Od tłumacza:
W styczniu 2000 r., będąc w Kanadzie zaintrygowany zostałem artykułem wstępnym w konserwatywnym dzienniku kanadyjskim NATIONAL POST pod oryginalnym tytułem „Helms reads riot act to UN” – „Helms ostrzega ONZ”. Czytelnikowi polskiemu należy się objaśnienie słów „riot act”. W czasach Dzikiego Zachodu jeszcze około 100 lat temu; jeżeli do miasteczka wtargnęli bandyci i strzelali, to szeryf odczytywał na rynku „riot Act” — obwieszczenie zwykle zawierające sformułowania takie jak „każdy obcy, zauważony z bronią w ręku jest wyjęty z pod prawa i będzie zastrzelony bez ostrzeżenia!”.
Coś w rodzaju stanu wyjątkowego z godziną policyjną itp.
Kilka lat temu w rezerwacie indiańskim LUMMI ISLAND http://www.lummi-island.com/index.html w Stanie Washington, nad legalnym sklepem z wódką bez akcyzy, Indianie umieścili wielki napis: TREASURY AGENTS WILL BE SHOT ON SIGHT = Agenci Urzędu Skarbowego zostaną zastrzeleni jak tylko ktoś ich zauważy!
Kanadyjski dziennik NATIONAL POST, znany z patriotycznych
i antysocjalistycznych poglądów, zamieścił krótkie streszczenie opatrzone tym znaczącym tytułem. Inne gazety kanadyjskie, mające lewicowe tendencje do karmienia czytelników „wolno działającą papką przeczyszczającą” – zignorowały to bezprecedensowe wydarzenie, pierwszego w historii wystąpienia przedstawiciela Senatu USA do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Warto w tym miejscu podkreślić różnicę między mianowanym przez Prezydenta ambasadorem a wybranym przez naród Senatorem.
Zbulwersowany tym artykułem poprosiłem Konsulat USA o pełny tekst przemówienia, który dostałem pocztą elektroniczną i zdecydowałem się go przetłumaczyć, aby udostępnić czytelnikowi polskiemu to wiekopomne wystąpienie. Można je tylko porównać ze sławnym zdaniem Ambasadora USA do ONZ w czasie kryzysu kubańskiego ponad 4O lat temu. Ambasador sowiecki zaprzeczał istnieniu wyrzutni rakietowych na Kubie i powiedział, iż musi poczekać na instrukcje z Moskwy zanim może skomentować amerykańskie fotografie. Przedstawiciel USA powiedział „ja poczekam, choćby piekło miało przemarznąć na wskroś!” „I will wait until hell freezes over!”.
Przeczytałem to przemówienie wielu osobom i wszyscy orzekli, że tak mówi tylko prawdziwy mąż stanu, patriota reprezentujący naród amerykański – podatników
i wyborców, prawdziwych „właścicieli USA”, nie zaś Prezydenta lub rząd USA, którzy mogą ulegać wpływom, niekoniecznie zgodnym z racją stanu. Tekst przemówienia mówi sam za siebie i napewno wyjaśni powody mego zafascynowania. Nie dotarło ono do Polski. Próbowałem tym tekstem zainteresować tak zwane czynniki oficjalne w Polsce,
ale bez rezultatu. Treść przemówienia a szczególnie jego zakończenie wyjaśnią dlaczego poglądy amerykańskich patriotów powodują nienawiść globalistów zmierzających do utworzenia Związku Sowieckiego całego Świata według ewangelii NEW AGE. Przemówienie to jest szczególnie ważne dla Polaków zagrożonych utratą suwerenności przez przeniesienie stolicy Polski do Brukseli lub Berlina.
Jakże bardzo bym chciał aby politycy polscy mieli tyle samo odwagi i dumy ze spełniania obowiązku patriotycznego, co Senator Helms. Był on przez wielu lewicowców w Ameryce nazywany oszołomem, rasistą, rewizjonistą i całym stekiem niewybrednych przezwisk, ale od 1972 roku był demokratycznie wybierany i miał silne poparcie większości senatorów. Niestety od 2008 roku już go nie ma między nami.
Złowieszczy zapis obecnej Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku Art. 91 ust. 3 głosi: „Jeżeli to wynika z ratyfikowanej przez Rzeczypospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią ustanowione jest stosowane bezpośrednio, mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami.”
Tak więc jak tylko podłaczymy się do jakiejś organizacji międzynarodowej o ładnej nazwie to grupa mianowanych urzędników Brukseli lub Genewy, może wydać „ukaz”
o konieczności np. wymordowania brunetek. Może nam chociaż pozostanie do wyboru sposób dokonywania masowych egzekucji; czy tak jak w Ruandzie czy tak jak
w Kambodży Pol Pota? W Chinach z powodu prawa do posiadania tylko jednego dziecka, już zginęło miliony nowo narodzonych dziewczynek (właśnie brunetek).
