- Abraham Lincoln
1 marca będzie Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy wyklętych”, czyli tych, którzy po 1945 r. nie wyszli z podziemia, tylko z bronią w ręku walczyli z „władzą ludową”. Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o ten dzień. Z jednej strony bez wątpienia należy przypominać tych ludzi, chociażby z tego powodu, że przez cały PRL dorabiano „Żołnierzom wyklętym” czarną legendę i oczerniano. Tak więc traktuję ten dzień jako swoistą spłatę moralnego długu następnych pokoleń.
Z drugiej strony ci żołnierze z góry byli skazani na klęskę. Wszak Zachód oddał nas w pacht Stalinowi i znaleźliśmy się w określonym położeniu geopolitycznym. Poza tym naród polski był zmęczony II wojną światową i nie miał już ochoty na dalszą walkę, tym razem ze Związkiem Radzieckim. Ci żołnierze musieli przegrać. Wiem, wiem… Pojawią się słowa, że honor, że godność, że niezłomni…
Tylko, że pytam: co z tego Polska miała, że ci patrioci zginęli od kul NKWD czy UB? Jako człowiek odwołujący się do szkoły realizmu politycznego bliższy mi jest model pozytywistycznej pracy u podstaw niż romantyczna i beznadziejna walka, z której kraj nic nie ma. Dlatego bohaterami mojego politycznego romansu nie są „Żołnierze wyklęci”, choć chylę czoła przed ich bohaterstwem, ale tacy ludzie jak prof. Zygmunt Wojciechowski, przed wojną członek Młodzieży Wszechpolskiej, a po wojnie założyciel i pierwszy szef Instytutu Zachodniego w Poznaniu, który wykuwał myśl społeczno- gospodarczą dla Ziem Odzyskanych. Bohaterem mojego romansu jest także dr inż. Witold Staniszkis (ojciec znanej profesor Jadwigi Staniszkis), przed wojną działacz Ruchu Narodowo Radykalnego „Falanga”, który po wojnie nie poszedł do lasu, ale zaangażował się w budowę polskich portów nad Morzem Bałtyckim. Pod kierownictwem inżyniera Staniszkisa pracowało 1400 robotników. PRL-u już nie ma, a porty służą następnym pokoleniom Polaków.
W związku z tym samoistnie nasuwa się pytanie: jaki model patriotyzmu? Beznadziejnej walki „Żołnierzy wyklętych”? Czy pracy u podstaw i odbudowania kraju jak prof. Wojciechowskiego i Witolda Staniszkisa? Wychodzili oni z założenia, że ustrój i układ na geopolitycznej szachownicy świata zmieni się, a Polska pozostanie i to, co się w niej uda zbudować. Na te pytania każdy sam sobie musi odpowiedzieć.
Dlatego wydaje mi się, że o wiele bardziej na miejscu byłoby ustanowienie dnia w którym będzie się przypominało patriotyzm takich ludzi jak Hipolit Cegielski czy Witold Staniszkis. Ludzi ciężkiej, codziennej pracy u podstaw, bez bogoojczyźnianego zadęcia, nieefektownej, ale jakże efektywnej. I jeśli jest muzeum Powstania Warszawskiego, to dlaczego nie stworzyć muzeum patriotyzmu spokojnej i systematycznej pracy u podstaw? Czy tacy ludzie jak Hipolit Cegielski nie zasługują na to? Gloryfikacja patriotyzmu pracy organicznej wydaje się bardziej przystawać do realiów współczesnej epoki geoinformacyjnej.
A „Żołnierze wyklęci”? Owszem, nasza pamięć i szacunek bez wątpienia im się należą. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby było dobrym pomysłem wtłaczanie do głów następnym pokoleniom jako wzór walkę bez szans na zwycięstwo. My Polacy lubimy się pławić w romantycznym sosie cierpiętniczym. No bo jak to jest, że co roku gloryfikuje się szaleństwo jakim była decyzja o wywołaniu Powstania Warszawskiego, a praktycznie bez szerszego echa i bez udziału najwyższych władz państwowych odbywają się uroczystości z okazji wybuchu zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego? Czyż to nie jest historyczno- polityczny masochizm?
(L)eon
Za: http://leon1916.blog.onet.pl/Historyczno-polityczny-masochi,2,ID421315570,n
Redakcja wsercupolska.org nie zawsze zgadza się z wieloma poglądami i tezami, ale publikujemy teksty, które uważamy za ważne lub ciekawe.