Józef Mackiewicz „Nie trzeba głośno mówić”, Instytut Literacki, Paryż 1969
Jaka była siła opozycji po 1989 roku świadczy fakt, że potrzeba było 25 lat by dopiero zacząć, byłym esbekom, odbierać emerytury. Ci młodsi oraz dzieci i wnuki emerytów z SB i WSW, do dzisiaj są polokowani się we wszystkich, najważniejszych, organach państwowych. Są w stanie kontrolować nawet najmniejszy, element życia codziennego każdego z nas.
To właśnie oni ich rodzice i dziadkowie, wyrywali paznokcie tym, których nazywamy Wyklętymi. Byli w tanie doprowadzić do ruiny życie całych rodzin, do trzeciego pokolenia, ludzi, którzy nie chcieli współpracować z systemem bolszewickim zainstalowanym w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Teraz, powołując się na prawa człowieka, nie dopuszczają nawet do skazania wydających rozkazy.
Jednocześnie opluwają tych, którzy ze wstydem uzyskali drobne odszkodowania tylko za czasy „Solidarności”. Cała ekipa ludzi, którzy w zamian za zgodę na „okrągły stół”, otrzymali w nagrodę intratne posady lub biznesy, nazywa co najmniej niewdzięcznikami tych, którzy wystąpili o 25 tys. zł odszkodowania za porwania i wsadzenie do więzień bez wyroków.
Tak właśnie wygląda współczesny podział na My i Oni. Podział niezwykle wyraźny polegający na systemie kooptacji – idziesz z nami i jest lepiej tobie i twojej rodzinie lub macie problem.
Ze wstrętem obserwuję mechanizm, jak za drobne kwoty „na waciki”, kiedyś przyzwoici ludzie stają się elementem systemu. Kierownik domu kultury a nawet palacz w szkole na wsi to funkcje, za którą trzeba często zapłacić całym swoim JA. A raz sprzedany taki człowiek pozostaje do końca życia tylko niewolnikiem.
Jednak oni wywołują we mnie tylko żałość i współczucie. Odrażają mnie ci, którzy są na wyższym poziomie tej drabiny, niczym fala za czasów wojska poborowego. To oni, w pełni świadomie, sprowadzają do roli k…y ludzi, których wcześniej pozbawili możliwości znalezienia pracy. Poprzez system edukacyjny pozbawili ich umiejętności radzenia sobie w życiu wmawiając, że państwo, czyli oni, zajmą się wszystkim. A my jeszcze się cieszymy, gdy nam dadzą jakiś ochłap w formie zasiłku lub posady.
Uświadomienie sobie sytuacji jest dopiero początkiem długiej drogi wychodzenia ze zbydlęcenia. Zerwanie łańcucha, na którym jesteśmy zawieszeni jest niezbędne byśmy mogli stanąć na własnych nogach tak, że nikt nie będzie nam w stanie zagrozić.
Jeśli się rozejrzymy jest mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale musimy zacząć. W każdej, najmniejszej miejscowości są ludzie, którzy potrzebują by ktoś im naprawił płot lub odśnieżył posesję. Okazuje się, że niestety, nie ma nikogo takiego w okolicy. Mimo 40-procentowego bezrobocia nie ma nikogo, kto by skosił trawnik lub zgarnął liście.
Wmówiono nam, że bez pomocy państwa, czyli potomków tych, którzy mordowali Żołnierzy Wyklętych, nic nie możemy zrobić. Każda działalność gospodarcza musi być zarejestrowana w odpowiednim urzędzie pod karą grzywny, a nawet więzienia. Nic bardziej mylnego. Pokażmy im, że się mylą a my jesteśmy wolnymi ludźmi. Właśnie po to, by Inka i jej koledzy uwierzyli, że ich śmierć nie poszła na marne.
Jerzy Kenig
Za: http://parezja.pl/1-marca-dzien-zolnierzy-wykletych/
Nadesłał: USOPAŁ