Senator Helms stanowczo oświadczył biurokratom z Rady Bezpieczeństwa ONZ,
że żaden traktat ratyfikowany przez USA nie zmienia ani jednej sylaby prawa wewnętrznego ani nie może być ważniejszy niż święta dla Amerykanów Konstytucja, uchwalona jeszcze przed naszą Konstytucją 3 Maja, określająca prawa obywateli
i ograniczenia praw Rządu, trochę inaczej niż w polskiej Konstytucji omawiającej przeważnie obowiązki obywateli i prawa rządu.
Dla tych, którzy nie są dobrze zaznajomieni z marnowaniem pieniędzy przez międzynarodowe instytucje takie jak ONZ czy Unia Europejska, przytoczę następujące osobiste doświadczenie. Będąc kilka lat temu w Nowym Jorku, ubrałem się elegancko
i pod budynkiem ONZ, porozmawiałem sobie z kierowcami limuzyn, czekającymi na dygnitarzy. Udawałem bogatego turystę i pytałem się ich: „Gdzie w Nowym Jorku można się zabawić, jeśli się ma duźo pieniedzy do wydania?” Odpowiadali mi dość śmiało gdzie wożą swoich ambasadorów i biurokratów. Ostrzegali mnie, że niektóre z tych miejsc kosztują kilka tysięcy dolarów za wieczór (z pełną obsługą). Dowiedziałem się, że wożą
oni Ambasadorów Niemiec, Francji i… Bangladeszu! To nie ich kraje macierzyste pokrywają ich delegacje, a fundusze ONZ. Hulaj dusza!
w Nowym Jorku w dniu 2O stycznia 2OOO r.
TłumaczenieⒸ Lech Marek Jaworski
Objaśnienia tłumacza: Podtytuły i podkreślenia akcentu znaczeniowego tłustym drukiem dodane zostały według mojego uznania dla większej przejrzystości. Dokonano zmiany formatu tekstu z mówionego na pisany w konwencji polskiego artykułu publicystycznego Przekład nie jest autoryzowany osobiście przez Senatora ale został on powiadomiony o przekładzie i moim komentarzu, udzielił mi na nie zgody. Niektóre sformułowania zostały uzgodnione z asystentami Senatora, z którymi nadal utrzymuję kontakt. Strona internetowa http://www.jessehelmscenter.org/jessehelms/default.asp do tej pory jest często odwiedzana
a jego wiekopomne przemówienie do ONZ jest tekstem obowiązkowym dla kandydatów
na przyszłych dyplomatów amerykańskich. Jako tłumacz mam 40 lat praktyki z tekstami prawnymi i politycznymi w Kanadzie i w Polsce. A oto pełny tekst Senatora:
„Panie Przewodniczący, Szanowni Ambasadorowie, Panie i Panowie!
Z głębi serca dziękuję za przyjęcie mnie dziś rano. Jesteście wybitnymi przywódcami świata i moją nadzieją jest, ażeby od tego dnia zaczęło się zrozumienie i przyjaźń pomiędzy tymi, którzy służą swoim krajom członkowskim ONZ i nami, którzy służą nie tylko Rządowi Stanów Zjednoczonych ale także milionom Amerykanów, których to reprezentujemy i którym służymy.
Nasz Ambasador Pan Holbrooke jest prawdziwym dżentelmenem, którego bardzo szanuję i mam nadzieję, że wy będziecie się cieszyć jego przyjaźnią tak jak ja. Ma on wspaniałe doświadczenie w służbie zagranicznej. Jest zdolnym dyplomatą i prawdziwym przyjacielem, któremu jestem bardzo wdzięczny, jak również Jego Ekscelencji Panu Irvin Belk, mojemu wieloletniemu przyjacielowi, za ich rolę w zaaranżowanie mojej dzisiejszej wizyty u was.
Po wyspowiedzeniu tego wszystkiego, może się okazać, że niektóre rzeczy, które jestem zobowiązany powiedzieć, nie spotkają się z waszą natychmiastową aprobatą, jeżeli wogóle. Nie jest moją intencją obrażanie was i mam nadzieję że tego nie zrobię.
Moją intencją jest wyciągnąć w waszym kierunku moją przyjazną dłoń i przekazać nadzieję, że w przyszłości, po refleksji, będziemy mogli złączyć się w duchu wzajemnego poszanowania, które pozwoli nam pracować razem w atmosferze przyjaźni i nadziei – nadziei na zrobienie wszystkiego co można aby zapanował pokój na świecie.
Powiedziawszy to wszystko zdaję sobie sprawę że macie tutaj tłumaczy, którzy przekładają obrady na pół tuzina języków.
Mają oni dzisiaj przed sobą interesujące wyzwanie. Jak niektórzy z was zapewne zauważyli ja nie mam akcentu Yankesów. (mam nadzieję, że macie tu tłumacza, który zna język Południa – który umie poprawnie przetłumaczyć takie wyrażenia jak “y’all” lub
„I do declare”= ja wam oświadczam)
Może się okazać, że jest dziś jeszcze inna bariera językowa do pokonania.
Ja nie jestem dyplomatą i jako taki nie jestem mistrzem eleganckiej i wyrafinowanej sztuki pięknego przemawiania dyplomatów. Ja jestem wybranym przedstawicielem narodu, z reputacją mówienia tego co myślę i mówienia tego szczerze. Mam nadzieję,
że wybaczycie mi jeżeli moje wystąpienie będzie bardziej dosadne niż te do których jesteście przyzwyczajeni na tej sali.
