Przypominamy (maj 16 2015)
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, pełniący swój urząd w konsekwencji zamachu stanu i rewolucji finansowanej z zewnątrz, podpisał pakiet ustaw przyjętych przez parlament Ukrainy w kwietniu b.r., a ustanawiających ludobójców z OUN/UPA bohaterami walki o wolność Ukrainy. Z dniem podpisania tych ustaw mamy do czynienia z formalnym i faktycznym ustanowieniem nowej Ukrainy - Ukrainy neobanderowskiej, dla której ideowym i historycznym fundamentem jest zbrodnicza tradycja i nazistowska ideologia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Mordercy spod znaku Bandery stają się oto oficjalnie weteranami walki o wolność, zaś "pamięć" o ich zbrodniach podlegać będzie ustawowej ochronie i sankcjom w razie wystąpienia przeciwko tej pamięci. Nie wiem, jak neobanderowcy wyobrażają sobie ściganie nie podzielających kultu UPA za granicą, natomiast na Ukrainie oznaczać to będzie zamknięcie ust szeregom naukowców, którzy mają inne zdanie od rządzącej banderowskiej koterii. Jest to jawne wyłączenie wolności badań naukowych, wolności słowa i sumienia.
Petro Poroszenko, oligarcha, który postawił na kartę banderowską, żeby ująć to najłagodniej, stał się człowiekiem bez czci i honoru - infamisem, patronem ludobójców i prymitywnych morderców. Każdy, kto nie godzi się na współczesne odrodzenie się hitlerowskiej ideologii OUN/UPA, ma prawo tak powiedzieć, tak, jak każdy miałby prawo tak powiedzieć o potencjalnym prezydencie, czy kanclerzu Niemiec, gdyby ten podpisał ustawy gloryfikujące SS, czy Einsatzgruppen. Ale Poroszenko i jego reżim nie wzięli się znikąd, nie spadli z księżyca. Są dwie przyczyny fundamentalne tego, co się dzisiaj wydarzyło.
Pierwsza, to parasol ochronny ze strony Stanów Zjednoczonych, dla których gra kartą banderowską w obecnych czasach to tylko kontynuacja działań podjętych jeszcze w 1945 r. Dodajmy, parasol ochronny o bardzo trudnym do zrozumienia kontekście. Oto bowiem, polityczną tarczę dla współczesnych banderowców stanowi, w decydującym stopniu, neokonserwatywne lobby żydowskie w USA, w sytuacji gdy OUN/UPA ma na sumieniu dziesiątki tysięcy ofiar żydowskich z okresu II w.św.!
Druga, to postawa Polski. Z chwilą podpisania ustaw przez Poroszenkę, Polska doznała ostatecznego upodlenia. Co gorsza, upodlenie to nie przyszło w istocie z zewnątrz. Polska upodliła się sama. To państwo polskie odpowiada w dużej mierze za reemisję banderyzmu na Ukrainie. Taki jest oczywisty efekt tego, że polityką polską rządzą w sposób niepodzielny dwie tragiczne w swym wyrazie patologie - rusofobia i, wprost do niej proporcjonalna, ukrainofilia, mająca praktyczny wyraz w banderofilii. Władze polskie postawiły na opcję neobanderowską bezwarunkowo w 2004 r., kiedy wybuchła sterowana z zewnątrz tzw. pomarańczowa rewolucja. Po tzw. drugim Majdanie nastąpiła kulminacja poparcia dla neobanderyzmu na Ukrainie z całym spektrum uzasadnień, wszystkich sprowadzających się w istocie do wyimaginowanego zagrożenia ze strony Rosji. Ostatnie tygodnie to prawdziwa katastrofa polityki polskich ukrainofili. Zapraszanie oligarchy Poroszenki do Sejmu, jego bezczelne i obłudne przeprosiny, i domaganie się przeprosin od Polaków, kompromitacja Prezydenta RP, który z całą świadomością tego, co będzie podjęte przez parlament Ukrainy (informacja o ustawach "upowskich" wisiała na stronie parlamentu ukraińskiego już co najmniej miesiąc wcześniej), wygłasza tam pean na cześć obecnej Ukrainy i zapewnia o bezwarunkowym poparciu Polski, wreszcie kompromitacja ministra spraw zagranicznych RP, który i w Sejmie, i w wypowiedziach publicznych akceptuje w istocie ukraińskie ustawy. Nie dość tego. Polska zaprasza infamisa Poroszenkę na zakończone klęską wizerunkową obchody zakończenia II w.św. na Westerplatte, gdzie wyszło na to, że Polska obchodzi rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami głównie z wiernymi sojusznikami III Rzeszy, którzy miast odcinać się, wciąż sięgają do tamtej tradycji.
Co dalej? Prezydent Bronisław Komorowski już niczego nie zmieni, ani nie naprawi. Jego fanatycznie proukraińskie (w wymiarze probanderowskim) otoczenie nie jest zdolne do żadnej krytycznej refleksji. Ale jest jeszcze p. Andrzej Duda, który za chwilę może być prezydentem RP. Czy jest on zdolny do takiej refleksji? Czy zdoła oderwać się od równie fanatycznie proukraińskich poglądów większości środowiska, które za nim stoi - od samego J.Kaczyńskiego jeżdżącego na Majdan i bratającego się z neobanderowcami, poprzez Fotygę i Waszczykowskiego aż po Gazetę Polską? Mając na uwadze dotychczasowe doświadczenia - mocno w to wątpię.
Patologie - ukrainofilska i rusofobiczna - mają bardzo ściśle określony wyraz praktyczny w postaci prowadzenia polityki zabójczej, a nawet więcej, samobójczej dla Polski. Na chwilę obecną możemy się spodziewać jedynie ich kontynuacji. Oportuniści i konformiści wypełniający tłumnie ławy parlamentarne i ciała decyzyjne partii systemowych oraz przyspawani do stołków pseudopatrioci na pewno tego nie zmienią. A to właśnie oni wygrali pierwszą turę wyborów prezydenckich w Polsce uzyskując ok. 70% głosów tych, którzy wzięli udział w głosowaniu.
Świadomość polityczna Polaków po 25 latach stoi na przerażająco niskim poziomie, w istocie jest bezwładem umysłowym karmiącym się wyłącznie fetyszami i kalkami XIX i XX-wiecznymi, zabobonem i pseudomistycyzmem, na pograniczu psychicznej dewiacji. Obyśmy tylko nie ulegli pokusie przystosowania się do tego bezwładu. Tylko konsekwentna, długofalowa praca uświadamiająca w kierunku realizmu i racjonalizmu w polityce może przynieść właściwe owoce w przyszłości.
Adam Smiech