za takie coś należy się przecież Kalksteinowi nagroda.
Boli i smuci przy tym przede wszystkim fakt, że staliśmy się tak bardzo ogłupionym i skundlonym narodem. Nie potrafimy dostrzec wrogich nam manipulacji. Nie potrafimy obronić się przed takimi manipulacjami. Obcy napuszczają nas na siebie nawzajem, wykorzystując do tego cynicznie tak ważne i święte dla wielu Polaków symbole jak krzyż.
Czy można upaść jeszcze niżej?
Andrzej Szubert
Za: http://fronda.pl/andrzej_szubert/blog/