Powiedziano mi, że jest to pierwszy raz, kiedy Senator USA przemawia do Rady Bezpieczeństwa. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie to raz ostatni. Jest ważne abyście mieli więcej kontaktów z wybranymi reprezentantami ludzi Ameryki i żebyśmy mieli więcej kontaktów z wami.
W tym duchu, jutro dołączą się do mnie w ONZ inni członkowie Komisji Spraw Zagranicznych Senatu. Razem spotkamy się z Sekretariatem Generalnym ONZ i przedstawicielami niektórych waszych rządów, na „wizji lokalnej” aby przedyskutować reformy ONZ i perspektywy poprawy stosunków pomiędzy USA a ONZ.
Będzie to jeszcze jedno pierwsze w historii wydarzenie. Nigdy przedtem Komisja Spraw Zagranicznych nie wybrała się całą grupą z Waszyngtonu w odwiedziny do międzynarodowej organizacji. Mam nadzieję, że będzie to pouczające doświadczenie dla wszystkich z nas i że przyjmiecie tę wizytę jako znak naszej chęci do stworzenia nowej
ery w związkach pomiędzy USA a ONZ.
Mam nadzieję i zamiar aby moja dzisiejsza obecność, zapoczątkowała coroczne wizyty Rady Bezpieczeństwa w Waszyngtonie jako oficjalnych gości Senatu Stanów Zjednoczonych i Komisji Spraw Zagranicznych, której jestem Przewodniczącym.
Wyrażam nadzieję, że wasi reprezentanci będą się czuli swobodnie w wyrażaniu
się tak szczerze w Waszyngtonie jak ja będę tutaj; tak że przyjazne dłonie zostaną wysunięte w atmosferze wzajemnego zrozumienia.
Co Amerykanie sądzą o ONZ?
Jeżeli mamy mieć nowy początek to musimy się postarać się o lepsze zrozumienie. Dlatego podzielę się z wami tym co słyszę od ludzi w Ameryce o ONZ.
Jestem teraz pewien, że widzieliście wyniki badań opinii publicznej, zamówione przez zwolenników ONZ, sugerujące, że Amerykanie popierają ONZ. Ostrzegam was abyście nie okazywali zbyt wiele zaufania tym wynikom. Od czasu kiedy byłem pierwszy raz wybrany do Senatu w 1972 roku, cztery razy kandydowałem do re-elekcji. Za każdym razem badający opinię publiczną wyrokowali mi zdecydowaną porażkę. Za każdym razem, muszę z zadowoleniem wyznać, że byli oni w błędzie. Z przyjemnością stwierdzam, że jak dotąd ani nigdy nie wygrałem żadnego badania opinii publicznej ani nie przegrałem wyborów.
Jak ci z was którzy reprezentują demokratyczne narody dobrze wiedzą, badania opinii publicznej mogą być tak przeprowadzone aby zbierający opinie usłyszeli to
co chcą usłyszeć.
Pozwólcie mi podzielić się z wami tym co ludność Ameryki daje mi do zrozumnienia. Od czasu kiedy stałem się Przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych, otrzymałem dosłownie tysiące listów od Amerykanów z całego kraju wyrażających głęboką frustrację spowodowaną przez waszą organizację.
Wiedzą oni instynktownie, że ONZ żyje i oddycha ciężko zarobionymi pieniędzmi podatników amerykańskich. Ustawicznie słyszy się jednak w Nowym Jorku, że Stany Zjednoczone zalegają z „alimentami” na rzecz ONZ.
Oni słyszeli jak wysocy urzędnicy ONZ absurdalnie twierdzą, że kraje takie jak Fidżi i Bangladesz ciągną amerykańską część ciężaru misji pokojowych.
Widzą oni większość członków Zgromadzenia Ogólnego ONZ zwykle głosujących wbrew interesom Ameryki.
Czytali oni sprawozdania o dzikich wrzaskach Delegatów ONZ w Rzymie, kiedy poprawka USA do traktatu o Międzynarodowym Sądzie Kryminalnym, zabezpieczająca żołnierzy amerykańskich, została odrzucona.
Czytają oni w gazetach, że mimo nieposzanowania praw człowieka przez rozliczne dyktatury na całym świecie ONZetowski „Special Rapporteur” zdecydował, że najbardziej pilnym zadaniem jest pogwałcanie praw ludzkich w USA i że nasze poszanowanie praw człowieka pozostawia wiele do życzenia.
Ludność Ameryki słyszy to wszystko, gardzi tym i staje się coraz bardziej sfrustrowana czymś co uważa po prostu za niewdzięczność.
Ile Ameryka płaci rocznie na ONZ?
