"Był spokojny wieczór 11 maja.O 23-ej artyleria otworzyła ogień, i na całym froncie 8-ej i 5-ej armii rozpoczęła się ofensywa. Przez pierwsze 40 minut artyleria Korpusu wraz z artylerią całej armii zwalczała artylerię nieprzyjaciela. O godz. 23.40 gros ognia przeniesiono na stanowiska piechoty nieprzyjaciela. O 1-ej obie dywizje polskie ruszyły do natarcia. Piechota od samych podstaw wyjściowych,od chwili wyruszenia, szła w ogniu artylerii i moździerzy nieprzyjaciela, do którego w miarę postępów dołączały sie ognie broni małokalibrowych. Niemieckie ognie zaporowe były przygotowane, wypróbowane i ulepszane od wielu miesięcy. Baony 1-ej brygady strzelców karpackich zdobyły bastion wzgórza 593, podeszły pod Gardziel w kierunku na Massa Albanetta i walczyły o wzgórze-skałę 569. 5-a wileńska brygada piechoty wdarła się na grzbiet zwany Widmo. Zawzięta walka wręcz w skalistym, zarośniętym i pogmatwanym terenie, najpierw w ciemnościach nocnych, a potem za dnia, trwała do godzin popołudniowych." Do natarcia tego ruszyły świeże baony obydwu dywizji, podciągnięte uprzednio na masyw i przygotowane do walki. Zasadniczy plan natarcia pozostał bez zmiany. Uwzględniono wiadomości o nieprzyjacielu,jego ugrupowaniu, sposobie reakcji. oraz wysnuto wnioski z poczynionych doświadczeń. Baony ruszyły do natarcia tuż za ogniem własnej artylerii, bez oglądania sie na straty od min i pułapek. Dążyły do jak najszybszego przeskoczenia znanych już zapór ogniowych nieprzyjaciela. W tym dniu Korpus Polski zdobył grzbiet Widmo, wzgórze San Angelo, z wyjątkiem jego północnej części oraz wzgórze 593 i Gardziel. Na tym wyczerpały sie możliwości pierwszego dnia. Walki trwały dalej pomimo dużych strat po obu stronach,stan rzeczy nie zmienił się, rosło tylko wyczerpanie. Na następny dzień przygotowano dalsze natarcie przede wszystkim na San Angelo tj. w kierunku działania 5 Kresowej Dywizji Piechoty.
Trzeba było wprowadzić ponownie baony, które brały udział w natarciu 12 maja i których stan liczebny był bardzo mały. Użyto do walki kompanię komandosów, część 15 Pułku Ułanów ściągniętej z odcinka obrony oraz dwóch improwizowanych małych baonów złożonych z obsług pułku przeciwpancernego, kierowców samochodowych, warsztatowców itd. Oceniłem, że nieprzyjaciel jest w stanie wyczerpania równym, a może nawet większym niż nasz i że wystarczy w dniu następnym wykonać uderzenie nawet dużo słabsze od poprzednich, aby uzyskać ostateczny sukces. Była to chwila kryzysu bitwy, kiedy obie strony całkowicie wyczerpane leżą naprzeciw siebie, zdawałoby sie, niezdolne do wysiłku. Zwycięża wtedy silniejszy wolą, ten co zdobędzie się na ostateczne uderzenie." 18 maja rano ponowne natarcie na odcinku 3 Dywizji Strzelców Karpackich miało szybki wynik pozytywny, gdyż jak przewidywałem, nieprzyjaciel pozostawiwszy osłonę, wycofał w ciągu nocy większość sił. O 10,20 patrol 12 Pułku Ułanów zatknął sztandar biało-czerwony na gruzach Monte Cassino. Twierdza niemiecka zagradzająca drogę do Rzymu padła. Zwycięstwo osiągnięto dzięki męstwu żołnierza polskiego i wspólnemu wysiłkowi wojsk sprzymierzonych." Fragmenty z książki W.Andersa "Bez ostatniego rozdziału" Zwycięstwo i heroizm żołnierza polskiego było przez władze komunistyczne kłopotliwe. Ci którzy powrócili do Polski tak jak mój ojciec spotkali się z wrogim przyjęciem i represjami. Mój ojciec w 1950 roku przypłacił to 2letmim więzieniem. Osobą, która go zadenuncjowała był pupil salonu, uczestnik okrągłego stołu, doradca premiera Bileckiego (wcześniej Gierka) prof. dr hab. Janusz Beksiak(UJ, SGH).
Zdjęcia: Generał Władysław Anders
Zdjęcie 2
Mój ojciec Tadeusz Golis - jeden z wielu żółnierzy Generała Andersa
Ryszard Golis
Kandydat do Parlamentu Europejskiego OKRĘG WYBORCZY nr 7
Wielkopolska Lista nr 5 miejsce 10 na liście
Za: http://r-golis.blog.onet.pl/