Nie będę się teraz rozwodził nad każdym z powodów do frustracji, ale pozwolę sobie zatrzymać się na oskarżeniu o niepłacenie „alimentów”. Przed przyjściem tutaj, zażądałem z Ministerstwa Skarbu oceny jak wiele podatnicy amerykańscy wyłożyli na ONZ w 1999 roku. A oto co mi odpowiedziano:
W ostatnim roku Amerykanie zapłacili 1,4 miliarda dolarów na uchwalone daniny
i dobrowolne ofiary na ONZ. Jest to dosyć hojnie, ale to dopiero czubek góry lodowej. Podatnicy amerykańscy wydali dodatkowo $8.779.000.000 (osiem miliardów siedemset siedemdziesiąt dziewięć milionów dolarów) z amerykańskiego budżetu militarnego na utrzymanie różnych rezolucji ONZ i misji pokojowych dookoła świata. Pozwolę sobie powtórzyć tę liczbę – osiem miliardów siedemset siedemdziesiąt dziewięć milionów dolarów.
Znaczy to. że w jednym tylko roku 1999 Amerykanie dali w sumie $1O.179.OOO.OOO (dziesięć miliardów, sto siedemdziesiąt milionów dolarów), na utrzymanie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Żaden inny naród na Ziemi nie zbliża się nawet do tej jednej inwestycji.
Teraz widzicie więc, dlaczego Amerykanie odrzucają jakiekolwiek sugestie, że są narodem „tatusiów, którzy nie płacą alimentów”
Teraz, zgódźmy się, że pieniądze wydane na ONZ to nie jest jałmużna. Wręcz przeciwnie, jest to inwestycja — inwestycja z której ludzie Ameryki spodziewają się rezultatów. Oczekują ONZ, która pracuje wydajnie i szanuje suwerenność Stanów Zjednoczonych.
To dlatego poczynając od roku 198O, Kongres zaczął wstrzymywać część naszych należności aby wywrzeć presję na spowodowanie reform. Efektem były pewne słuszne reformy takie jak ustanowienie Inspektora Generalnego i uzgadnianie budżetu, ale zaległości rosną gdyż ONZ ociąga się z wprowadzeniem szerszych zmian.
Kiedy Szanowny Sekretarz Generalny Kofi Annan, był wybrany, niektórzy z nas
w Senacie zdecydowali się na próbę nawiązania bliższej współpracy. Rezultatem jest Ustawa Helms-Biden, podpisana w końcu przez Prezydenta Clintona w listopadzie ub.r. Jest to rezultal trzech lat zażartych negocjacji i ciężko wywalczonych kompromisów, uchwalony przez Senat USA z przeważającą większością 98 do 1. Winniście odczytać
to jako jednomyślny mandat do stworzenia nowych stosunków ze zreformowaną Organizacją Narodów Zjednoczonych.
Zdaję sobie sprawę, że to nowe prawo nie wszystkim tu zebranym podoba się. Niektórzy nie lubią aby Kongres USA dyktował wam jakieś reformy. Niektórzy nawet sugerują, że ONZ winien odrzucić te reformy.
Pozwólcie mi jednak poddać wam kilka rzeczy pod rozwagę. Po pierwsze jak cytowane liczby wyraźnie wskazują, Stany Zjednoczone są największym inwestorem
w ONZ. Według Konstytucji USA jesteśmy jedynym strażnikiem pieniędzy naszych podatników. (Jest to więc nasz święty obowiązek aby pilnować by inwestycja ta była zrobiona z rozwagą). Jako reprezentanci największych dobroczyńców ONZ - ludzi Ameryki - mamy nie tylko prawo ale i obowiązek wymagania pewnych reform w zamian za ich pieniądze.
Po drugie, proszę was o rozważenie alternatywy. Tą alternatywą byłoby kontynuowanie stosunków USA z ONZ w spirali rozpędzającej się w przepaść. Kongres prawdopodobnie zastosowałby środki karne przeciwko ONZ i jako rezultat nastąpiłoby zerwanie stosunków, które nikomu nie przyniosłoby nic dobrego.
Teraz niektórzy z was sądzą, że Rząd Clintona winien był walczyć o zapłacenie zaległości bez żadnych warunków. Zapewniam was, że gdyby to spróbował robić to…
— przegrałby z nami.
Pamiętacie Ligę Narodów?
8O lat temu Prezydent Woodrow Wilson[i] nie potrafił pozyskać sobie poparcia Kongresu USA do inicjatywy wstąpienia do Ligi Narodów. Obecny Rząd zapewne nauczył się na pomyłkach Prezydenta Wilsona.
Wilson prawdopodobnie osiągnąłby ratyfikację wstąpienia do Ligi Narodów, gdyby współpracował z Kongresem. Jeden z moich poprzedników Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senator Henry Cabot Lodge, wysunął 14 warunków do ustanowienia Ligi Narodów, większość z nich nie wzbudziło by dziś niczyjego zdziwienia. Było tam żądanie aby Stany Zjednoczone miały niezbywalne prawo decydowania w sprawach wewnętrznych; że Liga Narodów nie ograniczy żadnych indywidualnych praw obywateli USA; że Kongres jest jedyną władzą decydującą użycie amerykańskich sił zbroinych w ramach Ligi itp.
Prezydent Wilson uparcie odmawiał kompromisu z Senatorem Lodge. Krzyczał „Nigdy, nigdy!” dodając: „Ja nigdy nie zgodzę się na przyjęcie rezolucji, z którą ten nierozsądny człowiek jest w tak oczywisty sposób identyfikowany!” Co się stało? Prezydent Wilson przegrał. Ostateczne głosowanie w Senacie było 38 do 53 i…
Liga Narodów zwiędła na krzaku..
Ambasador Holbrook i Sekretarz Stanu Albrite wiedzieli od początku, że Organizacja Narodów Zjednoczonych nie może długo przetrwać bez poparcia ludności Ameryki i ich wybranych przedstawicieli w Kongresie. Dzięki wysiłkom takich przywódców jak Ambasador Holbrook i Minister Albrite, obecny Rząd w Waszyngtonie nie popełnił fatalnych pomyłek Prezydenta Wilsona.
W każdym razie Kongres wypisał czek dla ONZ na sumę 926 milionów dolarów, płatny po wprowadzeniu w życie poprzednio uzgodnionych rozsądnych reform. Teraz wybór jest w rękach ONZ. Ja sugeruję, że jeżeli ONZ odrzuci ten kompromis to spowoduje to zakończenie amerykańskiego poparcia dla Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych.
Ja nie chcę aby się tak stało. Chciałbym aby Amerykanie cenili ONZ która uznaje
i szanuje ich dobro. oraz aby ONZ doceniało poważny wkład ludzi Ameryki. Bądźmy szczerzy i absolutnie uczciwi ze sobą: wszyscy chcemy bardziej efektywnej ONZ. Jeżeli jednak ONZ ma być „efektywną” organizacją to musi być pożyteczną dla wielkich demokratycznych sił na świecie.
Do czego ONZ wogóle się nadaje?
Większość Amerykanów nie uważa istnienia ONZ jako cel sam w sobie — widzą
ją jako część arsenału dyplomatycznego Ameryki. Jak długo ONZ jest efektywna ludzie Ameryki będą ją popierać. Jeśli stanie się nieefektywna — lub co gorzej stanie się ciężarem — Amerykanie ją odtrącą.
Amerykanie chcą aby ONZ służyła celom, do których została powołana, chcą aby pomagała suwerennym państwom kordynować wspólne wysiłki przez „koalicję chętnych”, kiedy istnieje polityczna wola takich poczynań; chcą aby dyplomaci mieli forum do spotkań i trzymali otwarte kanały komunikacyjne w chwilach kryzysowych; chcą zapewnienia ludzkości ważnych służb takich jak wojska utrzymujące pokój, inspekcję uzbrojenia i pomoc humanitarną.
To jest ważne zadanie. Jest to najważniejsze co ONZ może zaofiarować Stanom Zjednoczonym i całemu światu. Jeżeli w nadchodzącym stuleciu ONZ skoncentruje się
na dobrym wykonywaniu tych podstawowych zadań, to może się rozwijać, zasłużyć
i otrzymać poparcie Amerykanów. Jeśli jednak ONZ zechce iść dalej niż te podstawowe zadania, jeśli będzie się starała narzucić swą siłę i władzę nad państwami narodowymi,
to gwarantuję, że ONZ napotka na ostry sprzeciw narodu amerykańskiego.
Według tego jak się sprawy teraz mają, wielu Amerykanów sądzi, że ONZ ma większe ambicje niż po prostu bycia efektywnym dostawcą pomocy humanitarnej, lepszą Siłą Pokojową, lepszym inspektorem uzbrojenia i lepszym narzędziem wielkich sił dyplomatycznych. Sądzą oni, że ONZ ma aspiracje do ustanowienia się jako centrum władzy nowego porządku międzynarodowego, światowych praw i światowego rządu. Byłby to międzynarodowy zamach stanu, któremu Amerykanie się nie poddadzą.
ONZ musi uznawać suwerenność narodową. ONZ służy państwom narodowym
a nie na odwrót. Ta zasada jest najważniejsza dla legitymizacji i przetrwania ONZ i jest zasadą, która musi być przestrzegana.
Suwerenność
Sekretarz Generalny niedawno wygłosił mowę do Zgromadzenia Ogólnego na temat suwerenności, w której zadeklarował iż „Prawem państwowym nie może być prawo do zniewalania, prześladowania, i torturowania własnych obywateli.” Ludzkość, powiedział on, ma: „prawa przenikające granice”
Zgadzam się z tym całym sercem.
To co Sekretarz Generalny nazywa „prawem przenikającym granice” my w Ameryce nazywamy „niezbywalnymi prawami.” Otrzymaliśmy te prawa, jak proklamował w naszej Deklaracji Niepodległości Tomasz Jefferson, nie od królów czy despotów ale od samego Stwórcy.
Suwerenność narodów musi być respektowana. Jednak narody otrzymują swoją suwerenność ze zgody rządzonych. Z tego wynika, że narody mogą stracić swoją legitymizację jeśli rządzą bez zgody ludności; zasłużenie odrzucają swoją suwerenność
jeśli brutalnie uciskają swój naród.
Slobodian Milosevič nie może mieć pretensji do władzy nad Kosowem jeżeli morduje jego mieszkańców i wrzuca ich ciała do wspólnych mogił. Również Fidel Castro nie może twierdzić, że ma suwerenne prawo prześladować swój naród. Nie może również Saddam Hussein fałszywie zasłaniać się suwerennością aby uciskać ludzi w Iraku.
Kedy więc uciskani ludzie świata wołają o pomoc, ludzkość ma fundamentalne prawo aby zareagować.
Obserwując jak ONZ walczy z tym problemem na przełomie tysiąclecia, wielu Amerykanów pozostaje w stanie wielkiego ździwienia. Interweniowanie w przypadkach powszechnego pogwałcania praw człowieka, nie jest niczym nowym dla Stanów Zjednoczonych. Amerykanie mają długą listę pomagania ludziom walczącym o wolność. W Ameryce lat 1990-tych nazywaliśmy to „Doktryną Reagana.”
W pewnych przypadkach Ameryka pomogła walczącym o wyzwolenie na całym świecie, którzy chcieli obalić skorumpowane reżimy. Dostarczyliśmy broń, szkolenie
i wywiad. W innych przypadkach tak jak w Centralnej i Wschodniej Europie, popieraliśmy ruch opozycyjny poprzez pomoc moralną, finansową i tajną.
W każdym przypadku, było to wyraźną intencją Ameryki aby obalić komunistyczne reżimy, prześladujące swoje narody — zastąpić dyktatury demokratycznymi rządami.
Dramatyczne szerzenie wolności w ostatniej dekadzie XX wieku jest bezpośrednim rezultatem tej polityki.
W żadnym z tych przypadków Stany Zjednoczone nie prosiły, ani nie otrzymały, poparcia ONZ aby „legitymizować” nasze działania.
Jest to niesłychany pomysł aby wolni ludzie potrzebowali poparcia organizacji międzynarodowej (której niektórzy członkowie są totalitarnymi dyktaturami) aby okazać pomoc walczącym o zrzucenie kajdanów tyranii i domaganie się dla nich niezbywalnych otrzymanych od Boga praw.
ONZ nie ma władzy legitymizowania lub odmawiania poparcia dla takich akcji.
Są one legalne same przez się.
Co ONZ może zrobić to pomóc. Rada Bezpieczeństwa ma bardzo mieszaną historię wspomagania takich akcji. Rada Bezpieczeństwa może jednak (kiedy jest to właściwe) być instrumentem wspomagającym „koalicję chętnych,” aby zastosować sankcje i dostarczyć pomocy logistycznej dla państw podejmujących wspólną akcję.
Bądźmy jednak zupełnie szczerzy. Rada Bezpieczeństwa ma bardzo mieszaną historię jako instrument wspomagający. Podczas agresji Iraku na Kuwejt na początku lat 90-tych zadziałała wspaniale; w niedawnym przypadku w Kosowie — była sparaliżowana. Misja pokojowa w Bośni była klęską a jej zaniedbanie obrony ludności Bośni przed Serbskim ludobójstwem jest dobrze udokumentowane w niedawnym sprawozdaniu
ONZ-etu.
Mimo początkowego sukcesu w odparciu Irackiej agresji, w ciągu następnych lat
od czasu Wojny w Zatoce, Rada Bezpieczeństwa kompletnie nawaliła w powstrzymaniu Saddama Husseina od budowania broni masowej zagłady. Pozwoliła mu bawić się
w komedię wyrzucania inspektorów ONZ, również Amerykanów, co dało mu wolną rękę zeszłego roku aby produkować broń masowego rażenia: atomową i chemiczną.
Występuję tutaj z gorącym apelem abyśmy od dzisiaj pracowali razem, nauczyli się na błędach z przeszłości i uczynili Radę Bezpieczeństwa efektywnym narzędziem międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Ale szczerość zmusza mnie do powtórzenia ostrzeżenia: Amerykanie nigdy nie zaakceptują roszczeń ONZ do tego aby stała się ona „jedyną władzą zezwalającą na użycie siły” gdziekolwiek na świecie.
Niebezpieczne związki
Niektórzy mogą zareagować twierdzeniem, że Senat USA ratyfikował Kartę Narodów Zjednoczonych 50 lat temu. Tak ale przez dokonanie tego nie oddał ONZ ani jednej sylaby amerykańskiej suwerenności. W naszym systemie, kiedy traktat międzynarodowy jest ratyfikowany, staje się po prostu prawem wewnętrznym USA.
Jako takie nie ma ono ani większej ani mniejszej wagi niż jakiekolwiek inne prawo amerykańskie. Zobowiązania traktatowe mogą być uchylone przez Kongres zwykłą ustawą. Było to specjalnie skonstruowane przez naszych ojców założycieli, którzy ostrzegali nas przed zawieraniem „wplątującego nas przymierza.”
Jeżeli więc Stany Zjednoczone przyłączają się traktatem do organizacji, nie ma
ona żadnej władzy nad nimi. My podporządkowujemy się zobowiązaniom traktatowym, dlatego że stają się one częścią naszego wewnętrznego prawodawstwa i ponieważ nasi demokratycznie wybrani przywódcy osądzili, że traktat ten dobrze służy interesom naszego narodu. Ale żaden traktat ani prawo nie może kiedykolwiek być ważniejsze niż dokument, który wszyscy z nas Amerykanów uważamy za święty: Konstytucję Amerykańską.
Amerykanie nie chcą aby Organizacja Narodów Zjednoczonych stała się „wplątującym nas przymierzem.” To dlatego Amerykanie patrzą z przerażeniem na uzurpowanie sobie przez ONZ monopolu na moralne przyzwolenia. Amerykanie widzą
to jako zagrożenie dla ich podarowanych przez Boga wolności, zawłaszczanie władzy politycznej nad Ameryką bez zgody jej demokratycznie wybranych przywódców.
Próba ustanowienia Międzynarodowego Sądu Kryminalnego jest typowym przykładem. Do rozważenia: Traktat Rzymski rości sobie prawo posiadania jurysdykcji nad obywatelami amerykańskimi — nawet jeżeli Stany Zjednoczone nie podpisały ani
nie ratyfikowały tego traktatu. Innymi słowami, rości sobie suwerenne prawo nad obywatelami amerykańskimi bez ich zgody; jak inne narody świata mogą sobie nawet wyobrazić, że choćby na jeden moment Amerykanie będą się spokojnie przyglądać na to aby taki zamach stanu został popełniony?
Zwolennicy Sądu argumentują, że Amerykanie winni poświęcić część swej suwerenności dla szlachetnego celu międzynarodowej sprawiedliwości. Prawo Międzynarodowe nie pobiło Hitlera ani nie wygrało Zimnej Wojny. To co zatrzymało marsz nazistów przez Europę i marsz komunistów na cały Świat to było zasadne użycie
siły przez największe światowe demokracje. I ta właśnie zasadna demonstracja siły zabezpieczy pokój i bezpieczeństwo świata na przyszłość.
Często takie właśnie „prawo międzynarodowe” było używane dla fałszywego usprawiedliwiania utrudniania drogi do wolności. Kiedy Ronald Reagan posłał amerykańskich żołnierzy na niebezpieczne wyzwalanie Grenady od komunistycznej dyktatury, Zgromadzenie Ogólne ONZ zareagowało przez głosowanie nad potępieniem akcji demokratycznie wybranego Prezydenta Stanów Zjednoczonych, jako pogwałcenie prawa międzynarodowego — i muszę tutaj dodać że zrobiono to bardzej zdecydowaną większością tego samego Zgromadzenia Ogólnego niż niegdyś potępienie sowieckiej inwazji na Afganistan!
Podobnie Amerykański wysiłek obalenia komunistycznej dyktatury w Nikaragui (przez popieranie ruchu wyzwoleńczego i zaminowanie portów) zostało uznane przez
Sąd Światowy jako pogwałcenie prawa międzynarodowego.
Niedawno dowiedzieliśmy się, że główny prokurator Jugosłowiańskiego Trybunału Wojennego zebrała dokumentację o możliwych zbrodniach wojennych NATO w czasie kampanii w Kosowie. Początkowo prokurator ogłosiła, że jest to w pełni w jej kompetencjach aby oskarżyć pilotów i dowódców NATO. Gdy jej sprawozdanie wyszło na jaw z powodu jakichś „przecieków”, zaczęła pedałować do tyłu.
Zrozumiała ona, jestem pewien, że każda próba oskarżenia dowódców NATO byłaby śmiertelnym ciosem dla Międzynarodowego Sądu Kryminalnego. Sam fakt jednak rozważania takiej możliwości, wyjawia na światło dzienne to co jest niebezpieczeństwem w bezczelnym świecie nowej globalnej sprawiedliwości, proponującej system, w którym niezależni prokuratorzy i sędziowie, bez odpowiedzialności przed jakimkolwiek państwem lub instytucją, mieliby nieograniczoną władzę osądzania polityki zagranicznej Zachodnich Demokracji.
Żadna agenda ONZ, nawet Rada Bezpieczeństwa, ani żaden Jugosłowiański Trybunał, ani przyszły Międzynarodowy Sąd Kryminalny — nie są kompetentne aby oceniać politykę zagraniczną i decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie sądy, deklarując brak kompetencji, zawsze odmawiają rozpatrywania spraw wymagających osądzania decyzji rządu związanych
z bezpieczeństwem narodowym. Jeżeli my nie odwołujemy się do sądów Stanów Zjednoczonych w sprawach dotyczących bezpieczeństwa narodowego, to dlaczego mielibyśmy się poddać łasce Międzynarodowego Sądu Kryminalnego, składającego
się przeważnie z zagranicznych sędziów mianowanych przez międzynarodową
organizację utworzoną przez Zgromadzenie Ogólne ONZ?
Amerykanie podchodzą podejrzliwie do tworów takich jak Międzynarodowy Sąd Kryminalny i uzurpowania sobie przez ONZ monopolu na decydowanie kto ma prawo użycia siły, ponieważ Amerykanie nie mają wcale zaufania do nagromadzonej władzy. Nasi ojcowie założyciele utworzyli rząd, który oparty jest na systemie wzajemnej kontroli
i rozproszenia władzy.
W 1962 w klasycznej rozprawie KAPITALIZM I WOLNOŚĆ Laureat Nagrody Nobla Milton Friedman słusznie głosił, że: „Władza rządu musi być rozproszona, jeżeli rząd ma używać siły to lepiej w gminie niż w województwie, lepiej w województwie niż
w stolicy. Ponieważ jeżeli nie podoba mi się co robi mój samorząd lokalny, to mogę przeprowadzić się do innej miejscowości, jeżeli nie podoba mi się co robi wojewoda
to mogę jechać trochę dalej, ale jeśli nie podoba mi się to co nakazują mi ze stolicy ,
to mam bardzo niewiele wyboru na tym świecie zazdrosnych narodów.”
40 lat później ONZ próbuje narzucić Amerykanom jej utopijną wizję „prawa międzynarodowego,” możemy dodać jeszcze jedno pytanie: gdzie możemy się przeprowadzić jeżeli nie podobają nam się „prawa” tego świata?
Teraz kiedy nasi sojusznicy w Europie zrzekają się coraz więcej władzy na korzyść ponadnarodowych instytucji jak Unia Europejska, Amerykanie oddalają się w dokładnie odwrotnym kierunku.
Ameryka przechodzi przez proces decentralizacji władzy, odbierając coraz więcej władzy nagromadzonej w Waszyngtonie i przekazując ją indywidualnym Stanom, którym się to słusznie należy.
Dlatego właśnie Amerykanie odrzucają pomysł suwerennej Organizacji Narodów Zjednoczonych, uzurpującej sobie prawo decydowania o polityce zagranicznej
i wewnętrznej Rządu Stanów Zjednoczonych. Jest tylko jedno źródło legitymizowania polityki rządu amerykańskiego a jest nim zezwolenie od ludności Ameryki.
Jeżeli ONZ ma przetrwać do XXI wieku, to musi uznać te ograniczenia. Żądania Stanów Zjednoczonych nie zmieniły się od czasu kiedy Henry Cabot Lodge przedłożył warunki wstąpienia do Ligi Narodów 80 lat temu: Amerykanie chcą być pewni, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej mają wyłączne prawo decydowania w sprawach wewnętrznych, że ONZ nie ma prawa ograniczać indywidualnych praw obywateli amerykańskich i że Stany Zjednoczone zastrzegają sobie wyłączne prawo użycia sił zbrojnych USA gdziekolwiek na świecie.
Jest to właśnie to o co Amerykanie proszą ONZ, jest to właśnie to czego Amerykanie oczekują od ONZ. Organizacja Narodów Zjednoczonych, która pomaga suwerennym państwom współpracować jest warta utrzymania; ONZ, która z uporem próbuje narzucić Ameryce jak i reszcie świata swą utopijną wizję — zawali się pod własnym ciężarem.
Jeżeli ONZ szanuje suwerenne prawa ludzi Ameryki, służy im jako narzędzie efektywnej dyplomacji, to zasłuży sobie na ich poparcie. Jeżeli jednak Organizacja Narodów Zjednoczonych będzie próbowała narzucić swą uzurpowaną władzę nad ludnością Ameryki bez jej zgody to spowoduje to konfrontację i powiedzmy sobie szczerze, ewentualne wycofanie się USA.
Dziękuję bardzo”. (Koniec tekstu przemówienia Senatora Helmsa)
Uwagi końcowe tłumacza: Minęło kilka lat. Nie znam dokładnych rezultatów spotkania Sekretariatu ONZ z innymi członkami Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, o którym wspomniał Senator Helms. ONZ jest ciągle w Nowym Jorku, retoryka najgorszych podżegaczy spuściła z tonu. Po kompromitacji ONZ w Sierra Leone i w Rwandzie[ii], zwolennicy Nowego Ładu Światowego skoncentrowali się na walce, no cóż?
Z analfabetyzmem! Moje osobiste kontakty z taksówkarzami w Nowym Jorku wykazały że delegaci i biurokraci z budynku ONZ znacznie rzadziej jeżdżą do najdroższych burdeli Ameryki. Chyba im obcięto tysiąc dolarowe diety. Wszystko wskazuje na to, że ostre przemówienie Senatora Helmsa odniosło natychmiastowy skutek.
Módlmy się o to żeby to jeszcze potrwało choć trochę, bo co kilka lat ta sama hydra podnosi z pychą swe wstrętne głowy.
Lech Marek JaworskiⒸ Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Vancouver BC, Kanada 2008
[i] Wilson okazał się być jednym z najgorszych Prezydentów USA, jak widać z powyższego przemówienia
i sprywatyzowania Banku Centralnego USA, zezwalając na stworzenie spółki bankierów nazwanej mylnie Bank Rezerw Federalnych, ale w Warszawie doczekał się jednak Placu na Żoliborzu! Miał więc poparcie w Polsce.
[ii] Kanadyjski Generał Dalliere, rezydujący w Rwandzie jako dowódca wojsk pokojowych ONZ, całymi miesiącami ostrzegał władze ONZ w Nowym Jorku o szykującej się rzezi niewiniątek planowanej przez plemię Hutu. Bez echa, tak jakby Sekretariat ONZ cieszył się, że Murzyni zabijają innych Murzynów. Ponad pół miliona ludzi zginęło w okrutny sposób.
Nadesłał: Tomasz-Jan Czarnik